10
Lipiec
2006
12:31

Filipa i Amelii - wszystkiego dobrego

WYŻEJ D….. NIE PODSKOCZYSZ TY PEGOCIE ZASRANY!  Przechodzień do kierowcy – dziś Piękna 28 godz. 9.00

 

Próbuję, próbuję, próbuję, w upale i resztkami sił. Dziś „Karaoke” a w piątek moja premiera „Skok z wysokości” – szybuję coraz niżej mam wrażenie. Zobaczymy. Potrzeba mi ludzi do prób, zganiamy z łapanki znajomych królika.

W Karlowych Warach Andrzej Hudziak dostał nagrodę za rolę Mirona w filmie Andrzeja Barańskiego „Parę osób, mały czas” – wielkie, wielkie Andrzejku gratulacje!

Trzymajcie się!

Zdjęcia mojego zięcia.

 

07
Lipiec
2006
04:03

Cyryla i Metodego - wszystkiego dobrego

 

WIERZĘ W POEZJĘ, MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ – DLATEGO WŁAŚCIWIE WIERZĘ W NIEŚMIERTELNOŚĆ. Parmenides

Wrócił Nasz Mąż, jak mówimy w teatrze Polonia. Wrócił, po długiej nieobecności. Przejmie prowadzenie remontu, a my się trochę będziemy mogli tej sprawie rozluźnić.

Wczoraj nowoprzybyły mąż mówi do mnie:

– Zrobiłaś mi podczas mojej nieobecności duży debet na koncie.

– Tak, bo teatr potrzebował pieniędzy.

– Rozumiem.

– Wiesz, że na festiwalu w Karlowych Warach mówi się że powinnam dostać nagrodę za rolę w filmie pana Barańskiego?

– No, jesteś jak Król Midas, po prostu- czego się dotkniesz zamienia się w złoto, byleś tylko z głodu w związku z tym nie umarła, jak on.

Dobrze, że wrócił, potrzebna Jego trzeźwość osądu rzeczy i poczucie humoru. Wczoraj był na mojej próbie „Skoku z wysokości”:

– No i jak? Jak ci się podoba?- zapytałam mimo że słyszałam jak chrapie w swoim krześle.

– Część przespałem, bo wiesz ta różnica czasu, wciąż mogę się pozbierać, ale….bo ja wiem….. ludzie się w każdym razie zdziwią. Ja się najpierw zdziwiłem i dopiero potem zasnąłem.

No, i dobrze, że wrócił.

We wtorek przychodzą pierwsi ludzie, pierwsza publiczność, bo muszę ćwiczyć jak najwięcej z ludźmi, piętnastego oficjalna premiera. Ale w ten poniedziałek jeszcze ostatnie Karaoke w tym sezonie. Magda wybrała trzy trudne i piękne piosenki – Pod papugami, Zachodni wiatr i Wakacje z blondynką. Będą niespodzianki, szykują się w każdym razie. ( www.teatrpolonia.pl)

Dobrego dnia. A ja dołączam kilka zdjęć, które Nasz Mąż zrobił na Florydzie. Takie zdjęcia ot, wakacyjne. Jak jechał na lotnisko mijał znaki drogowe – Uwaga na przechodzace lamparty – koloryt lokalny można powiedzieć. Nigdy nie byłam na Florydzie i na razie się nie wybieram, siedzę na budowie Marszałkowska 56.

05
Lipiec
2006
17:04

Karoliny i Antoniego - wszystkiego dobrego

Wróciłam z Karlowych Warów i z Gdańska zmęczona jak pies. Za kilka dni moja premiera…..

27
Czerwiec
2006
15:28

Marii i Władysława - wszystkiego dobrego

Czytam w wolnych chwilkach nocnych książkę Zyty Rudzkiej „Ślicznotka doktora Josefa” – rzecz dzieje się w domu starców – galeria postaci, portretów psychologicznych do ewentualnego zagrania – Nie był wierzący, nie mógł. Zakład by mu zamknęli. Prasowałam mu koszule na partyjne zebrania, a Piotrusia uczyłam Zdrowaś Mario.

Opowiem Wam dziś historyjkę z cyklu, który kiedyś będzie się nazywał – Jak powstawały znów pierwsze prywatne teatry w Polsce, w początkach wieku XXI – po socjaliźmie.

Jak wiadomo (a może nie wiadomo wszystkim, ale tak jest) moja córka, Maria Seweryn, 30–letnia ambitna aktorka, z niemałym już dorobkiem, poszła swoją indywidualną zawodową drogą, biorąc udział w niezliczonych eksperymentach teatralnych, niezależnych produkcjach i dziwnych (a im dziwniejszych tym lepiej) realizacjach zwąznych ze sztuką, a Jej entuzjazm i ofiarność, moim zdaniem, są lekko odchylone od normy. No ale to temat na inne opowiadanie, że zacytuję Czechowa.

Ostatnio Marysia gra w spektaklu, świetnym zresztą, pod tytułem BOMBA. Gra tam w grupie ponad dwudziestu aktorów z całej Polski, pionierów i entuzjastów niezależnego pozaoficjalnego ruchu teatralnego, a są to :

Ewa Szykulska,

Elżbieta Jarosik,

Grażyna Zielińska,

Anna Mucha,

Izabela Kuna,

Agnieszka Roszkowska,

Joanna Gleń,

Ewa Florczak,

Hanna Zientara,

Marian Kociniak,

Włodziemeirz Press,

Sławomir Orzechowski,

Mirek Zbrojewicz,

Krzysztof Kiersznowski,

Rafał Mohr,

Bartek Żukowski,

Łukasz Simlat,

Tomek Tyndyk,

Jacek Wytrzymały,

Tomasz Karolak,

Arkadiusz Janiczek,

Michał Piela,

Karol Wróblewski,

Dariusz Sobkowski,

Marcin Janos – Krawczyk.

Każdy, kto orientuje się choć trochę w produkcji teatralnej, w sytuacji na rynku, każdy z menadżerów, dyrektorów teatrów, organizatorów, aktorów, reżyserów wreszcie, wie, że taka produkcja jest niewykonalna, nawet przy dużych pieniądzach i absolutnie sprzyjających warunkach pracy. Spotkanie takiej grupy, potem eksploatacja tego spektaklu są absolutnie niemożliwe. To jest zwyczajnie projekt niewykonalny. Im się udało.

Spektakl wyreżyserował, według tekstu przez siebie napisanego, pan Maciej Kowalewski, niezwykle zdolny młody człowiek, wcześniej autor i reżyser spektaklu „Miss HIV”, granego i zrealizowanego w klubie Le Madame, teraz granego w Teatrze POLONIA, za który zresztą dwa dni temu zostali nagrodzeni przez Ministerstwo Kultury i Sztuki (Kowalewski za reżyserię, a Marysia dostała wyróżnienie za rolę). Spektakl roku jednym słowem, zrobiony zresztą w podobnych do BOMBY albo i trudniejszych warunkach.

W każdym razie BOMBA ( www.bomba.waw.pl), to kolejny spektakl zrobiony dzięki entuzjazmowi Sponsora cechującego się nieuleczalną miłością do teatru i… bezinteresownym nakładem sił, czasu i środków wszystkich realizatorów. Grany jest w niezależnym miejscu, w Centrum Artystycznym M25, czyli w miejscu, gdzie nie istnieją (bo nie mogą istnieć, nikogo na to nie stać) zasady działania teatrów państwowych. Kostiumy i scenografie są tam jakoś przechowywane, jakoś tam się to za każdym razem składa wszystko, żeby zagrać kolejny raz. Z widownią jest różnie, bo to i daleko, i nikt nie wie, gdzie i na reklamę brak… Nieważne.

Przedwczoraj artyści znów zjechali się całej Polski, żeby zagrać kolejny blok czterech przedstawień. Kiedy dojechali, okazało się, że ktoś się włamał i ukradziono część dekoracji i kostiumów. Aktorzy i realizatorzy szaleli, żeby mimo to jakoś zagrać, każdy radził sobie w tej sytuacji, jak mógł. Marysia stwierdziła brak butów, w których grała. Kłopot. Na nogach miała stare, zciuchrane klapki, buty sceniczne zaś to były eleganckie szpilki, nie tyko charakteryzowały postać, dawały zupełnie inny sposób chodzenia, budowały rolę itd. itp… W klapkach zagrać nie mogła. Trudno, w obliczu problemów innych kolegów z ich kostiumami, postanowiła grać raczej na bosaka. Przed samym spektaklem wyjrzała na salę i zauważyła, że w pierwszym rzędzie siedzi pani – widz, która ma prawie identyczne szpilki, jak te ukradzione, te, w których Marysia wcześniej grała. Niewiele myśląc, wymknęła się z kulis, podeszła do tej pani i… poprosiła o pożyczenie butów na spektakl. Kobieta była zdumiona (i nie dziwię się Jej) prośbą, jednak bez wahania zdjęła buty, martwiąc się jednocześnie, że będą na Marysię ewidentnie z duże. Ale to już był drobiazg, Marysia wepchnęła watę w czubki butów i grała, podczas kiedy ta pani w pożyczonych od Arka Janiczka, męskich japonkach, spektakl obejrzała.

Moi Drodzy, ta historia od dziś stanie się moją ulubioną, opowiadającą o rodzących się nowych, ubogich produkcjach teatralnych, o widzach, których ofiara nie ma granic. Najpierw docierają gdzieś, do jakichś nieznanych sal na krańcach miast, a potem, żeby obejrzeć spektakl, muszą zdjąć z siebie wszystko, aby aktorzy mieli w czym grać…

Cudna historia, aktualna, prawdziwa, symptomatyczna, charakterystyczna i wielce reprezentatywna dla sytuacji, w której wszyscy my niezależni, prywatni, jesteśmy. Wiem coś o tym i ja.

Wszystkiego dobrego. A aktorom całego świata i widzom teatralnym na całym świecie serdeczności dołączam.

Twórcy sztuki i odbiorcy sztuki całego świata łączcie się!

25
Czerwiec
2006
10:44

Łucji i Wilhelma - wszystkiego dobrego

JEŻELI MIŁOŚĆ TRWA TO OZNACZA, ŻE COŚ W NAS SIĘ JESZCZE NIE SPEŁNIŁO. Pitagoras

 

Miłość jest wiecznym odkrywaniem siebie i ukochanej osoby. Poszukiwaniem. Prawdziwe uczucie trwa, zatem wiecznie. ( Filozofia dla optymistów– Marek Niechwiej)

 

Z dumą zawiadamiam, że wczorajszego wieczoru w Lublinie na Festiwalu Teatrów Europy Środkowej – SĄSIEDZI (www.festiwal-sasiedzi.pl)
spektakl teatru POLONIA – Darkroom w reżyserii Przemysława Wojcieszka zdobył główną nagrodę.   www.teatrpolonia.pl

 

Nagroda w konkursie – Teatr po rewolucji, rewolucja w teatrze.- Perła sąsiadów- została przyznana za ostrość formułowania w spektaklu aktualnych problemów społecznych, oraz za to, że spektakl pokazując podziały jednocześnie łączy.

Bardzo się cieszę, gratuluję i reżyserowi i aktorom i wszystkim, którzy spektakl współtworzyli, ale Teatrowi POLONIA gratuluję także. Gratulacje.

Dla Państwa, dobrego dnia, mnie i mój kraj obraża właśnie nieokrzesany prostak z telewizora.

23
Czerwiec
2006
16:26

Wandy i Zenona - wszystkiego dobrego

Dziś rano telefon od mojej córki :

– Mamo ONA jescze nie umie mówić a już kłamie!!!

To o najmłodszej mojej wnuczce  Jadzi.

A ponieważ nie mogę się powstrzymać dodaję zdjęcia naszych rodzinnych dzieci……tak na weekend.

Dobrego dnia

21
Czerwiec
2006
10:18

Alicji i Alojzego - wszystkiego dobrego

 

Wczoraj, razem z zakończeniem roku szkolnego w szkole szpitala dziecięcego na Niekłańskiej, zakończył się też kolejny rok prowadzonej przez naszą Fundację akcji spotkań z dziećmi przebywającymi w szpitalu. Akcji mającej na celu pomoc dzieciom w przetrwaniu trudnego dla nich okresu.

Kolejny rok w każdy wtorek, w porozumieniu z dyrektorką szkoły przyszpitalnej panią Genowefą Culepą i dyrekcją szpitala, nasi aktorzy, zaprzyjaźnieni z nami i z naszym teatrem twórcy, odwiedzali oddziały szpitalne i rozmawiali z dziećmi, bawili je, odpowiadali na zadawane pytania, czytali dzieciom książki i przyjaźnili się z nimi.

Wczoraj odbyło się spotkanie pożegnalne przedwakacyjne a wzruszeniom i życzeniom wzajemnym zdrowia, radości, dobrych wakacji nie było końca.

Dzięki wspaniałomyślności Wydawnictwa Muchomor www.muchomor.pl, które stale z nami od jakiegoś czasu współpracuje i towarzyszy w tej akcji, dzieci z oddziału chirurgii dostały od książki. Dzięki drugiemu zaprzyjaźnionemu i wspanianiałemu Wydawnictwu Egmont www.egmont.pl dzieci dostały także słodycze.

 

Chciałabym serdecznie, najserdeczniej podziękować wszystkim, którzy nam pomagają, wszystkim, którzy w tej akcji biorą udział, aktorom , wydawnictwom, dyrekcji szpitala i pani dyrektor, także panu Jerzemu Marianowi Karwowskiemu za organizowanie i czuwanie nad wszystkim od początku do końca, od pierwszego spotkania Fundacji ze Szpitalem.

Moi Drodzy Państwo, wydaje się że te spotkania sprawiają radość i nam i dzieciom, że są ważne i pomocne, że wrosły w nasze życie i życie szpitala, że są potrzebne a aktorzy oczekiwani każdego tygodnia z niecierpliwością. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

Mam nadzieję, że i Państwo macie takie wrażenia i że akcja będzie kontynuowana w przyszłym roku, że będziecie z nami.

Dołączam do podziękowań listę aktorów, którzy w tym roku spotykali się z dziećmi w szpitalu z wielkimi raz jeszcze podziękowaniami i wyrazami wdzięczności.

29.11 – Krystyna Janda –  pierwsze spotkanie, początek roku….

6.12 – Michal Piela

13.12 – Ewa Telega

31.01 – Andrzej Blumenfeld

7.02 – Kazimiera Utrata

14.02 – Zofia Merle

28.02 – Rafal Dziemidok

7.03 – Anna Moskal

14.03 – Krzysztof Szczerbiński

21.03 – Piotr Borowski

28.03 – Grzegorz Kazdepke

4.04 – Cezary Kwieciński

25.04 – Karol Wróblewski

9.05 – Maria Seweryn

16.05 – Patrycja Szczepanowska

23.05 – Jolanta Zółkowska

          – Cynthia Kaszynska

30.05 – Stanislaw Elsner-Załuski

6.06 – Józef Mika

I dla wszystkich dobrego dnia.

20
Czerwiec
2006
06:37

Bogny i Florentyny - wszystkiego dobrego

 

BĄDŻ SOBĄ CHOCIAŻBY INNI NIE BYLI. Pitagoras

Zamieszczam fragment z dzisiejszej korespondecji, bo chyba powinnam coś wytłumaczyć także innym. Pozdrawiam.

 

Wysłany: Pon, 19.06.2006 10:26

Witam!
W dzisiejszym warszawskim dodatku Gazety Wyborczej jest wypowiedź czytelniczki krytykującej brak możliwości rezerwowania i odbierania biletow w TP na pół godziny przed spektaklem. Kobieta ta twierdzi, że nie bedzie jeździla dwa razy dziennie do Sródmieścia, aby Pania zobaczyc i dodaje uprzejmy komentarz, ze najwyraźniej sukces uderzyl Pani do glowy. A ja tak sie zastanawiam, po co ludzie stwarzaja sobie takie problemy i skad sie bierze w ludziach taka malostkowość? A poza tym, czy w Warszawie ludzie nie maja dostepu do ebilet.pl?
Bardzo serdecznie pozdrawiam i do zobaczenia w lipcu.
PS. Wyslalem siostrę z kolezankami na Miss Hiv i byly zachwycone, w szczególnosci Pani corka w chwili odbierania tytulu najpiekniejszej. Jak to stwierdzily – „byla zarąbista”.
Jeszcze raz milego dnia.

 

Wysłany: Wto, 20.06.2006 05:28

Dziękuję serdecznie. Nie czytałam tej wypowiedzi. Jakoś rzeczywiście z tymi biletami jest często zamieszanie i muszę zapytać dlaczego tak jest i czy nie można nic zmienić. Wiem, że zdarzało nam się, że widzowie na wszelki wypadek rezerwowali bilety, a potem zwyczajnie po nie nie przychodzili i mieliśmy puste miejsca na sali, na co nas nie stać.
Ludzie, wtedy kiedy rezerwacje są bezpłatne i łatwe do zrobienia, choćby przez telefon, dzwonią i rezerwują ot tak, na wszelki wypdek, „bo podobno nie można dostać biletów”. Są także i żartownisie, rezerwują np. 10 – 20 miejsc i oczywiście nie przychodzą, co nam się zdarzyło. Taka zwykła bezkarna złosliwość, bezinteresowna. Dlatego zdaje się zdecydowalismy, że do ostatniej chwili nie czekamy, a rezerwacje trzeba wykupić najpóźniej na dzień przed spektaklem. Pozdrawiam. KJ

Szanowni Państwo,

Od początku działalności Teatru Polonia umożliwialiśmy naszym Widzom telefoniczną rezerwację biletów i ich odbiór bezpośrednio przed rozpoczęciem spektaklu. Niestety, przekonaliśmy się, że każdego dnia ok. 30% zarezerwowanych tą drogą biletów nie było wykupywanych. Spektakle prezentujemy na Małej Scenie, która dysponuje widownią mogącą pomieścić jedynie 150 osób. Nie otrzymując żadnej dotacji na bieżącą działalność teatru tj. eksploatację przedstawień, pokrycie kosztów stałych teatru, wszelkiego rodzaju opłat za media, nie mogliśmy pozwolić sobie, z powodów finansowych, na kontynuowanie takiego systemu rezerwacji biletów.

Jednakże, zdając sobie sprawę, że konieczność odbioru biletów na kilka dni przed przedstawieniem może być uciążliwa dla naszych widzów, wprowadziliśmy dodatkowe możliwości zakupu biletów. I tak bilety do Polonii można nabyć:

– za pośrednictwem portali internetowych: www.ebilet.pl, www.ticketonline.pl, www.eventim.pl,

– w punktach sprzedaży znajdujących się w: Galerii Mokotów, ul. Wołoska 12; II piętro; tel.: 0 22 852 21 83, WOLA PARK, ul. Górczewska 124; tel. 0 22 533 43 50, byłych kasach ZASP-u (teraz EVENTIM), Al. Jerozolimskie 25; tel. 0 22 621 93 83, 0 22 621 94 54,

– istnieje również możliwość rezerwacji telefonicznej pod nr 0 22 622 21 32 w kasie Teatru Polonia lub elektronicznej: bilety@teatrpolonia.pl, a następnie po dokonaniu wpłaty na konto Teatru (PKO BP SA XV o/Warszawa, 92 1020 1156 0000 7502 0052 3761) bilety można odebrać bezpośrednio przed przedstawieniem.

Mamy zatem nadzieję, że proponowane Państwu wyżej różne formy zakupu biletów, umożliwią jednak każdemu zainteresowanemu obejrzenie naszych spektakli.

Serdecznie zapraszamy,

Roman Osadnik.    

Ach i jeszcze jedno, zamówilismy nowe krzesła na małą scenę, scenę „Fioletowe pończchy”. Zamówiliśmy, bo rzeczywiście te są „zmęczone”. Wytrzymały pierwsze sześć miesięcy, ale się bardzo „wyczerpały”, nie mogą służyć dłużej, choć kupiliśmy dużo poduszek „na pociechę”. Mam do tych pierwszych krzeseł sentyment i wdzięczność, ale i ja na nich siedzę, ogladając czasem spektakl i… rzeczywiście.

Przepraszamy.

Musimy zmienić krzesła także dlatego, że chcemy grać w lipcu, a nawet planujemy nową premierę, mój nowy spektakl pt. „Skok z wysokości”.

Na razie średnio mi idzie. Tekst jest zabawny i zakłada zaangażowanie publiczności do wspólnego grania – zabawy ze mną, ale jest także tak błachy, że na razie nie mogę się go nauczyć na pamięć, bo naprawdę o nic specjalnie nie chodzi, no ale przecież to ma być wakacyjna zabawa i tyle.

Walczymy też z klimatyzacją, aby była na wakacje, ale nie wiem, czy nam się to uda.

Dobrego dnia. Dziś u nas „Shirley Valentine” postaram się grać tak, żeby publiczność zapomniała o krzesłach i o rezerwacjach i w ogóle o wszystkim.

18
Czerwiec
2006
09:02

Marka i Elżbiety - wszystkiego dobrego

SPRAWIEDLIWOŚĆ JEST SILNIEJSZA NAWET OD PRAWA. Tales z Miletu

To pies, który mieszka na naszym podwórku teatralnym, podwórku, przez które przechodzą widzowie kiedy idą do teatru POLONIA. Ten pies towarzyszy nam we wszystkich poczynaniach i wydarzeniach. Chciałabym żeby kiedyś przyszedł do naszego teatru na przedstawienie.

Kiedyś byłam w Paryżu, w małym teatrzyku przy Champs-Elysees, na sztuce „Przy drzwiach zamkniętych ” Sartra. Była zima. Na widowni siedziałam razem z czterema kobietami. Teatrzyk byl nieogrzewany, albo słabo ogrzewany, wszystkie panie siedziały w futrach, wszystkie cały czas paliły na widowni papierosy – popielniczki były obok każdego z siedzień – a obok pań siedziały białe pudle. Tak to zapamiętałam. Było to bardzo dawno, jakieś dwadzieścia lat temu, na scenie było więcej osób niż na widowni, przedstawienie pamiętam słabo, ale tej widowni i tej atmosfery nie zapomnę nigdy. Pomyślałam wtedy – jak ja bym kiedyś chciała mieć taki teatrzyk.

Dobrego dnia.

16
Czerwiec
2006
07:43

Aliny i Justyny - wszystkiego dobrego

DLA CIERPIĄCEGO FIZYCZNIE POTRZEBNY JEST LEKARZ, DLA CIERPIĄCEGO PSYCHICZNIE – PRZYJACIEL. Tales z Miletu.

Jak ja lubię Święto Bożego Ciała! Jak lubię Polskę w to święto. Zrobiłam kiedyś w moim filmie „Pestka” taką scenę – bohaterka przejeżdża przez Polskę tego dnia samochodem, jadąc do chorej matki na Wybrzeże.

 

W pierwszą niedzielę po Zielonych Świętach przypada uroczystośc Trójcy Świętej, a w czwartek po Trójcy Świętej – Boże Ciało. W całej Polsce od rana odprawia się uroczyste Msze św. a później zaczynają bić dzwony. Z kościołów wylewa się śpiewający barwny tłum i formuje procesję. Najpierw idą małe dziewczynki z koszyczkami pełnymi kwiatów. Sypią pachnące płatki pod nogi Panu Jezusowi , ukrytemu w złotej monstrancji. Monstrancję niesie kapłan, prowadzony przez dwóch godnych obywateli. Wszyscy trzej pełni nawyższej powagi i troski o to, by Chrystus, którego oprowadzają po ulicach miasta, został przyjęty z czcią. Ludzie na widok zbliżającego sie baldachimu ocieniającego Największą Świętość, klękają. Pan Jezus wychodzi z kościoła i jak kiedyś po Ziemi Świętej – wędruje po polskich drogach i ulicach. Idzie w otoczeniu swego ludu towarzyszącego Mu modlitwą i śpiewem. Trasa procesji jest ustrojona, z wielu okien wywiesza się obrusy ozdobione mirtem i kwiatami, palą się świece, łopocą choragiewki papieskie, Maryjne i polskie, a Matka Boska  i Jej Syn spogladają z wielu obrazów. Orkiestra gra, ludzie śpiewają  i są dumni, że mogą wyjść Panu Bogu na spotkanie, dać publiczny wyraz swojej wiary. Procesja obchodzi cztery ołtarze. Przy każdym śpiewana jest Ewangelia i każdy z nich przybrany jest w kwiaty i zieleń. Młode brzozy drgają listkami po obu stronach stołu Pańskiego.

Uroczystośc Bożego Ciała jest świętem czysto chrześcijańskim.

W czwartek oktawy Bożego Ciała, Kościół święci zioła, jako dar Boży służący ludziom i wszelkiemu stworzeniu. Później zawieszane wianuszki, bukieciki z ziół, wiesza się  na ścianch domów. Więdną tam i usychają oczekując czasu choroby któregoś z domowników. Wtedy rozwijają we wrzątku płatki i listki albo płona owiewając cierpiącego dymem jak kadzidłem. (Polskie święta i tradycje świąteczne – Ewa Ferenc)

 

W Teatrze POLONIA wczoraj wspaniały koncert Kasi Groniec. Wspaniały. Dziś mój, a w sobotę – warszawska premiera spektaklu Magdy Umer i Andrzeja Poniedzielskiego, na którą ja czekam chyba z największą niecierpliwością i radością.

 

Dołączam zdjęcia z wczorajszego koncertu i życzę dobrego dnia.  

14
Czerwiec
2006
06:08

Walerego i Bazylego - wszystkiego dobrego

TO, CO JEST PIĘKNE JEST DOBRE, TO, CO JEST DOBRE BĘDZIE PIĘKNE. Tales z Miletu

Czwartek, piątek, sobota – na te trzy dni zamieniamy się, Teatr POLONIA, w Teatr Muzyczny.

czwartek 15 czerwca – recital Kasi Groniec,

piątek- 16 czerwca – moje „Piosenki z teatru” ,

sobota 17 czerwca – Magda Umer i Andrzej Poniedzielski, warszawska premiera ich nowego przestawienia Chlip-Hop

To „widowisko” parateatralne, raczej muzyczne, acz słowa żywego niepozbawione. Na scenie są : ONA i ON. W tle – niewielki zespół muzyczny. Chlip – Hop (nasz). Osoby (osobne): Magda Umer – ONA, Andrzej Poniedzielski – ON

ONA i ON rozmawiają. „Grają”, że są w odrębnych, oddalonych od siebie pomieszczeniach swojej codzienności. Rozmowa tych dwojga ma odcień swobodnej pogawędki. Nieinwazyjnej, nieśpiesznej pogaduszki. Na przeróżne tematy. Ale nie utyskują! Korzystając, z przynależnego ich wiekowi „rozkwitu dojrzałości” – z żartobliwym dystansem próbują sprawdzić, które z ich „najważniejszych mniemań” można by (gdyby ktoś chciał) przenieść w nowe czasy. Jako znaki „ich” epoki – przywołują piosenki. Śpiewają je. Sobie nawzajem i wyimaginowanych w(z racji konwencji osobności) duetach.

Może przyświeca im przeczucie, iż …

…piosenka

to jedno z nielicznych

a bywa, że ślicznych

połączeń Serca z Rozumem

i radość

uczciwa

bo jak miłość pierwsza

gdy kocha się bardziej

niż umie

Dobrego dnia. I dołączam zdjęcia z poniedziałkowego KARAOKE w naszym teatrze.

Na koniec żart który mnei ostatnio rozsmiezył :

– Jak zabić Człowieka – Pająka?

– Człowiekiem – Kapciem.

Dobrego dnia.

11
Czerwiec
2006
08:28

Barnaby i Feliksa - wszystkiego dobrego

Zbieram historyjki dotyczące pecha lub lęku wysokości, anegdoty, zdarzenia. Bardzo mi potrzebne. Gdyby ktoś z Was coś takiego miał, proszę przysłać.

Pozdrawiam. Dobrej niedzieli.

Dołączam zaległe zdjęcia z Sopotu i landschafciki z podróży, które robić uwielbiam.

Jutro w tetrze POLONIA – „Karaoke w teatrze” Magdy Umer, niestety pani Maryla Rodowicz nie zaszczyci nas obecnością, ale za to będą inni jako niespodzianka, między innymi Drak Queen – Maryla Rodowicz. Co będziemy śpiewać, na stronie teatru www.teatrpolonia.pl w dziale koncerty.

Dobrego dnia .

07
Czerwiec
2006
06:36

Roberta i Wiesława - wszystkiego dobrego

Wróciłam z Sopotu, z Festiwalu Dwóch Teatrów. Obejrzałam jako członek jury podczas tych trzech dni 15 spektakli teatru TV. Obejrzałam z przyjemnością i wielokrotnie z podziwem, odpoczywając od swoich „baranów” jednocześnie. Wróciłam z odnowionymi myślami.

Dziś zaczynam w teatrze POLONIA nowe próby. Będzie się to nazywać „ Skok z wysokości” autorką jest Leslie Ayvazian amerykańska aktorka. To nie spektakl to raczej format termalny, pomysł na teatralną zabawę, świetną na wakacje. W spektaklu razem ze mną na scenie będzie muzyczny zespół grecki. Premiera wyznaczona 15 lipca, więc muszę się śpieszyć. Trochę się tej premiery boję, nie wiem czy najdę się w tej formule zabawy z widzami. Raz kozie śmierć Zobaczymy.

Dołączam wstęp do tekstu napisany przez autorkę i pozdrawiam Was serdecznie.

Wstęp

Sztuka zaczyna się na pół godziny przed spektaklem, w lobby. Aktorka wykorzystuje ten czas, aby ‘obsadzić’ widzów w rolach czytanych ze scenariusza. Każdy z ochotników dostaje zestaw kilku kartek. Kwestie każdego z bohaterów muszą być wyróżnione, żeby nie mieli najmniejszych wątpliwości, co mają czytać. Muszą też dostać kilka słów wskazówek i odpowiedzi bohaterki, żeby wiedzieli, kiedy się odezwać. Każdej z postaci nadano numer, co również powinno dać jakieś pojęcie, kiedy przypada kolej. Wszyscy powinni mówić głośno i ze swoich miejsc.

Spłodziłam ten tekst, ponieważ zależało mi na eksperymencie nawiązywania różnego rodzaju relacji z publicznością. Szukałam metody na to, by mogli wskoczyć do sztuk. W ten też sposób działa przenośnia ‘skoku z wysokości’. Doświadczenie każdej z osób, która odważyła się i przyjęła propozycję wzięcia czynnego udziału w tym dramatycznym eksperymencie jest sama w sobie celem tego przedstawienia.

Mogę ze swojej strony zapewnić tych, którzy się na ten tekst zdecydują, że publiczność włącza się w przedstawienie z największą przyjemnością. Ważne jest, aby wyszukując kandydatów w lobby stwarzać przekonanie, że pokłada się absolutną wiarę w ich możliwości. Jeśli się wycofują, lepiej jest szukać kogoś innego. Obsadzanie każdej z postaci powinno stwarzać wrażenie zaproszenia, a nie powierzenia zadania. Jeśli ktoś sprawia wrażenie szalenie entuzjastycznie nastawionego, możesz chcieć dać mu więcej niż jedną rolę. Z doświadczenia wiem jednak, że wszystkie trzydzieści pięć ról można z łatwością obsadzić trzydziestoma pięcioma różnymi osobami. Ten tekst daje dodatkowo szerokie możliwości dyskusji po spektaklu – widzowie lubią rozmawiać o swoich doświadczeniach, przeżyciach i będą chcieli poznać twoje. Dzieją się różne rzeczy. Musisz być w stanie reagować natychmiast, wyprzedzać ich reakcje. Dobrze jest również mieć kogoś (asystenta), kto usiądzie w pobliżu osoby, która ma czytać rolę syna, aby w razie problemów móc ratować sytuację lub pomóc. Poza tym, jeśli ktoś z publiczności zapomni o którejś kwestii, asystent musi być przygotowany, by ich zastąpić. (Rozważ również obsadzanie ról wbrew płci – to bardzo ludzi rozluźnia.) Wszystkie historyjki w tym tekście są prawdziwe. I to właśnie opowiadanie historyjek oraz kontakt z publicznością tworzą ten spektakl. Przedstawienia i doświadczenia różnią się z wieczoru na wieczór. Myślę, że aktorka powinna naprawdę grać z każdą z postaci – czasami cię zaskoczą a czasami rozśmieszą. Co bardzo ważne, na początku przedstawienia musisz podkreślić, że powinni mówić głośno i wyraźnie oraz poskromić swoje pragnienie improwizowania. Z tego właśnie względu przed każdym przedstawieniem potrzebne jest kilka słów wstępu z twojej strony. Pozwala to również poinformować wszystkich niepartycypujących widzów o zasadach całego przedstawienia i wyjaśnić jak to wszystko powinno działać. Taka pogadanka powinna również dodać odwagi aktorce i pozostałym postaciom.

Poniżej zamieszczam tekst mojej pogadanki. Nie czuj się jednak skrępowany poniższym tekstem – modyfikuj go dowolnie w zgodzie z twoim temperamentem. Na zakończenie, po ukłonach, sugeruję danie gestu pozostałym ‘aktorom’, żeby również się ukłonili.

Pogadanka

Witam wszystkich. Nazywam się …………. Dziękuję bardzo, że przyszliście na ten spektakl.

Zauważyliście zapewne, że niektórzy z widzów otrzymali ode mnie kartki. Są to fragmenty tej sztuki a oni będą je czytać w trakcie przedstawienia ze swoich miejsc. Ja natomiast będę wraz z nimi grać poszczególne sceny. Ten spektakl nazywa „Skok z wysokości”, a ja proszę, żeby wskoczyć do gry.

Szczerze mówiąc, w roli widza, nie jestem za bardzo zwolennikiem uczestnictwa publiczności w spektaklu. Chciałam jednak zawsze zrobić monodram z wielką obsadą. No i to jest to! Dziękuję wszystkim tym, którzy zgodzili się przyjąć na siebie czytanie roli. Rozumiem też tych wszystkich , którzy odmówili.

Zwracam się teraz do tych z państwa, którzy zgodzili się czytać role – a szczególnie do tej osoby, która trzyma cały tekst sztuki (duża rola) (siedzi tutaj) (dziękuję). Kwestie wszystkich państwa są wyróżnione magicznym różowym flamastrem. Wytłuszczono je również, a poza tym są podkreślone i w cudzysłowach. To właśnie wasze kwestie. Pozostałe są moje. Przy waszych fragmentach znajdują się numerki, które ułatwiają orientowanie się w tekście.

Nie ma oczywiście żadnej potrzeby tworzenia skomplikowanych portretów psychologicznych waszych postaci. Ważne jest tylko, aby mówić głośno i wyraźnie. A jeśli poczujecie nagłą i silną potrzebę zaimprowizowania, zmienienia swoich kwestii, błagam poskromcie ją. Nawet jeśli wasze słowa są lepsze. Dziękuję.

W porządku. Poproszę teraz o wyłączenie telefonów komórkowych. A po spektaklu, bardzo proszę o zwrócenie fragmentów tekstu ludziom, którzy się o to zwrócą. No, to w sumie wszystko. W porządku, zaczynajmy (zmiana świateł).

MIEJSCE – Wieża skoków nad basenem w Grecji

Czas– Obecny

Zaczynamy!


28
Maj
2006
20:00

Augustyna i Jaromira - wszystkiego dobrego

          Panie gdzie byłeś? Dlaczego milczałeś? Dlaczego na to pozwoliłeś?

To pierwsze słowa papieża w Auschwitz- Birkenau.

Teraz właśnie odlatuje z Polski.

To była tak ważna wizyta. Ważna dla wszystkich.

Mądry, miły, trochę zagubiony, kiedy trzeba okazać emocje, Papież.

Powinniśmy Mu wszyscy podziękować za ton, takt i klasę tej wizyty.

           Dobrej, spokojnej nocy ludzie, żyjący na świecie na którym podczas tej

wizyty właśnie zginęło w jednej chwili na skutek trzęsienia ziemi 4500 osób.

           Dobrej nocy. Kto wierzy w  Boga i umie się modlić niech się modli, to

przynosi ulgę.

27
Maj
2006
21:56

Jana i Juliusza - wszystkiego dobrego

NIC TAK NIE RANI PRZED ŚMIERCIĄ JAK ŚWIADOMOŚĆ ZMARNOWANEGO ŻYWOTA. Pitagoras

 

……Nienawidzę kobiet w moim wieku które nie potrafią sobie niczego odmówić. Nienawidzę…..

Dobrej nocy kobiety i mężczyźni. Dobranoc Polacy „nawiedzeni” przez Papieża. Bardzo miłego Papieża.

Młodzi są pokoleniem JP2, B16, a my?

Dobrej nocy.

24
Maj
2006
14:44

Joanny i Zuzanny - wszystkiego dobrego

Dziś nadszedł taki list, szkoda że nie ja go napisałam bo mogłabym, no może oprócz ostaniego zdania, tego nie odważyłabym się napisać o sobie.  

A dla Was  dobrego dnia.

Gdy byłam młodsza ważyłam parę kilo mniej. Nie potrzebowałam

wciągać brzucha, gdy miałam na sobie obcisłą sukienkę. Dzisiaj

jestem już starsza i moje ciało się wyzwoliło. Istnieje pewna forma

 elastycznego komfortu, tam gdzie kiedyś była talia. Włoskie buty

muszą być większe o dwa numery, żebym w ogóle mogła

wsadzić je na nogi, a krok w rajstopach zbyt często znajduje się na

poziomie kolan.

Zrozumiałam jednak, że nie ma znaczenia, jeśli coś złego się

przydarzy albo jak czarny jest dzisiejszy dzień – życie idzie dalej  i jutro

będzie lepiej.

Zrozumiałam, że o człowieku wiele świadczy to, jak sobie radzi z 3

rzeczami:

 1. Deszczowy dzień.

 2. Zagubiony bagaż.

3. Splątane łańcuchy z lampkami na choinkę.

 

Zrozumiałam, że obojętnie, jaki ma się stosunek do rodziców – i tak

 zatęskni się za nimi, gdy już ich nie będzie. Zrozumiałam, że

 zarabiać dobre pieniądze i móc sobie pozwolić na wiele rzeczy to

 nie to samo, co mieć dobre życie Zrozumiałam, że życie daje czasami

jeszcze jedną szansę. Zrozumiałam, że przez życie nie można przejść

z rękawicą baseballową na obu rękach. Czasem trzeba też wyrzucić

 piłkę. Zrozumiałam, że jeśli coś postanowię głęboko z serca to

 najczęściej jest to właściwa decyzja.

Nauczyłam się, że jeśli sama jestem zraniona, nie znaczy to, że

mogę ranić innych. Nauczyłam się, że każdego dnia należy wyciągnąć

rękę do kogoś. Każdy potrzebuje serdecznej myśli, przyjaznego 

 klepnięcia po plecach. Zrozumiałam, że muszę się jeszcze dużo

nauczyć. Zrozumiałam, że ludzie zapomną co im powiedziałam albo

 uczyniłam, ale nigdy nie zapomną uczuć, jakie w nich wzbudziłam.

 Wyślij ten list dziś do 5 fantastycznych kobiet i na pewno wydarzy

się coś przyjemnego…. Powiesz przynajmniej innej kobiecie, że

jest fantastyczna i być może sprawisz, że się uśmiechnie.

Jeśli tego nie zrobisz…. Twój błyskawiczny zamek się zepsuje,

rajstopy opadną do stóp, a włoskie buty będą Cię uciskać

MÓWIĘ CI… JESTEŚ FANTASTYCZNA!

20
Maj
2006
08:49

Bernarda i Bazylego - wszystkiego dobrego

Muszę coś o sobie. Przepraszam. Jestem już w takim stanie…po półtorarocznym okresie zmagań z materią projektu pt. Teatr Polonia że…..sama ze sobą sobie nie radzę, jak mówili w jednym kabarecie albo gabinecie u psychiatry. Dodatkowo straciłam nerwy i głos, i żeby go odzyskać, mój instrument, narzędzie pracy, leczę się u poważnych doktorów, a oni na moje problemy ze sforsowanymi strunami głosowymi, których podobno w tej chwili prawie nie ma, są tylko dwa czerwieniejące i puchnące balony po jakiejkolwiek dłuższej wypowiedzi, rozkładają ręce i mówią, to psychosomatyczne, przecież tyle lat pani grała i tak eksploatowała gardło i nic, a teraz…. ? W tej małej sali? To psychosomatyczne. …. Dodatkowo straciłam cierpliwość i żywiołowy optymizm, został mi tylko taki zwykły, pozbyłam się dziecięcego, chorobliwego entuzjazmu jaki posiadałam, został mi codzienny, straciłam też bezprzykładną naiwność, co mi się przyda na przyszłość a może na zawsze oraz bezgraniczne zaufanie do ludzi, co może niebagatelnie pomóc na wieczne rozczarowania, jakich doznaję w tym względzie. Niezachwiana wiara w dobre intencje ludzi, to przeszłość. Trochę żal, ale może już pora.

A wczoraj było tak: Po całym dniu pracy, poprzedzonych ostatnio codziennymi porannymi wlewkami i kapaniu na struny w szpitalu, jonoforezie i inhalacjach, po przeczytaniu licznych listów od najróżniejszych korespondentów, po skomplikowanych naradach artystyczno – budowlano – organizacyjno – finansowo – techniczno – logistyczno- koncepcyjno- życiowych o których ani śmiem opowiadać bo ludzka ręka , myśl, oko i wyobraźnia nie jest w stanie tego sformułować ani opisać, po napisaniu programu artystycznego na sezon teatralny 2006-2007 ( ze szczegółami, terminami premier, planowanymi obsadami itd itp) – co było dużo prostsze, napisaniu sprawozdania z dotychczasowego działania mojej fundacji co było ode mnie wymagane, postanowiłam jechać do domu zostawiając obsługę teatru i artystkę Ewę Kasprzyk w spokoju przed wieczornym przedstawieniem.

Wsiadłam do samochodu, roztrzęsiona, bo z moim głosem wieczorem było już coraz gorzej, (Jak mówi mama- to od kurzu Krysiu, to nic to tylko od kurzu na budowie!), tak więc roztrzęsiona, nastawiłam GPS na cel – DOM (GPS prezent od męża – on sam wyjeżdża na długo zostawiając mnie z tym urządzeniem jako przewodnikiem ponieważ istnieją opinie że nie jestem w stanie już nigdzie dojechać samodzielnie bo nie mogę się skupić, na zwykłych czynnościach życiowych)) , tak więc nastawiłam GPS na cel – DOM i ocierając samochodem lekko o dwa słupki na parkingu, wlokąc za sobą po jezdni przytrząśnięty drzwiami do samochodu pasek od płaszcza, wywalając na zakręcie wszystko torebki na podłogę w samochodzie, ruszyłam do domu szukając po omacku telefonu, który moim zdaniem wpadł, wypadając z torebki pod pedał gazu ewentualnie hamulca. Po 50 metrach za brama, na skrzyżowaniu, już byłam tak zdenerwowana, że stałam długo na zielonym a wszyscy trąbili, po czym ruszyłam na czerwonym i wtedy ci inni zaczęli trąbić. Moja pani doradczyni w GPSie cierpliwie nie zważając na trąbienia, bo o nich nic nie wiedziała, mówiła jedź tak 750 metrów a potem skręć w prawo. Jechałam, szukając jednocześnie telefonu w tysiącu innych rzeczy leżących na podłodze samochodu, natykając się co chwila na rozliczne niespodzianki jak na przykład pończocha, albo zagubiony pilot do bramy domu w Milanówku. „Zaszukana” bez pamięci nie skręciłam, w prawo jak kazała ta z GPSu i ona teraz zaczęła się na mnie drzeć że przelicza i powie mi teraz po mojej pomyłce jak jechać inną drogą. Mówiła do mnie tak, że mnie się zachciało płakać, ale jednocześnie w tym samym czasie jak ona się darła, przemawiałam sobie do rozumu i nie dopuściłam do histerii. Natknęłam się za to przypadkowo na paczkę papierosów, od jakiegoś czasu nieużywanych, jako że ten głos, i gwałtownie zapragnęłam zapalić z żalu nad sobą, mimo że głos, że w samochodzie nie palę nigdy, że wszystko mówiło nie pal. Wydłubałam jednego papierosa, wsadziłam w zęby i zaczęłam szukać zapalniczki w bałaganie na podłodzie i w „zezwłoku” wypróżnionej torebki. Oczywiście w zapalniczce samochodowej miałam włączony GPS, który teraz kazał mi jechać jeszcze 200 metrów i znów skręcić w prawo….Papieros miałam już w ustach, zapalniczki nie mogłam znaleźć, no, bo nie palę – jak sobie tłumaczyłam, wykrzykując sama na siebie i złorzecząc sobie w duszy. Niejasna myśl, że dawno nie dzwonił mój telefon zaczęła się jednocześnie błąkać po umyśle. Umyśle opętanym chęcią znalezienia ognia, umyśle zaćmionym, roztrzęsionym i zużytym licznymi problemami, ale jednak. Natknęłam się wreszcie na zapałki – reklamówkę z hoteliku z Paryża, leżące od roku w zwłokach wypróżnionej torebki, i jednocześnie znów nie skręciłam w prawo i pani z GPS chciała się zabić, powiedziała do mnie znów – przeliczam – i liczyła jak mnie tu zaprowadzić do domu ….a ja otworzyłam okno, zapaliłam zapałkę, bardzo dobrą francuską nie gasnącą tak łatwo zapałkę i kiedy drżącą ręką unosiłam ją do papierosa, wypadła mi ona na szarą suknię na kolana i tam leżąc paliła się dużym płomieniem. Nie mogłam jej zgasić dmuchnięciem bo miałam w ustach papierosa, więc jedną ręką przytrzymywałam kierownicę, drugą starłam się uchwycić zapałkę tak aby się nie oparzyć, ale zdołałam ją tylko przerzucić na sweter, równie szary i w dodatku ażurowy gdzie zapałka już całkiem swobodnie i wesoło rozpaliła się na dobre. W tym czasie pani z GPSu – znalazła rozwiązanie, jak naprawić mój błąd w drodze do domu i radziła skręcić w prawo za 600 metrów. Ja uchwyciłam zapałkę, zobaczyłam że mam dwie wypalone dziury na sukience i swetrze i parząc się przypaliłam papierosa. Co się dalej stało z zapaloną zapałką nie wiem, bo wpadł mi do oka żar i wściekła wyrzucając jedną ręką ledwie zapalonego papierosa przez okno na jezdnię, i przyrzekając sobie że nie zapalę już nigdy w życiu, drugą ręką tarłam piekące oko, zostawiając kierownicę bez opieki. Ta z GPSu się załamała, bo znowu nie skręciłam w prawo, więc zahamowałam niespodziewanie na środku, inni kierowcy za mną na szczęście zorientowali się wczesnej, że jadą za wariatką i mieli na mnie baczenie, dzięki temu nic się nie stało. Zjechałam, na pobocze, zatrzymałam się i się rozpłakałam, (a jak płakałam zauważałam, że nawet płacząc chrypię i jest to nie do słuchania dźwięk, nawet podczas płaczu, taka ot po prostu zawodowa refleksja w dramatycznym momencie, silniejsza ode mnie i od rozpaczy). Koło mnie zatrzymał się inny sanomochód a nim jakaś pani. Odsunęła swoją szybkę, moja już była odsunięta wcześniej, w celu wypalenia papierosa i nie nasmrodzenia nim w samochodzie, i pani ta, zapytała jak mi pomóc i czy coś się stało. Odpowiedziałam jej, że wiele się stało, wiele, i długo by o tym mówić, ale na razie mam prośbę czy ona nie mogłaby do mnie zadzwonić, na mój numer telefonu, a wtedy ja zobaczę czy mam gdzieś w samochodzie swój telefon. Pani trochę się zdziwiła, ale wykręciła dyktowany przeze mnie numer a cisza trwała niemiłosiernie. Obie słuchałyśmy. Druga próba dzwonienia również okazała się bezowocna , a raczej owocna bo było cicho czyli telefonu w samochodzie być nie mogło. Podziękowałam, zasunęłam szybkę i spokojnie ….Zaczęłam wracać do teatru po telefon. Uspokojona i zadowolona, że znów tam jadę i zobaczę, co tam słuchać ci czy wszystko w porządku. Ta z GPS-u oszalała i darła się, że jadę w odwrotną stronę, że nic nie umie już przeliczyć, bo to jest całkiem nie do domu, ale ja na nią nie zwracałam już uwagi.

Potrzebuje moim zdaniem oprócz foniatry i laryngologa także psychiatry i to w trybie pilnym.

Liczę się z tym, że po tym wyznaniu internetowym, zostaną wobec mnie wysunięte zarzuty prokuratorskie za narażanie bezpieczeństwa innych użytkowników dróg w moim mieście. Z nowym ministrem sprawiedliwości nie ma żartów, ale w takim wypadku powołam się na okoliczności łagodzące.

Dobrego dnia.

Dołączam zdjęcia z budowy, wczoraj wylano ostatni stopień naszej amfiteatralnej widowni.

17
Maj
2006
00:38

Weroniki i Sławomira - wszystkiego dobrego

 

OSZCZĘDZAJ ŁEZ TWOIM DZIECIOM ABY MIAŁY CZYM PŁAKAĆ NAD TWOJĄ TRUMNĄ. Pitagoras

 

Wczoraj w korespondencji przekazanej dostałam taki oto list:

 

List otwarty do posła Macieja Giertycha

 

Drogi Panie Pośle.

Ostatnio słyszałem w którymś z Pana licznych wywiadów, że dla Pana, praktykującego katolika, homoseksualizm jest odrazą, tak jak jest to napisane w 3 Ks. Mojżeszowej i nie można tego ominąć.

Dziękuję za wszystko, co Pan robi, by edukować ludzi w zakresie Prawa Boskiego. Dużo się dowiedziałem, słuchając Pana wypowiedzi, i staram się podzielić tą wiedzą z jak największą liczbą ludzi.

Gdy ktoś na przykład usiłuje bronić homoseksualistów, przypominam mu po prostu, że 3 Ks. Moj. mówi jasno, że jest to obrzydliwość. Koniec rozmowy.

Mimo tego potrzebuję Pana pomocy odnośnie kilku specyficznych praw, by móc je wdrażać w czyn:

 

1. Gdy spalam byka na ołtarzu ofiarnym, wiem, że to powoduje woń, która jest Bogu przyjemna (3 Ks. Moj. 19). Problem jest z moimi sąsiadami. Mówią, że dla nich zapach ten nie jest przyjemny. Czy mam ich ignorować?

 

2. Chciałbym sprzedać swoją córkę jako niewolnicę, za karę, jak to opisuje 2 Ks.Moj. W tych czasach, jaka byłaby, według Pana, najlepsza cena?

 

3. Wiem, że nie powinienem mieć kontaktu z kobietą podczas jej nieczystości miesięcznej (3 Ks. Moj). Problem jest, jak się tego dowiedzieć? Usiłowałem zapytać, ale one często były obrażone moim pytaniem.

 

4. Moja żona po wielu latach straciła upodobanie w moich oczach. Znienawidziłem ją, gdyż odkryłem w niej odrażającą cechę, gadulstwo. Wypisałem jej list rozwodowy (5 Ks. Moj. ) i chcę ją odprawić, tylko nie wiem, jak go jej wręczyć. Osobiście, czy przez policję?

 

5. Mam jednego sąsiada, który uparcie chce pracować w dzień szabatu. W 2 Ks.Moj. jest jasno powiedziane, że ma być skazany na śmierć. Czy moralnie jestem zobowiązany, by go zabić sam

 

6. Jeden z moich przyjaciół twierdzi, że nawet jeżeli jedzenie owoców morza jest obrzydliwością (3 Ks. Moj.), to mimo wszystko jest mniej złe od homoseksualizmu. Nie zgadzam się. Czy może Pan osądzić?

 

7. W 3 Ks. Moj. jest powiedziane, że nie mogę się zbliżać do ołtarza Boga, jeżeli mam problem ze wzrokiem. Muszę zdradzić, że noszę okulary do czytania. Czy muszę mieć wzrok 20/20 lub czy można negocjować?

 

8. Większość moich przyjaciół obcina sobie włosy, również w tzw. kołka, mimo że jest to jasno zabronione 3 Ks. Moj. Jak oni mają umrzeć?

 

9. Wiem, że wg 3 Ks. Moj, jeżeli dotknę skóry martwego wieprza, staję się nieczysty. Ale czy mogę nadal grać w piłkę nożna, jeżeli będę nosił rękawice?

 

10. Mój wujek nie respektuje 3 Ks. Moj, ponieważ sieje dwie różne rośliny na tym samym polu. Jego żona zresztą również, ponieważ nosi ubrania z dwóch różnych materiałów (mieszaninę bawełny i poliestru). Ma również zwyczaj przeklinania. Czy naprawdę muszę zebrać całe miasto, by ich kamienować (3 Ks. Moj.) Czy nie moglibyśmy ich po prostu spalić żywcem podczas prywatnego zebrania rodzinnego, jak to zrobiliśmy z tymi, którzy sypiają z ich rodziną? (3 Ks.Moj).

Wiem, że wnikliwie Pan przestudiował te tematy, i jestem pewien, że mi Pan pomoże. Dziękuję Panu jeszcze raz, za przypominanie nam, że słowa Boże są wieczne niezmienne.

 

A potem taki list:

 

Dlaczego kobiety żyją dłużej…

Rodzice oglądali tv i mama powiedziała: „Jest już późno, jestem  zmęczona, pójdę spać” Poszła do kuchni zrobić kanapki dla nas na jutrzejszy lunch,  wypłukała kolby kukurydzy, wyjęła mięso z lodówki na dzisiejszą  kolację, sprawdziła ile jest płatków śniadaniowych w puszce,  nasypała cukru do cukierniczki, położyła łyżki i miseczki na stole  i przygotowała ekspres do zaparzenia kawy na jutro rano. Potem włożyła już upraną odzież do suszarki, załadowała nową partię do pralki, uprasowała koszulę i przyszyła guzik. Sprzątnęła ze stołu pozostawioną grę, postawiła telefon na ładowarkę i odłożyła książkę telefoniczną do szuflady. Podlała kwiaty, opróżniła kosze  na śmieci i powiesiła ręcznik do wysuszenia. Potem ziewnęła, przeciągnęła się i poszła do sypialni. Zatrzymała się przy biurku i napisała kartkę do nauczyciela, odliczyła trochę kasy na wycieczkę  w teren i wyciągnęła podręcznik schowany pod krzesłem. Podpisała kartkę urodzinową dla przyjaciółki, zaadresowała kopertę i nakleiła  znaczek oraz zapisała, co kupić w sklepie spożywczym. Obie kartki  położyła obok torebki. Potem Mama zmyła twarz mleczkiem „trzy w jednym”, posmarowała się kremem „na noc i przeciw starzeniu”, umyła zęby i opiłowała paznokcie.

Ojciec zawołał: „Myślałem że poszłaś do łóżka”. „Właśnie idę” – odpowiedziała Mama. Wlała trochę wody do miski psa i wypuściła kota  na dwór, potem sprawdziła czy drzwi są zamknięte i czy światło na  zewnątrz jest zapalone.

Zajrzała do pokoju każdego dziecka, wyłączyła lampki i telewizory,  powiesiła koszulki, wrzuciła brudne skarpety do kosza i krótko  pogadała z jednym z dzieci, jeszcze odrabiającym lekcje. W swoim  pokoju Mama nastawiła budzenie, wyłożyła ubranie na jutro, naprawiła stojak na buty. Dopisała 3 rzeczy do listy 6 najważniejszych czynności do wykonania. Pomodliła się i wyobraziłasobie, że osiągnęła swoje cele.

W tym samym czasie Tata wyłączył telewizor i oznajmił „w powietrze”:”Idę spać”. Co też bez namysłu uczynił.

Co nadzwyczajnego w tej historii? Zastanawiasz się, dlaczego  kobiety żyją dłużej? „BO JESTEŚMY SKONSTRUOWANE NA DŁUGI PRZEBIEG”…. ( i nie możemy umrzeć wcześniej, bo tyle mamy jeszcze do zrobienia !!!) Wyślij dziś tę historię do 5 fantastycznych kobiet  – na pewno będą Ci wdzięczne. A potem – IDŹ SPAĆ !!!

Przejrzałam dalszą korespondencję podobną acz nie aż tak wyrazistą w wymowie i  teraz jestem już absolutnie pewna że coś wisi w powietrzu.

Najserdeczniejsze życzenia dobrego dnia. Czekajmy na dalsze wydarzenia.

16
Maj
2006
03:33

Andrzeja i Wieńczysława - wszystkiego dobrego

 

SZCZĘŚLIWI BYWAJĄ TYLKO PYSZNI, BIEDNI DĄŻĄ DO JESZCZE WIĘKSZEGO UPOKORZENIA SAMYCH SIEBIE . Tales z Miletu.

                Wczoraj wracałam z Nowego Sącza, gdzie było na marginesie cudnie: publiczność wspaniała, festiwal świetnie zorganizowany, a przede wszystkim przyjechał pan Andrzej Barański aby zaprezentować „Parę osób, mały czas”…. Tak więc, wczoraj wracałam samochodem z Sącza, kierując się GPS-em, prezentem od mojego męża. Tajemnicze to dla mnie urządzenie, prowadziło mój samochód przez Polskę, dróżkami, drogami, opłotkami, zdumiewającymi drogami, jak się teraz dowiedziałam, dlatego że miało zaprogramowane polecenie „ znajdź drogę do celu drogą najkrótszą” i nic więcej, żadnych innych wskazówek. W pewnym momencie urządzenie powiedziało do mnie głosem miłej pani: teraz wjedź na prom i pomyślałam, że urządzenie zwariowało, jakież było moje zdumienie, kiedy już za moment, za zakrętem ukazała się rzeka i stał tam u brzegu czekający, wydawałoby się na mój samochód, prom. Wjechałam, przepłynęłam promem i do końca aż do ostatniego zdania GPS-u: „ Jesteś u celu” pod bramą mojego domu w Milanówku, milczałam, mimo że wcześniej, w drodze w tamtym kierunku, do Sącza, bardzo się z tym urządzeniem kłóciłam i w rezultacie jechałam swoją wybraną drogą. Od dziś jadę zawsze tam gdzie ono chce.

Dobrego dnia.

            Ostatnio życie tak pędzi, w takim tempie, że nie zdążam zapisywać. A już za chwilę wszystko zapominam. Wybaczcie

Dobrego dnia.

13
Maj
2006
08:46

Roberta i Serwacego - wszystkiego dobrego

PIĘKNE CZYNY WYPRACOWUJE SIĘ DZIĘKI DŁUGIEJ NAUCE, ZŁE ZAŚ OWOCUJĄ BEZ TRUDU. Demokryt

Ja do Nowego Sącza na festiwal mnie poświęcony a w Teatrze POLONIA dziś premiera. Monodram Ewy Kasprzyk „Marylin i Papież. Listy między niebem a piekłem”.  Chyba tam w tym Sączu umrę z nerwów.

Pierwsze zdjęcia z przedstawienia na stronie teatru www.teatrpolonia.pl a ja… trzymam kciuki.

Dla Państwa dobrego weekendu i w ogóle wszystkiego dobrego.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.