Borysa i Wawrzyńca - wszystkiego dobrego
Takie mam ostatnio rozmowy:
Zepsuła się nam zmywarka.
– A gdzie ma pani gwarancję na tę zmywarkę?
– Nie wiem. Zgubiłam.
– Kiedy ja pani kupiła ?
– Niedawno.
– Gdzie ją pani kupiła?
– W EKG.
– Słucham?
– Przepraszam. W AGD.
– Ale gdzie?
– W Jankach.
– W AGD? W Jankach?
– Przepraszam w „Jupiterze” w Jankach.
– Jupiterze? Tam nie ma niczego takiego.
– No to może w „Neptunie”.
– Tam tez takiego sklepu nie ma.
– Wiem. W „Saturnie”.
– No to, co robimy?
– Naprawiamy za pieniądze, bez gwarancji.
– Dobrze.
– Wie pan ja ją kupiłam chyba w czymś takim „nie dla idiotów”. Zresztą chyba raczej dla idiotów, niech pan naprawia.
U lekarza.
– Ile ma Pani lat?
– 45.
– Acha. Bo…Ale wie pani, że ja muszę wiedzieć dokładnie?
– Tak, tak, oczywiście.
– No więc?
– Słucham?
– No dobrze niech się pani rozbierze. No…no, no….Proszę się ubrać. Całkiem dobrze jak na pani wiek.
– Co znaczy jak na mój wiek?
– No, bo…przepraszam panią, ale chyba ma pani trochę więcej lat niż mi pani powiedziała…
– A ile ja panu powiedziałam?
– 45.
– Ach, nie ja mam 54, przepraszam.
– Nie szkodzi. Tak myślałem, że chyba jednak trochę więcej. Proszę mi wybaczyć.
– Drobiazg. Niech się pan nie przejmuje. Zamyśliłam się.
Itd, itp….
Dobrej nocy.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Urodzili się tego dnia
1859 – Knut Hamsun, norweski pisarz (zm. 1952)
1899 – Alfred Lenica, polski malarz (zm. 1977)
1901 – Louis Armstrong, amerykański muzyk jazzowy (zm. 1971)
1904 – Witold Gombrowicz, polski powieściopisarz, nowelista i dramaturg (zm. 1969)
1910 – William Schuman, amerykański kompozytor (zm. 1992)
1953 – Andrzej Jagodziński, polski pianista jazzowy
Zmarli tego dnia:
1875 – Hans Christian Andersen, duński bajkopisarz (ur. 1805)
1944 – Krzysztof Kamil Baczyński, polski poeta czasu II wojny światowej (ur. 1921)
a tego dnia roku 1944 – Gestapo aresztowało w Holandii Annę Frank i jej rodzinę.
Czytam na nowo, bo mi się przypomniało „Sztukę konwersacji” Brandysa i jest mi z tym bardzo dobrze, nie bardzo umiem powiedzieć dlaczego.
Poszłam wczoraj do fryzjera o 8.00 rano bo nie było innego terminu, a potem wykąpałam się w basenie i było po wszystkim. We środę byłam u fryzjera o 21.00, potem sprzątałam a potem poszłam spać, i znów było po wszystkim. Mąż powiedział, że pierwszy właściwie raz, widzi kobietę, która chodzi do fryzjera bezpośrednio przed snem i że myślał, że niczym go już nie jestem w stanie zadziwić, ale to go trochę zdziwiło.
Dziś przywiozłam taboret ze sklepu, taki do pracy w kuchni, bez nóg, ale to go nie zdziwiło.
We czwartek kupiłam drugi raz książkę, którą kupiłam w tamtym tygodniu, bo pamiętałam że ją chcę przeczytać, ale zapomniałam że już ją mam. Zamówiłam też tę książkę w Internecie więc trzeci egzemplarz nadejdzie wkrótce. Postanowiłam, w związku z tym, w teatrze w holu, zrobić półkę na książki z napisem – Weź przeczytaj i podaj dalej – bo mam już dość dużo książek w podwójnym egzemplarzu.
W ciągu tygodnia mijającego robiłam badania okresowe, ale pogubiłam wszystkie wyniki badań, więc chyba będę musiała je zrobić jeszcze raz, bo czeka mnie końcowa wizyta u internisty. Może powiem mu tylko, że moim zdaniem wszystko było OK jak wynikało z opisów badań. A on mi wypisze zaświadczenie. Albo mu bowiem że mam za dużo cholesterolu, bo mam, wiem że to grozi zawałem, więc on mi powie jaka dieta i będziemy kwita…Białe mięsa, ryby, oliwa, jarzyny, nic słodkiego i tłustego i tylko nie- owoce morza , bo to cholesterolowa bomba!
Acha, do fryzjera chodzę z przyzwyczajenia i z psychicznej konieczności, bo właściwie nie mam powodu.
Chyba jednak pojadę jeszcze dziś po nogi do stołka, żeby nie denerwować otoczenia i postanowiłam wieczorem uczyć się piec quiche, bo moim zdaniem powinnam to jeść, a w każdym razie mam ochotę na quiche ze szpinakiem.
Co ja piszę? Znowu przeczyta to jakiś profesor na jakimś uniwersytecie i powie studentom żeby nie czytali tych bzdur, które wypisuję, bo to żenujące, jak ten sprzed roku, co krzyczał na studentów, że mnie czytają, a oni mi to potem napisali. No trudno. Mam to w nosie.
Ciekawe ilu dzieciom w tym kraju dadzą na imię Jarosław w związku z tym wszystkim dookoła?
Jeśli ktoś chce zmienić powietrze w samochodzie po palaczu, musi kupić sobie ozonizator wkładany do otworu na zapalniczkę, to usłyszałam dziś w radio. Przypomniało mi się, że kiedyś, kiedy zwiedzałam Kopenhagę, królowa „jarała” na balkonie. Było zimno, stała w cudnej staromodnej chustce, narzuciła płaszcz na ramiona, wyszła zapalić, bo pewnie jej w pałacu nie wolno. Nie pozwolili mi jej sfotografować, poradzili żebym raczej fotografowała zmianę warty.
Moja mama z każdym rokiem pali więcej i jest coraz ładniejsza. Kupuje zasuszone świńskie uszy psom, co nie jest zbyt eleganckie, ale psy są od tego szczęśliwe.
Nie cierpię faceta, co mieszka na Warszawskiej 6.
Dobrego dnia.
Lidii i Augusta - wszystkiego dobrego
3 sierpnia 1778 – Otwarto teatr La Scala w Mediolanie.
3 sierpnia 1829 – W Operze Paryskiej miała miejsce prapremiera opery Wilhelm Tell Rossiniego.
A teraz o czymś co mnie bardzo męczy ostatnio – umiejętności konwersacji. Nie umiemy rozmawiać. Każdy w rozmowie myśli o sobie. Nie umiemy słuchać. A to podstawa. Sprawy innych nas nie interesują. Przerywamy żeby opowiedzieć, co NAM się zdarzyło ciekawszego, lepszego, gorszego, bardziej niezwykłego, oznajmić bez zwłoki, jakie mamy zdanie w danej sprawie, powiedzieć, co myślimy, udowadniamy w każdej, byle rozmowie, że jesteśmy lepsi, ważniejsi, mądrzejsi, mamy rację i pierwsze miejsce, w rozmowie i wszędzie, a ten, z kim rozmawiamy jest dla nas nikim.
Obrzydliwość.
Ja też tak robię. Przerywam. Mądrzę się. Czasem nie słucham. Niecierpliwię się opowieściami innych. Potem siebie sama strofuję, biję po łapach i języku i żałuję, że nie umiałam milczeć i słuchać. Ale uczę się, uczę się każdego dnia. Przede wszystkim dawno już wykreśliłam ze swojego słownika słówko JA. Dawno. Wybiłam je sobie z głowy, na siłę. Nie zaczynam już od niepamiętnych czasów zdań od ja – ja myślę, ja czuję, ja uważam, ja zrobiłam, ja zdecydowałam, mówię: – myślę, czuję, uważam, wydaje mi się a nie tak ma być!
A oto kilka zdań, które znalazłam w Internecie, może warto sobie przypomnieć choć to rzeczy niby oczywiste.
Wymiana zdań to coś niezwykle cennego. Podnosi poczucie własnej wartości i pozwala odnieść korzyść z poznawania uczuć i myśli innych ludzi.
Słowami wyrażamy uczucia. Nie wolno nam z góry zakładać, że partner i tak wie, jak bardzo go cenimy. Trzeba mu o tym powiedzieć. Potrzebujemy wymiany myśli.
Bądź dobrym słuchaczem
Nie udzielaj mądrych rad! Słuchaj albo po prostu zadawaj stosowne pytania w rodzaju: Dlaczego tak się czujesz? Czemu cię to niepokoi? Co mogłoby ci pomóc? Odpowiadając na pytania, rozmówca odnajdzie odpowiedź na wszystkie swoje wątpliwości! Bardzo mu pomożesz.
Dzieciom trzeba stworzyć atmosferę, w której chętnie się będą wypowiadać! Bez względu na zmęczenie i nawał obowiązków nigdy nie gaś dziecka. Słuchaj!”.
Szczere zainteresowanie wywołuje oddźwięk
Empatia to fundament rozmowy
Zdolność uczuciowego utożsamienia się z drugim człowiekiem i rozumienia jego punktu widzenia bez względu na to, czy się mu przyznaje rację, jest podstawą! Stanowi fundament, na którym opiera się wszystko inne.
Większość ludzi mylnie sądzi, że aby okazać szacunek i zrozumienie dla poglądów drugiego człowieka, trzeba je podzielać. W rezultacie, kiedy się z nimi nie zgadzają, nie okazują zrozumienia ani szacunku. Dzięki empatii potrafimy szanować czyjeś poglądy, nawet, jeśli ich nie podzielamy. Empatia stanowi dowód, że ci na kimś zależy. A to sprzyja treściwej wymianie myśli, jakiej pragnie i potrzebuje większość ludzi.
Musisz się zdobyć na świadomy wysiłek, by nie dominować w dyskusji. Wymaga to poskramiania języka. Kiedy się przyłapiesz na chęci wtrącenia swoich trzech groszy, zatrzymaj się…Gdy pomyślisz, że twoja uwaga mogłaby skierować rozmowę na inne tory lub zamknąć komuś usta, po prostu zachowaj ją dla siebie.
Przekonaj się, że gdy nie skupiasz uwagi na sobie, rozmowa przebiega, lepiej, swobodniej. Przynosi satysfakcję wszystkim rozmówcom.
Dobrego dnia. Mam dziś zacięcie społeczne i edukacyjne nie do opanowania . Wybaczcie.
Ignacego i Heleny - wszystkiego dobrego
Oglądam, z wielu powodów, ale także, dlatego że nie mam czasu, telewizję TVN 24, i czasem TVP3, dla porównania. Ostatnio dołączyłam Superstację, ot tak na chwilę, również dla porównania, ale jest zbyt bałaganiarska.
Interesują mnie ranne serwisy informacyjne i przeglądy prasy, mnie potrzebne, jak wielu ludziom, którzy na czytanie i śledzenie wszystkiego w ciągu dnia nie mają czasu. Nigdzie, nikt, o żadnej godzinie, przy przeglądach prasy nie zajrzał na strony dotyczące kultury, nawet przypadkiem. Są dzienniki codzienne główne, pierwsze strony, strony ekonomiczne, sport, nawet kolorowa prasa, na strony czy wiadomości dotyczące kultury nie zabłądził NIKT, NIGDY! Do tego są dodatkowo serwisy sportowe, ekonomiczne, pogoda, także poza przeglądami prasy i poza wiadomościami ogólnymi, kultura nawet przez moment, sygnał, zdanie, nie istnieje, chyba, że przyjeżdżają Rolling Stons’i, cyrk, albo aresztują panienkę Hilton. Dziś w gazetach artykuły o śmierci Bergmana, na głównych stronach, ale w naszych informacyjnych stacjach tylko jak zwykle przepychanki i widomości o kłótliwych chłopcach. Gdzie jest coś dla mnie? Dla nas?
W kościołach księża obrażają mnie poziomem kazań i nauk. Poziom kleru na poziomie parafii woła o pomstę do Nieba. Telewizje informacyjne lekceważą. Wypraszam sobie.
Chyba będę musiała podziękować za pośrednictwo i tu i tam i owam.
Dobrego dnia, dla bardziej wymagających opieki jak ja i mnie podobni.
W Milanówku sklep ze zdrową żywnością przeżywa renesans. Sery, jajka, jarzyny, konfitury, pieczywo. Ja zajadam się serem z doliny Rozpudy. Taki ser między białym a żółtym , pyszny.
Dobrego dnia.
Marty i Olafa - wszystkiego dobrego
Pozdrawiam. Poszliśmy dziś na cmentarz, żeby zapalić świeczki na grobach po powstańczych. W naszym domu był podczas Powstania Warszawskiego szpital, umarło w nim wielu ludzi. Ich groby są na milanowskim cmentarzu, między innymi mogiła babci mojego męża.
A przy okazji zobaczcie jacy ludzie zapobiegliwi. Ja byłam zdumiona. Przeszłam tylko jedną alejką!
Dobranoc.
Wiktora i Innocentego - wszystkiego dobrego
To ostatnio usłyszałam i bardzo mi się podoba:- Nowo przybyły do wojska, rekrut, zjadał 14 bochenków chleba na śniadanie. Zachwyciło to otoczenie i dowództwo do tego stopnia, że postanowiono żołnierza natychmiast awansować. Wypełniono odpowiednie papiery, ale sprawę musiała zbadać i wyniki potwierdzić specjalna komisja. Przybyła więc wcześniej umówiona komisja, rozpoczęto kontrolę, ale żołnierz przed komisją zjadł niestety tylko 12 bochenków chleba i ani kęsa więcej. Starał się, próbował, na próżno. Komisja wezwała więc jego dowódcę i orzekła, że awansu dać nie może, było zgłoszono w papierach 14 bochnów chleba i ma być dokładnie 14. Na co dowódca salutując odparł, że nie wie, nie rozumie, co się nagle stało, ponieważ na próbie, tuż przed przyjazdem komisji, wszystko było porządku, żołnierz zjadł 21 bochnów chleba bez problemów.
I drugie: – A co by było gdyby ten autobus wracał z parady gejów? Co by na to państwo polskie?
No i dobrego dnia sobotniego.
28 lipca roku 1993 – Fidel Castro zapowiedział zniesienie kar za posiadanie dolarów.
Anny i Mirosławy - wszystkiego dobrego
To już drugie lato przymierzamy się z panem Andrzejem Wajdą do „Tataraku” według Iwaszkiewicza i po raz kolejny coś nam staje na drodze. I w tym roku film odłożony do przyszłego lata. Ale we mnie milcząca „pani Marta” zagospodarowała się na dobre. To miły stan.
W naszym domu zakrólowały konfitury z wiśni. Mama i gosposia w szale konfituro-wania. Pyszne, pyszne! Teraz nasze śniadania – kawa, rogalik biały ser i jeszcze ciepłe konfitury z garnka…Mówią że już 78 słoików stoi w piwnicy. Oszalały! Oszalały! A maliny przed nami!!!
Wczoraj telefon: -Czy pani dziennik z ostatniego roku nadaje się do druku? Nie, zupełnie nie, to już inny dziennik, pisany z teatrem w tle. A napisałaby pani książkę o teatrze? – Nie! O Nie! To sprawa nie do opisania. Moje pióro zbyt ubogie. O nie! Nie podejmuję się.
Dobrego dnia. Dziś imieniny mojej siostry, Anki.
Kingi i Krystyny - wszystkiego dobrego
Odpowiadam na pytanie, co czytam… Orhana Pamuka „Nazywam się czerwień” i pana Piotra Matywieckiego „Twarz Tuwima”.
Dziś poślizgnęłam się na mokrej posadzce niosąc osiem porcelanowych talerzy i przewróciłam się ratując jednocześnie wszystkie osiem, ani rysy.
Wieczorem uratowałam życie jednemu pająkowi. A wiadomo pająk wieczorem – nadzieja.
Nastrój mam filozoficzny.
Dobrego wieczora i dobrej nocy.
Bogny i Apolinarego - wszystkiego dobrego
Ludzie giną, chorują, głodują, kochają się i umierają. Rodzą się i żenią się. Żałoba narodowa, wszędzie wielkie zmiany, świat i życie leci na łeb, a obrazy Henri Emila Benoita Matissa istnieją i będą trwać dalej.
Dobrej nocy.
Magdaleny i Bolesława - wszystkiego dobrego
Ile nagle pięknego sensu w zdaniu…zesmażyć cebulkę na złoto…mimo że to niepoprawnie.
Dobrej niedzieli.
Kamila i Szymona - wszystkiego dobrego
Jakoś " Wesele " mi z głowy wyjść nie może ostatnio. Ach cegós to cegós?
Symboliczne znaczenie słów, które stały się aforyzmami, przysłowiami, używanymi do dzisiaj
„A to Polska właśnie” – Polska jest w sercu każdego Polaka
„A tu pospolitość skrzeczy’ – w realnych działaniach Polacy potrafią wszystko zniszczyć
„bo to chwila osobliwa’ – noc, gdy pojawiają się zjawy
„chłop potęgą jest i basta”
„a to polska właśnie”
„Polska to jest wielka rzecz”
„miła szkoda, krótki żal”
„z biegiem lat, z biegiem dni”
„świętości nie szargać, bo trza żeby święte były”
„tajemnica jest kobieta”
„sami swoi”
„Chopin, gdyby jeszcze żył, to by pił”
„Wesele” jest zatem dramatem symbolicznym, którego symbolika wyraża się w trzech aspektach: postaci, słowa, przedmiotów.
A gdzie Polska? Dwa palce od stanika w dół po lewej stronie.
A Matka Boska Częstochowska już całkiem na twarzy pociemniała.
Dobrej nocy a potem dnia.
Henryka i Włodzimierza - wszystkiego dobrego
Nagrałam właśnie dla wakacyjnego " Szkła kontaktowego" wiersz. Wklejam ten wiersz i dla Was, ku uciesze.
Dobrego dnia. Dobrej niedzieli.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Strasna zaba
wiersz dla sepleniących
Pewna pani na Marszałkowskiej
kupowała synkę z groskiem
w towazystwie swego męza, ponurego draba;
wychodzą ze sklepu, pani w sloch,
w ksyk i w lament: – Męzu, och, och!
popats, popats, jaka strasna zaba!
Mąz był wyżsy uzędnik, psetarł mgłę w okulaze
i mowi: – Zecywiście cos skace po trotuaze!
cy to zaba, cy tez nie,
w kazdym razie ja tym zainteresuję się;
zaraz zadzwonię do Cesława,
a Cesław niech zadzwoni do Symona –
nie wypada, zeby Warsawa
była na "takie coś" narazona.
Dzwonili, dzwonili i po tsech latach
wrescie schwytano zabę koło Nowego Świata;
a zeby sprawa zaby nie odesła w mglistość,
uządzono historycną urocystość;
ustawiono trybuny,
spędzono tłumy,
"Stselców" i "Federastów"
– Słowem, całe miasto.
Potem na trybunę wesła Wysoka Figura
i kiedy odgzmiały wsystkie "hurra",
Wysoka Figura zece tak:
– Wspólnym wysiłkiem ządu i społecenstwa
pozbyliśmy się zabiego bezecenstwa –
panowie, do gory głowy i syje!
A społecenstwo: – Zecywiscie,
dobze, ze tę zabę złapaliście,
wsyscy pseto zawołajmy: "Niech zyje!"
Ernesta i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
Wczoraj odbył się ostatni „Lament na placu Konstytucji” przed wakacjami dziś ostani „Skok z wysokości”, jeszcze koncert Bogdana Łazuki w sobotę i dwa razy „Stefcia Ćwiek w szponach życia” w niedzielę i Teatr POLONIA zaczyna wakacje.
W przerwie trochę remontów i zaczynamy na nowo 17 sierpnia. Będę pisać do Was co jakiś czas, bo nie wyjeżdżam w tym roku. Zmiana planów. Wakacje w Milanówku. Też dobrze.
Pozdrawiam i zamieszczam troszkę zdjęć z ostatnich „Lamentów”
Czyżby to dzisiaj były imieniny Ernesta Brylla i Jego żony Małgorzaty? Jeśli tak Poeto i Żono poety, najlepsze życzenia.
Teodora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Spędzam dzień z mężczyzną mojego życia.
A dla Was dobrego dnia.
Jacka i Anatola - wszystkiego dobrego
Tyle się dzieje że dziś tylko zdjęcia . lament, znów dużo ludzi. To niesamowite, tak mnie to cieszy, tak mnie to wzrusza. Te tłumy , codziennie. Widać potencjał a ilość ludzi która chce teatru jest zastanawiająca. Byłam u pielęgniarek, na zaproszenie, ale byłam. Byłyśmy z Marysią. Do teraz mam w gardle węzeł. Rozmawiałam i siedziałam trochę z głodującymi, prosiły żeby napisać że nie piją soków, są na wodzie, bardzo im na tym zależy. Dziś to będzie już 8 dzień głodówki. Cały czas podczas mojego pobytu przychodzili do namiotu głównego ludzie z kanapkami, z środkami do higieny, drobnymi pieniędzmi. One są wykończone, wykończone, ale żartów nie ma, tyle powiem.
Emilii i Lucyny - wszystkiego dobrego
Wczorajszy obłęd przeżyliśmy. Jak powiedziała nasza Sylwia z biura – dziś „obsłużyliśmy” 1000 osób , dwa razy „Boska!” i „Lament” na placu Konstytucji, gdzie było około 400 osób. A taki mały teatrzyk!
Dziękuję przede wszystkim naszej obsłudze. Jak oni dają sobie z tym wszystkim radę?!
Dziś, będzie Wam lżej, bo „tylko dwa razy „Boska!” a z „Lamentem” pauza do poniedziałku.
Dobrego dnia dla Wszystkich.
Zdjęcia z deszczowego wtorkowego spektaklu na placu, podczas którego ludzie weszli pod podcienia placu a aktorki się zwyczajnie odwróciły w ich stronę.
Piotra i Pawła - wszystkiego dobrego
Niesamowite. Na placu Konstytucji na naszym spektaklu, co dziennie około 300-400 osób. Po spektaklu wstają, biją brawo. Są tacy, którzy byli na wszystkich spektaklach od premiery i mają zamiar przychodzić codziennie. Ludzie przyprowadzają znajomych, dziękują, wzruszają się. Niesamowite.
Dobrego dnia.
U nas gorąco dwa razy "Boska" 17.00 i 20.00, dziś i jutro. Bilety wyprzedane. Moglibyśmy wprowadzić instytucję konika przed tym spektaklem. Gramy ograniczoną ilość razy, z powodu innych zobowiązań zawodowych naszych aktorów. Jak mówi Wiktor Zborowski, albo próby i spektakle, albo – obsada! My mamy obsadę.
Dobrego dnia.
Marii i Władysława - wszystkiego dobrego
Deszcz. Deszcz na placu Konstytucji między 17.00 a 18.20 interesuje mnie jedynie… i trochę martwi, bo poza tym, deszcz lubię. Mam nawet płytę "Burze i pioruny", której słucham z lubością od czasu do czasu. Wczoraj deszcz zaczął się na placu Konstytucji o 18.00, widzowie wstali z krzeseł i wcale nie oddalili się do domów tylko poszli pod filary, pod dach, aktorki odwróciły się i grały dalej, cudnie.
Czytam książkę pani Kiry Gałczyńskiej o ojcu i matce, choć po lekturze „ Lawy i kamieni- pisarze wobec komunizmu” pani Bikont i Szczęsnej, już żadna lektura dotykająca biografii naszych wielkich nie jest łatwa.
Wakacje. Sztuk już czytać nie mogę, naczytałam się ich tyle w tym roku, że na widok zapisu scen i dialogu więdnę, monologi wywołują reakcje równie depresyjne.
Życzę dobrego dnia. Oby nie padało między 17.00 a 18.20 na placu Konstytucji, poza tym ja osobiście nie mam innych życzeń, to znaczy mam jedno wielkie, rosnące każdego dnia ale… boję się nawet o nim mówić i myśleć.
Dobrego dnia. I zdjęcia przysłane przez „widzę” czy „widzkę” czyli widza kobietę, z wczoraj z placu…
A propos widza kobiety, przeglądałam wczoraj program europejski dotyczący równouprawnienia kobiet i mężczyzn – no załamywać ręce. Festiwal pieczenia ciasta. Brawa, jeśli wygra facet!
Miałam wczoraj sprawę i znalazłam się niespodziewanie wśród strajkujących w Al.Ujazdowskich pielęgniarek. Nieprawdopodobna atmosfera. Niesamowite kobiety. Chwytająca za serce determinacja i brak złudzeń.
No już, dobrego dnia ostatecznie!
Jana i Pawła - wszystkiego dobrego
Spektakl " Lament na placu Konstytucji" rozwija sie i zaczyna sobie żyje swoim szczęśliwym jak się okazuje życiem. Wczoraj publiczność po spektaklu wstała i ludzie długo bili brawa na stojąco. Zamieszczam zdjęcia które udało mi sie zrobić na początku spektaklu, tuż po rozpoczęciu, potem musiałam isć do swoich zajęć.
A przedwczoraj wieczorem miałam taką przygodę- odbierałam mamę z autokaru wiozącego kuracjuszy wracających z Druskiennik. Byłam z mamą w kontakcie telefonicznym w trakcie podróży, źle znosiła podróż, bardzo źle się czuła, choroba lokomocyjna, autokar się spóźnił, lekarstwa przestały działać, zaczęło się to już od Augustowa, gorąco, duszno, do tego musiała siedzieć z tyłu autobusu na kole, bo jakaś kobieta – podobno pilotka grupy, nie pozwoliła jej zająć wolnego miejsca z przodu, twierdziła, że ona ma dwa miejsca z przodu zarezerwowane w kontrakcie itd. itd. Koszmar. Jednym słowem o 22.00 a nie, jak było zaplanowane o 18.00, jechałam po ledwie żywą, wymęczoną torsjami mamę na Dworzec Wschodni aby ją jak najszybciej przewieźć do Milanówka.
Kiedy zaparkowałam przed Dworcem z grupy oczekujących osób oderwała się jakaś kobieta, przybiegła do mnie z bagażem mojej mamy i rzuciła mi się, oszołomionej na szyję, krzycząc – Niech Bóg błogosławi, z Bogiem, Szczęść Boże. Przedstawiała się jako koleżanka mamy, opiekunka w podróży, krajanka z Milanówka i Ursusa, całowała mnie przy tym bez przerwy na siłę, w akompaniamencie słów, wśród których Bóg było słowem podstawowym, nie pozwalając mi podejść do mamy i jej pomóc. I zanim ta powolutku podeszła, zanim cokolwiek zdołałam z siebie wyksztusić, usadowiła się owa dama z Bogiem na ustach w samochodzie, sugerując uprzednio, że mama obiecała jej, że ją odwiozę do domu, do Ursusa na osiedle Niedźwiadek, co oznaczało dość duże nadłożenie drogi. Byłam skonsternowana i nie zareagowałam, bo mama, półprzytomna potrzebowała pomocy.
Ruszyłyśmy. Mama, umęczona, nie odezwała się ani pół słowem, jęczała i wymiotowała do swoich torebek a „koleżance” mamy nie zamykały się usta, sugerowała jak mam jechać, cieszyła się, że wygodny samochód, a niech Bóg w życiu prowadzi, i Matka Boska osłania itd… ucieszyła się remontem torów tramwajowych, pogodą, zapytała o teatr POLONIA – milczałam zła, bo na pytanie czy mogę w związku z sytuacją i chorobą mamy zostawić ją obok dworca w Ursusie, odparła bez cienia wahania, że to wykluczone, bo ona się wieczorem boi sama i że muszę pod jaj blok, a nawet klatkę. Zapytałam, na które ją wwieźć piętro i do którego pokoju w jej mieszkaniu, ale powstrzymywałam się z dalszymi złośliwościami, bo ostatecznie to była „koleżanka i opiekunka mamy”, bezczelna i nie do zniesienia, ale jednak.
Dojechałyśmy wreszcie na osiedle Niedźwiadek w Ursusie, bezczelne babsko wysiadło, a ja w buncie postanowiłam być nie uprzejma, nie żegnać się i nie znosić kolejnych pocałunków i życzeń opieki Najjaśniejszej Panienki. Poczekałam aż wysiądzie i zamknie drzwi od samochodu i odjechałam bez słowa, szczególnie, że ta nie miała bagażu.
Jechałyśmy z mamą jakiś czas w milczeniu, ale nie wytrzymałam i po chwili odważyłam się na komentarz i uwagę, że mama ma okropne znajome. Na co ta, cichutko półprzytomna i zdziwiona odparła, że to nie jest jej żadna znajoma, że zobaczyła ją w tej podróży po raz pierwszy i że to właśnie ta pilotka, która jej nie pozwoliła usiąść z przodu. To babsko, na mój widok, poznawszy mnie, wykoncypowało sobie jak zostać odwiezioną pod dom, złapała bagaż zdumionej tym mamy i do mnie pobiegła, rzucać mi się na szyję. Zanim mama doszła do mnie, ta już siedziała w samochodzie.
Mama troszkę obrażona na mnie do dzisiaj.
Dobrego dnia.
Jana i Danuty - wszystkiego dobrego
Ta noc to będzie Noc Świętojańska, w taką noc zdarzają się cuda. Może się zdarzą.
Rano, o świcie, moje dzieci wyjechały na wakacje, mama wraca z Druskiennik. Co mnie czeka w te wakacje?
Lament na placu Konstytucji – żadne z naszych przedstawień nie było chyba tak obfotografowane. To miłe.
Dziś zdjęcia z premiery czwartkowej i piątkowego spektaklu autorstwa Roberta Jaworskiego. Następne spektakle w przyszłym tygodniu, od poniedziałku do piątku o 17:00.
Dobrej, spokojnej, miłej, pierwszej wakacyjnej niedzieli. Szczególnie Nauczycielom.