Hipolita i Diany - wszystkiego dobrego
Odkręcamy fotele musimy je dać do remontu i prania. Śruby okazały sie nie wkręcane a wbijane na siłę młotkiem w rezultacie podłoga, śruby, nogi foteli w opłakanym stanie.
Wnioski, podania, prośby, cesje, pisma, wszystko się pisze, pisze, pisze. Kopiowanie KRSu, REGONU, statutu, umów, dokumentów , dokumentów….wszystko się dołącza, pisze pisma przewodnie, tony papieru zużywa, stempluje, podpisuje, parafuje i wysyła, wysyła, wysyła.
Pan od dachu.
– Jaki pani sie marzy dach? Bo coś słyszałem jednym uchem?
– Marzy zupełnie inny niż mozemy zrobić z oszczędności. Ale czy ten dach na górze, ten zaokrąglony , górmy, mógłby być zielony? No powiedzmy zielonkawy? Tani a zielony?
– No to będe myślał.
– Niech Pan mysli, prosze pana.
Z kobieta to i ma byc tanio i zielone. No dobra. Do wtorku. Jadę na weekend i będę myślał na zielono.
A ja dzis ” Szczęśliwe dni” a raczej ” Śmiertelnie szczęśliwi” jak ktoś to nazwał, na taki tytuł chciałkupić bilety.
Dobrego dnia.
Zuzanny i Filomeny - wszystkiego dobrego
Wczoraj kolejne firmy budowlane. Teraz przerabiamy okna i ich wymianę. Nie można robić dachu bez wymiany okien. Niektóre są tak nieszczelne, że przy deszczach woda leje się po ścianach, szczególnie te małe pod dachem, w owalnym wejściu. Trzeba je natychmiast wymieniać. Dziś dwie firmy z Polski. Potem będziemy czekać na oferty. Oferty na remont dachu już spływają.
Wczoraj felieton Sławomira Pietrasa o mnie, a raczej o tym że powinnam raczej grac niż zajmować się remontami i organizacją życia teatralnego, że szkoda mojego talentu, że potem na wszystko będzie za późno. „ Zagram panu młodość”. Nie Sławku, nie zagram już młodości, nie dlatego że nie umiem, dlatego że myśli goryczą podszyte. Aktor, który nie ma jasności w sobie, ufności, czystości, naiwności nie może zagrać wielu wielkich uczuć, już tylko pozostaje mu je udawać. Kolory się zmieszały, jasność przyciemniała. Za dużo doświadczam i podczas tej budowy, rozmów z władzami, urzędnikami, sądami, wspólnotami, decydentami…odzyskuję „ czystość” tylko na chwilę, wieczorami, kiedy gram, albo podczas prób. Tylko publiczność jest prawdziwym, odważnym, bezkompromisowym, godnym i zaufanym partnerem. Tylko ona. Reszta to małość. Pewnie masz rację, na cholerę ja to wszystko robię? Powinnam stać na scenie i grać. Robić kolejne role. Ale z drugiej strony, czy po odejściu z teatru państwowego, którykolwiek dyrektor w Warszawie zaproponował mi cokolwiek? Choćby poprosił na rozmowę? Strawiłam rok, na chodzeniu po korytarzach telewizji i błaganiu o możliwość zrobienia tego co wymyśliłam. Nie udało mi się. Wzięłam sprawy w swoje ręce. Zbyt dobrze pamiętałam Tadeusza Łomnickiego wałęsającego się po Warszawie, bez Teatru, proszącego dyrektorów teatrów o możliwość zagrania Lira. Stworzyłam Fundację. Zostałam z rodziną fundatorami. Fundacje zakładaliśmy we trójkę Edward Kłosiński, Maria Sewerym i ja. Oni namówieni przeze mnie, z miłości do mnie, gotowi dla mnie na wiele. Zrobiłam Teatr żeby grać, tak, i żeby inni mogli grać. Teatr działający na moich zasadach, na zasadach, którym hołduję. Cena za to jest duża. Głowa zajęta problemami uwalnia się na scenie od nich na chwilę. Na szczęście. Czy jestem wielką aktorką? Może. Nie rozsądzajmy tego. Myślę tylko, że decydenci, władze, powinny mi pomóc. Nie jestem znikąd. Wiecie o mnie wszystko. Niewielu ze środowiska, z artystów, zaryzykowało tyle co ja.
Przepraszam za ten wpis w dzienniku. Felieton o mnie, mnie… naruszył. I chce powiedziec jeszcze jedno. Te pięć lat budowania Fundacji i jej Teatru to najwspanialsze lata w moim życiu zawodowym. To prawdziwe poczucie sensu. Nigdy , ani przez moment nie żałowałam z tych pięciu lat ani jednego dnia.
Doroty i Kajetana - wszystkiego dobrego
Urzędy, urzędy, urzędy. W sprawie budowy magazynu dekoracji dla POLONII nikt nic nie wie, czyli czeskie kino. Czy ten Prezydent nie podpisze tej nowej ustawy o budownictwie? Taksówkarz mówi do mnie : niech pani wybaczy, ładnie pani wygląda ale zmęczona. W sklepie kupiłam sobie przecenioną sukienkę, dwie panie za mną taką samą. Potem magazyny z wykładzinami, no te przynajmniej dość tanie, jak się chce zwykłą szarą. Ale tyle metrów? To musi pani zamówić ze dwa miesiące wcześniej. Na ” Grubych rybach” pełno. Na ” Hipnozie” pęka w szwach…tyle pociechy.
Dobrej nocy. Postanowiłam nagrać piosenkę „Lądek zdrój” Agnieszki Osieckiej, niby mała rzecz a cieszy. Jutro Kazimierz i „Ucho…”
Podoba mi się jesienna kolekcja Marielli Burani , oglądałam w nocy bo pełnia i już zupełnie nie można spać. Przepraszam za te głupoty ale mnie naszła jakaś nieprzeparta chęć paplania.
Sławy i Jakuba - wszystkiego dobrego
Ja już w Warszawie. „Hamlet” z mediami z odniesieniem do historii, podobał mi się w rezultacie. Szczególnie drugi akt. Hamlet prywatnie bardzo miły, bardzo. Pani reżyser również. Podczas kolacji i w rozmowie z artystami a ameryki zdałam sobie sprawę że tak jak niektórzy są chorobliwymi teoretykami teatru ja jestem chorobliwym praktykiem.
Profesor Jerzy Limon kwitnie i godny podziwu, najwyższego podziwu.
Dziś przyszła pierwsza oferta budowlana . W nagłówku było że to oferta dla HOT- TEATRU. No no, a może by zmienić nazwę?!
Dobrej nocy.
I znowu zdjęcie odnalezione.
Dominika i Protazego - wszystkiego dobrego
Ja dziś w Warszawie, cztery ekipy remontowe od dachów już były na dziurawym dachu OCH-u, pod koniec tygodnia oferty z wyceną, jak się dowiedziałam od pana specjalisty od prądu przydział mocy musi być 140 KW a nie 40 jak było dotąd, śmieszy mnie ze znów wystąpię o „większy przydział mocy”. Kolor antracyt wybrany, ekipy od okien od poniedziałku będą kręcić głowami, ja jutro do Gdańska w sobotę znów do Kazimierza gdzie w nocy w ruinach zamku ” Ucho, gardło, nóż” i już czuję jak gryzą mnie komary, w niedzielę dwa razy ” Wątpliwość” w Polonii i zakończenie” Hipnozy Krzysztofa Materny”
Jutro w drogę.
Znalazłam śmieszne zdjęcie.
Dobrego środka tygodnia.
Gustawa i Alfonsa - wszystkiego dobrego
Jadę do Kazimierza. Jak tam pięknie. To zdjęcia z wczoraj, bo wczoraj byłam tam chwilkę. Dobrej niedzieli.
Marty i Olafa - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo, dziś o 12.00 w południe Fundacja Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury podpisze umowę współpracy z MAX- filmem i umowę dzierżawy budynku dawnego Kina Ochota. To oznacza, że po koniecznym remoncie, wymianie instalacji elektrycznej , zrobieniu toalet dla publiczności w tym toalety dla niepełnosprawnych, remoncie dachu , wymianie okien, będziemy starali się otworzyć drugi Teatr prowadzony przez Fundację pod nazwą OCH- TEATR.
Nazywam tę decyzję – ucieczką do przodu, reakcją na być może nadchodzące trudne chwile, trudne jeśli chodzi o szukanie pomocy i partnerów z zewnątrz, co już odczuwamy. Ostatnie nasze produkcje, między innymi bardzo kosztowny Bagdad cafe, robimy tylko naszymi siłami, a plany na nadchodzące sezony są ambitne i bynajmniej nie minimalistyczne.
Teatr POLONIA dysponuje tylko 270 miejscami, jest to za mało, aby myśleć o utrzymaniu Teatru i ponoszeniu kosztów nowych produkcji, nawet, jeśli gramy w weekendy dwa a nawet trzy razy dziennie. Po, mam nadzieję, szczęśliwym otworzeniu nowej sali OCH- TEATRU, będziemy dysponować 600 miejscami każdego wieczoru, co, przy nawet nie stuprocentowej frekwencji,pozwoli nam odetchnąć i spokojniej myśleć o nowych spektaklach i istnieniu.
Nie wiem jak długo potrwa adaptacja dawnego kina Ochota, choćby tymczasowa, choćby minimalistyczna. Jest on wpisany do rejestru zabytków i wszelkie decyzje muszą być ostrożne, a już dziś wiemy, że nie uda się tam zrobić tradycyjnej sceny pudełkowej, bo zbytnio ingerowałoby to w strukturę sali. Mamy nadzieję jednak, że podczas czwartych już urodzin Teatru POLONIA, w końcu października, uda nam się tam zagrać pierwsze spektakle, choćby tylko przez tydzień.
Jesteśmy wszyscy na razie trochę przestraszeni, i wiemy, że czeka nas ogromna praca i wiele kłopotów. Ja wiem też już, po czterech latach prowadzenia POLONII, że nie wszystko zależy od nas, ode mnie. Jak wiadomo wciąż nie udało nam się, z powodu niechęci ludzi, zbudować szklanego przejścia dla publiczności miedzy kasą Teatru POLONIA i salą, i choćby małego magazynu na dekoracje przy teatrze, bez którego eksploatacja spektakli jest znacznie kosztowniejsza bo musimy wszystko przywozić i wywozić magazynu wynajętego pod Warszawą, ale mam nadzieję że z czasem, spokojnie, nie ustając w staraniach i systematycznej pracy, rozwiążemy i te i wiele innych problemów. Oby tylko publiczność była z nami a my z Nią.
Chciałabym, aby ten nowy Teatr, OCH – TEATR, miał nieco innych charakter niż POLONIA, chciałabym przenieść tam część naszych spektakli i produkować dla tej sceny nowe, jeszcze bardziej odważne, otwarte, aktualne, współczesne, „zakręcone”. Chciałbym aby o wizerunek i to miejsce dbała moja córka Maria Seweryn, aktorka średniego pokolenia co od razu wyznacza sposób myślenia o tej scenie i o adresatach tej sceny.
Tak wiec, na razie, jest budynek, wymagający natychmiastowego remontu, a poza tym nic nie ma teoretycznie. Jest zarys artystyczny pierwszego sezonu i jego charakter, są nasze wielkie nadzieje i ochota na działanie. No i jest rzesza przyjaciół, reżyserów, aktorów, współpracowników, Widzów oczywiście, gotowych do pracy i pomocy.
Jest nowe miejsce, trzeba tchnąć w nie życie i emocje, energię i radość jaką daje teatr.
Zobaczymy.
Podaję plan naszych urodzinowych występów, dla obu teatrów, bo daje on pojecie o tym jak myślimy o nowej scenie.
4. URODZINY TEATRU POLONIA
na dwóch scenach.
23-31 października 2009
Scena w Teatrze Polonia:
24 października, godz. 20.00
Premiera one man show Pawła Walczaka OJCIEC POLSKI w wykonaniu Rafała Rutkowskiego. Koprodukcja z Teatrem Montownia.
Koleje spektakle: 25 października godz. 17 i 20, 27-31 października godz. 21.00
26 października, godz. 20.00
LISTY JULII – koncert Katarzyny Groniec promujący najnowszą płytę
Scena w Och-Teatrze:
23 października, godz. 17.30 i 20.30
Vedrana Rudan
UCHO, GRADŁO, NÓŻ
Monodram Krystyny Jandy zainauguruje działalność Och-Teatru
24 października, godz. 17.00 i 20.00
Maciej Kowalewski
MISS HIV
25 października, godz. 17.00 i 20.00
Ruana Jeger
DARKROOM
26 października, godz. 20.00
PIOSENKI Z TEATRU – koncert Krystyny Jandy
27 października, godz. 20.00
KONCERT MARII PESZEK
28 października, godz. 20.00
KABARET „MUMIO”
29 października, godz. 20.00
KONCERT KATARZYNY NOSOWSKIEJ
30 października, godz. 20.00
KONCERT GABY KULKI
31 października, godz. 17.30 i 20.00
Joanna Murray-Smith
KOBIETY W SYTUACJI KRYTYCZNEJ
i premiera:
Jan Brzechwa/Julian Tuwim
ZIELONE ZOO
Bajka muzyczna dla dzieci oparta na tekstach Tuwima i Brzechwy, w wykonaniu Ewy Konstancji Bułhak, Michała Breitenwalda i Leszka Zdunia. Choreografia Leszek Zduń.
Premiera zaplanowana na koniec października 2009 r.
Bogny i Apolinarego - wszystkiego dobrego
Ludzie ! ratunku! Potrzebna mi taka wiadomość: – Kiedy powstała pierwsza wersja ” Wassy Żelezownej” ? Czy Gorki napisał i opublikował tę pierwszą wersję pod tym tytułem? Czy spektakl grany w Łodzi w 1911 roku to była ta pierwsza wersja? Czy jest gdzieś ten tekst? Wszędzie są te wersje ” czerwone” . Muszę mieć ten pierwszy tekst , lub inne kolejne wersje. Mam tylko tekst ” Wassa Żelezowna” tekst grany w Polsce po 47 roku. A potem? Te następne wystawienia? I czyje były przekłady. Czy przekład Państwa Wattów był grany i czy były inne, gdzie grane? Kto był tłumaczem tej pierwszej wersji? I czy to było drukowane? Gdzie jest ten pierwszy tekst? Jaki miał tytuł? Ludzie! Ratunku. Może jest wśród Was ktoś kto wie bo to Jego domena? Moje nie najdłuższe ale jednak poszukiwania nie przynoszą rezultatów. Musze mieć pierwszy tekst, a w każdym razie tę wersje ” nie czerwoną” muszę ja przeczytać i porównać.
Dobrego dnia.
Czesława i Hieronima - wszystkiego dobrego
Dziś odbyła się premiera nowego spektaklu na Placu Konstytucji. Udana. ” Hej Joe” Janga Jan Tomaszewski. To już czwarty tytuł grany na Placu.
Dobrej nocy. Ja dzis od czwartej na nogach bo wróciłam rano ze Świnoujścia. A tam jak pięknie. Europejsko.
Kamila i Szymona - wszystkiego dobrego
Była to czwarta albo piąta noc po śmierci mojego męża. Leżałam w łóżku. Płakałam. Nie spałam, jak zwykle od wielu nocy. O 2:00, pamiętam spojrzałam na zegarek, odezwał się telefon, nie odbierałam, dzieci spały w domu, nie miałam powodu odbierać, ale dzwonił uporczywie, tak uporczywie i tak długo, że kliknęłam zielony klawisz. Usłyszałam – Krysiu nie śpisz? – Nie śpię odpowiedziałam, nie wiedząc, komu odpowiadam. – Płaczesz? – Płaczę – znów odpowiedziałam, i wtedy on zaczął mówić, mówić, mówić … głos wydawał mi się znajomy wiec nie rozłączałam się, poza tym mówił niezwykle. Spokojnie, z pauzami, zamyśleniami, długimi ciszami, co jakiś czas pytał czy śpię, bo ja się nie odzywałam. Mówił tak chyba godzinę, kojąco, niespiesznie, pięknie, zdumiewająco, ja milczałam. Mówił że dzwoni z Ameryki Południowej gdzie przyjechał na kongres, gdzieś w trakcie tej rozmowy, po pół godzinie chyba, zapytał czy wiem z kim rozmawiam? – Wydawało i się, że wiem, ale milczałam. – Leszek Kołakowski, przedstawił się zdawkowo, i dalej mówił, a ja trwałam w zdumieniu. Byłam na silnym leku antylękowm i antydepresyjnym, wtedy podwoiłam dawkę i nie bardzo docierało do mnie, co się dokładnie dzieje, prawdę mówiąc, milczałam, profesor mówił, mówił, mówił… Pamiętam dziś tylko tyle, że powiedział także jakiś wiersz, potem mówił o czasie, o porach roku, o dzieciach, szpitalu… nie wiem. Nie pamiętam, kiedy zasnęłam… Rano obudziłam się z telefonem w ręku. Gwałtownie potem dobijałam się do wszystkich, którzy mogli mieć dostęp do profesora żeby Go przeprosić za moje milczenie, zaśnięcie, za wszystko… Po jakimś czasie dotarła do mnie wiadomość, że pozdrawia i nie ma mowy o gniewie.
Nigdy Go nie spotkałam. Nie znałam Go osobiście. Czytałam zawsze. Kiedyś na pytanie z jakiejś gazety, z kim chciałabym spędzić wakacje, bez namysłu odparłam, że z Profesorem Leszkiem Kołakowskim. Podobno się z tego śmiał, a mnie potem trochę było wstyd, ale przyjemnie. To było dawno. Wczoraj w przerwie spektaklu, dotarła wiadomość, że profesor umarł. Zapragnęłam zasnąć. Spać i już dalej nic nie widzieć.
Nie życzę Wam dobrego dnia. Bo on nie może być dobry.
Marii i Benedykta - wszystkiego dobrego
Zbigniew Zapasiewicz. Umarł, niespodziewanie dla nas i siebie. Człowiek, artysta , któremu tyle zawdzieczamy. Ja osobiście bardzo, bardzo wiele. Był moim profesorem, profesorem, dzięki ktoremu rozumiało się sens i rodził się zachwyt nad tym zawodem, potem w teatrze partnerem który uświadomił mi braki, niedostatki, głosowe, techniczne. Jako partner obnażał błędy i braki innych, trzeba było wiele zrobić by Mu dorównać, choćby głośnością, wyrazistością mówienia, żeby dialog z Nim brzmiał. Choćby tyle. Tytan, samotnik, wrażliwiec z maską z kamienia. Nigdy nie zapomnę wileu Jego ról, są pod powiekami kiedy się zamknie oczy. Nigdy nie zapomnę ” Na czworaka” i ” Sułkowskiego”. Dziwne ale kiedy zamykam oczy widzę Go grajacego jakby na zwolnieniu, bo coś takiego w Jego aktorstwie było. Dla mnie, Jego jeden z najwiekszych momentów zawodowych, to scena obłędu Ofelii, ktorą zagrał dla nas studentów, wtedy drugiego roku PWST, na zajęciach. Zaniemówiliśmy z zachwytu, ze zdumienia, tyle w tym było zagubienia, czułosci, bezradności, niewinności, lekkości. Miał już wtedy po czterdziestce i był lekko pijany na tych zajęciach, jakby prywatnie nieszczęsliwy. Od tamtej chwili, tamtego Jego wyjścia na skromną scenę w szkole teatralnej, wem jaka była Ofelia i co czuła. Rozdawała zioła i żegnała sie ze światem wzruszjaaco jak nikt i nigdy. Obyśmy Go nie zapomnieli jak wielu innych tytanów teatru. Na szczescie został na taśmach filmowych, na płytach, nagrał tyle książek, zagrał w tylu przedstawieniach telewizyjnych. Jego dorobek, ogromny, obezwładniajacy, nie pozwoli o Nim zapomnieć. Tylko to co w teatrze, te chwile, spektakle, wieczory, wzruszenia zostaną za kilka lat zapomniane raz na zawsze. Ale taka jest natura teatru. Przemija.
Marceliny i Bonawentury - wszystkiego dobrego
Od rana próba ” Bagdad cafe”.
Obsada: Katarzyna Groniec, Ewa Konstancja Bułhak, Anna Iberszer, Marta Juras, Olga Sarzyńska, Bartosz Adamczyk, Wojciech Chorąży, Wojciech Czerwiński/Jakub Wieczorek, Mariusz Drężek, Marek Kudełko, Hubert Jarczak, Maciej Maciejewski, Maciej Radel, Modest Ruciński, JangaJan Tomaszewski, Jacek Zawada, Leszek Zduń.
Mój straszy syn kończy dziś 20 lat.
Rocznica rewolucji francuskiej.
Dobrego dnia.
Ernesta i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
Wróciłam do Warszawy. ” Hipnoza” idzie jak burza. Teatr pełny na każdym tytule. Dużo ludzi na Palcu Konstytucji, a i tu niedługo premiera” Hej Joe”. Próby ” Bagdadu” w toku, teraz pracuje z aktorami pan Emil Wesołowski, choreografia, podobno dostają „wycisk” jak trzeba, ledwo mięśnie wytrzymują, jutro zobaczę rezultaty ich pracy, co robili pod moją nieobecność. Czytam, czytam, czytam. Mam pomysły. Zmieniłam perfumy. Nie mam wakacji więc żeby je mieć myślę o głupotach i rzeczach nieważnych, dla odpoczynku. Czytam pamiętniki Anny Kowalskiej i zachodzę w głowę jak to wszystko było możliwe, nie mogę pojąć tego związku z Dąbrowską, szczególnie że pamiętniki Dąbrowskiej czytałam nie tak dawno i pamiętam te same lata, zdarzenia, w jej interpretacji. Uwielbiam Jerzego Trelę, wielbię i szanuję. Wczorajszy wieczór to Jego wspomnienia o Swinarskim, niech żałują Ci którzy nie słuchali. Coraz więcej moich znajomych zaprasza mnie na 60 urodziny, dorastamy do tego wieku, jedni smutni drudzy spotykają się z tym momentem granicznym jak twierdzą, bez wrażenia.Te wakacje jakieś przełomowe, ale ja nie panikuję.
Dziś imieniny Ernesta Brylla i jego żony, Małgorzaty, wszystkiego dobrego.
Dobrego wieczoru.
Zenona i Weroniki - wszystkiego dobrego
Dziś premiera ” Krzysztof. M. Hipnoza” Oby sie udało.
Elżbiety i Prokopa - wszystkiego dobrego
Dziś nie wiem dlaczego, śnił mi się mój Ojciec i całe rano o Nim myślałam. Tata nie żyje już kilka lat, umarł w momencie kiedy mnie wręczano nagrodę w na festiwalu filmowym w Gdyni za debiut reżyserski, za „Pestkę” , był w szpitalu, dokładnie kiedy stałam na scenie umarł. Kiedy wróciłam z nagrodą do pokoju hotelowego, miałam na telefonie mrugającą sekretarkę z wiadomością że On umarł i dokładna godzina i minuta śmierci. Wtedy tego nie zauważyłam, byłam w szoku, dziś mnie to dziwi. W telewizji ” Pestka”, pewnie dlatego też dziś ten sen, jakoś tak podświadomie. ” Pestka” kojarzy mi się w naturalny sposób z tym smutnym wydarzeniem. Był świetnym człowiekiem, miał niezliczone talenty, słuch absolutny, skończył wydział mechaniczny na Politechnice i wydział zbrojeniowy, był środowiskowym geniuszem matematycznym, rysował znakomicie, grał na każdym instrumencie który wpadł mu w ręce, nigdy się tego wcześniej nie ucząc. Mieszkał z nami w Milanówku ostanie pięć lat życia. Milanówek tak naprawdę był i dla Niego, żeby w chorobie było Mu jak najlżej. Moi synowie Go już prawie nie pamiętają. On cieszył się ni mi do łez. Przypomniałam sobie tez dzisiaj że jednym z ulubionych aktorów Ojca był Michał Znicz. Możemy Go oglądać dziś kiedy przypominają w telewizji filmy przedwojenne, Znicz był rzeczywiście aktorem niezwykłym, prawdziwym w największym ludzkim wymiarze, wzruszającym, zabawnym. Jakoś mnie to wszystko razem dziś zatrzymało i wspomnienie mojego Ojca i Znicz ….Taki dzień, taki poranek.
Michał Znicz wł. Michał Feiertag (ur. 1888 w Warszawie, zm. 24 grudnia 1943 w Pruszkowie) – polski aktor.
Przed rozpoczęciem kariery aktorskiej brał udział w I wojnie światowej i dostał się do niewoli niemieckiej.
Jako aktor zadebiutował w 1918 r. w warszawskim teatrze „Sfinks” wykonując monolog Gogola „Wariat”. W okresie 20-lecia międzywojennego występował w warszawskich teatrach rewiowych i dramatycznych.
W czasie okupacji znalazł się w warszawskim getcie. Wydostała go stamtąd jego żona, aktorka Janina Morska. Zginął jednak w Pruszkowie w wigilię Bożego Narodzenia 1943 r. w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedna z wersji głosi, że popełnił samobójstwo – inna, że został zadenuncjowany.
Nigdy nie zdobył wielkiej popularności, bowiem nigdy nie zagrał głównej roli. Jednakże w każdej granej postaci postrzec i oddać jej powagę, jej śmieszność, jej małość i wielkość.
Przed laty pisano o nim:
„Z upodobaniem grywał role serio. Udawały mu się zwłaszcza te, które są jakby przejściem od ról komicznych do poważniejszych.”
Aktor Kazimierz Krukowski (Lopek) tak o nim mówił:
„Był na scenie – dodam także na ekranie – arcyludzko wzruszający i prosty w rolach małego nieszczęśliwego człowieka, wyrzuconego nie wiadomo za co poza nawias wszystkiego co ukochał, brutalnie zdeptanego przez życie i złych ludzi.”
Cyryla i Metodego - wszystkiego dobrego
Pozwalam sobie dziś zamieścić dwa teksty które pojawiły się podczas Kongresu Kobiet. Jeden to ” WYKLUCZENI ” pani Beaty Stasińskiej , drogi to Manifest prof. Wiktora Osiatyńskiego „DLACZEGO JESTEM FEMINISTA” z 69 podpisami. Wklejam oba te teksty bo uważam ze sa ważne .
Pozdrawiam . Życzę dobrego dnia.
W teatrze dziś pierwszy szkic całości ” Bagdad cafe” i za chwilę początek pracy z choreografem panem Emilem Wesołowskim, a od jutra próby generalne ” Krzysztof M. Hipnoza” – umieram z ciekawości. W piątek premiera, a potem 30 razy, bez przerwy, co dzień z innym gościem. Lista gości imponująca, chciałabym tym samym podziękować kolegom za przychylność, odwagę i chęć zabawy z nami. Naprawdę nie wiecie co Was czeka. Może być zaskakująco i naprawdę zabawnie.
Wracam do tekstów.
WYKLUCZENI – Beata Stasińska
Dobrze się stało, że Kongres Kobiet odbywa się chwilę po hucznych obchodach dwudziestolecia upadku komunizmu i powrotu demokracji w Polsce. Dobry moment, by nie powiedzieć ostatni moment na stwierdzenie ponurej prawdy, że przez ostatnie dwadzieścia lat to edukacja i kultura, przy czczych deklaracjach kolejnych rządów były ignorowanymi lub pogrążanymi pseudoreformami w coraz większym kryzysie dziedzinami życia społecznego. By odrobić ten długi okres zaniedbania, potrzeba kolejnych dwudziestu lat i naszej determinacji. Na determinacje polityków w tej kwestii przestańmy liczyć. Mówię o determinacji obywateli i myślę raczej o kobietach niż mężczyznach, bo to przede wszystkim kobiety ponoszą ciężar wychowania dzieci, one widzą efekty polskiego systemu edukacji, one zauważają obskuranckie treści w podręcznikach, czytają książki, wiedzą, gdzie jest najbliższa biblioteka i ile kosztuje wyprawa z dziećmi do teatru lub kina. Je przede wszystkim boli fakt, że nie mogą zapewnić swoim dzieciom godziwego życiowego startu.
Od blisko dwudziestu lat statystyczny Polak kupuje rocznie mniej niż pół książki. Fakt znany politykom. W 2008 roku poziom czytelnictwa nieoczekiwanie pogorszył się, co nie tyle jest wynikiem zubożenia społeczeństwa, co ugruntowania się hierarchii społecznych potrzeb, w której książka i dobra kultury sytuują się od lat na samym końcu. Drugim powodem jest coraz trudniejszy dostęp do kultury. Dziś kontakt z książką ma niespełna 38% populacji.
W badaniach OECD sprzed 10 lat robionych na dużej próbie piętnastolatków z 32 krajów ( w tym 29 europejskich) Polska zajęła 29 miejsce. Dziesięć lat później było lepiej – nasze dzieci znalazły się na 28 miejscu. Z 3 rodzajów testów najważniejszy był test językowy oceniający umiejętność czytania ze zrozumieniem i wysławiania się. Najważniejszy – bo te umiejętności są warunkiem innych umiejętności. Dzieci rodziców z maturą i wyższym wykształceniem nie odstawały od swoich rówieśników z innych krajów. Pozostałe były przykładem dziedzicznego upośledzenia edukacyjnego; nie zdobyły w testach ani jednego punktu.
Badaniami te potwierdzają konieczność gruntownej reformy systemu nauczania . Inaczej zakonserwujemy w kolejnych pokoleniach. Reforma taka, by nie powiedzieć rewolucja edukacyjna powinna zacząć się od przedszkola i nauczania początkowego.
W ciągu ostatnich dwudziestu lat Polska stała się krajem, gdzie można kupić światowe bestsellery, a trudno dostać klasykę literatury. Krajem, w którym z roku na rok rośnie wolumen wydawanych tytułów i wolumen książek przecenianych po dwóch latach od ich wydania. Jedne i drugie z trudem znajdują nabywcę i z czasem są mielone. Od dwudziestu lat likwidowane są małe księgarnie ku uciesze monopolizujących rynek wielkich sieci handlowych, a te obecne są tylko w dużych miastach. Księgozbiory bibliotek nie są regularnie uzupełniane, a bibliotekarze od lat żebrzą u wydawców o darmowe egzemplarze. W obliczu kryzysu najwiekszym cięciom polega kultura czyli w mikroskali pieniadze na zakupy bibliioteczne. Polskie wsie i miasteczka to miejsca, gdzie zwykle trudno znaleźć książkę. Może to ostatni moment, by od budujących kolejne galerie handlowe i supermarkety firm wymuszać swojego rodzaju zgodny z prawem haracz na rzecz miejscowej społeczności, tak jak to robią na przykład Norwegowie, i stawiać im warunek współfinansowania ośrodka kultury i biblioteki w zamian za zgodę na budowę?
Polska kultura odnosi sukcesy poza Polską, a w kraju albo przestaje być obiektem pożądania, bo media o niej mało mówią albo jest niedostępna. Zwłaszcza książka, zwłaszcza literatura, które wymagają czasu, skupienia i zrozumienia, dając w zamian klucz do innych dziedzin kultury i życia. Zażądajmy systemu zniżek dla ludzi do 26 roku życia i kart rodzinnych do muzeów, teatrów i sal koncertowych. Żądajmy odbudowania sieci bibliotek i ich księgozbiorów. Jeśli trzeba zmieńmy prawo samorządowe, by zagwarantować dostęp środków na kulturę poza wielkimi ośrodkami miejskimi.
Nauczyciele akademiccy potwierdzają zjawisko wtórnego analfabetyzmu nawet wśród studentów. Badania Instytutu Książki i Czytelnictwa ujawniają drastyczny spadek czytelnictwa w grupie absolwentów uczelni wyższych, zatem w grupie, z którą można by wiązać największe nadzieje.
Kolejne rządy albo ignorują ten problem, albo ograniczają się do kampanijnych akcji, mających przede wszystkim uspokoić sumienie aktualnego ministra kultury czy edukacji. Sytuacja jest wbrew sile spokoju polityków groźna i wymaga niezwłocznego działania. Skończył się czas skarg i narzekania. Nadszedł czas działań systemowych; politycznych i ustawodawczych, bo tylko one są w stanie wyprowadzić nas z tego impasu.
Jedyne, co nam teraz zostało, to działać skutecznie, a mianowicie: ratować najmłodsze i kolejne pokolenia, ułatwić im kontakt z książką i wyrabiać w nich nawyk czytania. Nie musimy po raz kolejny odkrywać Ameryki i debatować na ten temat, aż zmieni się kolejny rząd, a z nim priorytety. Uczmy się od innych społeczeństw, które się z tym problemem zmierzyły (Francja, Niemcy, kraje skandynawskie) lub mierzą (Stany Zjednoczone), a które zmieniły system edukacji początkowej, odbudowały sieć bibliotek szkolnych i publicznych oraz sieć małych księgarń, pełniących często role minicentrów kultury.
Wprowadźmy w życie obliczony na lata narodowy program promocji czytelnictwa i odbudowy edukacji muzycznej i artystycznej i przekonajmy któregoś z prezydentów czy premierów III Rzeczypospolitej do zostawienia po sobie takiego właśnie pomnika (jestem pewna, że będzie ładniejszy od tych, które w ostatnich dwudziestu latach wyrosły w polskich miastach). Program taki musiałby obejmować w pierwszej kolejności zmianę systemu nauczania początkowego, polegającą na wprowadzeniu stałej w skali miesiąca liczby książek do przeczytania i skomentowania przez dziecko, wprowadzenia godzin bibliotecznych, które poświecone by były dyskusji dzieci o książkach, prowadzeniu listy ulubionych tytułów i pisarzy pod okiem przygotowanego do tego nauczyciela. Rodzic miałby obowiązek przeczytać dziecku jedną książkę miesięcznie. W przypadku, gdy dziecko nie mogłoby liczyć na rodzica, obowiązek ten przejmowałby opiekun szkolny. Książki dla dzieci i młodzieży powinny być objęte systemem zakupów do bibliotek szkolnych. Skąd pieniądze na ich zakup? Z puli pieniędzy wydawanych na podręczniki, kupowanych dziś dla każdego dziecka przez rodziców i praktycznie nieużywanych przez następne roczniki. System zakupów szkolnych i wypożyczeń pozwala zaoszczędzić pokaźne sumy (vide: amerykańskie biblioteki szkolne). Na efekty takiego programu musimy czekać kilkanaście lat.
Najnowsza inicjatywa ministra kultury – program dotacyjny „Biblioteka Plus” i „Infrastruktura bibliotek”- są pierwszym krokiem na tej drodze. Jednak wychowanie nowego pokolenia czytelników wymaga rozwiązań obejmujących również zmiany systemu nauczania. Choćby dlatego, by zmodernizowane biblioteki żyły, a nie stały puste.
Alternatywa jest żałośnie prosta: Albo zatrzymamy proces wykluczania z kultury (na własne życzenie czy z powodu złego urodzenia) albo pozostanie nam zgodzić się z przekonaniem o polskiej klasie politycznej, która woli mieć wyborcę głupiego i składającego z trudem literki.
Dlaczego jestem feministą? – prof. Wiktor Osiatyński.
Jestem feministą, ponieważ wiem, iż nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne.
Jestem feministą, ponieważ wiem, że nawet sam język, jakim posługujemy się do opisu rzeczywistości, dyskryminuje kobiety.
Jestem feministą, ponieważ wiem, że w wiekszości kultur współczesnego świata małżeństwo sprowadza się do tego, iż kobieta wobec wybranego meżczyzny wyrzeka się tych środków ochrony przed przemocą i gwałtem, jakie przysługują jej wobec obcych ludzi.
Jestem feministą ponieważ sądzę, że poczucie wyższości mężczyzn wobec kobiet jest główną przyczyną pogardy i przemocy, nawet jeśli jest ona skierowana wobec mężczyzn.
Jestem feministą ponieważ chciałbym żyć w świecie bez wojen, a nawet bez wojennych zabawek.
Jesetem feminstą ponieważ jestem przeciw wszelkim rodzajom przemocy, w tym także ekonomicznej, toteż uważam, że kobiety powinny mieć równą mężczyznom zapłatę i emeryturę za to, co robią, w tym także za prowadzenie domu i wychowywanie dzieci.
Jestem feministą, ponieważ uważam, że ze względu na swoją naturę biologiczną, kobiety lepiej czują, co ludziom, ziemi i środowisku jest naprawdę potrzebne. Toteż jest mi żal, iż o losach społeczeństw i świata decydują głównie mężczyźni.
Jestem feministą, ponieważ marzy mi się świat ludzi prawdziwie równych, bez wzlędu na płeć, rasę, wyznanaie, orientację seksualną lub jakąkolwiek inną przyczynę.
Jestem feministą ponieważ wiem, że nierówność płci czyni mnie samego gorszym i odziera także mnie z godności. Wierzę zatem, że jesli będziemy się traktować z równym szacunkiem, to będzie lepiej nie tylko kobietom, ale także mężczyznom.
Jestem feministą ponieważ z własnego doświadczenia wiem, jak trudno mężczyznom zrozumieć potrzeby kobiet. Wiem także, iż spostrzeżenie nierówności i dyskryminacji płci wymaga zmiany samego siebie, a do tego zazwyczaj nie wystarczą jedynie fakty, lecz potrzebny jest głośny krzyk i protest, który zazwyczaj wydaje się radykalny tym, którzy nie zdają sobie sprawy z własnych uprzedzeń.
Podpisy:
1. prof. Wiktor Osiatyński, prawnik konstytucjonalista (Bez wiedzy i mądrości mojej żony nigdy nie uświadomiłbym sobie jasno tego, dlaczego jestem feministą)
2. prof. Zbigniew Mikołejko, historyk filozofii i religii, eseista
3. Janusz Rudnicki, pisarz
4. Tomasz Cyz, muzykolog, eseista
5. Stanisław Obirek, polonista
6. Piotr Gruszczyński, teatrolog
7. Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki
8. Tomasz Piątek, pisarz
9. Remigiusz Grzela, dramaturg, dziennikarz
10. Prof. Mirosław Kofta, psycholog
11. prof. Przemysław Czapliński, polonista
12. Andrzej Bart, pisarz
13. Robert Kowalski, producent TV
14. Mirosław Bałka, artysta
15. Andrzej B. Krajewski
16. prof. Sławomir Magala
17. dr. Piotr Mierzewski
18. Marcin Giżycki, filmoznawca
19. Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego
20. Sergiusz Kowalski, socjolog
21. prof. Roman Wieruszewski, prawnik
22. Leopold Unger, dziennikarz
23. prof. Andrzej Turowski, historyk sztuki
24. Wojciech Jagielski, reporter (zgadza się z treścią manifestu, choć nie uważa się za feministę)
25. Rafał Skąpski, prawnik, wydawca
26. prof. Jerzy Krzyżanowski, dr hab. inż., em. pracownik naukowy i wieloletni dyrektor Instytutu Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku ( Mój feminizm wyrósł na przyjażni , miłości i wspólnym życiu z Olgą z d. Krzyżanowską , moją wspaniałą żona, matką naszego dziecka, przyjaznym ludziom lekarzem , politykiem, posłem na sejm, wicemarszalkiem sejmu i senatorem, kobietą, która, wierzę w to mocno, pokazała mnie i społeczeństwu, że „kobieta potrafi”.)
27. Janusz L. Wiśniewski, pisarz
28. Jacek Kochanowski, socjolog, teoretyk queer
29. dr Adam Lisowski, polityk społeczny
30. Wojciech Kuhn, wydawca
31. Jan Gondowicz, pisarz
32. Jakub Janiszewski, dziennikarz Radia TOK FM
33. Roman Kurkiewicz, dziennikarz
34. Paweł Goźliński, redaktor, wykładowca
35. Adam Leszczyński, dziennikarz, historyk
36. Krzysztof Smiszek, prawnik, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego
37. Mariusz Kurc, redaktor naczelny ‚Repliki’, czlonek zarzadu Kampanii Przeciw Homofobii
38. Edwin Bendyk, dziennikarz
39. Bernard Osser, dziennikarz
40. Tomasz Białkowski, pisarz
41. prof. dr hab. UJ Dariusz Kosiński, badacz przedstawień
42. Mariusz Sieniewicz, pisarz
43. Wojciech Kożuchowski, menadżer
45. Piotr Pietucha, psychoterapeta
46. Jarosław Błahy, polonista, pisarz
47. Robert Kozłowski, informatyk, Konstantynów Łódzki
48. Maurycy Kulak, menadżer
49. Adam Czajkowski
50. Bartłomiej Kozek, sekretarz generalny Zielonych 2004 i przewodniczący koła warszawskiego partii
51. prof. Tadeusz Lubelski, filmoznawca
52. Bogusław Deptuła, historyk sztuki
53. Andrzej Ruszczewski, student
54. Arkadiusz Buczek
55. Dariusz Szwed, przewodniczący partii Zieloni 2004 (parytetowo z przewodniczącą Agnieszką Grzybek)
56. dr. inż. Marek Lewandowski (dr inż. -obecnie Prodziekan Wydziału Menedżerskiego w Wyższej Szkole Menedżerskiej) -wychowany przez wspaniałą kobietę matkę, której zawdzięczam różnorodne obszary mojego zainteresowania, poziom wiedzy i tolerancji
57. Laco Adamik, reżyser
58. Marek Jedliński, tłumacz, Łódź
59. Grzegorz Sowula, dziennikarz
60. Sergio de Arana
61. Sławomir Sierakowski – redaktor naczelny Krytyki Politycznej
62. Maciej Kropiwnicki – filozof, tłumacz, członek zespołu Krytyki Politycznej
63. Juliusz Sałek, operator eksploatacyjny statków morskich.
64. Witold Górka, sekretarz programu TVP KULTURA
65. Jerzy Jedlicki, historyk
66. Wojciech Stamm, literat
67. Wojciech Mazowiecki, publicysta
68. Jan Strupczewski, dziennikarz (zgadzam się ze wszystkimi punktami manifestu oprocz tego, że „ze względu na swoją naturę biologiczną, kobiety lepiej czują, co ludziom, ziemi i środowisku jest naprawdę potrzebne.“ Natomiast jest mi żal, iż o losach społeczeństw i świata decydują głównie mężczyźni.)
69. Stefan Kubów, bibliotekarz
Beata Stasińska ur. w 1960 r. w Warszawie, absolwentka polonistyki warszawskiej, sekretarz Igora Newerlego w latach 1982-1986. 1983- 1987 redaktor podziemnej gazety związkowej „WOLA”. 1987-1989 – pracownik Działu Rękopisów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, następnie wydawnictwa POMOST.
1991-1997 –współprowadzi „Ex libris”, dodatek o książkach do „Życia Warszawy” .
W 1991 roku wraz z Adamem Widmańskim i Wojciechem Kuhnem zakłada Wydawnictwo W.A.B. Jest odpowiedzialna za program wydawnictwa, zakup i sprzedaż praw. Inicjuje następujące serie wydawnicze: polskiej prozy współczesnej – „archipelagi”, w której ukazują się książki takich autorów jak Magdalena Tulli, Wojciech Kuczok, Henryk Grynberg, Jacek Dehnel, Sławomir Shuty; współczesnej prozy światowej – „Don Kichot i Sancho Pansa”, wprowadzającej na rynek polski takich autorów jak Imre Kertesz, Elfriede Jelinek, Aharon Appelfeld, Wiktor Pielewin, Michel Houellebecq czy Michel Faber; seria literatury faktu „terra incognita”; humanistyczna „z wagą”; „mroczna seria” – kryminałów, czy prozy tworzonej przez kobiety – seria „z miotłą”.)
Wiktor Osiatyński (ur. 6 lutego 1945 w Białymstoku) – polski pisarz i wykładowca, prawnik, konstytucjonalista. Doktor socjologii, doktor habilitowany prawa, profesor, członek Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk specjalizujący się w historii doktryn polityczno-prawnych. Ukończył warszawskie VII Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego. Doradzał komisjom konstytucyjnym Senatu i Zgromadzenia Narodowego w Polsce. Wykładał na uniwersytetach m.in. Columbia, Stanford, Harvard. Profesor Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie.
W latach 1990–1997 kierował Centrum Badania Konstytucjonalizmu w Europie Środkowej na uniwersytecie Chicago. Od 1995 członek rady międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Otwartego. Inicjator stworzenia przez Komisję Europejską funduszu na rzecz pozarządowych organizacji monitorujących kraje wstępujące do Unii Europejskiej. Pomysłodawca powstania w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Programu Spraw Precedensowych oraz członek jego rady programowej.
Oprócz aktywności w dyscyplinie nauk politycznych aktywnie działa na polu szerzenia informacji o alkoholizmie, choroby, do której publicznie sam się przyznaje, i innych uzależnieniach pisząc m.in. książki na ten temat oraz będąc jednym z założycieli Komisji Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu, jednego z programów Fundacji im. Stefana Batorego. Jest także autorem dziennikarskiej relacji z Wimbledonu (Wimbledon’79, Czytelnik, Warszawa 1979 ISBN 83-07-00256-7). W grudniu 2006 dołączył do grona założycieli Partii Kobiet.
Postanowieniem prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z dnia 3 maja 1997, w uznaniu wybitnych osiągnięć w kształtowaniu prawnych podstaw demokratycznego i praworządnego państwa, ze szczególnym uwzględnieniem zasług w tworzeniu nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.)
Teodora i Innocentego - wszystkiego dobrego
Zobaczcie to Ludzie! Ja jestem wsptrząśnięta tym zdjęciem. Dobrej soboty i niedzieli. Rodzinnej i szcześliwej.
Haliny i Mariana - wszystkiego dobrego
Dziś w nocy umarła Pina Bausch. Wileka strata. Ogromna. Byłam Jej zagorzała wielbicielką od czasów moich dawnych pobytów w Niemczech. Wspaniała. Wspaniała. Odczułam jakoś tę śmierc bardzo osobiście.
Emilii i Lucyny - wszystkiego dobrego
Oto co dostałam w korespondencji. No cóż. przesyłam to i Wam. Dobrego dnia.
Książka kucharska dla mężczyzn: przepis na ciasto.
1′ Z lodówki weź 10 jajek – połóż na stole ocalałe 7, wytrzyj podłogę, następnym razem uważaj!
2′ Weź sporą miskę i wbij jajka rozbijając je o brzeg naczynia.
3′ Wytrzyj podłogę, następnym razem bardziej uważaj! W naczyniu mamy 5 żółtek.
4′ Weź mikser i wstaw do niego skrzydełka i zacznij ubijać jajka.
5′ Wstaw od nowa skrzydełka do miksera, tym razem do oporu. Zacznij ubijać.
6′ Umyj twarz, ręce i plecy. W naczyniu pozostały 2 żółtka, a dokładnie tyle potrzeba na szarlotkę.
7′ Oklej ściany i sufit kuchni gazetami, meble pokryj folią, będziemy dodawać mąkę.
8′ Nasyp 20 dkg mąki do szklanki, pozostałe 80 dkg zbierz z powrotem do torebki.
9′ Sprawdź czy ściany i sufit są oklejone szczelnie, przystąp do miksowania.
10′ Weź szybciutko prysznic!
11′ Weź 4 jabłka i ostry nóż.
12′ Idź do apteki po jodynę, plaster i bandaże. Po powrocie zacznij obierać jabłka. Przemyj jodyną kciuk!
13′ Potnij jabłka w kostkę pamiętając, że potrzebujemy 2 jabłek, więc nie wolno zjeść więcej niż połowę! Przemyj jodyną palec wskazujący i środkowy.
14′ Jedyne pozostałe jabłko pocięte w kostkę wrzuć do naczynia z ciastem, pozbieraj z podłogi pozostałe kawałki i przemyj wodą.
15′ Wymieszaj wszystkie składniki w naczyniu mikserem, umyj lodówkę bo jak zaschnie to nie domyjesz!
16′ Przelej ciasto do foremki, wstaw do piekarnika.
17′ Po godzinie, jeśli nie widać żadnych zmian włącz piekarnik.
18′ Po przebudzeniu nie dzwoń po straż pożarną! Po prostu otwórz okno i piekarnik.
19′ Po tych traumatycznych przezyciach pozostaje tylko schlodzona zubrowka i sok jablkowy;-) – smacznego ;-))
Jana i Pawła - wszystkiego dobrego
Za nami dwie próby generalne. Moja mama widziała, wyszła poruszona. Jeszcze trochę pracy. Szczegółów. Oto pierwsze zdjęcia. Autorstwa Roberta Jaworskiego.
Dobrego dnia.