24
Listopad
2006
03:50

Jana i Flory - wszystkiego dobrego

Żałoba narodowa. Smutno. Współczucie. Zamyślenie. Pytania o sens jak zwykle w takich chwilach. Życie płynie dalej. Oczywiście nie będę grała w niedzielę w Rudzie Śląskiej pogrązonej w najczarniejszej żałobie.  Wszystko odwołane. Cisza.

Czy może być dobry ten dzień? Pewnie dla wielu tak,  może właśnie ktoś szczęśliwie rodzi, ktoś się rodzi, ktoś inny zakochuje, jeszcze inny zdrowieje, a jeszcze inny coś zrozumiał. Ktos przeczytał wiersz, wprowadza się ktoś do nowego mieszkania, ktos komuś coś wybaczył.  Większośc z nas to ludzie sentymentalni, naiwni i pełni nadziei, i to jest tak miłe. Dobrego dnia.

21
Listopad
2006
08:39

Janusza i Konrada - wszystkiego dobrego

Wczoraj późnym wieczorem  została przybita ostatnia deska na scenie, w nocy zamontowano mechanizm kurtyny, od świtu kończą malowanie wnętrza sceny, elektrycy pracują całą dobę, na okrągło. Dziś w ciągu dnia zawisną pierwsze reflektory i zaczniemy koło południa pierwszą próbę ” Trzech sióstr” na scenie. Fotele przyjeżdżają dopiero 30 listopada. Mamy nadzieję zdążyć.

Zgubiłam telefon, ale nie jest mi potrzebny, nie kontakuję się właściwie ze światem zewnętrznym.  Nie patrzę też w lustro, jak mówi Olga w „Trzech siostrach” – bardzo postarzałam się tego roku , no cóż poradzić, trzeba przyjąć los ze spokojem, nawet jeśli nie wszystko układa się po naszej myśli.  

Dobrego dnia.

18
Listopad
2006
08:03

Anieli i Romana - wszystkiego dobrego

WIERZĘ W POEZJĘ, MIŁOŚĆ, ŚMIERĆ – DLATEGO WŁAŚNIE WIERZĘ W NIEŚMIERTELNOŚC. Parmenides.

Wczoraj, po dniach, godzinach, tygodniach prób, męki, radości, rozmów, powtórzeń, wzruszeń…, czyli zwykłych stanów i rzeczy podczas czasu przygotowań nowego spektaklu, wczoraj po skończonym kolejnym dniu, późnym wieczorem, przed wyjazdem z Warszawy do Milanówka spotykam czekającego na mnie młodego aktora… wygląda tak jakby umarła mu matka, siostra, narzeczona, dowiedział się że jest śmiertelnie chory, albo spotkały go te wszystkie kataklizmy naraz, właśnie przed chwilą, podchodzi do mnie a ja umieram myśląc ze coś z tego się zdarzyło…

– Jezus Maria! Co się stało?

– Pani Krystyno, czy jak ja mówię do partnerki tekst – Nie mogę się na Ciebie napatrzeć – to ważniejsza jest w tym momencie ONA czy POJEDYNEK?

– ONA!

– Tak myślałem – odparł wzruszony i poszedł w mrok, a ja wsiadłam do samochodu i odjechałam, ale trwam tam na ulicy w tamtym miejscu od wczoraj do dziś…

Teatr. Aktor. Nowe przedstawienie. Nowa rola. Rodząca się na nowo opowieść. Czy jest wiele zawodów, miejsc, prac, projektów, podczas których ludzie w nie zaangażowani przeżywają, choć cześć tych emocji, napięć, niepewności i załamań? Wzlotów i upadków?

Co to za cudne miejsce Teatr. Co to za absolutnie cudowne zajęcie! I, och i …jak cudowna młodość… jak napisał Czechow.

Dobrego dnia. Jestem chora, jak wielu ludzi teraz, mam temperaturę, musze się do poniedziałku wyleczyć. Bo przecież od poniedziałku znów próby. Do premiery i otwarcia teatru zostało 13 dni. Kładą deski na scenie. Dziś w nocy przekroczyli połowę powierzchni sceny.

Dobrego dnia. Jeśli chodzi o politykę i media, dominuje coś co można by nazwać najprościej- ZEMSTA, Rządza ZEMSTY!

Dziś arno jeszcze miałam kółko fotograficzne z synem. Praca domowa. ZDjęcia można by zatytułować: ….I znów szczęsliwy dzień…. próby Becketta , zawieszam, z powodu choroby i Trzech sióstr. Wznowimy 4 grudnia, po premierze.

17
Listopad
2006
04:07

Grzegorza i Salomei - wszystkiego dobrego

Ktoś mi dziś z pocztą przysłał takie motta z dopiskiem – roześlij do przyjacioł a wtedy spełni się twoje marzenie. Moje marzenie brzmi: Żeby natychmiast, ale to natychmiast, skończyły się wszelkie kłopoty i niespodzianki związane z otworzeniem dużej sceny! Natychmiast , bo zwariujemy a napewno nie wytrzymamy nerwowo! Ponieważ list zawierał dodatkowo wskazówkę takiej treści : Jeśli wyślesz do: 1 osoby – spełni się ono w ciągu 1 roku, 3 osób – 6 miesięcy, 5 osob – 3 miesięcy,6 osób – 1 miesiąca,7 osób – 2 tygodni, 8 osób – 1 tygodnia, 10 osób – 3dni, 15 osób – 1 dnia, 20 osób – 3 godzin. Postanowiłam wysłać do was żeby spełniło się jak najszybciej.

Pracuj tak jakbyś nie potrzebował pieniędzy.

Kochaj tak jakby nikt nigdy ciebie nie zranił.

Tańcz jakby nikt na ciebie nie patrzył.

Śpiewaj jakby nikt cię nie słuchał.

Żyj jakby był raj na ziemi.

Motta skądinąd bardzo słuszne. Ja oprócz tego – Tańcz jakby…. realizuję wszytskie od dawna i nie trzeba mi było ich pisać, ale Wam się może przy okazji przydadzą.

Dobrego dnia, dobrego.

Mam zacząć w poniedziałek próby przedpremierowe na scenie której jeszcze fizycznie nie ma, biją deski dniami i nocami, jak to wykonać?

12
Listopad
2006
06:36

Renaty i Witolda - wszystkiego dobrego

ZAWSZE ISTNIEJE CZŁOWIEK BARDZIEJ CIERPIĄCY OD CIEBIE. Heraklit

Dziś najpierw wybory a potem „3 siostry” cały dzień od 10.00, dwa razy, dwie obsady, wieczorem na zakończenie tak miłego dnia „Shirley Valentine”.

Zaczynam od wyborów 8.30.

Podobno przedwczoraj odsłonięty pomnik Romana D. już pomalowany na różowo, ze swastykami i antysemickimi cytatami czerpanymi z twórczości Romana D. Dziś może zdążę obejrzeć, chyba, że umyty.

Zdjęcia. Teatr, stan wczorajszy, 11 listopada 2006. Już nigdy nie będzie taki…

Dobrego dnia wyborczego.

11
Listopad
2006
08:57

Bartłomieja i Marcina - wszystkiego dobrego

NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO OD ZGODY. Heraklit

Pytam moje dzieci, dlaczego 11 listopada jest Narodowym Świętem Niepodległości?

A oni mi na to – dziesiątego Piłsudski wrócił z więzienia w Magdeburgu a jedenastego objął władzę nad państwem i siłami zbrojnymi – ot tak, po prostu mi odpowiedzieli, bez namysłu.

Ojczyzno Polsko, w dniu Twojego święta życzę Ci szczęścia.

No to dobrego dnia.

Na dodatek kartka, jaka do mnie trafiła od widza. Robię teraz becketta- no to może szkoda sił i wysiłku? Bo to co prawda klasyka ale nie sądzę aby ten ktoś był zadowolony.

Dobrego dnia.

10
Listopad
2006
04:07

Andrzeja i Ludomira - wszystkiego dobrego

 

NAJWIĘKSZYM SKARBEM CZŁOWIEKA JEST POWŚCIAGLIWY JĘZYK, A NAJWIĘKSZA PRZYJEMNOŚC TO POSŁUGIWANIE SIĘ NIM Z UMIAREM. Heraklit

Zapisuję cytat z filozofa z wielką obawą, bo wczoraj skończyłam dzień dwugodzinnym wywiadem do Radia Kolor gdzie gadałam , gadałam , gadałam …niepohamowanie.

Wczoraj także, pewien znany pan (już mówię jak politycy ostatnio-paranoja), pewien znany pan, jak się okazało wielki narodowy patriota, powiedział do mnie – otwiera pani dużą scenę, zaczyna pani Czechowem , to niezbyt patriotyczne! Zatkało mnie. Co to z paranoja dookoła! Czy wszystko już zwariowało? Dziś w Warszawie odsłonięcie pomnika Romana Dmowskiego. Cudnie. Mam nadzieję że będą demonstracje protestacyjne, bo inaczej zwątpię.

 

Roman Dmowski …w 1922 został honorowym prezesem Młodzieży Wszechpolskiej. W odpowiedzi na Przewrót majowy, w grudniu 1926 założył Obóz Wielkiej Polski, a następnie w 1928 Stronnictwo Narodowe. Patron i Filister honoris causa Korporacji Studentów Uniwerytetu Poznańskiego Baltia.

Dmowski był publicystą politycznym i twórcą podstaw ideologii narodowej w Polsce. Znał aż 9 języków obcych. Cieszył się dużym autorytetem wśród znacznej części społeczeństwa. Jego najsłynniejsze publikacje to m.in.: „Myśli nowoczesnego Polaka” (1903), „Niemcy, Rosja i kwestia polska” (1908), „Polityka polska i odbudowanie państwa” (1925), „Przewrót” (1934). W nich przedstawiał własną wizję patriotyzmu opartego na narodowych interesach i realizmie politycznym. Piętnował wady polskie takie jak bierność, lenistwo, niezdolność do pracy zbiorowej czy niezdyscyplinowanie. Ponadto w swojej publikacji Kościół, naród i państwo (1928) podkreślił znaczącą rolę jaką odgrywa dla narodu polskiego wiara katolicka i Kościół. Stąd powstała idea Polski jako „katolickiego państwa narodu polskiego”.

W swoich wypowiedziach często zwracał uwagę na zagrożenie jakie dla kultury i rozwoju Polski stanowią czynniki obce. Szczególnie podkreślał tu rolę mniejszości żydowskiej, która według niego miała negatywny wpływ na polską rzeczywistość społeczno-gospodarczą. Twierdził, że grupa ta dominuje w sferach gospodarczych i utrudnia rozwój polskiej przedsiębiorczości. Uważał również, że przyjmowała postawę obojętną, a czasami nawet wrogą w czasach zaborów i wojny wobec sprawy polskiej. Z tego powodu często zarzuca mu się antysemityzm.

(Dmowski nigdy się nie ożenił. Sam podkreślał, że mogło to mu tylko przeszkadzać w prowadzeniu działalności politycznej. Jednak w opinii większości biografów jednym z powodów była nieodwzajemniona miłość do Marii Juszkiewiczowej, późniejszej żony Józefa Piłsudskiego, choć według Romana Giertycha, Dmowski miał zwierzyć się jego dziadkowi Jędrzejowi Giertychowi, że miał z nią romans.[3]

źródło – Wikipedia)

Dobrego patriotycznego dnia. Ja będę patriotką na próbie Czechowa i Becketta.

Dołączam projekt zajęć licealnych – scenariusz lekcji zaproponowanej przez portal INTERKLASA. Reszta na stronie http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/artykul/ida/1924/

Temat: Roman Dmowski i Józef Piłsudski w dziejach państwa polskiego
– sukcesy i porażki

Poziom: III kl. LO
Autor: Teresa Polenceusz

Temat do zrealizowania po omówieniu okresu II Rzeczypospolitej w liceum ogólnokształcącym. Lekcja ma służyć prezentacji wybitnych jednostek oraz określeniu ich roli w dziejach narodu i państwa.
Na realizację tematu należy przeznaczyć dwie jednostki lekcyjne.

Metoda:
– praca w grupach zadaniowych,
– dyskusja punktowana.

Środki dydaktyczne:

  1. regulamin obrad (materiał pomocniczy nr 1),
  2. arkusz porównawczy (materiał pomocniczy nr 2),
  3. arkusz oceny (materiał pomocniczy nr 3),
  4. portrety Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
  5. plakaty, hasła, cytaty,
  6. podręczniki, lektura uzupełniająca do wyboru:
    J. Faryś, „Piłsudski i piłsudczycy. Z dziejów koncepcji polityczno-ustrojowej 1918–1939”,
    Szczecin 1991,
    J. Krasuski, „Między wojnami. Polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej”, Warszawa 1985,
    P. Łosowski, „Polska w Europie i świecie 1918–1939”, Warszawa 1990,
    J. Pajewski, „Budowa II Rzeczpospolitej 1918–1926”, Kraków 1995,
    A. Garlicki, „Józef Piłsudski”, Warszawa 1990,
    A. Garlicki, „Pod rządami Marszałka”, Warszawa 1994,
    W. Suleja, „Józef Piłsudski”, Wrocław 1995,
    D. i T. Nałęcz, „Józef Piłsudski – legendy i fakty”, Warszawa 1986,
    A. Micewski, „Roman Dmowski”, Warszawa 1971,
    R. Wapiński, „Roman Dmowski”, Lublin 1988,
    K. Kawalec, „Roman Dmowski”, Warszawa 1996,
    B. Urbankowski, opr. J. Piłsudski, „Myśli, mowy i rozkazy”, Warszawa 1989.


Cele
Po lekcji uczeń powinien:
  1. poprawnie definiować pojęcia: polityk, walka zbrojna, walka dyplomatyczna, suwerenność, niepodległość, patriotyzm, mąż stanu,
  2. rozpoznawać różne postawy i działania Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego oraz związki z ich programami,
  3. określić podobieństwa i różnice w działalności Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
  4. wskazać na podstawie działalności obu polityków stopień realizacji proponowanej przez nich wizji państwa polskiego w okresie międzywojennym,
  5. ocenić rolę wybitnych jednostek na podstawie działalności Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
  6. posiąść umiejętność dyskutowania i przekonywania do własnych poglądów.


Czynności przygotowawcze do lekcji.
  1. Na tydzień przed lekcją zapoznaj uczniów z tematem.
  2. Zaproponuj uczniom udział w debacie z udziałem 2 grup (od 5 do 7 osób), które zaprezentują informacje na temat Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego wg następujących zagadnień:
      • informacja o życiu i działalności Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
      • wizja państwa w poglądach Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
      • udział w tworzeniu niepodległego państwa polskiego,
      • Roman Dmowski i Józef Piłsudski w świadomości współczesnych Polaków.
      Uczniowie, przygotowując się do lekcji, powinni wykorzystać wiedzę uzyskaną w czasie omawiania okresu międzywojennego oraz zapoznać się z wybraną lekturą.

  3. Zaproponuj również przygotowanie plakatów, ulotek, haseł, które wzbogacą dyskusję.
  4. Powołaj trzech sekretarzy, których zadaniem będzie dokonanie oceny biorących udział w dyskusji. Zaproponuj kształt karty oceny (materiał pomocniczy nr 3).
  5. Przedstaw zasady, które będą uwzględnione w regulaminie obrad. Regulamin może być opracowany z udziałem nauczyciela i sekretarzy (materiał pomocniczy nr 1).


Przebieg lekcji.
Przygotuj salę do lekcji:
  • Umieść portrety obu polityków w widocznym miejscu.
  • Poproś uczniów o zajęcie właściwych dla nich miejsc.
  • Uczniowie biorący udział w dyskusji siedzą naprzeciw siebie.
  • Sekretarze dokonujący oceny (materiał pomocniczy nr 3) zajmują miejsce przy oddzielnym stole. Każdy sekretarz wypełnia oddzielny arkusz, a następnie sumuje się punkty.
  • Uczniowie niebiorący udziału w dyskusji stanowią publiczność.


I. Wprowadzenie.
  1. Dokonaj krótkiego wprowadzenia do tematu.
  2. Zapisz temat na tablicy: Roman Dmowski i Józef Piłsudski w dziejach państwa polskiego – sukcesy i porażki.
  3. Podaj i zapisz zagadnienia na tablicy:
    1. informacja o życiu i działalności Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
    2. wizja państwa w poglądach Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego,
    3. udział w tworzeniu niepodległego państwa polskiego,
    4. Roman Dmowski i Józef Piłsudski w świadomości współczesnych Polaków.
  4. Przedstaw przygotowany wcześniej regulamin obrad i zaproponuj jego przyjęcie (materiał pomocniczy nr1 ). Regulamin umieść w widocznym miejscu.
  5. Uczniom stanowiącym publiczność rozdaj arkusze porównawcze (materiał pomocniczy nr 2) i wyjaśnij sposób sporządzenia zapisu.


II. Rozwinięcie.
  1. Poddaj pod dyskusję problem „Mąż stanu – Roman Dmowski czy Józef Piłsudski”, zapisując go na tablicy.
  2. Wyjaśnij pojęcie męża stanu. Zapytaj o rozumienie tego pojęcia przez uczniów, a następnie odwołaj się do wyjaśnienia zawartego np. w „Słowniku poprawnej polszczyzny”.
  3. Prowadź dyskusję wg zagadnień i zgodnie z regulaminem (czas dyskusji ok. 35 min.).
  4. Po zakończeniu dyskusji poproś przynajmniej 3 osoby spośród publiczności o odczytanie zestawienia (materiał pomocniczy nr 2).
  5. Zgodnie z regulaminem przeprowadź głosowanie, który z polityków – Roman Dmowski czy Józef Piłsudski – zasługuje na miano męża stanu.


III. Zakończenie.
  1. Bez względu na wynik głosowania podkreśl wielkość obu polityków i ich rolę w walce o niepodległość naszego państwa, a także ich wpływ na ukształtowanie granic Polski oraz ustroju odrodzonego państwa polskiego.
  2. Na zakończenie lekcji w uzgodnieniu z sekretarzami oceń uczestników debaty, podliczając uzyskane przez nich punkty – każdy członek zespołu może uzyskać 27 punktów (trzy razy 9 punktów) (materiał pomocniczy nr 3) – które przelicz na oceny. Oceń również osoby zabierające głos spośród publiczności.
  3. Kończąc zajęcia, podsumuj zarówno przebieg, jak i zawartość merytoryczną dyskusji.

Lekcja według tego scenariusza została przeprowadzona przez autorkę w klasie IV w XI LO im. Mikołaja Reja w Warszawie.

Materiały pomocnicze:

Materiał pomocniczy nr 1: Regulamin obrad

  1. Obrady prowadzi nauczyciel.
  2. Obrady rejestruje trzech sekretarzy, którzy będą punktować zarówno merytoryczne przygotowanie, jak i sposób prezentacji i przedstawiania poglądów.
  3. Uczniowie niebiorący udziału w dyskusji sporządzą zestawienie dotyczące sukcesów i porażek Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego.
  4. Wystąpienia uczniów nie mogą być dłuższe niż 5 min.
  5. Głosu udziela przewodniczący.
  6. Głos udzielany jest na przemian każdemu z zespołów.
  7. Uczniowie stanowiący publiczność mają prawo zabierać głos i zadawać pytania.
  8. By zabrać głos, należy podnieść rękę.
  9. Po rozpoczęciu debaty uczniowie mogą bez ostrzeżenia otrzymać punkty ujemnie.
  10. Wszyscy uczestnicy debaty zadecydują w głosowaniu, czyje argumenty przy udzieleniu odpowiedzi na postawiony problem są bardziej przekonujące.


(do ściągnięcia w formacie .pdf)

Materiał pomocniczy nr 2: Arkusz porównawczy


(do ściągnięcia w formacie .pdf)

Materiał pomocniczy nr 3: Arkusz oceny


09
Listopad
2006
07:29

Ursyna i Teodora - wszystkiego dobrego

 

NAJLEPIEJ WSZYTSKIEGO W MIARĘ. Heraklit

Próbujemy „3 siostry” aktami, bez przerywania. Całość na razie trwa moim zdaniem trochę za długo. Każdy akt po 40 minut, tak jak go napisał Czechow. Mimo, że ja się nie nudzę, oglądam to z przyjemnością, i historię i postaci śledzę z wciąż napiętą uwagą, zastanawiam się czy zwykły widz „uliczny” może dziś być wystawiony na taką próbę?

A to trzeba grać nieśpiesznie, niepośpieszawszy…!!!

Ach, co to za literatura! Chwyta za gardło! Co za konstrukcja, co za charaktery! Tylko czy widzów dziś, a szczególnie młodzież, stać na 160 minutowa ofiarę dla Czechowa? Niezależnie od inscenizacji, która tu jest zwyczajnie klasyczna, wierna, dbała…?

Jestem szczęśliwsza ostatnio, zamieniłam słuchanie codziennych wiadomości radiowych na słuchanie walców rosyjskich wykonywanych przez orkiestry wojskowe. Istotna zmiana.

Dobrego dnia.

06
Listopad
2006
04:52

Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego

 

WIEDZA JEST LEKARZEM DUSZY. Protagoras.

Jestem chora i pracuję, bo nie mogę przestać, bo się zawali! – ilu z Was może to napisać? Wielu. Bo to teraz klasyk.

Byle do premiery „Trzech sióstr” i otwarcia dużej sceny, z Beckettem będzie prościej (wypluwam to słowo) w każdym razie i partner sceniczny i reżyser „Szczęśliwych dni”, to opoki, na których można się oprzeć całkowicie, a nawet, pracując z nimi odpoczywać i nie brać odpowiedzialności, oni ją biorą na siebie całkowicie. A ja sobie mówię tylko – Oj Winni, Winni, płonie ci parasolka? Nie martw się oni ją ugaszą.

Płonącą parasolkę przy „Trzech siostrach” gaszę sama.

Wczoraj mój syn kręcił z kolegami u nas w domu swój pierwszy film i mnie nie zaangażowali, a podsłuchałam, że była do zagrania rola starszej pani. Zagrał kolega ucharakteryzowany i przebrany w moje ubrania.

– Dlaczego mnie nie zaangażowałeś – pytałam wieczorem po powrocie z teatru.

– Jeszcze ci mało? Mamo. Tam trzeba było w tej roli upaść na schodach!

– No to bym upadła! Myślisz, że nie umiem? Dlaczego mi nie zaproponowałeś tej roli?

– Jakoś mi nie przyszło do głowy- odparł.

Kończę się – pomyślałam.

Dziś znów cały dzień „Trzy siostry”. Wczoraj zagrali pierwszy raz całość, trwa trzy godziny, dziś skracamy, póki czas, ja sama nie mogę wysiedzieć w teatrze dłużej niż dwie godziny z przerwą (koniecznie), nie zrobię więc tej męki widzom. Ale skrócić godzinę to nie lada sztuka. Chyba mi się nie uda… Pociecha w tym, że obejrzałam wczoraj tę próbę całości, w sali z neonowym światłem, pogłosem, chora i głucha i się nie nudziłam. No może dlatego, że tekst zachwyca za każdym razem do bólu, do bólu, przysięgam.

Dziś próba od 10.00 do 18.00, a wieczorem jeszcze „Skok z wysokości”. O moje życie w sztuce! Chodzę nieumalowana i najczęściej z dziurą w pończosze, czuję się jak Maria Curie-Skłodowska… z wyglądu.

Dobrego dnia.

Jest świt, idę obejrzeć w TVN24 jakieś wiadomości z wczoraj.

Dobrego dnia.

04
Listopad
2006
06:10

Karola i Olgierda - wszystkiego dobrego

 

KOCHAJ ŻEBY ŻYĆ I ŻYJ ŻEBY KOCHAĆ. Protagoras.

 

Przedwczorajszy koncert na Kawęczyńskiej, zdaje się bardzo udany. Było podniośle i pięknie.

Wczoraj, rano zakupy dla mamy, odprawa na budowie, cztery ekipy budowlane, próba Becketta w zimnej sali prób w teatrze w huku młotów pneumatycznych, potem próba 3 sióstr – IV akt, pożegnania, w hotelu Europejskim w sali z pogłosem i neonowym oświetleniem, wieczorem spektakl „Skok…” i nocą felieton…

Kiedy to się skończy? Byle do premiery i otwarcia dużej sceny. Potem już będzie luźniej. Może…

02
Listopad
2006
06:18

Bohdana i Bożydara - wszystkiego dobrego

PIERWSZYM WARUNKIEM SZCZĘŚCIA JEST ROZSĄDEK. Sokrates

Wczoraj, wspaniały, rodzinny, nostalgiczny, wesoło-smutny dzień.

Zastanawiałam się wczoraj jak wielkie znaczenie mają dla dzieci te wszystkie nasze święta, światełka, westchnienia, opowieści o zmarłych, wspomnienia, kolędy, zasuszone wianki, palmy, choinki, opłatki, święconki. Wizyty w kościołach, szeptania rodziców, klękania, cisza… Jak wielkie znaczenie ma to żeby były wtedy przy nas, żeby w tym wszystkim uczestniczyły, były mimowolnymi nawet świadkami tego, tych chwil i dni, momentów, słów, naszych przypadkowych nawet łez, słabości, zmartwień… To, mimo że tego nie doceniamy, to wielka szkoła życia. Życie jest największym pedagogiem.

Wczoraj kwestowałam na cmetarzach luterańskim i kalwińskim z moim starszym synem, licealistą. On ma 195 cm wzrostu, 47 numer buta i czułość małego dziecka. Jest cichy, uważny, spokojny, rozsądny. Zdumiewa mnie, co chwila jak jest jeszcze zachwycająco naiwny, a tuż za chwilę jak wiele wie, ile rzeczy już zdążył przemyśleć. Potem, przy obiedzie rodzinnym słuchałam, jak mówił o budowie aparatu fotograficznego, potem o zbliżających się wyborach samorządowych, za chwilę charakteryzował Australię… Słuchałam i myślałam – kiedy on to wszystko zrobił? Kiedy się tego wszystkiego zdążył dowiedzieć? Rósł koło mnie, widziałam go codziennie, rozmawiałam z nim o codziennych sprawach, a kiedy to się wszystko stało? Nie zauważyłam.

– Odprowadzę z tobą samochód do garażu – powiedział – kiedy podjeżdżaliśmy na rodzinny obiad, lepiej żebyś potem nie szła sama ulicą. – To tylko dwieście metrów – zareagowałam nauczona przyzwyczajeniem, żeby zdejmować z dzieci wszelkie niedogodności, nie zajmować sobą czasu – odparł – tak będzie lepiej, może cię ktoś zaczepić, bezpieczniej jak będę ci towarzyszył. Masz w samochodzie parasolkę? Pada.

Kiedy dzieci dorastają? Kiedy się to staje? Czy można tego nie zauważyć? Chyba można.

Dobrego dnia.

01
Listopad
2006
06:52

Seweryna i Wiktoryny - wszystkiego dobrego

 

DUSZA ZAWSZE JEST WOLNA. Sokrates

Rodzimy się wewnętrznie wolni.

I znów przyszło to święto w Polsce tak lubiane. Którego zwyczaje tak pielęgnowane.

Nasi Drodzy Zmarli – jak mówi jedna znajoma mi pani, a potem dodaje – jak ja umrę nikt już nie będzie o Nich pamiętał, chodził na ich groby, pielęgnował ich pamięć. To, jak się zachowujemy w tej sprawie jest miarą naszego człowieczeństwa! A jej syn wznosząc oczy do nieba ripostuje – To jak żyjemy jest miarą naszego człowieczeństwa mamo! Przestań. Jak umrzesz, będę Cię kochał i pamiętał o Twoim grobie i o innych naszych grobach. To drobiazg. Możesz na mnie liczyć…

Jak co roku kwestuję z moimi dziećmi na cmentarzach ewangelickim i kalwińskim a potem spotykamy się całą rodziną na uroczystym obiedzie i będziemy wspominać Naszych Drogich Zmarłych i zapoznawać nowo narodzone w rodzinie dzieci. Jak co roku. Uwielbiam ten czas ja także.

Nostalgicznie spokojnego, pięknego dnia życzę.

I może przynajmniej dziś żadne dziecko w Polsce nie zostanie pobite, zgwałcone, porzucone, upokorzone…Błagam!!! Błagam!!!

28
Październik
2006
14:57

Szymona i Tadeusza - wszystkiego dobrego

 

 

SZTUKA JEST CUDOWNYM ZAKLĘCIEM. POTRAFI NAS OD ZŁEGO UWOLNIĆ. Parmenides.

 

Dziś mija rok. Pierwsza rocznica otwarcia. Rok temu 28 października zagraliśmy pierwszy spektakl w teatrze POLONIA. Była to „Stefcia Ćwiek w szponach życia”– Dubrawki Ugresić. www.teatrpolonia.pl

Jak szybko minął ten rok. Ile przedstawień! Ilu widzów! Kolejne premiery. Nieprzespane noce i paraliżujące lęki. Euforie, histerie i zwykłe codzienne dni teatralne. A to wszystko przy akompaniamencie młotków, świdrów, wylewanego betonu i pił tnących blachy, drewno, kafelki, cegły… oraz towarzyszącej nam w dziwny sposób elektryczności w tym teatrze, której  życie i zachowanie jest dla nas wieczną tajemnicą i pewnie jeszcze na jakiś czas nią zostanie.

Zdarzenia, śmieszności, wpadki i niespodzianki podczas tego roku można by opowiadać godzinami, szczególnie te które wydarzały się wieczorami podczas trwających spektakli z pracami remontowymi za ścianą, które często nie przerywane trwały do późnych godzin, długo już po wyjściu publiczności.

To pewnie jedyna taka budowa, podczas której prace budowlane i wykończeniowe, są regulowane rytmem prób, premier i spektakli, a robotnicy różnych specjalności przychodzą rano do tablicy z planem artystycznych zamierzeń i według niego układają sobie plan swoich prac.

Czasem teatr ustępował, czasem budowa, ale zdarzało się, że publiczność zgromadzona na widowni czekała na rozładowanie ciężarówki czy wylanie betonu z betoniarki, bo to było ważniejsze w tym momencie niż rozpoczęcie spektaklu.

Znieśliśmy to wszyscy i my i robotnicy a przede wszystkim zniosła to z uśmiechem zrozumienia nasza publiczność. Nagłe wyłączenia prądu podczas spektakli, dziwne odgłosy w pauzach gry aktorów, przedzieranie się przez bramy aby do nas dotrzeć i na spektakle i aby kupić bilety, niewygodne krzesła, dziwne zachowania młodzieży z obsługi teatru koortdynujacej prace remontowe ze spektaklem, metamorfozy naszego bufetu, upał na sali do omdlenia latem i chłód zimą. Znieśli to i aktorzy u nas grający, trudy pierwszych miesięcy bez garderoby, przygotowywania za prowizorycznymi kulisami, przebiórki na lodowatej budowie w stygnącym betonie wśród robotników, dziwne, wciąż zmieniające się drogi docierania na scenę przez rozkopy i metalowe zbrojenia, często po ciemku.

2 grudnia planujemy otwarcie dużej sceny. Czyli koniec kolejnego etapu. Przejdziemy potem powoli do etapu trzeciego, czyli robót dotyczacych tego wszystkiego, co na zewnątrz. Ale tak jak w pierwszym i drugim etapie, podczas trzeciego etapu prac, spektakle będą odbywały się co wieczór, a czasem i dwa razy dziennie, aktorzy będą grać nie zważając na nic, my będziemy planować nowe premiery jakby nigdy nic i śmiech, cisza i gwar zbierającej się na spektakle i wychodzącej ze spektakli publiczności będą naszą muzyką.

Mamy taaaaakie plany! Taaaakie zamierzenia artystyczne na ten sezon, planowane i na nową scenę, jak ją nazywamy szumnie już teraz dużą,  i na tę małą – Fioletowe Pończochy, która kończy właśnie pierwszy rok swego istnienia! Mam nadzieję, że wszystkie te plany zrealizujemy ku zadowoleniu i uciesze naszych widzów.

Oby ten rok nie był gorszy od tego, który upłynął. Oby przyniósł nam, choć tyle samo satysfakcji i radości. Zaczynamy Czechowem „Trzema siostrami”  znów rzeczą o kobietach, tyle że klasyką, potem Beckett i jak zwykle kobieta na scenie „Szczęśliwe dni”… Kobiety, kobiety, kobiety, tyle że teraz zgromadzą się przy nich, wokół nich, dla nich mężczyźni… Zobaczymy.

Dziękuję raz jeszcze i będę dziękować jeszcze po wielekroć wszystkim, którzy z nami byli przez ten rok, artystom, organizatorom, budowlanym i widzom.

Dziękuję.

27
Październik
2006
06:27

Sabiny i Iwony - wszystkiego dobrego

 

 

KOBIETA SWOIM POCAŁUNKIEM PRZEZWYCIĘŻYĆ MOŻE NAWET ŚMIERĆ. Parmenides.

Od dwóch tygodni mam próby „Szczęśliwych dni” Becketta. Gra ze mną Jerzy Trela, reżyserem jest Piotr Cieplak, scenografię robi Andrzej Witkowski. Dziwne, fascynujace próby.

25
Październik
2006
06:22

Kryspina i Ingi - wszystkiego dobrego

SZLACHETNY CZŁOWIEK WYMAGA OD SIEBIE, PROSTAK OD INNYCH. Parmenides

19
Październik
2006
06:17

Piotra i Ziemowita - wszystkiego dobrego

 

MIARĄ WSZYTSKICH RZECZY JEST CZŁOWIEK – TYCH, KTÓRE SĄ, ŻE SĄ, I TYCH, KTÓRYCH NIE MA, ŻE NIE MA. Protagoras.

Wczoraj spędziłam odmienny dzień od innych, najpierw przez moment uczestniczyłam w konferencji – Kobiet przedsiębiorczych – odbywającej się w naszym teatrze, po czym pojechałam do Poznania i tam podczas konferencji dotyczącej kobiet sukcesu uczestniczyłam w kończącej ją dyskusji panelowej.

Odwożąc mnie na dworzec na pociąg do Poznania mój mąż mimochodem zauważył: – Kobiety przedsiębiorcze, kobiety sukcesu, konferencje, ja nie słyszałem żeby były organizowane konferencje dla mężczyzn sukcesu i mężczyzn przedsiębiorczych. Śmiejąc się, bo uwielbiam Jego poczucie humoru, szczególnie na temat kobiet, odparłam – niedługo będą organizowane, bo tacy mężczyźni będą powoli, powoli w mniejszości.

Po powrocie do domu, wieczorem, siadłam do kolacji z mężem, mamą i moimi synami. – Chłopcy – zagadnęłam – dziś w Poznaniu brałam udział w dyskusji, między innymi na temat, czy jest możliwe, aby kobieta robiąc karierę zawodową jednocześnie była dobrą matką…

– Niemożliwe – odparł bez namysłu mój młodszy, prawie szesnastoletni syn. A wszyscy przy stole zakrztusili się od nagłego śmiechu. A Ten żeby mnie pocieszyć dodał – nie przejmuj się mamo, mamy na szczęście babcię.

No i dobrego dnia dla Państwa.

15
Październik
2006
06:52

Teresy i Jadwigi - wszystkiego dobrego

 

TYLE JEST RODZAJÓW SZCZĘŚCIA ILE LUDZKICH MIAR. Parmenides.

Wczoraj usłyszałam historię, zwierzenie pewnej pani o pewnym panu, jej byłym mężu. Bardzo się ta pani martwi, przede wszystkim tym, że ten pan, po latach, krok za krokiem, minuta po minucie, wprowadza się na nowo w jej życie a ona nie ma na to ochoty ale tez odwagi żeby zaprotestować. Pan jest samotny, przyplątały się do niego jakieś drobne choroby, od dwóch lat jest bez pracy a jego charakter, zasadniczy powód rozstania przed laty dwudziestu, nie zmienił mu się zasadniczo. Jak dawniej uważa że jest najlepszy, najmądrzejszy, rewelacyjny po prostu i nieomieszkuje o tym zawiadamiać nieustannie otoczenia, na czele ze swoimi ewentualnymi przełożonymi chodząc na spotkania w sprawie pracy. Wie wszystko lepiej od każdego, każdego, zmieniłby wszystko na lepiej gdyby tylko mu pozwolono i ma recepty gotowe na polepszenie każdej sprawy. Nie udało mu się w życiu, bo spotkał po drodze ludzi, którzy go niedoceniali, i to jest ich wielka strata, stracona poprostu szansa. On nie umie być może wielu rzeczy, choćby angielskiego, ale gdyby chciał to by się nauczył, tyle, że mu się nie chce. Generalnie gdyby zechciał byłby prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale mu się nie chce. Nie ma, z czego żyć i zapłacić za mieszkanie, ale pouczy każdego ewentualnego pracodawcę jak należy żyć, zarabiać i pracować i udowodni mu podczas trzech pierwszych minut rozmowy kwalifikacyjnej , że ten się myli w każdej sprawie i jest dużo głupszy od niego. Rozmowa zmienia sie w rozmowę kwalifakacyjną oceniająca raczej czy ktoś nadaje się na jego szefa a nie on na pracownika.

Dobry, obowiązkowy, nieskazitelnie uczciwy i utalentowany w gruncie rzeczy człowiek. Charakter i przekonanie na swój temat odrzuca od niego każdego, a była żona zadręcza się, że w rezultacie, po dwudziestu latach od rozwodu, na nowo będzie musiała go znosić i w rezultacie utrzymywać, bo przecież on nie ma nikogo … wzrusza się opowiadając, co świadczy że tak sprawy się potoczą.

Zastanawiałam się wczoraj ilu jest takich ludzi, z zachwianą samooceną, wychowanych przez rodziców na geniuszy, nieumiejących być partnerami, pracownikami, przyjaciółmi. Oskarżających wiecznie innych o to, że im się nie powiodło, bez cienia krytyki w swoim kierunku, autorefleksji, autooceny. Takich, którzy po każdej porażce, zamiast zastanowić się nad sobą myślą:-świat mnie nie docenił, tym gorzej dla świata i nie szukają winy w sobie.

Myślę, że  jest ich wielu. Wiedzą lepiej, o wszystkim, o każdej sprawie, wszyscy inni są głupsi, wszyscy inni nic nie rozumieją. Choroba.  To jest choroba na skalę społeczną. Teraz radia, telewizje otworzyły anteny, ludzie mogą się wypowiadać, oceniać, komentować.  Ilu zadowolonych z siebie głupków się mądrzy? Ilu ludzi wypowiada się bez cienia refleksji z przekonaniem o neiomylności i samozadowoleniem?.

Wracając do tej pani, której zwierzenie o byłym mężu usłyszałam, zaopiekuje się ta pani nim na nowo, będzie podtrzymywać w nieszczęściu bo go tej pani żal, bo jest pani miłym człowiekiem i jak pani mówi przecież on, to w jakimś sensie wciąż rodzina. Ale niech też pani się ani nie dziwi, ani nie ta pani nie narzeka jak już za chwilę, przywrócony z litości na tej pani łono, on się otrząśnie, nastroszy pióra i będzie tę panią traktował jak idiotkę godną politowania i rozkładając ogon na tej pani kanapach będzie łaskawie pozwalał sobie służyć.

Uwielbiam słuchać ludzi a oni lubią się przede mną wyżalić, może, dlatego że ze wszystkiego robię żart, anegdotę i mam lekkość bytu, która przynosi ulgę. Zapisałam probelm tej pani, bo mnie ugniatało, nie wychodziło z głowy.

Dobrej niedzieli… Abyś dzień święty święcił, u mnie nie ma zastosowania, dziś także pracuję od rana do nocy.

I tak dla przypomnienia , przy niedzieli:

Skrócona wersja katolicka

Jam jest Pan Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.

1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną

2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno

3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

4. Czcij ojca swego i matkę swoją

5. Nie zabijaj

6. Nie cudzołóż

7. Nie kradnij

8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu

9. Nie pożądaj żony bliźniego swego

10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest

 

10
Październik
2006
06:18

Pauliny i Franciszka - wszystkiego dobrego

 

SZTUKA JEST INTELEKTUALNA ROZKOSZĄ. Platon

 

Marek Grechuta nie żyje. Ta wiadomość wczoraj to jakby odwiedziny samej Pani Śmierci u każdego z nas z osobna.  

 

Marek.

Jak większość dziewczyn w Polsce oszalałam z zachwytu kiedy zaśpiewał … dam ci serce szczerozłote, dam konika cukrowego…  a potem kolejne piosenki. Dał to serce każdemu z nas. Pokochałam jego głos i kocham do dziś.

Po koncercie w Opolu‘77 na którym zaśpiewałam Jego „ Gumę do żucia” przez parę lat pracowaliśmy wspólnie. Nagraliśmy trzy duże programy dla telewizji , jeździliśmy po Polsce koncertami w których byłam Jego gościem. Często wieczorami, nocami, po koncertach, siadał w restauracjach hotelowych znów do pianina i grał i śpiewał godzinami, godzinami. Uwielbiałam te godziny.

W moim pierwszym mieszkaniu był malutki, kwadratowy przedpokój, mieściło się w nim łóżko polowe, kiedy wstawiło się je na ukos, Rozkładaliśmy je dla Marka, kiedy bywał, pracował w Warszawie. Stał się w tamtych czasach naszym „fantastycznym”, niezwykłym, gościem domowym. To wszystko, wtedy, z Nim, spotkania, praca, rozmowy, obserwowanie Go, odkrywanie Jego sposobu myślenia, doświadczanie Jego otwartości, to wszystko było dla mnie, dla nas, przeżyciem jak ze snu. Za Nim wchodziło się w zupełnie inny rodzaj porozumienia, w przestrzeń niezwykłą, odległą od przyziemnych spraw.

Po Gumie do żucia wróciłam do teatru, życia, mojej skomplikowanej wtedy bardzo zawodowo prywatnej codzienności, miałam masę spraw na głowie, ale w czasie spotkań z Markiem zyskiwałam dystans do problemów, bieganiny, kolejnych przeprowadzek, problemów małżeńskich i tzw. kariery i wchodziłam w czystość, marzenia, poezję. .

Pierwszy raz zobaczyłam Go idącego korytarzem telewizji. Nagle rozpoznałam go w idącym z przeciwka. Myślałam że umieram, że śnię. Zdawało mi się, że pomnik idzie w moim kierunku, materializuje się symbol. Zatrzymał się, przyjrzał mi się i zapytał : pani jest młodą aktorką , czy tak? Czy Pani śpiewa?. – Śpiewałam na zajęciach z piosenki w Szkole Teatralnej, moim prof. był Aleksander Bardini – wydukałam, wyjąkałam oniemiała. Zabrał mnie do fortepianu, poprosił żebym powtórzyła kilka dźwięków, kawałek zagranej melodii i powiedział – zgłaszam panią na festiwal w Opolu, z moją piosenką „ Guma do żucia”. Za dziesięć minut zamyka się lista zgłaszanych piosenek do konkursu, nie można wpisać piosenki bez wykonawcy.

Później, lata później zapytałam Go , dlaczego właśnie mnie wybrał, odparł:„Szłaś korytarzem, była za dziesięć czwarta, nie było nikogo innego dookoła a za dziesięć minut zamykali listę”

Wtedy przygotowując się do Opola w roku 1977 pracował ze mną cierpliwie, uczył wszystkiego , od podstaw. Nigdy wczesnej nie stałam przed mikrofonem, nie śpiewałam z zespołem. Wtedy na tamtym festiwalu sam śpiewał wiele utworów, między innymi Hop szklankę piwa i Deszcz na jeziorach, zostawiał mnie z bardzo odmłodzonym wtedy zespołem Anawa i szedł na swoje próby. Kiedyś za kolejnym powrotem na naszą próbę, trafił na zabawę, szaleliśmy, ja stojąc na beczce po piwie śpiewałam wygłupiając się , chłopcy z Anawa improwizowali. Nie zauważyliśmy Go, stal patrzył, słuchał, Guma do żucia stałam się podczas tych wygłupów inna piosenką, była około sześciu razy szybsza . Słuchał tego chwilę, a potem zmienił i tempo utworu i aranżacje, poszedł za naszym temperamentem.

Marek jest człowiekiem, który żyje jak pisze, śpiewa, komponuje. Zastanawia się nad światem, zwraca uwagę na wszystko, co go otacza, bada zdarzenia codzienne w sposób jemu tylko właściwy, niecodzienny, niedostępny innym. Nigdy nie stracił tego czegoś co można nazwać naiwnością, czegoś co większość ludzi stara się w sobie zdławić, uważając ją z biegiem lat za coś wstydliwego.

Minęło wiele lat nasze drogi zawodowe rozeszły się, ale nie rozstaję się z jego płytami a wszystkie problemy rozwiązuję przy tych nagraniach. Kocham jak śpiewa, uwielbiam Jego głos, uspakaja mnie i jest w nim coś magicznego.

Kiedy kręciłam mój film Pestka, wiedziałam że na końcu historii o tej trudnej miłości musi zaśpiewać Marek, poszłam do Niego do garderoby po jednym z Jego warszawskich koncertów. Uśmiechnął się i powiedział: „Przyszłaś do mnie po piosenkę. Nowej ci nie napiszę, ale mam piosenkę pt. Miłość i możesz ją sobie wziąć”. Ten film bez tej piosenki byłby mniej mój, mniej nas wszystkich, tych z mojego pokolenia. Nasze życie, nasze miłości, nasze marzenia, nasze nadzieje bez Marka, bez głosu Marka, bez jego śpiewania byłyby inne . Miałyby inny kształt. On je ubrał w kształt, słowa, czułość. Wypowiedź do książki Wojciecha Majewskiego „Marek Grechuta –

portret artysty”

Dobrego dnia.

Piosenka  Wszytsko dla twej miłości  jest tutaj na stronie. Trzeba wejść w CV potem w Płyty, potem w Pestka i tam są pliki dzwiękowe . Numer 27 to ta piosenka.

Dobrego dnia.

07
Październik
2006
09:10

Marii i Marka - wszystkiego dobrego

NALEŻY DĄŻYĆ DO SPRAWIEDLIWOŚCI SŁOWEM I CZYNEM. Heraklit

Wracając do komentowania przeze mnie w dzienniku codzienności politycznej w Polsce, czego się niektórzy z Państwa domagają.

Od zakończenia rządów pana Tadeusza Mazowieckiego to znaczy od momentu, kiedy demokracja jak się wydawało i wydaje nadal zresztą, zapanowała w Polsce w sposób trwały, kiedy zaczęliśmy żyć w wolnym państwie, państwie wolnych wyborów, niezależnych mediów i suwerennych obywateli kierujących się własnymi przekonaniami, podjęłam decyzję, aby nie zabierać publicznie głosu w sprawach politycznych, nie wypowiadać opinii, nie dołączać swojego nazwiska ani wizerunku do żadnej z partii, opcji, akcji politycznej. Łączę się tylko z akcjami społecznymi, charytatywnymi, szczególnie tymi które mają na celu pomoc dzieciom.

Uznałam, że jest to wolny kraj, w którym każdy ma prawo do własnych poglądów, wyznania, orientacji seksualnej. Kraj, w którym demokratycznie przebiegające wybory decydują o tym kto rządzi, a konsekwencje tych wyborów jakie by nie były ponosimy czas jakiś, bo tak chciała większość z nas. Każdy ma prawo glosować według własnego przekonania, a głosują także ci, którzy w wyborach udziału nie biorą, pozostawiając innym decyzje. Ja także glosuję, mam do dyspozycji jeden głos, a to na kogo głosuję, ponieważ jestem osobą publiczną z racji zawodu jest wiadomością tylko dla mnie i moich najbliższych i przyjaciół, to jakie mam sympatie, wyznanie religijne i opcję seksualną także, jest to moją prywatną sprawą nie demonstrowaną w sposób celowy czy szczególny, chyba że stanie się to poza mną.

Żyję w kraju w którym naród, większość, dokonuje takich, a nie innych wyborów i muszę się z tym pogodzić, a co więcej ci ludzie to także moi widzowie. Tyle.

Targają mną emocje i wątpliwości jak i wieloma z Was moi Państwo, nie śpię nocami, oburzam się i martwię, ale uznaję wolę większości, dlatego nie wypowiadam się publicznie i nie pozwalam używać swojego nazwiska w sprawach politycznych. Ce tout. Taką decyzję podjęłam. Świat sztuki jest wolny, cenzura nie istnieje od lat siedemnastu i chcę wierzyć, że tak naprawdę jest i tak będzie. Gdybym uznała, że zostaje ograniczona wolność wypowiedzi w sztuce pewnie zareagowałabym, ale pewnie używając narzędzi dostępnych w sztuce także.

Jak to jest, jacy są politycy, jakie mają programy, co mówią i jak postępują każdy przytomny widzi i w związku z tym ma swój głos do dyspozycji w kolejnych wyborach. Podobno w starszych pokoleniach jest tylko 12 % z wyższym wykształceniem, w pokoleniu które dorasta będzie ich około 40% i to jest moja nadzieja na spokój, rozsądek, mądrość i harmonię.

Pozdrawiam Państwa serdecznie i przypominam, że i Wasz los, ten kraj i mój los także jest w Waszych rękach. Demokracja to nie jest puste słowo, trzeba jej zasady honorować. A ja wypowiadam się jako obywatel, Polka, człowiek, kobieta dokonując wyborów artystycznych i jako aktorka i reżysera a teraz także jako osoba prowadząca współczesny, aktualny mam nadzieję teatr.

PS.1 Dziś w Warszawie dziewięć demonstracji czy marszów jak to jest nazywane. Ja nie pójdę na żaden z nich, boję się tłumu i ludzi powodowanych emocjami często pozaracjonalnymi, ale także dlatego, że moja obecność jak mniemam byłaby znacząca jak wynika z telefonów dziennikarzy, którzy mnie pytają czy i z kim pójdę.

I tyle. Brzydzi mnie polityka taka jaką obserwuję.

PS.2 Zagrałam właśnie z wielką radością dzień zdjęciowy w nowym filmie według scenariusza i reżyserowanym przez Stanisława Tyma pod tytułem „Ryś”. Film jest realizowany bez rozgłosu z ograniczonym dostępem mediów i prasy, to decyzja produkcji i reżysera, którą szanuję. Zamieszczam tylko kilka całkowicie prywatnych zdjęć z planu, które mam nadzieję nic nie zdradzają.

Dobrego dnia w kraju, który wszyscy sobie sami urządzamy i miejmy tego świadomość. Ja dysponując jednym głosem jak i Wy i to jest mój wybór.

06
Październik
2006
03:49

Artura i Brunona - wszystkiego dobrego

 

SUMIENIE JEST NAJPEWNIEJSZE, KIEDY JEST WŁASNE. Pitagoras

 

Wobec tego wszystkiego co się dzieje dookoła trzeba chyba oniemieć! Ja robię swoje w swojej dziedzinie, staram się jak mogę, uwijam się i pokonuję każdego dnia niemożności i kolejne zadania jakie przynosi kolejny dzień ale kiedy spojrzę niebacznie dookoła staję jak wryta z rozdziawioną gębą i dostaję obłędu w oczach, uszach i głowie. Nie do wiary, nie do wiary….

Dobrego dnia.

 

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.