20
Kwiecień
2011
07:21

Czesława i Agnieszki - wszystkiego dobrego

No i już, teraz to już prawdziwy początek. Jak co roku zamieszczam zdjęcie tego drzewa w naszym ogrodzie. Ci którzy bywają tutaj od lat, wiedzą o czym mówię. Co roku to kwitnienie tego drzewa przed Wielkanocą jest dla nas nowym początkiem.

Dobrego dnia.

 

18
Kwiecień
2011
18:03

Bogusławy i Bogumiły - wszystkiego dobrego

Pies mojej siostry, a raczej zwierzęta, u mojej siostry. Każdy z moich znajomych właściwie ma jakiegoś psa labo kota, albo psy i koty….Mało znam domów, rodzin, ludzi, którzy nie przyjaźnią się rodzinnie ze  zwierzętami. Wielu z nich ma nie bardzo po kolei w głowie na ten temat. Miłość granicząca z szaleństwem a na pewno przesadą….Trzeba zrobić spektakl o zwierzętach…Kroi mi się w głowie spektakl o kocie…

17
Kwiecień
2011
18:25

Roberta i Patrycego - wszystkiego dobrego

Byłam na spacerze. Uświadomiłam sobie że po każdej premierze idę na spacer. I to jest właściwie ta uprawiana przeze mnie częstotliwość spacerowania. Trzeba częściej, stanowczo. Szczególnie że więcej premier w tym roku dla siebie nie planuję.  Wiosna, do zwariowania.

Dobrego wieczoru. Idę na scenę.

PS. Wielu ludzi dookoła choruje. Zapalenie krtani i tchawicy. Obłęd. Wszyscy dookoła mnie nie mówią. Czy to jest zaraźliwe? Moja siostra też ma zapalenie krtani i tchawicy ale także ma nowego psa. Zwariowała na jego punkcie. Może da sfotografować.

15
Kwiecień
2011
14:51

Anastazji i Bazylego - wszystkiego dobrego

Dziś premiera w Teatrze Polonia. ” 32 omdlenia” . Trzy miniatury teatralne Antoniego Czechowa ” Niedźwiedź” , „Oświadczyny” i jako trzeci akt, kompilacja, adaptacja, dwóch opowiadań Czechowa  z tomu ” Historie zakulisowe” . W każdej z tych odsłon Jerzy Stuhr, Ignacy Gogolewski i ja. W sumie dziewięć ról, dziewięć postaci, bardzo rożnych, bardzo charakterystycznych. W rezultacie opowieść o aktorach, aktorstwie , o teatrze, opowieść jak przystało na te dwa pierwsze teksty- żarty Czechowa śmieszna ale też nostalgiczna i gorzka w odsłonie trzeciej.
Trójka aktorów, Ignacy Gogolewski, w tym roku mija Jego 55 lat pracy na scenie, ja w tym roku policzę już tych lat 35, i Jerzy Stuhr, dokładnie teraz, w kwietniu rocznica, jubileusz 40 lecia pracy artystycznej. Ten spektakl to benefisowe przestawienie właśnie dla Niego, właśnie z tej okazji, z okazji okrągłej rocznicy. I jak to z benefisowymi spektaklami bywa, przedstawienie popisowe Jego sztuki. Jerzy od wielu lat z rzadka pokazuje się na scenie, w jego życiu zawodowym film wygrał z teatrem ostatecznie. Za chwilę odbędzie się premiera światowa Jego najnowszej roli, we włoskim filmie Morettiego ” Habemus Papam” , a w dalszej części roku Jerzy ma kolejne plany filmowe i prace w filmach, ale podczas tego roku, i mam nadzieję jeszcze następnego, będziecie Państwo mogli, od czasu do czasu, zobaczyć Jerzego Stuhra u nas na scenie, w Teatrze Polonia, właśnie w spektaklu ” 32 omdlenia”, w trzech wcieleniach.  To wielka dla nas wszystkich radość , prezent dla publiczności a dla mnie specjalna nagroda. Jak mówi Jerzy, nikomu innemu nie udało by się namówić Go na powrót do teatru, zrobił to jak twierdzi, także w imię naszej wieloletniej przyjaźni.

Proszę Państwa, od kilku dni wybrana publiczność ogląda już próby generalne tego przedstawienia, przedstawienia, które wciąż powstaje, rodzi się każdego wieczora i jak twierdzi Jerzy, dopiero około 40 wieczoru będzie prawie skończone, wczoraj w 10 minucie przedstawienia jakaś pani na widowni zemdlała ….” 32 omdlenia” oby się nie zdarzyły. Życzę Państwu wiele radości, przyjemności ze spotkania z Czechowem, nami a szczególnie z Jerzym Stuhrem, AKTOREM.

Serdecznie Państwa pozdrawiam.

Antoni Czechow ” 32 omdlenia”

reżyseria – Andrzej Domalik, kostiumy – Jagna Janicka, światło- Katarzyna Łuszczyk.

Występują – Ignacy Gogolewski, Krystyna Janda, Jerzy Stuhr.

Premiera 15 kwietnia 2011 w Teatrze Polonia.

Spektakl zaczyna sie o 20.00 trwa 2 godz 10 minut.  Skomponowany jest z trzech aktów, dzielonych dwiema dwudziestominutowymi przerwami, podczas których aktorzy muszą się przecharakteryzować. Bufet teatralny czeka na Państwa. Papierosy można palić tylko na zewnątrz. Proszę wziąć szale żeby nie musieć za każdym razem brać okryć z szatni.

Dobrej zabawy.

06
Kwiecień
2011
18:18

Celestyna i Wilhelma - wszystkiego dobrego

Zaczęły się próby ” W małym dworku” Witkacego. Reżyseruje Ania Augustynowicz. Premiera w połowie czerwca w Och-teatrze. Pierwsze próby czytane odbywają się w Polonii bo w Och-u przedpołudniami remont. Kują, tarabanią, głośno. Teatr Polonia szykuje się do premiery Czechowa. 15 kwietnia.

Dobrego dnia.

29
Marzec
2011
08:21

Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego

Wczoraj siedziałam na sali wśród publiczności. Są rokowania….W przedstawieniu jeszcze dużo błędów w szczegółach, ale prognozy dobre. Co to za grupa nadzwyczajna się zebrała do tej realizacji! O więcej poświecenia, energii, emocji trudno…

Niech się zapętli czas…

Nowe zdjęcia autorstwa Roberta Jaworskiego.

28
Marzec
2011
07:39

Anieli i Sykstusa - wszystkiego dobrego

No i zaczęliśmy próby generalne, kostiumy, światła, charakteryzacja, nagłośnienie, poprawki dekoracji i szał. Pierwsze kontuzje, lekarz na sali, Tomek Dutkiewicz reżyser przedstawienia, który gra także Franka uległ poważnej kontuzji nogi. Zagra dopiero premierę a i tak…nie wiemy jak to będzie…Na szczęście mamy dwóch Franków, drugim jest pan Skorupa, ale on w dniu premiery 1 kwietnia gra w innym teatrze…zobaczymy jak to będzie. Siniaki, zadrapania, kontuzje rąk i nóg, trudny i bolesny poród. Dziś ostatnia próba generalna, już z publicznością zaprzyjaźnioną, od jutra pokazy przedpremierowe…

Dobrego dnia.

27
Marzec
2011
10:59

Lidii i Ernesta - wszystkiego dobrego

50. Międzynarodowy Dzień Teatru – 27 marca 2011

Hasło: „Teatr potrzebą dla wielu”

Teatr wydaje się dziś jednym z najczystszych, w sensie idei, najszczęśliwszych, najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Miejscem, w którym ludzie, korzystając z cudownej umowy, na mocy której, jedni wchodzą na scenę a inni ich słuchają i oglądają, wciąż zastanawiają się nad największymi pojęciami ludzkości: nad miłością, moralnością, prawdą, przyjaźnią, człowieczeństwem. Co więcej, jest to wciąż gorąca, prawdziwa, istotna, a co najważniejsze, bezinteresowna rozmowa. Nic ani nikt nie ma wpływu na nią, prócz talentów i potrzeb ducha. Niewiele dziś takich miejsc. Pamiętajmy, że Teatr jest co prawda domem dla arystokratów ducha, serca i myśli, miejscem dla wyobraźni, szlachetności i sublimacji, ale nie pozwólmy, żeby był miejscem tylko dla elit. Starajmy się, żeby był potrzebą dla wielu, wielu ludzi.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, chciałabym złożyć wszystkim ludziom teatru i publiczności najlepsze życzenia z teatrem związane.

Życzę wielkości, szlachetności, odwagi, prostoty, magicznych chwil. Wspaniałego, mądrego i dobrego Teatru.

Krystyna Janda

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Widzów odwiedzających sceny FUNDACJI KRYSTYNY JANDY NA RZECZ KULTURY, Teatr Polonia i Och- teatr.

25
Marzec
2011
08:09

Marii i Wieńczysława - wszystkiego dobrego

Najgorętszy okres. W obu teatrach zeszytą . Rocky na finiszu, a i w Polonii my z Czechowem zbliżamy się do końca. Próby całymi dniami, o Rocky-ego i nocami już…wszyscy zmęczeni. Dobrego dnia.

Pocieszające jest to że już dzwonią pierwsze grupy widzów, pytając czy na Rocky-ego można przychodzić w przebraniu, śpiewać i tańczyć artystami….no ciekawa jestem…

 

22
Marzec
2011
05:57

Bogusława i Katarzyny - wszystkiego dobrego

O kolejne zdjęcia, z wczorajszej próby, tym razem autorstwa Roberta Jaworskiego. Już ze sceny….Pierwszy raz scenografia, pierwszy raz mikroporty, kostiumy…zamieszanie, męka, zdenerwowanie….

20
Marzec
2011
13:38

Eufemii i Klaudii - wszystkiego dobrego

Zdjęć z prób ciąg dalszy. Autorka jest Magda Jaworska. Dobrego dnia.

17
Marzec
2011
09:55

Zbigniewa i Partyka - wszystkiego dobrego

Oglądałam dzisiejszej nocy pierwszy raz całość Rocky’ego…Dużo jeszcze pracy ale efekt zapowiada się dobrze…Było uroczo, pilnuje ich tam lekarz…Od poniedziałku zaczynają się próby na scenie, w dekoracji.

Z właśnie słuchanego audiobooka ” Przychodzi Platon…”dowiedziałam się że w religii żydowskiej, kobieta ma prawo do rozkoszy, nawiasem mówiąc, myślałam że w żadnej religii prawa takiego nie ma. Tak wiec, dowcip na te okoliczność tam cytowany : Przychodzi stary Żyd do rabina i skarży się że jego młoda żona nie ma z nim orgazmu prosi o radę, bo dostarczenie żonie rokoszy jest przecież jego obowiązkiem. Rabin radzi mu, żeby wynajęli młodego mężczyznę, który podczas ich aktu miłosnego będzie ich wachlował ręcznikiem. Wszystko zostało zaaranżowane, mężczyzna do wachlowania ręcznikiem został wynajęty, bardzo się starał, ale żona i tak nie miała orgazmu. Żyd przychodzi wiec do rabina raz jeszcze, a wtedy rabin radzi żeby to ten młody mężczyzna kochał się z żoną a mąż wachlował ich ręcznikiem. Żona niespodziewanie osiągnęła wspaniały orgazm, natychmiast. I wtedy stary Żyd zakrzyknął: – Widzisz młokosie! Tak trzeba wachlować tym ręcznikiem!!!

Dobrego dnia. Zdjęcia zamieszczone, autorstwa Magdy Jaworskiej, producenta przedstawienia.

16
Marzec
2011
07:41

Izabeli i Hilarego - wszystkiego dobrego

Słucham audiobooka nagranego przez Jerzego Stuhra „Przychodzi Platon do doktora. Filozofia w żartach”.Nadzwyczajnie spędzone chwile. Wczoraj taki żart…Grają w golfa Mojżesz, Jezus i jakiś brodacz. Mojżesz wybija piłeczkę w kierunku jeziora, Mojżesz podnosi kij golfowy i wody jeziora się rozstępują, niestety piłeczka nie dotacza się do dołka. Jezus wybija piłeczkę także w kierunku jeziora, nad wodą piłeczka zawisa, Jezus wchodzi na wodę, wybija ją drugi raz, ale nie trafia do dołka. Brodacz, wybija piłeczkę na ulicę, tam odbija się ona od przejeżdżającego samochodu, upada z powrotem na pole golfowe, żaba łapie piłeczkę  i skacze z nią gdzieś w kierunku krzaków, spostrzega ją orzeł, spada na żabę, porywa ją,  żaba w powietrzu wypuszcza piłeczkę i ta wpada precyzyjnie do dołka. Mojżesz odwraca się do Jezusa: Nie cierpię grać w golfa z twoim starym.

Dobrego dnia.

Dalszy ciąg zdjęć z prób. Zdjęcia autorstwa Magdy Jaworskiej, producentki wykonawczej spektaklu.

15
Marzec
2011
07:39

Ludwiki i Klemensa - wszystkiego dobrego

Próby do Rocky. Festiwal radości i młodości. Ten w czarnej czapce to reżyser. Tomasz Dutkiewicz.

Dobrego dnia…

Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia imieninowe.

REALIZATORZY SPEKTAKLU  THE ROCKY HORROR SHOW

Muzyka, libretto i teksty piosenek: Richard O’Brien
Przekład libretta: Michał Ronikier
Polskie teksty piosenek: Andrzej Ozga
Reżyseria: Tomasz Dutkiewicz
Choreografia: Sylwia Adamowicz
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Kostiumy: Zofia de Ines
Kierownictwo muzyczne: Grzegorz Jabłoński
Przygotowanie wokalne: Aldona Krasucka
Producent wykonawczy: Magdalena Jaworska

Obsada:

Frank’N’Furter: Tomasz Dutkiewicz / Andrzej Skorupa
Janet: Aneta Todorczuk-Perchuć / Anna Wodzyńska
Brad:
Kamil Dominiak / Kamil Kulda
Riff Raff: Tomasz Bacajewski / Grzegorz Pacanowski
Rocky: Wojciech Michalak / Maciej Radel
Columbia: Dominika Guzek / Agnieszka Wajs
Magenta: Anna Oberc / Marta Wiejak
Eddie / Dr Scott: Krzysztof Broda-Żurawski / Błażej Olma

Narrator: Rafał Bryndal

Fantomy: Anna Andrzejewska, Justyna Banasiak, Magda Żeberek, Jarosław Derybowski, Jakub Konieczny

13
Marzec
2011
11:16

Bożeny i Krystyny - wszystkiego dobrego

Zobaczcie co się tam dzieje na próbach Rocky horror show… Ja za chwile zobaczę próbę całości…Dobrego dnia.

11
Marzec
2011
21:31

Konstantego i Benedykta - wszystkiego dobrego

I znów niespodzianka w korespondencji. Wszystkeigo dobrego dla Państwa.

 

Dla wszystkich co korzystają z telefonów komórkowych: (To powinno być wydrukowane i trzymane w samochodzie,

torbie lub portfelu. Te informacje powinieneś mieć przy sobie).

Istnieje kilka rzeczy, które można zrobić w poważnych sytuacjach krytycznych.

Telefon komórkowy może być rzeczywiście ratunkiem życia, lub awaryjnym narzędziem do przetrwania.

Najważniejsze rzeczy, które można wykonać:

PIERWSZA

Awaryjny numer na świecie dla telefonów komórkowych jest 112. Jeśli znajdziesz się w samochodzie poza zasięgiem sieci komórkowej istnieje awaryjny system wybierania numeru 112 i komórka będzie przeszukiwać wszelkich istniejących prowajderów telefonów komórkowych w sieci, aż do znalezienia go dla Ciebie, a co ciekawe, ten numer 112 może być wybierany nawet jeśli klawiatura jest zablokowana. Postaraj się to wypróbować.

DRUGA

Jeżeli masz zablokowane klucze w samochodzie? Czy Twój samochód ma zdalnego pilota na klucze? To może pomóc Ci któregoś dnia. Dobrze mieć czasem własny telefon komórkowy:

Jeśli zostawiłeś klucze w samochodzie a zapasowe klucze są w domu, zadzwoń do kogoś w domu na ich telefon komórkowy z Twojego telefonu komórkowego. Przytrzymaj twój telefon komórkowy około 30 cm. od drzwi samochodu i poproś osobę w domu aby nacisnęła przycisk odblokowania zamka w zapasowych kluczach, blisko telefonu komórkowego. Twój samochód powinien sie otworzyć. Oszczędzisz czas przywiezienia kluczy zapasowych do Ciebie. Odległość nie jest ważna. Moga to być setki kilometrów od twojego samochodu, odległość nie ma znaczenia, jeżeli masz kogoś kto ma zapasowe klucze z remote control do twojego auta, możesz w ten sposób otworzyć drzwi samochodu (albo bagażnika).

Uwaga redaktora: To działa fantastycznie! W ten sposób odblokowaliśmy nasz samochód, telefonem komórkowym będąc na wakacjach!

TRZECIA

Jeżeli bateria twojej komórce jest bardzo, słaba istnieje ukryta rezerwa prądu. Aby uaktywnić ja, naciśnij klawisze * 3370 # . Telefon komórkowy zacznie korzystać z tej rezerwy i wskaźnik naładowania wskaże wzrost o 50% naładowania baterii.Ta rezerwa wróci do normy kiedy podłączysz komórkę do ładowania następnym razem.

CZWARTA

Jak wyłączyć skradziony telefon komórkowy? Aby sprawdzić numer seryjny swojego telefonu komórkowego, wciśnij następujące klawisze w telefonie: * # 06 # . 15-Cyfrowy kod pojawi się na ekranie. Ten numer jest unikalny dla Twojego telefonu. Zapisz go i schowaj gdzieś bezpieczne. Gdy telefon zostanie skradziony, możesz zadzwonić do swojego providera (dostawcy usług telefonicznych) i podać im ten kod. Oni będą mieli możliwość zablokować Twój telefon nawet jeśli złodziej zmieni kartę SIM, telefon będzie całkowicie bezużyteczny. Prawdopodobnie nie otrzymasz swojego telefonu z powrotem, ale przynajmniej wiadomo, że ktoś kto go okradł nie będzie mógł z niego korzystać,/ ani sprzedać go dalej. Jeśli wszyscy ludzie by to robili, złodzieje nie mieli by powodu kraść telefony komórkowe gdyż byłyby one bezużyteczne.

I ostatnia….

PIĄTA

Bardzo często telefon komórkowy jest jedynym przedmiotem, który można przy osobie która ulega wypadkowi. Szybki kontakt pozwoliłby na uzyskanie takich informacji jak: grupa krwi, przyjmowane leki, choroby przewlekle, alergie, itp.

Ratownicy zaproponowali, aby każdy w swoim telefonie umieścił na liście kontaktów osobę, z którą należy się skontaktować w nagłych wypadkach. Numer takiej osoby należy zapisać pod międzynarodowym skrótem ICE (in Case of Emergency).

Wpisanie więcej niż jednej osoby do takiego kontaktu wymagałoby następującego oznaczenia:ICE1, ICE2, ICE3, itd.

Świat jest magiczny…..

10
Marzec
2011
06:56

Cypriana i Marcelego - wszystkiego dobrego

Próby do naszego Rocky Horror Show, w pełnym tempie, od rana do nocy. Szaleństwo trwa. Bardzo liczymy na ten tytuł. To nasza największa i najdroższa produkcja tegoroczna. Na razie choć bilety w sprzedaży od dawna , widzowie wyraźnie nie wiedza z czym będą mieli do czynienia, kupują bilety ostrożnie, jesteśmy zaniepokojeni bo w bloku ponad 30 przedstawień po premierze, a potem długa przerwa, jeśli nie sprzedamy tego pierwszego miesiąca, będzie niedobrze…
Zamieszczam tekst,  który pan Jacek Mikołajczyk napisał do naszego programu i pozdrawiam.

Jak zapętlił się czas, czyli kilka słów historii

Mimo że The Rocky Horror Picture Show to najdłużej wyświetlany w kinach film w historii, a The Rocky Horror Show należy do najbardziej znanych musicali na świecie, oba tytuły raczej nie pojawiają się w popularnych na amerykańskim rynku poradnikach pod hasłem „Jak odnieść sukces w showbusinessie?”. Przyczyna tego jest prosta: ktoś, kto chciałby pójść w ślady Richarda O’Briena oraz jego współpracowników, z prawie stuprocentowym prawdopodobieństwem zrobiłby spektakularną klapę. Nic tu bowiem nie odbyło się jak należy. Nie zatrudniono wielkich gwiazd, jak ognia obawiano się wielkich teatralnych przestrzeni, musical w Stanach Zjednoczonych debiutował nie na Broadwayu, lecz w Los Angeles, a – co jest największym paradoksem – historyczny sukces filmu wziął się właściwie z klęski, jaką poniósł zaraz po wejściu na ekrany.

Richard O’Brien – autor muzyki, tekstów piosenek i libretta Rocky’ego – urodził się wprawdzie w Anglii, ale dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Nowej Zelandii. Niewiele zresztą brakowało, by przyszły aktor i kompozytor zamiast na scenie, wylądował na farmie – rzuciwszy szkołę w wieku piętnastu lat, rozpoczął korespondencyjny kurs… mleczarza. Terminował również jako fryzjer i szklarz. Nudną egzystencję na nowozelandzkiej prowincji urozmaicał sobie przede wszystkim chłonąc jeden za drugim filmy klasy B w miejscowym kinie oraz wertując namiętnie komiksy. W 1964 roku postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wyjechał do Londynu. Miał wtedy dwadzieścia dwa lata. Początkowo imał się najrozmaitszych zajęć – był m.in. kierowcą ciężarówki – aż wreszcie przekroczył swój życiowy Rubikon i załapał się do branży filmowej jako kaskader. Przydały się umiejętności zdobyte w dzieciństwie na nowozelandzkiej farmie, O’Brien specjalizował się bowiem w jeździe konnej i właśnie jako jeździec wystąpił w 1966 roku w parodii westernu Kowboju, do dzieła! (Carry on, Cowboy) ze słynnej swego czasu serii. Najwyraźniej złapał na planie artystycznego bakcyla, bo już wkrótce zapisał się na kurs aktorstwa, który zresztą finansował pracując jako… śmieciarz. Czasy, jak widać, były dla młodych aktorów ciężkie, choć z drugiej ferment końca lat 60. XX wieku sprawiał, że łatwiej można było przeskoczyć z artystycznego undergroundu prosto do mainstreamu. To czasy wielkich odkryć i spektakularnych karier, dość wspomnieć, że w kręgu ówczesnych londyńskich znajomych – czy może znajomych znajomych – O’Briena można odnaleźć takie osobistości, jak chociażby Freddie Mercury. Tak czy inaczej w końcu i Richard rozpoczął mozolną wspinaczkę po szczeblach teatralnej kariery, występując w takich spektaklach jak objazdowa wersja Hair – w jego zespole poznał swoją żonę, Kim Wong, oraz Tima Curry’ego, późniejszego Frank’N’Furtera w pierwszej obsadzie RHS – czy londyńska produkcja Jesus Chris Superstar.

To właśnie dzięki temu ostatniemu musicalowi narodził się The Rocky Horror Show. Londyńskiego Jesusa reżyserował Jim Sharman, autor sukcesu wersji australijskiej. O’Brien grał w chórze, kiedy jednak zmiennik występującego jako Herod Paula Jabary złamał nogę, wystartował w przesłuchaniach do tej roli. Zinterpretował ją zupełnie inaczej niż poprzednik i zamiast uroczego stepującego wesołka zaproponował gwiazdę rockandrolla w stylu Elvisa. Występ nie spodobał się producentom i kariera O’Briena jako Heroda skończyła się na jednym wieczorze. Aktor uniósł się honorem i w ogóle zrezygnował z udziału w produkcji. To wtedy napisał kilka piosenek, które pojawiły się później w RHS. Wkrótce miał okazję zaprezentować je Jimowi Sharmanowi, który, ponoć odczuwając wyrzuty sumienia z powodu nieszczęsnej przygody O’Briena z Herodem, zaprosił go do udziału w spektaklu The Unseen Hand (Niewidzialna ręka) w maleńkim, liczącym zaledwie sześćdziesiąt foteli, teatrze Upstairs, prowadzonym jako scena eksperymentalna przez słynny Royal Court Theatre. O’Brien w czasie pracy przedstawił reżyserowi swoje próby, które bardzo go zainteresowały. Natychmiast powstał pierwszy zarys scenariusza, w którym początkowo występowała rama w postaci małego chłopca oglądającego telewizję i prezentującego widzom narratora. O’Brien sklecił z tego materiału musical, który opatrzył tytułem They Came From Denton High (Przybyli z Denton High). Zaplanowano premierę w Upstairs i artyści zaczęli szukać pieniędzy na realizację.

Producentem musicalu został związany z Royal Court Michael White, jeden z tuzów ówczesnego londyńskiego świata teatralnego, producent takich przebojów na West Endzie jak Oh!Calcuta czy Dwaj panowie z Werony. Zainwestował w Rocky’ego około dwóch tysięcy funtów. O’Brien wspomina, że dwieście funtów wydano na kostiumy, a całą scenografię zbudowano za funtów… sześćset. Obsada dysponowała tylko jednym mikrofonem, który podawano sobie z rąk do rąk. Laboratorium Franka zbudowano ze starej lodówki. Libretto liczyło początkowo zaledwie cztery strony, reszta powstawała w czasie prób, podobnie jak spora część piosenek, m.in. Time Warp i Touch Me, dodane tuż przed próbą generalną. Jim Sharman zmienił też tytuł musicalu na obecny.

Premiera, po dwóch pokazach przedpremierowych, odbyła się 16 czerwca 1973 roku. Frank’N’Furtera zagrał Tim Curry, sam Richard O’Brien – Riff Raffa, Magentę – Patricia Quinn (to jej usta pojawią się później w czołówce filmu), Little Nell – Columbię, pierwszą Janet była Julia Covington (zastąpiona później przez Belindę Sinclair), a Bradem – Christopher Malcolm. Narratora kreował Jonathan Adams. Choć we wspomnieniach zarówno realizatorom RHS, jak i występującym w nim  aktorom zdarza się twierdzić, że przypuszczali, iż pracują nad hitem, w rzeczywistości nikt nie miał pojęcia, jak wielka – i długa – przyszłość czeka ich dziełko. Spleciona z kalek zaczerpniętych z horrorów klasy B i komiksów, ociekająca perwersyjnym seksem opowieść idealnie wpisała się w klimat londyńskiego undergroundu połowy lat 70. ubiegłego wieku, z jego wykluwającym się coraz wyraźniej punkowym nihilizmem. Jej radosne zanurzenie w kulturze masowej, w połączeniu z wynikającą z ograniczonych środków „chropowatością” produkcji, przyczyniło się do tego, że musical podzielił szczęśliwy los wielu swoich stricte muzycznych kuzynów – „garażowych” zespołów, które w tym czasie mogły niemal w mgnieniu oka zostać wywindowane na same szczyty popkulturowego highlife’u. Tak czy inaczej, Rocky chwycił, i kiedy skończył się zaplanowany przez producenta kilkutygodniowy okres jego eksploatacji w Upstairs, natychmiast podjęto decyzję o przeniesieniu go na większą scenę. Najpierw był to zniszczony, przeznaczony do rozbiórki budynek Classic Cinema, mogący pomieścić 270 widzów, następnie już 350-osobowy Kings Road Theatre, wreszcie Comedy Theatre na West Endzie dla 850 widzów. W Londynie grano Rocky’ego do 13 września 1980 roku, powtarzając go w sumie 2960 razy.

Jeszcze podczas występów w Upstairs Jonathan King, znany londyński impresario, zaproponował obsadzie Rocky’ego nagranie piosenek z musicalu na płycie. Udało się to ponoć zrobić w ciągu jednej nocy. Spektakl zobaczył również Lou Adler, amerykański producent z branży muzycznej, który postanowił przenieść go do Stanów Zjednoczonych. Adler doszedł do wniosku, że specyficznej atmosfery londyńskich spektakli Rocky’ego nie da się odtworzyć w klasycznym teatrze, dlatego premierę zaplanował w należącym do niego klubie, The Roxy Theatre w Los Angeles. Z brytyjskiej obsady zaprosił do współpracy tylko Tima Curry’ego, za to jako Eddiego i doktora Scotta obsadził piosenkarza Meat Loafa, który w tej pierwszej roli wystąpił później również w filmie. Spektakl był grany przez dziewięć miesięcy. Na jedno z przedstawień Adler zaprosił menadżerów hollywoodzkiej wytwórni 20th Century Fox, których ostatecznie udało mu się namówić na podpisanie kontraktu. W ten sposób rozpoczęła się historia The Rocky Horror PICTURE Show.

Jako swego rodzaju rozgrzewkę przed premierą filmu zaplanowano przeniesienie The Rocky Horror Show na Broadway. Premiera odbyła się 10 marca 1975 roku i… zakończyła spektakularną klapą. Ogromny Belasco Theatre, choć specjalnie na potrzeby przedstawienia został przebudowany, nie sprawdził się jako przestrzeń dla tego kameralnego w gruncie rzeczy musicalu i klubowa atmosfera londyńskiego undergroundowego przedstawienia nie udzieliła się nowojorskiej publiczności. Spektakl zdjęto z afisza po zaledwie czterdziestu pięciu przedstawieniach. Niezrażeni twórcy doprowadzili jednak do światowej premiery filmowej wersji Rocky’ego, która odbyła się w sierpniu tego samego roku.

W obsadzie znaleźli się zarówno aktorzy, dzięki którym musical odniósł sukces w Londynie, jak i świeża amerykańska zdobycz Rocky’ego, czyli Meat Loaf. Do roli Janet zaangażowano młodziutką Susan Sarandon, a Brada zagrał Barry Bostwick, który jeszcze niedawno błyszczał na Broadwayu jako Danny Zuko w tamtejszej premierowej wersji Grease. Jako Frank miał początkowo wystąpić Mick Jagger, ale ostatecznie postanowiono obsadzić w tej roli ponownie Tima Curry’ego. Reżyserował Jim Sharman, który zadbał, by filmowa adaptacja jak najhojniej czerpała ze sprawdzonego teatralnego oryginału. Zamczysko Franka zagrał zamek Oakley Court w Berkshire w Anglii, znany z licznych filmów wytwórni Hammer Film Production, która w ladach 60. i 70. ubiegłego wieku podbijała świat kolejnymi horrorami, dziś uchodzącymi za klasykę gatunku. [***]

Jednak pomimo doborowej obsady i renomy, jaką Rocky cieszył się dzięki londyńskiej i kalifornijskiej produkcji, film nie trafił do masowej publiczności. Entuzjastycznie przyjęto go właściwie tylko w Los Angeles, gdzie odbyła się jego amerykańska premiera, a w pozostałych miastach spotkał się z nader umiarkowanym zainteresowaniem, negatywnie oceniła go również krytyka. Niewielkie zainteresowanie sprawiło, że wycofano go z ośmiu miast, w których planowano jego pokazy, odwołano też premierę nowojorską. Fox usiłował ratować projekt, kierując go do kampusów uniwersyteckich, także bez większego skutku. I nagle zdarzył się cud. Tim Deegan, młody marketingowiec pracujący dla wytwórni, wpadł na pomysł, by film wyświetlić 1 kwietnia w Waverly Theater w Nowym Jorku, kinie znanym z nocnych pokazów filmowych. Jego menadżerka, Denise Borden, zapaliła się do pomysłu i rozpoczęła własną kampanię reklamową. Zakleiła okienko kasy zdjęciami z Rocky’ego, a tuż przed seansem puściła muzykę ze spektaklu, przez co atmosfera w czasie seansu zrobiła się całkiem „imprezowa”. Widzowie spontanicznie zaczęli głośno dopingować aktorów na ekranie. Wkrótce okazało się, że część z nich wraca na kolejne pokazy filmu, zajmując miejsca na balkonie i coraz bardziej ochoczo angażując się w rozgrywaną na ich oczach akcję. Po kilku tygodniach jeden z fanów po raz pierwszy wykrzyknął własną odpowiedź na jedno z pytań zadawanych przez bohaterów filmu. We wrześniu, kiedy widzowie myśleli już o zbliżającym się Halloween, przyszli do kina przebrani za postaci z Rocky’ego. I tak to się zaczęło.

W 1978 roku Rocky był już na ekranach ponad pięćdziesięciu kin w samych Stanach Zjednoczonych. Wszędzie widzowie aktywnie uczestniczyli w jego seansach: prowadzili dialogi z postaciami, przynosili rekwizyty, których w określony sposób używali we właściwych momentach akcji, przywdziewali kostiumy bohaterów, tańczyli razem z bohaterami w trakcie numeru Time Warp. W czasie jednego z pokazów pewna para zawarła nawet związek małżeński! W 1980 roku na ekrany kin weszła filmowa wersja musicalu Fame, w której jedna ze scen rozgrywała się właśnie w kinie w czasie pokazu Rocky’ego. Cały świat poznał wówczas Sala Piro, prezesa fanclubu The Rocky Horror Picture Show, uczestnika już pierwszego kultowego seansu w Waverly Theater i najwierniejszego propagatora światowej „Rocky-manii”. Popularność filmu sięgnęła zenitu.

Fascynujące jest to, że trwa ona do dziś. Historia Brada i Janet oraz Franka i jego świty ciągle pokazywana jest w kilkudziesięciu kinach na świecie, głównie w Stanach Zjednoczonych, ale również w Europie i w Australii. Nie jest to już tylko zjawisko z dziedziny sztuki, lecz prawdziwy fenomen kulturowy. Zwiększył on zresztą znacznie artystyczną atrakcyjność samego dzieła, zarówno w jego filmowej, jak i teatralnej wersji. W 1981 roku odbyła się premiera Shock Treatment (Terapia szokowa), sequela The Rocky Horror Picture Show. W Wielkiej Brytanii każde dziesięciolecie rodziło nowe przedstawienie objazdowe RHS, a w roku 1990 odbyła się powtórna premiera musicalu na West Endzie. Rocky bije rekordy popularności w Australii i Nowej Zelandii, a w 2000 roku przeprosił się z nim nawet Broadway. Tym razem spektakl osiągnął zresztą w Nowym Jorku przyzwoitą już liczbę 437 przedstawień.

W 1999 roku Rocky zawędrował również do Polski. Musical w Teatrze Rozrywki w Chorzowie wyreżyserował Marcel Kochańczyk, a pierwszymi polskimi Bradem i Janet byli Jacek Bończyk i Jakub Lasota oraz Ewa Grysko i Magdalena Szczerbowska. W roli Riff-Raffa wystąpił Dariusz Kordek, Magentą była Maria Meyer, a Frankiem – Janusz Kulik. Spektakl cieszył się ogromną popularnością i wychował sobie grono wiernych fanów, którzy przenieśli na widownię teatru część zwyczajów zaczerpniętych z kultowych seansów filmowych RHPS.

26 października 2010 roku telewizja Fox wyemitowała tematyczny odcinek młodzieżowego serialu Glee poświęcony The Rocky Horror Show. Musical wystawili w nim uczniowie liceum w Ohio, których losy śledzą od ubiegłego roku miliony fanów na całym świecie. Gościnnie wystąpiły w odcinku gwiazdy RHPS, Barry Bostwick i Meat Loaf. Jego emisję poprzedziła szeroko zakrojona kampania reklamowa i już dziś jest on jednym z najbardziej rozpoznawalnych „epizodów” serialu. Czy przełoży się to na nową falę popularności historii Brada i Janet? Pewnie tak, bo Rocky wykazuje zadziwiającą zdolność do odnajdywania się w każdej z kolejnych fal rzeczywistości popkulturowej, przyciągając coraz to nowych fanów i wciąż utrwalając swoją kultową pozycję.

 

Jacek Mikołajczyk

03
Marzec
2011
23:31

Tycjana i Kunegundy - wszystkiego dobrego

Dziś umarła Irena Kwiatkowska. Umarł ktoś nam wszytkom bardzo, bardzo bliski. Czy zdajemy sobie wszyscy sprawę ile Jej zawdzięczamy? Mam nadzieję.

28
Luty
2011
17:32

Teofila i Makarego - wszystkiego dobrego

Wróciłam. Listy, listy, listy.
Oto jaką w korespondencji otrzymałam propozycję reżyserii:

Szanowna Pani Krystyno,

Jestem studentem czwartego roku grafiki warszatowej na Uniwersytecie Artystycznym w …… W semestrze letnim tego roku będę kontynuował studia na Akademii Sztuk Pięknych w ….. w ramach programu wymiany studenckiej. Sztuka fascynuje mnie w wielu aspektach, na co wskazuje choćby rozpiętość tematyczna i posługiwanie się różnorodnymi mediami w mojej pracy artystycznej, oraz trzy lata studiów na UAM-kierunek: historia sztuki.

Jako osoba zajmująca się językiem wizualnym zauważyłem u siebie niewystarczalną umiejętność posługiwania się komunikatem werbalnym. Zainteresowałem się też niewystarczalnością słów i swego rodzaju „zaprzedajnością” języka. Powtarzalność słów, całych zwrotów nawet w sytuacjach intymych odbiera relacji między dwojgiem ludzi cech indywidualnych, przypisanych tylko im. Dlatego też postawiłem sobie pytanie o to, gdzie zasadza się różnica pomiędzy scenami z życia a tymi odgrywanymi w teatrze. Sprowokowało mnie to do ingerencji w swoje życie prywatne. Poprosiłem mojego partnera, aby wraz ze mną odegrał scenę wg przygotowanego wcześniej przeze mnie scenariusza na podstawie sztuki „Bliżej” Patricka Marbera. Jest to scena końcowa między Danem, a Alice, w której następuje rozstanie tej dwójki. Mój partner wcześniej nie został zapoznany ze swoją kwestią (odgrywał on Dana), poznał tekst dopiero podczas pierwszego odczytania. Całość została powtórzona kilkakrotnie, prowokowana przez moje ciągłe rozpoczynanie dialogu na nowo.

Początkowo próby odgrywania roli przjez mojego chłopaka, stopniowo zmieniły się w prawdziwe (?) reakcje. Całość została sfilmowana w przypadkowym kadrze.

Zastanawiam się, na ile to działanie było odegranym dialogiem, a na ile niosło za sobą prawdziwość sytuacji. Należy nadmienić, że całość została odegrana w czasie kryzysu w naszym związku. Czy to, że czytamy całość kilkakrotnie z kartek oznacza, że nie mogło dojść do takiej rozmowy w prawdziwym życiu?

Dlaczego więc piszę do Pani? Otóż do całokształtu projektu prócz rejestracji tej intymnej sytuacji brakuje mi profesjonalnego, ponownego odegrania tej sceny. Ważne dla mnie jest oddać reżyserię osobie profesjonalnie zajmującej się teatrem. Zwracam się z uprzejmą prośbą o kilka spotkań, podczas których przejęłaby Pani rolę nadrzędną dla tej sytuacji. Zależy mi na kilku spotkaniach w zależności

od Pani możliwości, podczas których byłaby Pani reżyserem,

a my aktorami próbującymi wykonać polecenia. Zależy mi też, aby końcowy efekt

odegrać choć raz na scenie przed publicznością.

Wszystkie kolejne próby miałyby być

udokumentowane kamerą tak jak finalny „występ” mój i mojego chłopaka. Proszę o pomoc i poświecenie mi swego czasu.

Z poważaniem T…..  T…..

Oto dialog:

W: Już cię nie kocham.

A: Od kiedy?

W: Od teraz. Właśnie teraz. Nie chcę ci kłamać. Nie mogę powiedzieś prawdy, więc, to koniec.

A: Nieważne. Kocham cię. To nie ma znaczenia.

W: Za późno. Ja już cię nie kocham. Żegnaj. Masz swoją prawdę. Teraz możesz mnie znienawidzić. Teraz już idź. Nigdy bym ci nie powiedział, bo wiem, że byś mi nie wybaczył.

A: Wybaczyłbym. Już wybaczyłem. W: Więc czemu mnie sprawdzasz? A: Bo jestem idiotą.

W: Tak. Ja bym cię kochał. Zawsze. A teraz już, proszę idź.

A: Nie rób tego, Wojteczku. Porozmawiajmy.

W: Właśnie rozmawiam. Spierdalaj stąd!

A: Przepraszam. Ty nic nie rozumiesz. Nie chciałem.

W: Owszem, chciałeś.

A: Kocham cię.

W: Gdzie?

A: Co?

W: Pokaz mi. Gdzie jest ta twoja miłość? Ja… Nie widzę jej. Nie mogę dotknąć.

Nie czuję… Słyszę… tylko jakieś słowa. Ale nic mi po twoich słowach. Cokolwiek

powiesz. Zresztąnieważne, teraz już za późno.

A: Proszę, nie rób tego!

W: Już zrobiłem. A teraz, proszę, wyjdź.

A: Kłamiesz.

W: Więc…?

A: Kim ty jesteś?

W: Nikim.

 

To gotowy poczatek scenariusza filmowego lub filmu dokumentalnego jeśli ktoś ma mocniejsze nerwy.

Dobrego, polskiego, w odróżnieniu od włoskiego, wieczoru i nocy.

22
Luty
2011
17:06

Marty i Małgorzaty - wszystkiego dobrego

Umarła 5 marca 1934 roku mieszając herbatę łyżeczką i pytając czy rzeczywiście umiera od radu czy od mezotoru. Miała 66 lat. Do końca nie chciała przyjąć do wiadomości że zabiło ją jej dziecko, Rad.Tylu ludzi dookoła niej pracujących w jej laboratorium umarło, umarli dużo młodziej niż ona. Ona zawsze wracała do sił kiedy oddalała sie przynajmniej na jakiś czas od laboratorium. Wszystkie fakty, objawy, znaki, świadczyły ze zabia ich jej ukochany Rad. A ona , matka promieniowania, osoba która dała światu i życie i śmierć, nie chciała, albo udawała ze tego nie ma, ze to nie do końca prawda. A przecież widziała juz że bomba atomowa jest z zasięgu ręki. Musiała sobie zdawać sprawę z dobrodziejstwa i niebezpieczeństwa swego wynalazku i ….nie nie chciała tego jasno uznać. wiedziała ze Irena , jej córka prawdopodobnie umrze na to samo, od tego samego, i tak się stało ,w wieku 49 lat. A mimo to… nigdy nie powiedziała tego jasno. Coś ostrzegała ze trzeba uwazac z dawkowaniem , ale…

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.