11
Sierpień
2006
18:55

Zuzanny i Filomeny - wszystkiego dobrego

Mam tak zły nastrój i tak dosyć tego wszystkiego, tych kłopotów, tego braku sensu, złośliwosci ludzkiej, że nie mogę pisać, nie chce mi się też nic udawać.

Uprawsza się o nie pocieszanie i nie składanie kondolencji z powodu śmierci ducha.  

Dobrego dnia.  

09
Sierpień
2006
06:53

Romana i Romualda - wszystkiego dobrego

 

Burza szalała całą noc, z pięć razy budziła mnie z dziwacznych snów i dzień wstał niełaskawy. Ślę list za listem. Nawet przez moment nie ma Pani spokoju przed moja miłością i głupstwami, a co by było gdybym zjawił się osobiście? Może bym to zrobił gdybym nie czynił sobie wyrzutów, że zbyt panią kocham… Będziesz miała Pani dwóch posłańców wciągu dnia, rano z kwiatami, wieczorem z kiełbasą. Kocham Panią bardzo.G

Weimar, 19 listopada 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Wczorajsze kolejne wtorkowe zebranie Wspólnoty Piekna 28, nie przyniosło nic nowego. My przynieśliśmy list z deklaracją porozumienia, oraz ekspertyzę prawną całej stytuacji, z której jednoznacznie wynika że jesteśmy w prawie a protest jest bezzasadny, że jeśli chodzi o protesty to rozstrzygnięcie ich na naszą korzyść to sprawa czasu. Nam powiedziano że zbierane są w tej chwili opinie wszystkich lokatorów. Dla nas czas biegnie nieubłaganie. za chwilę musimy podjąć jakieś decyzje. Termin zrozpoczecia prób do Trzech sióstr się zbliża. Protestować wolno i kolejne instancje muszą te protesty rozpatrywać. To prawda.

Wczoraj przeżylismy zawirowanie z pozwoleniami na położenie kabla. Tak wygląda piekło moim zdaniem, piekło polegające na tym że trzeba coś zbudować w terminie mając wszystkie stosowne pozwolenia.

Dlaczego ludzie się tak nienawidzą, i to narazsta, rzuciłam wczoraj retoryczne pytanie w kuchni? Moja gosposia odpowiedziła mi tak: Pani to ciągle zadaje takie pytania jakby sie pani urodziła już w tym kapitaliźmie co teraz. Kiedyś pani Krysiu wszyscy mieli mniej wszystko takie samo, i mniej więcej równo, i nie było jak mieć więcej, i lepsze, a teraz widzą ludzie że można mieć więcej, i cuda, wszędzie te cuda leżą na wyciągnięcie ręki, w głowie im się od tego zawraca i utopili by innego człowieka w łyżce wody za nawet byle gówno, byle więcej. To proste.

Dobrego dnia.

Słyszę jak nadciąga burza, grzmoty słychać z daleka. Na razie przypomina mi to płytę którą słyszę u mojej kosmetyczki – tę z burzą i deszczem lubię najbardziej, uspokaja mnie i zasypiam przy niej natychmiast, ciekawe co będzie z tą burzą w realu….

07
Sierpień
2006
10:07

Doroty i Kajetana - wszystkiego dobrego

 

Nie przyjedziesz! O, Pani ma specjalny sposób zadawania męki, jest Pani jak los, na który nie wolno się uskarżać, choćby nie wiem jak dręczył. Zazdroszczę tym szczęśliwcom, co mogą Panią zobaczyć, wchłaniać Pani obecność jak krople balsamu. I jakże im zazdroszczę…

Weimar, 10 września 1776 –J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Dziś rano uratowałam mały klon przed łopatami robotników. Mały sens dnia- pomyślałam. Powiedziano mi – jeśi pani zostawi to drzewo, za klika lat rozwali ono, rozsadzi fundamenty ogrodzenia. A może nie rozwali – pomyślałam. Będzie pani miała kłopot i koszty – powiedzieli. A może nie będę, a nawet jeśli… – pomyślałam. Niech rośnie – zdecydowałam i poszłam. Ludzie to są głupi – usłyszałam odchodząc.

Sensownego dnia dla Was.  Z klonem rosnącym czy wyrwanym, to Wasz wybór.

06
Sierpień
2006
07:25

Sławy i Jakuba - wszystkiego dobrego

 

 

Najukochańsza serce nie mówi mi czy jutro Cię zobaczę i jest niespokojne. Ale że jest napisane, jeśli się nawrócicie, a uspokoicie, zbawieni będziecie, więc chcę być spokojny. Addio.

Weimar, połowa sierpnia 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

W piątek jechaliśmy z mężem na Festiwal Szekspirowski na Wybrzeże, żeby obejrzeć Otella Niemców, tak padało, było tyle wypadków i takie korki, że dojechaliśmy dopiero na drugi akt. Tam zobaczyłam Otella, obalonego wodza, starego człowieka, który się zakochał w nimfetce, co moim zdaniem zmniejsza znaczenie i problem zapisany przez Szekspira, bo jest on o wiele większy i poważniejszy niż swędzenie członka i problemy starości. Kiedy Otello jest szczęśliwy, silny, młody, wspaniały i śmiertelnie zakochany i kochany wzajemną królewską, dojrzałą spokojną, piękna i głęboką miłością  i to jest  zniszczone przez byle słowo, byle pomówienie, przez podłość ludzką, wtedy jest sprawa… Trochę się zdenerwowałam i poszliśmy spać, a wczoraj wracaliśmy przez Polskę, pełną deszczu i zamkniętych dróg z powodu wypadków, ale piękną.

Wieczorem odwiedziliśmy poetę z żoną w ich gnieździe. Rozmawialiśmy jak zwykle gorzko o Polsce i długo Szekspirze, poeta (co sam powiedział) bardzo się zmienił na starość, zajął się sprawami duchowymi, a Otello (Murzyn, czego w niemieckiej inscenizacji nie ma) zdaniem poety jest także o tym, że każdy z nas jest inny, że nie jesteśmy wszyscy podobni, tacy sami, co nam się wmawia i trzeba zaakceptować inność drugich i uszanować ją. W każdym razie Otello  jest wiecznie aktualny. Nocą spaliśmy niespokojnie z powodu burz i kłębiących się myśli.

A teraz chcę powiedziec jedno wyraźnie, choć przysięgłam sobie że na tematy polityczne wypowiadać się nie będę od kiedy jest „demokracja”:

Ja jestem przeciwna lustracji!!! Gdyby to ode mnie zależało, kazałabym spalić wszystkie archiwa żeby nikt już nigdy do tego nie wrócił. Było jak było, zapomnijmy, zacznijmy na nowo i sądźmy się po czynach dzisiejszych. Nie wracajmy do tego podłego czasu…

Jeśli się nawrócicie a uspokoicie, zbawieni będziecie…(przypomniał Goethe w liście cytowanym u góry)…

Nie dochodźmy, przekreślmy, darujmy, zapomnijmy. Ja nie chcę wiedzieć, kto, jak i co było, nie zabierajcie mi mojego spokoju i trudem wypracowanej harmonii. (Na marginesie ja mam startus poszkodowanej żeby była jasność. )

Idźmy do przodu i nie zajmujmy się przeszłością i zemstą. I tak za chwilę te pokolenia umrą. Nie traćmy czasu. I pamiętajmy, jak mówi mój mąż, że i Mickiewicz i Kościuszko podpisali kiedyś lojalkę i współpracowali, a Romuald Traugutt był ulubionym oficerem cara i tłumił bezwzględnie powstanie węgierskie.   

Dobrego dnia.

03
Sierpień
2006
04:49

Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego

 

Ty sprawiasz, że robię wszystko tak jak nigdy dotąd. Jesteś zawsze przy mnie. Addio.

Ilmenau, 8 sierpnia 1776- J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Czytam, czytam, czytam. Sztuki. Bohaterowie w nich umierają, zakochują się, narzekają, radzą się Aniołów w codziennych sprawach, nikt nie ma wielkich idei, spraw, nikt nie jest romantykiem, ani optymistą, ani wizjonerem, ani kimś wyjątkowym. Wszystko mali, czasem mili, konwencjonalni ludzie.

Taki czas na małych ludzi  widocznie…

Jest jeden tekst, który mną wstrząsnął… o ile dobrze rozumiem to, co staram się czytać po rosyjsku. Mam dziś spotkanie z tłumaczem. Potrzebuje pomocy.

Festiwal szekspirowski profesora Jerzego Limona w Gdańsku się zaczął. Chciałabym zobaczyć kilka przedstawień. Może mi się uda?

(Boże, co to za czas, w którym profesorowie są młodsi ode mnie!)

Dobrego dnia. Mnie dni teraz będą upływać na czytaniu i czekaniu.

01
Sierpień
2006
08:18

Piotra i Justyny - wszystkiego dobrego

 

Sporo pisałem tu bez Ciebie- wszystko niestety tylko powierzchownie, bez udziału serca, niewiele też z tego wyszło. Wieczna to prawda: ograniczać się, wziąć jeden przedmiot, niewiele przedmiotów, ale za to należycie je wykorzystać, polubić, przywiązać się do nich, poznać je do głębi, zjednoczyć się z nimi, dopiero to uczyni z ciebie poetę, artystę, człowieka. Addio.

Ilmenau 24 lipca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

Wczorajsze, ostatnie przedstawienie w sezonie – radosne.

Oh, jak jestem zmęczona, od 10 stycznia 2005 roku bez przerwy jestem w tym teatrze, pracuję dla tego teatru, od rana do nocy, nie miałam dnia wytchnienia.

Zagraliśmy w sumie 306 spektakli od dnia otwarcia czyli od 28 października 2005 roku. Daliśmy 6 własnych premier – Stefcia Ćwiek w szponach życia, Ucho, gardło, nóż, Badania terenowe nad ukraińskim seksem, Darkroom, Marylin i Papież – listy między niebem i piekłem, Skok z wysokości, a mamy w tej chwili 10 tytułów  w repertuarze bo dodatkowo – Pchła szachrajka, Miss HIV, koncert – Piosenki z teatru i Shirley Valentine. Odbyło się 7 koncertów –  Jazz dla dzieci, Andrzejki jazzowe, koncert Urszuli Dudziak, koncert katarzyny Groniec, koncert Magdy Umer i Andrzeja Poniedzelskego, Małgorzaty Walewskiej, wieczorów Karaoke w teatrze odbyło się 4, specjalny Koncert poświęcony pamięci Jana Pawła II w rocznicę śmierci i 2 spektakle dyplomowe szkoły filmowej Nickland grane przez studentów.

Dziewięć miesięcy, to donoszona ciąża. Jako poród – problem. Po wczorajszym spotkaniu w sprawie remontu, co dalej jeszcze nie wiadomo.

Dobrego dnia.

31
Lipiec
2006
06:55

Ignacego i Heleny - wszystkiego dobrego

 

Brak mi Cię wszędzie, w każdym momencie, i jeśli Pani wkrótce nie wróci, narobię głupstw. Wczoraj nagle odczułem jak droga jest mi ta okolica, ten kraj. Kraj, który dał mi tak wiele, gdzie znalazłem szczęście, o którym śmiertelnik marzyć tylko morze, gdzie życie trwa, w nieustającej harmonii miedzy błogością i smutkiem, dzięki Pani. Łzy napłynęły mi do oczu wdzięczności.

Weimar, 16 lipca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

Zastanawiałam się wczoraj nad mnożącymi się ostatnio informacjami o tragediach dzieci w Polsce, o dzieciach katowanych na śmierć, molestowanych, poszkodowanych z powodu bandytyzmu rodziców, zezwierzęcenia dorosłych. Po pierwsze każda taka wiadomość unieszczęśliwia mnie na długi czas, gubię sens, gubię rytm, nienawidzę ludzi i świata, po drugie zaczynam się zastanawiać, dlaczego takich wiadomości ostatnio tak dużo? Czy z ludźmi generalnie jest tak źle? Czy epatują nas tym media, a wcześniej takich wiadomości nie podawały, czy co daj Boże uwrażliwiliśmy się na los dzieci w Polsce, nareszcie zauważamy ich tragedie dziejące się obok nas, częściej zawiadamiamy lekarzy, policję, lekarze informują media, zaczęliśmy jako społeczeństwo rozumieć że taki los dzieci w Polsce to i nasza odpowiedzialność i hańba.

Pisałam o tym wielokrotnie, mobilizowałam w moich felietonach, żeby nie pozostawać obojętnym na sposób traktowania dzieci obok nas, zwracać uwagę dorosłym na ich zachowanie, słownictwo, ton, interesować się dziećmi choćby sąsiadów, wkładać nos i niepokoić się sytuacją kiedy dziecko niepokojąco często płacze w sąsiedztwie, reagować kiedy przy nas ktoś bije dziecko lub poniża, obraża je. Nawet jeśli to jest ojciec czy matka. Wzywałam do reagowania na każdą niesprawiedliwość i krzywdę spotkaną, choćby na to że matki wożą w wózkach maleńkie dzieci twarzą do słońca, bez zabezpieczenia ich przed tym słońcem. (Kiedyś, kiedy zwróciłam takiej matce uwagę, po pierwsze powiedziała żebym zajęła się swoimi sprawami i martwiła o własne dzieci, a mówiła to wszystko z puszka piwa w ręku, a potem na koniec powiedziała – a niech zamknie oczy, szybciej zaśnie)

Tyle, zastanawiałam się nad tym, często o tym myślę, niepokojąco często przychodzi mi ten temat do głowy, kiedyś nazywałam to szokiem poporodowym, ale teraz już trudno to tak nazwać, nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, ale nie jestem pewnie wyjątkiem, przeżywam to, tak jak i pewnie większość z Was, oprócz tych zwierząt (bo ludzie o nich powiedzieć trudno) wśród nas żyjący, którzy tak ze swoimi dziećmi postępują. A jak słyszę słowo dziecko w kontekście – konkubent, alkohol, pijana matka – najpierw się boję, a potem otwierałabym nóż gdybym mogła, a tak staję się nieszczęśliwa na długo. I możecie to nazwać naiwnością.

Jest teraz kilka współczesnych sztuk teatralnych na ten temat, wstrząsających, ale jak je znieść? Nie mogłabym grać w nich, reżyserować, ani oglądać, ale są potrzebne i ważne. Przeczytałam kilka takich tekstów, że nie mogłam potem spać. Kto się odważy je zrobić? I kto je będzie chciał oglądać? A może, po co je robić? Życie i prawdziwe tragedie mają większą siłę niż teatr, większą niż wszyscy tak modni brutaliści z teatru razem wzięci.

Dobrego dnia.

Dziś ostatni spektakl tego sezonu w naszym teatrze, a wieczorem ostatnia szansa na porozumienie ze Wspólnotą.

Wczoraj zadzwoniła do mnie dziennikarka – a co Pani zrobi jak się nie porozumiecie? – Nic, nie mamy wyjścia, wykończymy z taką płytką sceną, bo musimy się rozliczyć z Ministerstwem Kultury do końca roku nie zagramy kilku rzeczy bo to jest w tej przestrzeni niemożliwe, protest przejdzie cztery odwołania, dwie instancje, zdobędziemy pozwolenie bo protest jest tak absurdalny, że je dostaniemy, tego jestem pewna, nie ma żadnych racjonalnych argumentów aby było inaczej, i… zburzymy to cośmy zbudowali raz jeszcze, marnując wiele pieniędzy, czasu i sił które moglibyśmy wszyscy zużyć w lepszej sprawie. Ale dwie osoby, które podpisały ten protest będą usatysfakcjonowane na pewno,  i pewnie inni lokatorzy, szczegolnie ta starsza „przemiła” pani, która w ogóle nie ma samochodu.

Dobrego dnia.

30
Lipiec
2006
09:21

Julity i Ludmiły - wszystkiego dobrego

 

Obecność jest i pozostanie wszystkim! Cóż mi to pomaga, że Pani jesteś gdzieś na świecie, że myślisz o mnie? Bark mi Jej na każdym kroku, wałęsam się cały dzień z kąta w kąt i jest mi smutno. Addio

2 lipca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

29 lipca 2006, sobota – telefon od Sławomira Pietrasa – aktualnie dyrektora opery poznańskiej, mojego serdecznego przyjaciela.

9.56 – Halo, Słuchaj, jestem w Będzinie, moim jak wiesz rodzinnym mieście, na targu staroci i muszę ci coś powiedzieć… i nie wiem jak… są tu… twoje książki… na wyprzedaży! Zaraz… poczekaj, przeczytam ci tytuł …”Różowe tabletki na uspokojenie”… Więc są tu twoje książki na stoisku z lekturami z drugiej reki! Na targu staroci! Wykupię wszystkie i schowam do bagażnika, żeby się o tym nikt nie dowiedział! Są po 3 złote! Nawet głośno o tym zdarzeniu mówić nie będę żeby mnie nikt nie usłyszał! Kupuję je wszystkie, chowam do bagażnika, żeby się nie rozniosło!

– Sławek, podarowałam Ci tę ksiązkę, przeczytałeś ją kiedyś w pociągu i do mnie dzwoniłeś… te książki zostały wydrukowane w ilości 150 000 egzemplarzy i dołączone rok temu do jednej z gazet, cały pakiet z gazetą kosztował 3.50.

– Nie mów! Nawet mi nie mów! Nawet nie chcę tego słuchać! Wykupię je i nie będzie śladu! A ja będę milczał jak grób!

10.20 – Halo, Kochanie! Na kilku straganach je znalazłem! Kupuję wszystkie! Przejdę teraz przez cały targ i wykupię co do jednej! Nie zostanie śladu. Co to by było gdyby się ludzie dowiedzieli! Po 3 złote! Na targu staroci!

10.30 – Halo, Słuchaj, nie uwierzysz! Są też unikatowe płyty Magdy Umer!!! Na wyprzedaży! Jeszcze nie pytałem po ile! Nie możemy na to pozwolić – niech będą po ile chcą, starguję na 3 złote, kupuję i do bagażnika. Acha od ciebie jest tańszy tylko Engels!

11.00 – Halo, jadę już w kierunku Poznania. Mam w bagażniku twoje książki, w dużej ilości, wykupione co do jednej i płyty Magdy Umer, też wszystkie z całego targu. Wstydu nie będzie. Katastrofa zażegnana. A ja gdyby mnie nawet torturowali nie wydam sekretu. Gdyby przypalali pięty! Kamień! Grób! Mam też książkę Engelsa, no trudno. W każdym razie możecie się obie nie martwić, zrobiłem, co do mnie należało i świat się o tym nie dowie ani niedobrzy ludzie. Odezwę się jak będę jechał w stronę Warszawy, może pod koniec miesiąca. Jeszcze kilka festiwali przede mną i może pojadę odetchnąć. Bądźcie obie spokojne. Spełniłem swój obowiązek. Czuwam. Wszystkiego dobrego.

Ja go uwielbim! Uwielbiam! mam do Niego taka słabość!

Przeczytałam ostatnią książkę Hanny Krall „Król kier znów na wylocie” – cóż to za książka! Jedna z najpiękniejszych i najważniejszych w moim życiu. Wspaniała. Wspaniała. Wspaniale napisana. Zakomponowana w sposób absolutnie mistrzowski. Jak zwykle u pani Hanny oszczędna. Sa w niej tylko słowa potrzebne, a nawet niezbędne. Z zestawienia dwóch słów rodzi się kosmos, a czasem małe krótkie pozornie niewinne zdanie uderza jak pejcz po twarzy i zostaje piekąca rana na długo. Przymiotnik chwyta za gardło… Zostawia czytelnikowi wielki margines na wyobraźnię, wpisanie własnych emocji, skojarzeń i refleksji, myśli i uczuć podsycanych przez każde zdanie opowieści, każde wyznanie bohaterki…

Wspaniała! O kobiecie, o losie, o uczuciu, o czymś, co jest nie do opowiedzenia właściwie, nie do sformułowania, a tak ważne i częste, tak bolesne i ulotne … A tu tak piękne i precyzyjne! Co to za książka!!!

Wielkie, wielki ukłony pani Hanno. Najgłębiej się Pani kłaniam! Z wdzięcznością i wielkim szacunkiem.

Wczoraj miał 80 urodziny pan Jacek Bocheński, moja inna miłość.

A teraz coś co jestem winna, weszłam na fORUM i przeczytałam wpisy pod takim hasłem WSPARCIE DLA KJ – PROTEST PRZECIWKO WSPÓLNOCIE.  Bardzo, bardzo dziekuję.

W poniedziałek wieczorem kolejne spotkanie Lokatorów z panem Burmistrzem, z naszym Zarządem Fundacji i architektami. Ja będę w tym czasie grać ostani raz w tym sezonie.

Dobrej niedzieli.

29
Lipiec
2006
09:00

Marty i Olafa - wszystkiego dobrego

 

Kocham Panią każdego dnia coraz mocnej. Jest mi pani z każda chwilą coraz droższa. Jedynie obecnosc Pani działa kojąco. Adieu! Dołączam różę z mego ogrodu i te kilka na wpół zwiędłych, którem wczoraj zerwał dla Ciebie na jakimś płocie. Bądź zdrowa najdroższa! Addio.

22 czerwca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

Listy, listy, listy, sztuki do czytania, propozycje współpracy, wiersze, książki z których można by zrobić według autorów lub wydawnictw adaptacje teatralne, prośby o autograf, o wyjaśnienia, miłe listy z wyrazami uznania, sympatii, listy ze sprawami do załatwienia natychmiast i takie bez zwrotnego adresu, ot tak napisane…

Wczoraj list cudo ze zdjęciami i prośbą o podpisanie tych zdjęć (zdjęcia koperty załączam)

Dobrej soboty.

Uważajcie Państwo, to ma być najgorętszy weekend podczas tych upałów. Dużo pijcie, mierzcie ciśnienie, a najlepiej leżcie w cieniu i się nie ruszajcie.

28
Lipiec
2006
12:57

Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego

Postaram się zapanować nad sobą i nie widzieć Pani dziś, jeśli zdołam, aż do wieczora. Cóż więcej mogę powiedzieć? Pani, wiesz wszystko!

13 czerwca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

Wróciłam.

W Chorzowie tłumy na wszystkich naszych przedstawieniach i Teatr Polonia nazywają „zjawiskiem”.

Staram się teraz trochę uspokoić i odpocząć. Choć o niczym innym nie mogę myśleć jak o tych problemach remontowych. Jestem najnudniejszym kompanem świata, mówię o jednym i na nowo, co chwilę wracam do tematu, zamknęłam się, więc w Milanówku z towarzyszkami, których to w ogóle nie interesuje, więc nie mówię o tym, bo nie ma, po co i do kogo. Słodkie to towarzystwo, moja matka i moja wnuczka Jadzia. Co to za dwójeczka Pań! Właśnie kompletuję słownik Jadzi przy pomocy mojej mamy:

Kot – jam

Pies – pi

Choć –

Prababcia, czyli moja mama – Baboś

Babcia, czyli ja – Baba

Adam – Dam

Jędrek – Dek

Marysia – mama lub brum brum co znaczy – nie ma mamy pojechała samochodem.

Robert – tata lub cy co znaczy robi zdjęcia, jednym słowem nie ma go bo pracuje.

Lena – Łała

Jeść – am

Pić – pi ( myli się z psem i z – chcę siusiu)

Mleko – lam

Jadzia – Adzia lub Bebi zależnie od nastroju…

Dziś w Polonii koncert Małgosi Walewskiej, bardzo jestem go ciekawa. Małgosia oprócz śpiewania swoich popisowych arii postanowiła po prostu mówić o sobie, o swoich przygodach zawodowych, o śpiewaniu, o muzyce.

Do końca sezonu jeszcze gram cztery razy „Skok..” i odłączamy prąd żeby zacząć montować nowe przyłącze, większej mocy.

Co do konfliktu z lokatorami z podwórka, o który wszyscy pytają, protest skierowany jest przez architekturę śródmieście do tego słynnego, czegoś odwoławczego jako bezasadny, a tutaj na linii – Teatr – Burmistrz – Wspólnota, sprawy są podobno w trakcie mediacji, nie znam szczegółów, bo się wycofałam z czynnego udziału w tychże, zbyt emocjonalnie to traktuję, każde słowo, każdą uwagę, każdą pretensję do mnie. Gdyby to był państwowy inwestor wszyscy siedzieli by cicho, a ja jestem atrakcyjnym obiektem do wylewania na mnie osobiście pretensji i żalów. Nasi architekci opracowali i narysowali plan podwórka z którego wynika, że lokatorzy tracą ostatecznie jedno, słownie jedno miejsce parkingowe, w zamian nasza publiczność nie wchodziłaby do teatru przez bramę, a od ul. Marszałkowskiej i nie przechodziłaby przez podwórko tylko szklanym korytarzem. Nie wiem co lokatorzy na to, wyłączyłam się z negocjacji. Boję się, że chodzi tylko już o to kto kogo, bez żadnych racjonalnych powodów, bo płaszczyzna na której dyskutujemy jest poniżej wszelkiego poziomu.

Teatry w tym kraju często budowali ludzie wielkim wysiłkiem, z datków osobistych, inicjatywy wspólnot, społeczności lokalnych, zakładanych w tym celu komitetów społecznych, obywatelskich ruchów. Na poznańskim teatrze jest napis – Naród Sobie. Tu społecznego myślenia nie ma wcale. My jesteśmy traktowani jak ludzie, którzy działają w jakimś niejasnym acz podejrzanym interesie.

Dobrego dnia.

 

24
Lipiec
2006
07:05

Kingi i Krystyny - wszystkiego dobrego

 

Mam Ci tak wiele do powiedzenia i kocham bardziej niżbyś chciała. Obecność, w chwili, kiedy się kogoś potrzebuje, rozstrzyga o wszystkim, wszystko łagodzi, wszystko wzmacnia. Nieobecny przychodzi, kiedy ogień już ugaszono i pozostaje już na zawsze cień oddalenia z powodu tej nieobecności. Trzeba sobie wszystko mówić, kiedy się kocha.

Weimar, 22 czerwca 1776 roku – J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Jadę grać na Śląsk, do Chorzowskiego teatru Rozrywki. Tu sprawy będą się toczyły beze mnie i mogę mieć tylko nadzieję że wszystko obróci się w pomyślną stronę.

Dobrych, spokojnych dni.

Szczęśliwi Ci, co na wakacjach. Ci, co pracują – trzymajcie się w te upały.

23
Lipiec
2006
10:31

Bogny i Apolinarego - wszystkiego dobrego

 

Gdybym mógł pojąc ową niewiarę w siebie, jaką dusza Pani odczuwa, dusza pani, w którą tysiące powinno uwierzyć jak w świętość, by zaznać błogosławieństwa. Na tym świecie niczego się nie rozumie. Im dłużej żyję, tym lepiej to widzę. Ślę znak, że żyję, że kocham. Zawsze jej, jak dawniej, jak dziś, jak w przyszłości. Adieu.

22 kwietnia 1776J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Moi Drodzy, nie zapominajcie wystawiać wody dla ptaków w te upały. W misce, talerzu, czymkolwiek.

Dobrej niedzieli.

21
Lipiec
2006
11:27

Daniela i Andrzeja - wszystkiego dobrego

 

Jak mogę ci przekazać słowa niewyrażalne? Wszystko dookoła wydaje się takie samo, tylko ja jestem inny. Kocham. Kocham, której mi kochać niewolno. Jestem jak otępiały, jak we śnie. Gdybyż Bóg mógł obdarzyć mnie taką kobietą, dzięki której myłbym zostawić Ciebie w spokoju. Cóż, nikt do Ciebie niepodobny….! Adieu.

30 marca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

ROZBUDOWA TEATRU POLONIA WSTRZYMANA ZE WZGLĘDU NA PROTEST WSPÓLNOTY MIESZKANIOWEJ „PIĘKNA 28/34”

Trwająca od ponad roku adaptacja byłego kina „Polonia” na Teatr Polonia została wstrzymana przez protest Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej „Piękna 28/34”. Z informacji, które do nas dotarły głównym argumentem jest utrata miejsc parkingowych.

Fundacja Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury w październiku 2005r. w miejscu nieczynnego kina zainaugurowała działalność nowej warszawskiej sceny teatralnej – Teatru Polonia. Pomimo trwającego remontu, na małą scenę Teatru Polonia zostało wprowadzonych 10 tytułów, odbyło się kilkanaście koncertów. Każdy miesiąc działalności Teatru, to średnio 30 przedstawień, które do tej pory zobaczyło ok. 40.000 widzów.

Uznanie krytyki i widzów, liczne nagrody oraz zaproszenia z kraju i zagranicy, utwierdzało nas w przekonaniu, że musimy doprowadzić do zakończenia remontu i otwarcia Dużej Sceny Teatru, by w pełni zrealizować nasze zamierzenia artystyczne. Dotychczasowe premiery miały być tylko zapowiedzią tego, co planujemy pokazać na profesjonalnej scenie, w warunkach zgodnymi z obowiązującymi standardami – mówi Roman Osadnik, dyrektor Teatru Polonia. Udało nam się pozyskać firmy, które wspomagają nas w remoncie sceny. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało nam dofinansowanie na działalność merytoryczną i na rozbudowę teatru. Urząd Miasta Stołecznego wspomógł naszych sześć premier. Liczni partnerzy, fundatorzy prywatni, życzliwi urzędnicy i decydenci okazywali pomoc i przychylność dla naszego projektu.

Najważniejszym i kluczowym zdarzeniem miało być powiększenie dużej sceny o 4 m kosztem przylegającego do teatru podwórka. Po przejściu wszelkich biurokratycznych procedur teatrowi udało się uzyskać „Decyzję o warunkach zabudowy”, w następstwie, której miało zostać wydane „Pozwolenie na budowę”. NIESTETY! Na dziesięć zainteresowanych tą sprawą podmiotów jeden – Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej „Piękna 28/34” – złożył protest, który w świetle obowiązujących przepisów uniemożliwia kontynuację dalszej adaptacji obiektu na Teatr Polonia.

Teatr znalazł się w sytuacji bez wyjścia, która oznacza zaprzestanie prac i przede wszystkim zagrożenie nie wykorzystania zdobytych z ogromnym trudem środków finansowych, w tym także publicznych.

Fundacja otrzymała 1 mln PLN od Ministerstwa Kultury na remont Dużej Sceny, które to środki należy wykorzystać i rozliczyć w tym roku.

Protest wspólnoty mieszkańców zagraża też wszystkim planom artystycznym teatru, a w tym prestiżowej premierze inaugurującej działalność Dużej Sceny – „Trzem siostrom” A. Czechowa w reżyserii Natashy Parry Brook, wybitnej francuskiej aktorki (żony Petera Brooka), debiutującej tu jako reżyser. Do udziału w tym projekcie zaangażowana została plejada najzdolniejszych polskich aktorów w tym m in. Piotr Adamczyk, Magdalena Cielecka, Andrzej Chyra, Karolina Gruszka, Agnieszka Warchulska, Maria Klejdysz. Scenografię ma przygotować Krystyna Zachwatowicz. W zaistniałej sytuacji i ten projekt wydaje się niewykonalny i prowadzący jedynie zmarnowania przyznanych dotacji (100.000 PLN Ministerstwo Kultury, 70.000 PLN Miasto Stołeczne Warszawa, 100.000 PLN sponsorzy prywatni) i moralnego upokorzenia.

Zadajemy sobie pytanie: czy jedno „nie” Wspólnoty Mieszkaniowej jest w stanie przekreślić cel wyższy? My, z pewnością nie chcemy się na to zgodzić. Ze zdumieniem obserwujemy jak zgodnie z literą prawa kilka stojących w obronie własnych, egoistycznych interesów jednostek jest w stanie przekreślić dobro adresowane do szerokich grup społecznych – dodaje Roman Osadnik.

Dzięki działalności Teatru Polonia okolice skrzyżowania Marszałkowskiej i Pięknej stały się najmodniejszym miejscem przyciągającym elitę miasta. Opuszczone, zaniedbane i niszczejące resztki dawnego kina zaczynają przemieniać się w ośrodek kultury, który mamy nadzieję na stałe wpisze się w mapę kulturalną kraju.

Wysuwany przez Wspólnotę argument o utracie miejsc do parkowania dla mieszkańców wydaje się być bezzasadny, tym bardziej że Burmistrz Dzielnicy Śródmieście, Artur Brodowski, zaoferował alternatywne miejsca do parkowania. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że podwórze, o którym mowa, jest własnością miasta, a nie Wspólnoty, która niezgodnie z prawem zamknęła je i udostępnia jedynie mieszkańcom posesji, tym samym utrudniając dostęp do teatru i artystom jak i widzom.

Z przykrością stwierdzamy, że żadne nasze rozmowy i argumenty, ani też mediacja prowadzona przez Burmistrza Brodowskiego nie przekonują Zarządu Wspólnoty.

Apelujemy przede wszystkim do Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej o weryfikację swojej decyzji oraz do mieszkańców, by umożliwili nam realizację planów – mówi Krystyna Janda

 

Dobrego dnia.

20
Lipiec
2006
18:09

Czesława i Hieronima - wszystkiego dobrego

 

Dziś upływał termin uprawomocnienia się pozwolenia na warunki zabudowy. Stop. Wczoraj Wspólnota Piękna 28 oprotestowała nasze pogłębianie sceny. Stop. Stajemy z remontem. Stop. Odwołania i kolejne skierowania do sądów to sprawa miesięcy. Stop. Otawacie dużej sceny jesienią w tej stacji niemożliwe. Stop. Jutro konferencja prasowa. Teatr – Burmistrz – Wspólnota. Stop. Mam dosyć. Stop. Najchętniej rzuciłabym wszystko i pojechała na urlop. Stop. Dobrego dnia. Stop.

19
Lipiec
2006
07:50

Wincentego i Wodzisława - wszystkiego dobrego

 

Tej nocy namarzyłem się mniemało, namyślałem o Tobie, myślę i teraz bez chwili przerwy. A może ty w tej chwili także myślisz o mnie? Jestem spokojny, myślę o tobie a przez Ciebie o wszystkim, i wszystko mi dzięki Tobie na nowo drogie. Teraz jestem szczęśliwy.

25 marca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

 

Słowa. Jak wielkie mają znaczenie. Jaką nieprawdopodobną siłę. Słowem można zabić i uszczęśliwić, zmienić życie i psychikę. Ludzie mówią – słowa nic nie kosztują – mówiącego, choć i to nie prawda, czasem słowo wypowiedziane nieopatrznie może zadręczyć, zniszczyć związek, szczęście, karierę. Żałuje się raz nieopatrznie wypowiedzianego słowa, czasem całe życie. Mówi się – milczenie jest złotem – tak, wielu przypadkach i sytuacjach, choć ten kto odważa się mówisz często zwycięża wszystko, ten kto umie mówić słowa miłości, przywiązania, słowa szacunku i uczuć, ma wielką siłę w ręku. Niewyobrażalną. Tym bardziej że większość ludzi nie potrafi, wstydzi się, boi się być odrzuconym, wydać śmiesznym, odsłonić na szyderstwo i wyśmianie, wielu uważa że mówić takie słowa to okazać słabość – nic błędniejszego. Ludzie mówią też – słowa raz wypowiedzianego nie cofniesz – i to prawda, jeśli boli to się je boleśnie pamięta a pamięć często pielęgnuje ten ból. Żadne zapewnienia, że są nieprawdziwe, że pochopne wypowiedziane, w afekcie czy nieopatrznie nie pomagają. Słowo potrafi tak boleć, jak żadna rana. Czy da się odwołać słowo? Rzadko. Raczej zapamiętuje się je i im wierzy zdumiewająco silnie i długo. Mężczyźni złotouści, przywiązują do siebie kobiety wbrew czynom, wbrew logice. Ale też określa się ludzi według wagi ich słow.

– U niego słowo nic nie znaczy.

– Mówi, co mu ślina na język przyniesie.

– Za jego słowo ręczę.

– Honor i słowo to u niego jedno.

– Słowo poprzedza u niego czyn.

– Jego słowa tanie.

Słowa a czyny- słowa a honor- to wielkie tematy. Dziś ekspoze premiera, kolejne obietnice kolejnego premiera i kolejnego rządu w Nowej Polsce, Polsce po 1989 roku, bo to ważne. Która to Rzeczpospolita to mniej ważne, to sprawa nazewnictwa.

Słowa. Ja wciąż pamiętam ekspoze premiera Tadeusza Mazowieckiego. Wtedy uspokoiłam się, zajęłam sobą i swoim życiem, życiem mojej rodziny, opieką i wychowaniem nowonarodzonego synka, postanowiłam, że przyjdzie na świat następny syn. Poczułam się po tym przemówieniu, po Jego przysiędze na konstytucję, bezpiecznie.

Hamlet nie miał racji – słowa nie są bez znaczenia.

Uważajcie na słowa. Uważajcie.

Dobrego dnia.

18
Lipiec
2006
15:32

Kamila i Szymona - wszystkiego dobrego

Jestem szczęśliwy i spokojny, czuję że kocham Panią o wiele bardziej każdego dnia. Cokolwiek uczynisz, uszczęśliwiasz mnie. Wystarcza mi bowiem że mogę Cię kochać, reszta niech idzie swoją drogą…

20 marca 1776 – J.W Goethe do Charlotte von Stein

Dni teraz bez prób, za to na nowo w urzędach. Tyle wciąż do załatwienia. Wciąż czekamy na uprawomocnienie się pozwolenia na budowę, na uprawomocnienie się aneksu do projektu budowlanego. Chcemy przesunąć tylnią ścianę sceny, cztery metry w podwórko, pogłębić scenę. Bez tego będzie ona za płytka. Pięć i pół metra głębokości, to jest za mało, nawet świecić się nie da, żadnej kontry, żadnej magii, to jakbyśmy grali w szafie. Nie możemy się doczekać. A swoją drogą to trudna i wielka operacja, jeśli do niej dojdzie to musi to być w sierpniu. A to musi się stać, inaczej wszystkie wysiłki, zmagania będą miały mniejszy sens.

Najpierw przesunięcie tej ściany i nowe przyłącze prądu a potem cała reszta.  

Oto nasz – mój sierpień….

Dobrego dnia.

17
Lipiec
2006
06:51

Bogdana i Aleksego - wszystkiego dobrego

Będzie o miłości.

 

MIŁOŚĆ – w chrześcijaństwie główna wartość moralna i jedna z cnót teologicznych. Jej wyrazem i sprawdzianem jest bezinteresowna służba dla innych. Jeden z głównych wątków nauczania Jezusa, który wzywał do miłości Boga i bliźniego, do naśladowania miłości Bożej i do okazywania miłości nawet nieprzyjaciołom.

W etyce rozróżnia się rodzaje miłości: między kobietą i mężczyzną (eros, amor), wśród członków rodziny i między przyjaciółmi (amicitia, philia) oraz miłosierna i uczynna miłość bliźniego (Caritas) ( Encyklopedia PWN)

Są wakacje, dookoła i w polityce nieprzyjemnie – mówmy o miłości.

Przyszło mi to do głowy, bo wczoraj siedziałam sobie przed spektaklem w holu naszego teatru, a na ławeczce na zewnątrz usiedli pani i pan. Siedzieli najpierw w milczeniu, potem ona wyjęła telefon komórkowy i zaczęła rozmawiać z koleżanką na zupełnie obojętny i nie dotyczący go temat, w obecności tego pana, lekceważąc go. A kiedy skończyła, jemu ni stąd, ni zowąd się wyrwało: ”No tak cię normalnie kocham, że nie wiem nawet!” Zdumiało mnie to niezborne wyznanie, choć jego szczerość mnie wzruszyła i nie miałabym do niego zastrzeżeń, bo każdy wyraża uczucia jak umie, i nie ma ma się co przyczepiać do formy, byle uczucia były gorące i prawdziwe, nie mniej… pomyślałam – nie umie się facet wysłowić, i zaraz sama się zganiłam, bo niby o co pretensje? Jednak uczucia niezdarnie wyrażane nie odzwierciedlają ich wielkości.

A potem uświadomiłam sobie że my Polacy w ogóle mamy z tym problem. Jeśli chodzi o uczucia, wyrażanie uczuć, emocji, wrażeń, jesteśmy spontaniczni i gotowi do przesady, ale nie jesteśmy zbyt finezyjni. A szkoda. Może się trzeba tego uczyć? Nie wstydzić się. Nie asekurować, w obawie że się narazimy na śmieszność.

Przypomniałam naprędce literaturę na ten temat, listy miłosne jakie czytałam, Słowacki, Zapolska, Krasiński, Jan III Sobieski, Goethe…

Pomyślałam Goethe będzie najodpowiedniejszy, choćby z okazji polsko- niemieckich zatargów o wzajemną miłość, uczmy się wyrażania miłości od wielkiego Niemca…

On uznany za największego poetę niemieckiego, geniusza, już za życia, ona Charlotte von Stein, kobieta zamężna, matka kilkorga dzieci. Nieszczęśliwa w małżeństwie, doświadczona też jako matka, czworo z siedmiorga jej dzieci umarło, najmłodsze było dotknięte kalectwem, nierozumiana przez męża, wątła, chorowita, żyjąca na uboczu, szukająca ucieczki do monotonii życia w literaturze. Nie zachował się ani jeden z jej listów do Goethego, kiedyś w porywie rozpaczy spaliła wszystkie. Jego listy zachowały się w dużej ilości, choć napisał ich do niej, tysiące, tysiące.

Osiemnasty wiek, małe miasteczko, uczucie i korespondencja i skrywana przed światem, trwająca latami (10 lat). Kiedy się spotkali ona miała 33 lata, on 27. Stała się jego największą miłością, miłością życia. Poświęcał jej każdą wolną skrywaną chwilę, przeżywał jej każdą radość i zmartwienie, przenosił uczucia na jej synów, to jej czytał jako pierwszej wszystko co napisał. Ona podobno nie rozumiała wielkości swego wielbiciela, autora Fausta. Cechowała ją podobno elegancja i niezwykła prostota, była kobietą subtelną i obdarzoną poczuciem piękna, kochała literaturę i muzykę, ale była, jak twierdzili współcześni, jednocześnie konwencjonalna i niezdolna do uczuć wyższych.

Nie wiemy tego, oglądamy ją tylko dzięki zachowanym listom, oczyma zakochanego poety i niech tak zostanie.

 

Weimar 28 stycznia 1776

Najdroższy aniele, nie przyjdę na koncert. Jest mi tak dobrze, że nie chcę patrzeć na tłum! Niedobry wieczór. Droga Pani, cierpię, że Cię tak kocham. O gdybym mógł pokochać kogoś innego bardziej, opuścić Cię Pani bez udręki. Adieu, skarbie, nie wyobrażasz sobie jak Cię kocham.

Wiemar 30 stycznia 1776, nocą wpół do pierwszej..

Kocham Cię. To więcej niż spowiedź, gdy się wyznaje to, na co nie potrzeba absolucji. Adieu, nigdy nie zmądrzeję, i dziękuję za to Bogu. Jesteś jedyną, która dała miłość mojemu sercu i uczyniła mnie szczęśliwym. Ścielę się do Twych stop i całuje Ci ręce. G.

Jutro więcej….

Dobrego dnia.

16
Lipiec
2006
08:20

Marii i Benedykta - wszystkiego dobrego

 

NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO OD ZGODY. Heraklit z Efezu

No i po premierze, dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli i którzy w tym uczestniczyli.

Teraz zwykłe życie teatru, takie, jakie lubię najbardziej.

Wczoraj, chyba było lepiej, choć długa droga przed nami z tym tytułem, moi Drodzy Widzowie, bo to One Women Show z towarzyszeniem widzów i przy akompaniamencie zespołu muzycznego. Gramy wszyscy razem. Gramy wspólnie.

Wczoraj świetny Mąż i Syn. Świetnych dwóch panów – dziękuję.

Powoli, powoli, każdego wieczora będziemy się tego uczyć, tego czegoś nowego, czego nawet nie umiem nazwać. I mam nadzieję, każdego dnia bawić się będziemy lepiej, śmiać bardziej niepohamowanie i cieszyć byle czym.

Najważneisze, że pochwalił mnie mój Mistrz i Nauczyciel Mr. Andrzej Wajda, a trochę się Go bałam.

A teraz powrót do remontu, tego węzła co to się supła każdego dnia w innym miejscu i każdego dnia go trzeba cierpliwie rozsupływać, a ledwo się to zrobi on się supła obok. Żmudne zajęcie dla wytrwałych.

Ja tu zajmowałam się zabawką teatralną, a w między czasie zmiana premiera, rządu i wojna w Libanie. Ledwo się odwrócisz a tu…..No nic , muszę się rozejrzeć ale zdecydowanie w teatrze spokojniej i bardziej beztrosko.

Dobrej niedzieli. Dołączam zdjęcia ryb z Australii.

15
Lipiec
2006
09:00

Henryka i Włodzimierza - wszystkiego dobrego

 

NAJLEPIEJ WSZYSTKIEGO W MIARĘ. Heraklit z Efezu.

 

No i dziś premiera. Dziwne to będzie, i już jest, doświadczenie. Muszę się dużo nauczyć. Ta formuła spektaklu wymaga ode mnie czegoś zupełnie innego. Spektakl będzie się pewnie kształtował jeszcze długo, widzowie będą mnie uczyć jak go prowadzić i na co zwracać uwagę. Na razie te wieczory uczą mnie przede wszystkim, jak to ładnie nazwała wczoraj Magda Umer, czułości do ludzi. Czułości.

Mimo czterech prób z publicznością, nie umiem się jeszcze do końca w tym znaleźć, i to potrwa… to będzie trwało – jak mówi bohaterka opowieści. Peszy mnie to, że widzę twarze ludzi i od razu wiem, co czują. Widzę ich oczy. To zupełnie nowe doświadczenie. Szokujące. Ten kontakt z publicznością powoduje, że peszę się, gubię rytm, wypadam z konwencji, co chwila jakaś inna myśl z zewnątrz, refleksja ogólniejszej natury zbija mnie z pantałyku, wpadam do czarnych dziur, panikuję i nie wiem, co dalej. A przecież wszystko wydawało się tak proste. Nie panuję nad całością a usilnie dodatkowo staram się mimo wszystko „uszlachetniać” środki wyrazu, co nie jest łatwe w tej konwencji.

No nic, będę się uczyć i mam nadzieję, że po 5, 10 spektaklach stanę mocno na nogach, a wtedy rozluźnię się i zacznie się prawdziwa, subtelniejsza zabawa i „flirtowanie” wzajemne. Cieszy mnie to, że czuję potencjał w tych wieczorach, przeczuwam jak to może być… jeśli wszystko się dobrze ułoży, intuicyjnie wyczuwam przyjemność i zabawę jaką można dzięki tej formule osiągnąć.

Dziś jeszcze raz próba. Przed premierowym, pierwszym oficjalnym pokazem. Jeszcze zmiany. Jeszcze szukanie, relacji z muzykami i porządkowanie dźwięku i światła.

Szczęśliwie tekst mnie samą coraz bardziej bawi…a publiczność, co najważniejsze, i czego baliśmy się najbardziej, chętnie się włącza i wydaje się bawić i być zadowolona.

Dziękuję za wszystkie listy i życzenia powodzenia. Dziękuję.

Dobrego dnia.

Usłyszałam wczoraj taki żart. Okrutny:

Polak złapał złotą rybkę, a ta w zamian za wypuszczenie obiecała spełnić jego marzenie, powiedziała tylko: „Pamiętaj wszystko o co poprosisz, twój sąsiad dostanie ode mnie podwójnie”.

Poszedł Polak do domu i mysli: „Chciałbym nowy samochód, no ale wtedy sąsiad dostanie dwa samochody. Chciałbym więcej pieniedzy, ale wtedy sąsiad dostanie dwa razy tyle. Może nowy dom? Wtedy on dostanie dwa domy. Po co mu dwa? Jeden sprzeda…”

Nastepnego dnia Polak poszedł na umówione spotkanie ze złotą rybką i prosi: „Rybko wyjmij mi jedno oko.”

Jeszcze raz dobrego dnia. Podwójnie dobrego dnia.

(Odpowiadam pewnej pani na wczorajsze pytanie, co to za zapach, bo nam przerwano i już nie wróciłam – to SUN, Jil Sander. Słońce wciśnięte do butelki. W Polsce prawie nie do dostania, gdzie indziej – jedne z tańszych i łatwiej dostępnych perfum. Choćby na lotniskach)

12
Lipiec
2006
17:37

Jana i Gwalberta - wszystkiego dobrego

Od kilku dni mam nieczynny internet. Wszysto od upału wariuje. Obsada „Trzech sióstr” zakończona. Natasza Brook wyjechała. Dziś pierwsza generalna „Skoku z wysokości”. Upał nie leżeje. Wszystkim w głowach się gotuje i wywraca, mnie w szczególności. Co ja robię na tej scenie to już przesada. Jeszcze takim lotem nie leciałam.

Zobaczymy…..

Opalałam sie dziś natryskowo, w ramach charakteryzacji do „Skoku…” Jestem poobijana, zakręcona i lekko bezradna. Zobaczymy co będzie jak wejdzie publiczność. Żeby tylko chciała współpracować i żebym tylko ja miała siłę i wyobraźnię oraz śmiałość żeby na tę współpracę ewentualną publiczności odpowiedzieć…

Trzymajcie się chłodniej.

Karake poniedziałkowe cudne. (Kilka zdjęć, reszta zdjęć na stronie teatru)

Dobrego dnia.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.