Eleonory i Feliksa - wszystkiego dobrego
13 maja 1906 roku, Maria Curie- Skłodowska jako pierwsza kobieta w historii Sorbony i Francji, obejmuje katedrę fizyki ogólnej i kilka dni później ma pierwszy wykład na którym pojawiają się żądne sensacji i nie wiadomo czego tłumy, wejścia pilnuje tego dnia policja. Dalej wielu uczonych mówi o niej z pogardą, nazywa idiotką i lekceważy a ona zapisuje w szarym laboratoryjnym notesie… Piotrze, dostałam nom nację na twoją katedrę i znaleźli się głupcy, którzy mi tego gratulowali…. W gazetach piszą ..wielkie zwycięstwo feminizmu, dopuszczono kobietę do wykładania na wyższej uczelni, do nauczania studentów obu płci… A dziennikarz kończy artykuł słowami… zaprawdę powiadam wam : bliski jest czas , gdy kobiety staną się istotami ludzkimi….
W tym samym czasie Colette pisze książkę pt. „ Księżniczka wiedzy” . Jej bohaterka Teresa, jest córką lekarza i idzie w ślady ojca. Ale jednocześnie chce wyjść za mąż i mieć dziecko, w dalszym ciągu uprawiając swój zawód. I co się dzieje? Srebra przestają błyszczeć , kucharka oszukuje, kołnierzyki męża są źle wykrochmalone, a dziecko umiera u mamki. Widząc to mąż szuka u młodej wdówki pocieszenia i ciepła domowego ogniska. Teresa wreszcie pojmuje, że zamiast naśladować ojca powinna była naśladować matkę i że najwyższy czas wyrzec się swego zawodu i wydawać przyjęcia niezbędne dla dalszej kariery męża.
Maria Curie – Skłodowska nie zostaje wybrana do Akademii Nauk, mimo że zgłosiła swoją kandydaturę. Od tego momentu nie zgłasza już swojej kandydatury nigdy, na żadne stanowisko i do żadnego odznaczenia, nie przedstawia tez żadnej ze swych prac na posiedzeniu Akademii.
W roku 1911 dostaje drugi raz nagrodę Nobla, tym razem w dziedzinie chemii i tylko dla siebie. Kobiety oczywiście nie mają jeszcze prawa głosu, dostaną je po wojnie kiedy już zajmą miejsca wielu mężczyzn , kiedy były potrzebne w każdym miejscu i dziedzinie, także na froncie. ( „Maria Skłodowska –Curie” Francoise Giroud)
Konrada i Arnolda - wszystkiego dobrego
Czytam co się da o Marii Curie Skłodowskiej. Powoli odkrywam tę kobietę, ten charakter. Uwielbiam Jej wpisy do czarnych zeszytów w laboratorium zatytułowanych RADIOAKTYWNOŚĆ-
Temperatura w cylindrze 6, 25 stopni !!!!!! -sześć wykrzykników co oznacza także że jest to temperatura w pokoju w którym pracuje.
Wzięłam 8 funtów owocu, tyleż kryształu, smażyłam 10 minut, przepuściłam potem przez gęste sito. Wyszło 14 słoików bardzo dobrej galarety, nie przezroczystej ale za to bardzo dobrze stanęła –co oznacza że robiła konfitury na zimę jednocześnie.
Irenie wyrżnął się siódmy ząbek na dole z lewej strony. Może utrzymywać się stojąc pół minuty bez niczyjej pomocy. Przy 4 kąpieli w rzece przestała krzyczeć i zaczęła się bawić wodą.
A w szarym zeszycie podpisanym M.Curie , URAN, 1898 –
–sztuczny chalkolit . Warstwa grubości 1.0 mocno zawodniona…
Para długich skarpet dla Piotra na rower- 5.50 fr.
Dwie opony rowerowe – 31 fr.
Pranie -450 fr.
Żadnych uczuć, Żadnych emocji. Wszystko w liczbach. Raz tylko –
Jestem zmęczona .
A potem w szarym zeszycie laboratoryjnym nagle po śmierci męża Piotrze, mój Piotrze…. kiedy w domu leżało jego ciało czekające na pochówek… leżysz tu spokojnie, z obandażowaną głową, jak nieszczęśliwy ranny, który śpiąc odpoczywa. Usta twe, które kiedyś nazywałam, łakomymi, blade są i bezbarwne…. A po pogrzebie… .Zamknięto trumnę i już cię nie widzę. Wszystko się kończy. Piotr śpi pod ziemią ostatnim snem. Skończyło się wszystko, wszystko, wszystko….. dwa tygodnie po pogrzebie… Piotrze wstałam dziś rano po dobrze przespanej nocy. Teraz znowu chce mi się wyć… Potem odrzuciła państwową pensję zaproponowaną jej ,podobnie jak wdowie po Pasteurze, odpowiedziała że dziękuje, że umie i będzie pracować i zapisała w szarym zeszycie… Nawet nie chce mi się samobójstwa… Kobieta która we Francji prawie z nikim nie przeszła na ty, nie czuła takiej potrzeby, kiedy ją zapytano czy można ją przedstawić angielskiej rodzinie królewskiej, odparła – nie widzę takiej konieczności.
Faustyna i Józefa - wszystkiego dobrego
Nie ma mnie w Polsce. Z Warszawy dochodzą wieści o pogłębiającym się kryzysie w teatrach warszawskich, kryzysie ideowym, frekwencyjnym, organizacyjnym, repertuarowym. Roszady, odejścia artystów, poszukiwania nowych dyrektorów. Kandydaci od razu przynoszą ze sobą swoje wizje teatru, jak twierdzą zespoły artystyczne czekające na nowych dyrektorów. Już samo nazwisko określa jaki teatr będzie za dyrektury tych nowych prowadzony. Pan X- teatr zbyt lekki, pani Y- teatr zbyt trudny, pan Z- teatr zbyt dziwny, pan Ż- teatr autorski. Zespoły zachodzą w głowę, kto dla nich byłby najlepszy albo najbezpieczniejszy co jak wiadomo się nie pokrywa i bardzo różni jeśli chodzi o ewentualne działania i wybory dyrektorskie. Najczęściej z X,Y,Z, Żetem zespołom nie po drodze, w każdym razie trudno o jednomyślność. Więc co robić? Co będzie dalej?
Ja, „szefowa teatru na wakacjach”, dostaję codzienne raporty po każdym przedstawieniu, raporty które wymusiłam na swoich pracownikach – ilu widzów, czy wszystko było dobrze, czy widzowie zadowoleni, jak idą nowe próby, jak zespół na wyjeździe itd. itp… Sama uczę się każdego dnia prowadzenia teatru i każdy dzień przynosi gorzką lub radosną naukę. Ja sama, jestem z teatru, najpierw Janusza Warmińskiego, bo moje pierwsze 12 lat w teatrze, w zespole, to Teatr Ateneum i dyrektor Janusz Warmiński, potem, dłużej, 16 lat i bardziej świadome, byłam członkinią zespołu Teatru Powszechnego, czyli teatru Zygmunta Hubnera, który długo był Jego teatrem, także po Jego śmierci.
Dwóch wspaniałych dyrektorów, dwie różne metody prowadzenia teatru. Teatru dla wszystkich, teatru powszechnego, jak mówiła nazwa, teatru środka, teatru artystycznego dla szerokiej publiczności, jeśli szeroką można nazwać widownię która ma wypełnić salę z 400 miejscami 300 razy w roku. Repertuar rozmaity, dużo komedii, aktorskich spektakli, do fars obaj dyrektorzy się nie zniżali, uważali że inne teatry warszawskie grają farsy, taki i tylko taki repertuar, a ich to nie interesuje, zresztą to łatwy chleb, pozornie, bo trzeba się przypodobać warszawskiej publiczności także jeśli chodzi o poziom i styl, a to było dla obu dyrektorów było nie do przełknięcia. A więc nowości europejskie, skandynawskie, polskie, jeśli się pojawiały, amerykański dramat lat 40, 50, klasyka, Szekspir w nowych tłumaczeniach, czasem antyk, szczególnie u Hubnera, Fredro, Czechow, jak się zdarzy, Turgieniew, trochę polskiego repertuaru z dwudziestolecia międzywojennego, ale przede wszystkim teksty i role krojone na zespół aktorski, który był w dyspozycji, repertuar planowany według apetytów gwiazd teatru, także gwiazd reżyserskich i planów mądrego dyrektora, rozumiejącego że apetyty gwiazd, przekładają się na satysfakcjonujące rezultaty sceniczne. Dużo debiutów aktorskich, co roku ktoś nowy w zespole, prawie wcale debiutów reżyserskich, tylko wyjątkowo, najczęściej po bardziej niż obiecującej asystenturze, a najczęściej dwóch czy trzech asystenturach i wnikliwej obserwacji. A i tak często dyrektorzy artystyczni przejmowali reżyserię żeby ratować rezultat końcowy i nie stracić pieniędzy przeznaczonych na tę produkcję oraz… nie stracić widowni. I Hubner i Warmiński, za mojej pamięci, wielokrotnie kończyli czy przejmowali próby i doprowadzali do premier, zastępując grzecznie wyproszonych reżyserów.
Dziś źle rokujące premiery się odwołuje, nie dopuszcza się po prostu do nich, bez żadnych konsekwencji. A wtedy zdanie obu dyrektorów – widownię zdobyć trudno, stracić najłatwiej, było wiecznie powtarzanym, a utrzymywanie się w 38% z kasy biletowej, honorem dyrektora.
Ten procent pamiętam jako mityczne osiągniecie teatrów państwowych, na osiągnięcia finansowe Syreny, Teatru Kwadrat czy Komedii, machali ręką, uśmiechając się i nie robiąc komentarzy dotyczących repertuaru tych scen. Obaj dyrektorami byli bardzo, bardzo długo, w różnych czasach i w czasach z z cenzurą i bez niej, i z wielkimi gwiazdami w zespole i bez gwiazd, i z reżyserami i tekstami znaczącymi i bez. Teraz, nie wiem w ilu procentach teatry państwowe utrzymują się biletów, ja prowadzę co prawda tylko od strony artystycznej, ale jednak, sceny których budżet w 90% z konieczności pochodzi ze sprzedaży biletów, walczę o poziom z zaciśniętymi zębami ale chyba niepotrzebnie bo przyszłości w związku z tym nie widzę różowo, ledwo wiążemy koniec z końcem, mimo sukcesów i oszałamiającej frekwencji, jesteśmy za ambitni repertuarowo jak na teatr tak dużo i drogo produkujący, bez stałych dotacji. Ale to na marginesie.
Wszystko się zmieniło i zmienia, asystentury reżyserskie nie istnieją, umarły w teatrach, nie wiadomo dlaczego. W teatrach środka, bo w awangardowych tak, uczniowie i epigoni mnożą się jak grzyby po deszczu, przejmując od mistrzów głównie metodę pracy, czyli laboratorium bez gwarancji premiery i ograniczeń czasowych oraz finansowych. No ale awangarda jest kosztowna. Rzemieślników na lekarstwo, asystenci polecani przez mistrzów awangardowców, w stacjonarnych, solidnych, zupełnie nie eksperymentalnych, „mieszczańskich” teatrach chcą robić rewolucje – po czym następuje najczęściej rozczarowanie zespołu artystycznego, złość, niechęć, a publiczność przyzwyczajona do czegoś innego w tym miejscu , nic z tego nie rozumiejąca, odchodzi na długo. Nieporozumienia, nieporozumienia, nieporozumienia. Młodzi reżyserzy nie dbają o publiczność, dyrektorzy starego wzorca, z kolei mają głównie samopoczucie publiczności na uwadze, ale ryzykują, bo reżyserów na lekarstwo, marzą o sukcesie u krytyki, a krytyka chwali tylko co „światowe”, skomplikowane i według nich na najwyższym poziomie, a co za tym idzie zrozumiałe tylko dla nich i kilku ich kolegów, reżyserzy debiutanci zaś, czy młodzi, korzystają z okazji i robią spektakle tak jakby po nich już miał nastąpić tylko potop i koniec świata, przekraczając wszelkie normy, etyczne, a także normy przyzwoitości w pracy zespołowej. Z drugiej strony postępują według prawa artysty, młodości i debiutu czyli z całkowitym brakiem patrzenia perspektywicznego i społecznego, nawet wtedy kiedy oni sami pewnego dnia zostają dyrektorami. A zostają nimi coraz częściej.
A z drugiej strony, co jest dobre co złe? Kryteria są niejasne, bo to przecież sztuka.
No i tyle tytułem przydługiego i pewnie zupełnie niepotrzebnego wstępu.
Dziś przypomniała mi się niespodziewanie, nieżyjąca już dziś pani Maria Chlebowska, odkąd pamiętam dyżurująca wieczorami w Teatrze Powszechnym, kierowniczka sali, maitre d’hotel, opiekunka wieczoru od strony widowni, czyli jedno z najważniejszych stanowisk w zespole i teatrze Zygmunta Hubnera. Pani Maria, zawsze ubrana jak na koktajl u królowej angielskiej, tak w sam raz, nie na za duży wieczór, ale uroczyście, uczesana w piękny czarny kok, z latami coraz czarniejszy, jakby świeżo od fryzjera, z karminowymi ustami, rozsiewająca zapach eleganckich perfum dookoła, stała w wejściu dla publiczności uśmiechnięta i gotowa do pomocy i wyjaśnień, już na godzinę przed każdym spektaklem. Witała, każdego widza, uśmiechała się, odprowadzała niektórych, stałych bywalców, do szatni, rozmawiała, wyjaśniała, odpowiadała na wszelkie pytania, i te, jak długo trwa spektakl, ile będzie przerw i jakiej będą długości, (spektakli bez przerw nie lubiła, prawie tak jak pracownicy bufetu. Teraz młodzi reżyserzy nie robią przerw, bo mówiąc że zbudowali nadzwyczajną atmosferę i widzom będzie trudno w nią wejść raz jeszcze, po przerwie, uciekają od groźby opuszczenia spektaklu przez widzów, w przerwie. Posuwają się nawet do takich zabiegów, że publiczność uwięziona zostaje na cały spektakl, bez odwrotu, bo każdy kto chciałby wyjść, musi przejść przez scenę, zresztą są i tacy reżyserzy którzy twierdzą że ilość wyjść w trakcie spektaklu jest miarą doskonałości dzieła, im więcej wyjść tym dzieło większe). Za długa to była dygresja. Wracając do pani Marii, odpowiadała więc na pytania czy można się napić kawy, alkoholu w przerwie i co bufet ma do zaoferowania oraz czy będzie smutno podczas spektaklu czy wesoło, także na te niespodziewane, czyli np. czy aktor K.K. już wyzdrowiał, czy matka aktorki N.A. zmarła i kiedy pogrzeb, czy małżeństwo aktorów A.T. i M.I. się dokonało. Pani Maria polecała, ostrzegała, informowała o nowych toczących się próbach i co warto zobaczyć a co trzeba koniecznie, bo nieznajomość danego spektaklu dla każdego kulturalnego człowieka jest niewybaczalna. Kto zrobił, albo właśnie robi niespodziewanie dobrą rolę i czy jest chłodno na sali, w takim wypadku radziła zabrać szale. Nieustannie przypominała aby nie zostawiać w kieszeniach w szatni drogich przedmiotów, parasole dołączać o płaszczy itd.itd…
Pani Maria znała po wielu latach pracy publiczność z widzenia, wielu z imienia, wielu z imienia i nazwiska. Pamiętała kiedy byli ostatnio i czy im się podobało, a w związku z tym czy tego wieczora będą zadowoleni, a może zaskoczeni, a tego doznania, jak im przypominała, nie warto lekceważyć. Kiedy spektakl się zaczynał przychodziła za kulisy zdać relację z wieczornych wejść i szykowała się jak lwica na przerwę, po spektaklu wchodziła do nas raz jeszcze i zdawała relację z tego co mówili ludzie wychodząc, o kim, co się podobało, co mniej. Dyrektor Hubner mimo że sam bywał w teatrze i na sali prawie każdego wieczora, czekał na nią u siebie albo w bufecie aktorskim i chłonął te relacje spragniony ich jak niczego w świecie. Pochwała od pani Marii dla każdego z aktorów i reżyserów, to była pochwała bezpośrednio od widzów, niezwykle cenna i znamienna na przyszłość. Pani Maria była nam bliska i wiedziała o nas aktorach wszystko, miała naprawdę dobry gust, także literacki, rozeznanie i wiedzę, można było zawsze z nią porozmawiać i wysłuchać jej opinii, ale też była ona naszym łącznikiem z widzami, pomostem, naszą wizytówką i osobą dbającą o nastrój wieczoru. Zarządzającą bileterami, szatniarzami, kasjerami, uczącą ich wiecznie stosunku i szacunku do gości, jakimi są widzowie, osobą decydującą o klasie i poziomie naszego teatru, do momentu…. rozpoczęcia spektakli. Żegnającą wszystkich przy wyjściu i zapraszającą na kolejne wieczory. Dyrektor Hubner, zawsze uważał że to ten najważniejszy, poza jakością artystyczną prezentowaną na scenie, element w teatrze, pani Maria. Zresztą podczas wielu ważniejszych wieczorów, po premierach, przed trudnymi spektaklami sam witał publiczność i chętnie odpowiadał na pytania, wspomagał panią Marię. Trzeba było widzieć ilość kwiatów, pudełek z czekoladkami, małych prezencików od widzów dla pani Marii, szczególnie kiedy zbliżały się Jej imieniny.
Po co to piszę? Dlaczego dziś jako reakcja, na wieści z warszawskich teatrów, przypomniała mi się pani Maria? Sama nie wiem.
Agaty i Adelajdy - wszystkiego dobrego
Rozpoczęły się próby do nowego spektaklu w teatrze Polonia. „32 omdlenia” Antoniego Czechowa. Czechow nie napisał utworu pod tym tytułem, to Wachtangow kiedyś połączył trzy miniatury sceniczne Czechowa „ Niedźwiedzia” „Oświadczyny „ i „Jublieusz” i zrobił spektakl składający się z trzech części pod nazwą „33 omdlenia”. Andrzej Domalik który rozpoczął reżyserię naszego spektaklu, połączył „ Niedźwiedzia”, Oświadczyny” i adaptował opowiadanie Czechowa „ Impresario pod kanapą” dołączając jako trzecią kończącą przedstawienie cześć a kłaniając się tradycji i Wachtangowowi nadał naszemu przedstawieniu tytuł „32 omdlenia” W spektaklu zaplanował udział trójki aktorów i trzech krzeseł, i ma to być opowieść o teatrze i aktorach, aktorstwie i tradycji teatralnej. Ignacy Gogolewski, Jerzy Sthur i ja. Szampańskie spotkanie sceniczne, dla nas, sadząc po pierwszych spotkaniach. Próby trwają, premiera planowana jest na połowę kwietnia. Na razie dużo zabawy, rozmów, wahań, ostrożności i planów. Mistrzowskie utwory teatralne, możliwość popisu scenicznego. Będzie to swoisty benefisowy spektakl Jerzego Stuhra, bo to on prowadzi intrygę i daje kolor tym trzem zdarzeniom scenicznym. Zresztą dokładnie w tym roku przypada 40 rocznica Jurka. Czterdzieści lat temu zadebiutował, szczęśliwie dla nas wszystkich. Czy będziemy musieli zemdleć 32 razy? Zobaczymy.
Dobrego weekendu.
Walerego i Radomira - wszystkiego dobrego
Dziś premiera „Dobry wieczór Państwu” Krzysztofa Materny, na małej scenie w Teatrze Polonia. Widziałam w nocy próbę generalną, bardzo zabawne, bardzo. Doświadczenie Krzysztofa z Jego pracy w Show biznesie zaowocowały znakomicie. Kto bardziej niż On ma prawo do tych kpin i żartów.
Życzę widzom wrażeń i refleksji równie silnych jak moje. Dobrej zabawy.
„Dobry wieczór państwu”, autor Krzysztof Materna. Występują Krzysztof Materna i Olga Bołądź. Premiera 28 stycznia 2011 na małej scenie Teatru Polonia.
Felicji i Tymoteusza - wszystkiego dobrego
Od kilku dni siedzę nad Skłodowską – Curie i zgłębiam o co chodziło z tym Radem tak naprawdę, od strony psychologii głownie, jak to było itd… Czy ja mogę ją zagrać kiedy nic nie mogę zrozumieć z tej fizyki i chemii? Imponująca kobieta.
O cholera! Zamach w Moskwie! Ilu ludzi nie żyje! A ilu rannych! A ja Jowialskiego. Co to za zawód.
Fabiana i Sebastiana - wszystkiego dobrego
W niedzielę w Och-teatrze Koncert jubileuszowy Wandy Warskiej, 80-lecie. W trakcie koncertu pani Warska zostanie odznaczona złotym medalem Gloria Artis i będzie wspominała i śpiewała dla wielu przjaciół, wybitnych ludzi ze świata muzyki , sztuki. Dla nas, dla Fundacji, dla Och-teatru to wieli honor ten jubileusz i wielka i radość. Pani Wanda jest przyjaciółką naszych poczynań od samego początku, częstym gościem na widowni obu teatrów. Całujemy Ją wszyscy i kłaniamy się nisko, składamy najserdeczniejsze, najlepsze życzenia na ….dalej.
Wanda! całuję Cie mocno i Twoją dobroć, entuzjazm i sece.
Marcelego i Włodzimierza - wszystkiego dobrego
Dziś pierwsze urodziny Och-teatru. To był ciężki rok, ale i wiele miał jasnych punktów. Otrzepujemy się po ranach i uśmiechamy właściwie zwycięsko spokojniejsi.
Premiery podczas tego roku to „Wassa Żeleznowa”, „Zielone Zoo”, „Kubuś fatalista i jego pan”, „Biała bluzka”, „Zaświaty, czyli czy pies ma duszę”, ” Koza, albo kim jest Sylwia?” -nasz najlepszy spektakl moim zdaniem na tej scenie i „Weekend z R.” oraz „Tacy duzi chłopcy”.
Stała współpraca z Teatrem Montownia i ich spektakle które weszły do stałego repertuaru tej sceny – „To nie jest kraj dla wielkich ludzi”, „Wojna na trzecim piętrze”, „Szelmostwa Skapena”, „Kamienie w kieszeniach” oraz ich spektakle grane gościnnie od czasu do czasu.
Nasze stare spektakle z Teatru Polonia przeniesione na scenę Och-u – „Miss HIV”, „Ucho, gardło, nóż”, „Darkroom”, „Piosenki z Teatru” i „Kobiety w sytacji krytycznej” a do tego warsztaty edukacyjne i …
….koncerty, koncerty koncerty – Urszula Dudziak, HEY, Edyta Jungowska, Grażyna Łobaszewska, Magda Navarete , Katarzyna Nosowska, Lora Szafran, Kabaret Mumio, Raz Dwa trzy, Janusz Radek, Justyna Steczkowska, Stanisław Sojka, Strachy na lachy, Tymon Tymański, Maria Peszek, Sława Przybylska, Anna Prucnal, Waglewski, Fisz, Emade i inni…
Przed nami nowy morderczy rok i sezon, wielka praca, wiele nowych koncertów, wydarzeń, premier. Oby… Także, mamy nadzieję, znów remont w wakacje, wentylacja, bo bez niej ani rusz dalej …
Oby, oby, oby…się zdarzyło.
Gratuluję Marysiu, która to ogarniasz, bo ja się już dawno się gubię, dziękuję wszystkim pracownikom, gościom, entuzjastom, widzom i w ogóle wszystkim …
Dobrego drugiego roku.
Juliana i Lucjana - wszystkiego dobrego
Krzysiu, żegnam Cię. Dowiedziałam się o Twojej śmierci rano, już będąc w samochodzie. Cały dzień stał się czarny, bez wyższego sensu, bez nadziej-ny. Pracowałam a wszyscy mówili, mówili o Tobie, wspominali, wzdychali , a pamiętam, a pamiętacie, a jak kiedyś pamiętacie…zdjęcia, zdjęcia… Teraz wracam nocą, w telewizji film z Tobą. Wszyscy Cię szanowali, lubili, chyba nie było nikogo, kto by czegoś miłego, tkliwego, ze wzruszeniem…Pokazał nam jak być człowiekiem, nauczył nas jak chorować, umierać…tak.
Żegnam Cię, jako wielokrotnego mego męża, w tylu filmach, sztukach, teatrach telewizji. Przede wszystkim, jako Chłapowskiego. Jako kolegę wspaniałego, wiecznie cicho uśmiechniętego kocimi skośnymi oczami. Ja zapamiętam uśmiech, nie śmiech, uśmiech, nigdy bez uśmiechu Cię nie widziałam.
Kacpra i Melchiora Baltazara - wszystkiego dobrego
W sobotę zagramy ostatni z dużego bloku popremierowego spektakl „ Weekend z R.” zagraliśmy 32 razy. Chcieliśmy sprawdzić czy wytrzyma tytuł długo. Tak, tyle że publiczność „rozkręca się po dwóch tygodniach” kiedy reklama szeptana, jak ja nazywamy zaczyna działać. Wtedy zaczynają dzwonić, nieprzerwanie. Teraz moglibyśmy grać i grać. Dzwonią, proszą, nie mogą uwierzyć ze koniec i teraz dopiero za miesiąc lub dwa. O starych tytułach jakby zapominają. Trzeba je przypominać na nowo. Następny taki duży blok po premierze „ Rocky horror show” – zobaczymy.
Planujemy bardzo interesujący rok na naszych scenach, ciekawe jak to będzie.
Podobno w teatrze telewizji w marcu wreszcie emisja „ Rosyjskich konfitur”. Po ponad półtora roku od produkcji, rok od planowanej emisji. Producent Paweł Rakowski, w między czasie umarł.
Jak to mija, mija, mija. W telewizji już nic aorystycznego się nie zdarza. Dobrze, że mija. Najbardziej artystyczne, co widziałam to ostania kolekcja Vivienne Westwood. Bardzo teatralna.
Jeszcze raz dobrego roku 2011.
1-1 A P P Y
Jak to mija, przemija…
Sylwestra i Sebastiana - wszystkiego dobrego
WSZYSTKIM PAŃSTWU SKŁADAM NAJSERDECZNIEJ NAJLEPSZE ŻYCZENIA NA NOWY ROK 2011. PO PROSTU ŻYCZĘ WSZYSTKIEGO DOBREGO BO WYMIENIANIE, ZAKLINANIE PRZYSZŁOŚCI, WYWOŁYWANIE DOBREGO LOSU CHYBA NIE MA SENSU. WSZYSTKIEGO, WSZYSTKIEGO DOBREGO.
A w prezencie żart o Wolnym Bilu opowiedziany mi właśnie telefonicznie a propos opływającego czasu przez Staśka Tyma:
Wolny Bil ma zamiar iść z kobietą do łóżka. Zdejmuje jej buty, wyrzuca przez okno, sukienkę, wyrzuca przez okno, opaskę z włosów, wyrzuca przez okno. Kobieta pyta: – Dlaczego ty wszystko co ze mnie zdejmujesz wyrzucasz przez okno? Na to Bil: – Bo ja jestem Wolny Bil, będziemy się kochać, jak skończymy to to wszystko będzie już nie modne.
Eugeniusza i Sabiny - wszystkiego dobrego
Siedzę na próbach spektaklu sylwestrowego przygotowywanego w Teatrze Polonia przez Stanisława Tyma. No cóż! Duża zadyma!
Wiktorii i Sławomiry - wszystkiego dobrego
SKŁADAM NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE WSZYSTKIM PAŃSTWU. SAMYCH DOBRYCH MYŚLI W DZIEŃ WIGILIJNY. ŻADNYCH SMUTKÓW, PRZYKROŚCI I WIELE RADOŚCI, PODCZAS TYCH ŚWIĄT, JEŚLI SIĘ OCZYWIŚCIE DA. A JEŚLI TO NIEMOŻLIWE BO MYŚLI CIEMNE, PERSPEKTYWY NIEJASNE, PLANY I PRZYSZŁOŚĆ ZAGMATWANA, ŻYCZĘ NADZIEI, ŻE WSZYSTKO SIĘ WYPROSTUJE, ROZJAŚNI, USPOKOI.
Wczoraj po spektaklu ” Biała bluzka” jakiś Pan jakiejś Pani się oświadczył, ze sceny. Pani była zaskoczona i płacząc oświadczyny przyjęła. Życzymy im wszystkiego dobrego.
To już drugi taki wypadek w naszych teatrach. Przyszedł Pan, przyniósł zdjęcia, prosił o ich wyświetlenie, przyniósł muzykę na płycie, i po wyjściu widowni powstał mały spektakl dzięki naszym ludziom i technice teatralnej. Spektakl brzemienny w skutki. Trochę sobie myślałam wczoraj, słysząc z garderoby co tam się dzieje na sali, że to może być traktowane przez panią jak mały szantaż, ale ostatecznie ludzi nie było, bileterzy z kwiatami pojawili się dopiero jak Pani powiedziała wzruszona – tak i na znak Pana. Pan o ile wiem powiedział tej Pani zanim się oświadczył ze sceny jakiś wiersz, a potem runął na kolana, Pani najpierw na widok wielkiego wyświetlonego zdjęcia, krzyknęła, potem zamarła, potem w trakcie mowy Pana płakała, na sam koniec cichutko siedząc sama na widowni powiedziała do pana – tak, tak , tak . Pocałunek i kwiaty. Wszystko to mnie wzruszyło, zadziwiło a potem przypomniałam sobie że zdarzyło się to dokładnie w rocznicę mojego ślubu. Wszystkiego, wszystkiego dobrego. Dobrego wspólnego życia dla Pani i Pana.
Urbana i Dariusza - wszystkiego dobrego
Opowieść pewnej pani w szpitalu, w poczekalni pogotowia ratowniczego – rano zasłabłam, mam 84 lata, karetka zabrała mnie do szpitala. Na izbie przyjęć zrobili mi EKG , nie wiem dlaczego pobrali krew i teraz siedzę z tą watką od pięciu godzin i nikt się mną już nie interesuje, bo chyba nie mam zawału. Nie zdążyłam zjeść rano śniadania, pies zamknięty w domu, a poza tym nic, mogę siedzieć, nie ma obowiązków. Jestem sama, dzieci nie mam, w piecu palić nie trzeba, bo centralne, tylko żeby jak umrę psem się ktoś zaopiekował. Może zostawię pani adres i telefon? Gdybym nie odpowiadała na telefony, to znaczy, że umarłam, a pani by wtedy sprawdziła, co z psem? Co? Watkę można wyjąć, rękaw opuścić? A bo ja wiem. Nikt mi nic nie powiedział. Tak, trochę wody bym się napiła, bo mi słabo. Pójdzie pani i mi kupi? Wodę mineralna i bułkę. O, bardzo dziękuję, normalnie bym nie przyjęła, ale nie mam tu innego wyjścia. A ludzie tak przechodzą obojętnie. Ile ja już tu się dzisiaj napatrzyłam. Taka piękna młoda pani ze skrętem kiszek ją przywieźli, zostawili na łóżku a ona tak tu cicho jęczała. Zupełnie mi się tu nie nudzi. Mogłabym tak siedzieć i siedzieć. Pijaka takiego przywieźli, nieprzytomny, tyle miał alkoholu, że dziwili się ze żyje, żeby mu zrobić EKG to go dezynfekowali taką gazą na patyku, bo taki brudny był, a potem jego to biegiem na górę że podłączyć go trzeba do tych maszyn bo umrze, a niech umrze pomyślałam, no ale im nie wolno. A ta młoda, piękna sama bez pomocy została i dalej tak jęczała. A ja to wie pani , wszystko jedno. Jeden tu taki przyszedł, o kulach, mówił, że 50 lat w piłkę kopal, jakiś on kiedyś sławny piłkarz był, a teraz nie chodzi, ledwo przyszedł a mu mówią – operacja. Co? – zakrzyknął. Dzisiaj. Tak, odpowiedziała ta pielęgniarka – w nocy pan będzie operowany, ja pójdę do domu o 19.00, ale pan będzie operowany. Ale się zdziwił! Do syna zadzwonił do Wrocławia. Ciekawe, co mu było, że tak się nagle zdecydowali. O mnie chyba zapomnieli. Jak będą zamykać to może sobie przypomną. Ale chyba tu nie zamykają? Co? A te panie młode tutaj co pracują to tak się śmieją, co chwila śmiechem wybuchają. Tamta pani pod tlenem tu leży i ją to denerwuje, bo jak człowiek chory to chce spokoju, a te śmiechy to trochę za głośne. No ale to młode wszystko, to co mają się powstrzymywać od śmiechu? Ale tę panią to denerwuje, bo ona z trudem oddycha, to, co tam o śmiechu myśleć, nawet słuchać śmiechu trudno. …itd.itd,itd…
Dobrego poniedziałku.
Euzebiusza i Zdzisławy - wszystkiego dobrego
Znów spotykam się ze studentami Akademii Teatralnej. Robimy teatralną wersję „Związku otwartego” . To dobry materiał do nauki zawodu. Czy ja w ogóle umiem uczyć? Mam wątpliwości.
Dobrego mroźnego dnia. Historia grudnia nas dopada. Jak dobrze ze to już historia.
Julii i Daniela - wszystkiego dobrego
W Teatrze Polonia zaczyna powstawać kabaretowy, muzyczny spektakl sylwestrowy, według pomysłu i reżyserii Stanisława Tyma. Szykuje się jak nam się wydaje nieosłuchującym próby niespodzianka. Zawsze mówiłam ze wolałabym z Tymem się zgubić stracić niż z niektórymi znaleźć. Jestem szczególnie wrażliwa na Stanisława poczucie humoru, klasę i jego ostrze satyry. Nadziewa, się na to ostrze zawsze z przyjemnością i poczuciem że nie jest obrażana moja inteligencja. Mam nadzieje spektakl pozostawić w miarę możności w repertuarze.
Idzie zima przerażająca, jak mówią. Zobaczymy. Dobrego dnia.
Marii i Wirgiliusza - wszystkiego dobrego
Jutro wieczorem w Teatrze Polonia po przedstawieniu ” Bóg” Woody Allena , odbędzie sie aukcja charytatywna, licytacja dzieł sztuki, na rzecz na rzecz odbudowy dawnego Sanatorium dr Brehmera w Sokołowsku oraz stworzenia w nim Laboratorium Kultury wraz z Archiwum twórczości Krzysztofa Kieślowskiego
Laboratorium Kultury w Sokołowsku to pomysł i idea tyleż szalona co godna podziwu, mojej serdeczniej przyjaciółki Bożeny Biskupskiej, malarki i rzeźbiarki, artystki wspaniałej i zupełnie niecodziennej. Pisałam o Jej pomyśle w tym dzienniku kilkakrotnie , zawisając z niepokoju i trwogi nad moimi słowami, bo ogrom przedsięwzięcia i jej zaangażowanie jest nieporównywalne z niczym i nikim.
Bożenko, Moja droga B. kłaniam Ci się z podziwem i uszanowaniem. Martwię się o Ciebie nieustannie, nocą i dniem. Jak ty sobie poradzisz z tym gigantycznym przedsięwzięciem, remontem i życiem z tym na głowie? Przecież jesteśmy obie w jednym wieku. Jesteśmy koleżankami z Liceum Plastycznego w Łazienkach. Już wtedy zdumiewały mnie formaty obrazów które malowałaś, nie mieścił się w żadnym mieszkaniu, tyle wtedy było z tym problemów! No a format który obrałaś teraz nie mieści nawet w głowie. Oby ten zdumiewający spokojny uśmiech i błysk w oku nigdy nie zgasł.
9 GRUDNIA 2010 (czwartek) g.20.00
Zapraszamy do licytacji!
Prace mają charakter muzealny i wyjątkowo kolekcjonerski.
1. Bednarski Krzysztof „Marks trepanowany” | wys 35cm | gips, światło elektryczne | 1978-1991 2. Berdyszak Jan „Apress passe-par-tout” | 37,5x87cm | akryl, papier | 2007 3. Biskupska Bożenna „Klatka V” | 46x34cm | olej, ołówek, papier | 2000 4. Bohdziewicz Anna „PTAKI – Private TV/2008” | 50x75cm | wydruk na papierze z Lambdą 200 dpi, plexi 5 mm, od spodu Dibond 3 mm | 2008 5. Borek Małgorzata „bez tytułu” | 28x35cm | rysunek | 2006 6. Borkowski Kasjan „10 p.m”” | 76x76cm | C-print, 2/7 | 2009 7. Breguła Karolina „Warszawa” | 11x15cm | wydruk/dibond/plexi | edycja 2/6 | 2006 8. Ciężki Jakub „Drabinka XIII” | 200x150cm | technika mieszana, obraz na płótnie | 2006 9. Czerwonka Witosław „Czarny rysunek 188” | 29,7×21 5cm | rysunek na papierze | 1982-2010 10. Demidowski Lucjan „Obrazy iluzoryczne” | 51×63 cm | fotografia, brom | 2008 11. Dobkowski Jan „bez tytułu” | 50x70cm | pastel | 1993 12. Dominik Tomek „Kyrie” | 48x58cm | litografia | 2010 13. Dwurnik Edward „Różowe tulipany | 46x55cm | akryl na płótnie | 2010 14. Gieraga Andrzej „Progresywny XX” | 100x80cm | płyta, akryl | 2010 15. Grzegorski Jerzy z cyklu Flagi, 4 | 30x90cm | fotografia | 3/5 | 2006 16. Janich Agnes When you don’t find me pretty, z cyklu Don’t Hurt Myself | 60x80cm | wydruk archiwalny, edycja 2/5+2odbitki autorskie |
2008
17. Jatkiewicz Krystyna Pożądanie B, 2009 grafika komputerowa na filcu 31x22cm 18. Jędrzejewski Maciej „On the other side”: „He 4” | Wymiar: 60×48 cm, Lambda Print| Technika: Mamiya RB67, sekor 50mm, Kodak Portra 400 VC | Rok: 2009 19. Knaflewski Leszek „bez tytułu” | 30x20cm | skaner, ołówek | 2007 20. Korol Dariusz „bez tytułu” | 50×50 cm | dym na płótnie | 2010 21. Kowalski Piotr C „Kazimierz Dolny 10.09.2009” | 250×60 cm | tech.
ślady turystów naniesione na płótno, na rynku w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą | 2009 22. Kozik Mariusz „bez tytułu” | 150x200cm | mixed-media | 2004 23. Krasicka Delfina „bez tytułu” | 41x40cm | haft | 2002 24. Kutera Anna | „z cyklu Mój dom owadów – Epitafium I” | 70x100cm | foto-collage, w ramach aluminiowych, c-print nr 02/2007 | 2007 25. Levittoux- Świderska barbara „Chmury IX” | 100x100cm | olej, płótno | 2007 26. Lewczyński Jerzy „Dwa pokolenia” (Beksińscy)” | 41x53cm | wydruk na bazie fotografii | 1965/2000 27. Libera Zbigniew „Most Czinwat” | 100x70cm | ołówek na papierze w
oprawie| 1989
28. Łazarczyk Wojtek „I,II” | 60x120cm | dyptyk na płótnie | 2010 29. Łódź Kaliska „Bread for the birds” | 70x100cm | | 52/60 | 2006 30. Łuczaj Wiesław „Double random 12/2” | 100x70cm | ołówek, akryl na
tekturze| 2009
31. Ługowski Ryszard Galaxy 7/6, 2006 odbtka sygnowana z rysunku 29,8×42,1cm 32. Madeyska Arika „Konstrukcja w czerni XIV” | 135x100cm | olej na płótnie | 1963, z kolekcji Marii Jastrzębskiej Szpakowskiej 33. Mikołajczyk Antoni „Aus der serie – Space and light” | 54x65cm | brom, fotografia | 1/5/82 nr 2 | 1982, z kolekcji Marii Jastrzębskiej Szpakowskiej 34. Młodożeniec Piotr „facet_prasa” | 60x50cm | olej na płótnie | 2010 35. Natalia LL „Tajemniczy trójkąt” | 25×25 cm| technika własna| 1994 36. Owidzka Joanna Owidzka Joanna| Pitiliano|36×48 cm| akwarela| 2010 37. Owidzka Jolanta Owidzka Jolanta | Fragmenty wspomnień| 43x86cm| osnowa pionowa, len, sisal, stilon, wełna, folia| 2007 38. Pełka Ewa „XIII-MMX” | 30×30 cm | akryl na płótnie | 2010 39. Petryk Waldemar „Tylko tyle…” | 35x35cm | metal kolorowy, akryl, drewno | 2010 40. Pierściński Paweł „Ziemia” z cyklu „Portret Ziemi Kieleckiej”
|24x40cm | izobelia 1967 | 3/10 wykonane 2006
41. Rosiek-Buszko Ewa „Zasiew”|2010| papier czerpany ręcznie, sito z Dusznik, technika własna| 100x70cm 42. Różycki Andrzej Fotografia warunkowa 1973| 50x59cm| baryt| wydruk 1973-2010 43. Rydet Zofia Praca z cyklu „Zapis socjologiczny” | 18x22cm | fotografia czarno-biała, brom/papier 44. Rytka Zygmunt „Moje formy zapisu” | 34x27x8cm | technika własna | 2010 45. Sapka Ilona Pejzaż | 50×70 cm | olej na płótnie | 2006 46. Schefferski Roland „0… szczęścia nie dają” | srebro | średn. 2,3cm | 2009 47. Skarbek K. „Rycerz ratuje Panią Jadwigę| 30x40cm| akryl, szkło,
papier| 2010
48. Starzec Teresa „Oczko”| 38×55 cm | olej na płótnie| 2008 49. Szpakowski Marian „kompozycja XXXI” | 111,5x122cm | płyta pilśniowa, technika mieszana, | 1966, z kolekcji Marii Jastrzębskiej Szpakowskiej 50. Ślusarczyk Urszula z cyklu: Ślady czasu, 2007/2008 technika własna 42x60cm 51a. Jerzy Konrad Święc „Minotaur” i „Lany poniedziałek” | 21×29,7 | wycinanka na papierze, z kolekcji Marii Jastrzębskiej Szpakowskiej 52. Tarkawian Mariusz „tribute to Wróblewski” | 21×29,7cm | rysunek na papierze | 2010 53. Tomaszewski Tomasz z cyklu „Hades” X| 59x42cm| 2009 54. Trochim Anna „Inne przestrzenie” | 100x100cm | olej na płótnie | 2007 55. Waniek Henryk „LK” | 33x46cm | olej na płótnie | 2002 56. Warpechowski Zbigniew „Talerze” | 75x75cm| drewno, talerz | 1971-92 57. Wojciechowski Krzysztof „Musica Muta” | 23x34cm | negatyw 2003,
2009.07.13 odbitka papier kentmere fineprint VC | 2003/2009 58. Wolniak Olga „Brama do raju” | 50x50cm | olej na płótnie | 2009 59. Zacharewicz Cezary „bez tytułu” | 100x100cm | fotografia barwna, dibond, pleksi | 60. Zarębski Krzysztof „bez tytułu (sienna 3)” | 41x51cm, fotografia, taśma magnetofonowa| 2008 (fotografował Leszek Fidusiewicz) 61. Zawadzki Tomasz „7.04.2008” | 50x50x5cm | akryl, sklejka | 2008 62. Żółcińska Izabela „Rękawiczka kapilarna I” | 41x32cm | rysunek – obiekt, pleksi + dibond | 2008
—
Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ
In Situ Modern Art Foundation
Al. 3 maja 2 lok. 11
00-391 Warszawa
+48 22 758 99 39
Kryspina i Saby - wszystkiego dobrego
Zima. Zima filozoficzna. Te niespodziewane zmiany pogody, gwałtowne skoki ciśnienia, śnieżyce, zaspy, zawieje, mrozy, nieustanny dźwięki karetek pogotowia i samochodów pomocy drogowej i wszelkiej innej, nastrajają paradoksalnie filozoficznie.
Gramy nieustannie. Frekwencja w te katastrofy pogodowe spadła, a my gramy, śmiejemy się , płaczemy, rozpaczamy i bawimy tym innych. Mam uczucie że życie stanęło w miejscu.
Błażeja i Saturnina - wszystkiego dobrego
Ktoś mi przysłał link zawiadamiający o możliwości wyspowiadania się internetowo. Z ciekawości się wyspowiadałam. Oto co mi wyszło.
Pokuta Online
Pokuta to dzieło naprawy porządku przez przylgnięcie
do prawdy, przez rozpoznanie zniszczenia i żal nad nim.
Jako pokutę za grzechy zadaję Ci oprócz odmówienia 3 Zdrowaś Maria
DOBROWOLNĄ WPŁATĘ 25 ZŁOTYCH
NA KONTO BANKOWE NA RZECZ RADIO MARYJA
ORAZ COMIESIĘCZNE WSPOMOŻENIE RM W KWOCIE 5 ZŁOTYCH
PŁATNE DO 5-TEGO KAŻDEGO MIESIĄCA.
Pobież formularz wpłat!
W razie nie uiszczenia opłat pokutnych spowiedź jest nieważna!
Do następnego rachunku sumienia dolicz kolejny grzech ciężki!
————————————————————————————-
Jeśli chcesz uzyskać rabat w wysokości 25% – wyślij grzechy e-mailem!
grzechy@radiomaryja.pl
————————————————————————————-
Za każdego nowego grzesznika do Spowiedzi Online –
odpust na miesięczną dobrowolną wpłatę!
Konrada i Sylwestra - wszystkiego dobrego
Wczoraj pierwsza publiczność na próbie generalnej. Chyba zabawa była przednia. Dziś druga publiczność i inna obsada. Zobaczymy. Zamieszczam kolejne zdjęcia autorstwa Roberta Jaworskiego.
Dobrego dnia.