06
Październik
2011
18:24

Artura i Brunona - wszystkiego dobrego

Próby , próby, trzy tytuły w próbach…jak są próby jest życie! Tu zdjęcia z próby ” Kontraktu” spektaklu na małą scenę Polonii . Premiera w połowie listopada, ja reżyseruję. Wstrząsnął mną ten tekst więc go robię biegiem

Dobranoc.

04
Październik
2011
07:10

Rozalii i Franciszka - wszystkiego dobrego

Umarła Zofia Nasierowska. I znów…cóż tu pisać? Lepiej byłoby milczeć, zarządzić ciszę uszanowania i refleksji. My aktorki, wszystkie obiegałyśmy się o audiencję o zdjęcia pani Zofii. Zdjęcie , portret zrobiony u Nasierowskiej był przepustką do wyższego pułapu kariery. Ona dawała nam „nim” nowa twarz, dodawała tajemnicy i klasy. Pani Zofio! Pani – „otwórz szerzej oczy”, „rozluźnij twarz”, „zwilż usta” i „odszukaj w sobie spokój”, „rozjaśnij się od wewnątrz” czy „zapal w sobie światło wewnętrzne” towarzyszyły mi często. Zaszczytu zdjęcia od Pani dostąpiłam dopiero po kilku latach kariery, a potem kilka zdjęć przesuwających mnie, mój wizerunek, w krainę łagodności. Bardzo jestem za to pani wdzięczna. Słynna Pani aureola, kontra w tył głowy, we włosy, robiła z nas wszystkich istoty poza ziemskie. Bardzo Pani za to dziękujemy.

Zadzwonił jak co roku ktoś żeby zdjęcia do nowego kalendarza z polskimi aktorkami – nie mam czasu, przepraszałam, i znów to zawracanie głowy – mówiłam, proszę mi wybaczyć, zróbcie kalendarz z nowymi aktorkami , młodymi……A teraz to jasne, kalendarz z aktorkami polskimi powinien być tego roku autorstwa Zofii Nasierowskiej, sfotografowała nas wszystkie, nie ma wśród Jej zdjęć nowych pokoleń, ale niech będzie kalendarz ze starymi pokoleniami, warum nicht?

Oj pani Zofio, do zobaczenia na sesji gdzie indziej. Denerwowała sie Pani zawsze na brak czasu, brak spokoju…tam będziemy miały dużo czasu, mam nadzieję no i dobre światło.

30
Wrzesień
2011
12:13

Zofii i Hieronima - wszystkiego dobrego

Dziś w nocy śniła mi się maszynka do mięsa , które całą noc nie umiałam poskładać po umyciu. Koszmar. Kiedy byłam mała lubiłam patrzeć jak babcia składała, dopasowywała noże i potem mieliła przez starą, zabytkową wręcz, metalową maszynkę. Potem dokładnie ją myła , wycierała i skręcała na nowo. Połyskująca maszynka niezawodna, mieląca wszystko, dosłownie wszystko, z łatwością. Kiedy mieliło się przez nią biały ser, cieszyłam się że tym razem maszynce będzie lżej.

Nieodgadnione i zdumiewające są drogi, którymi idą nasze leki.

Wczoraj śniadanie z moją mamą podczas którego nagle dowiedziałam się że w dzieciństwie byłam tak wstydliwa że chcieli mnie leczyć , jąkałam się i zacinałam, nie umiałam nic opowiedzieć , z nadwrażliwości , jak to podobno ocenili lekarze. Bałam się wszystkiego , nawet zejścia z krawężnika, przestępowałam z nogi na nogę i trzeba mnie było namawiać na odwagę , mama twierdzi że wyglądało to za każdym razem tak jakbym miała skoczyć w przepaść.
No i kto by to pomyślał. Słuchałam tego zdumiona. Nic z tego nie pamiętam.

Dobrego dnia.

26
Wrzesień
2011
08:06

Justyny i Cypriana - wszystkiego dobrego

W lesie spokój. Ptaki odleciały. Grzybów nie ma. Wczoraj sprawdziłam. Nawet zgubiłam się w lesie poszukując.

Jak my dotrwamy do wyborów w tym zgiełku awantur? Miłość narodu do piłki nożnej i tego konsekwencje, męczą.

W sobotę spędziłam czas długi w księgarni. Na szczycie bestselerów tylko książki fantasy. Ucieczka czy wyobraźnia?

Ratujemy z synem życie kotu z podwórek warszawskich. Po tygodniu kroplówek ma się lepiej, ale nie chce żyć w zamknięciu za żadne skarby. Trzeba go wypościć na wolność, a jest to wyjątkowy wędrownik. Odrobaczony, odpchlony, odżywiony znów ruszy w tan. lekarz mówi ze trzeba go wykastrować. Syn twierdzi ze odbierzemy mu radość życia.

Dziś „Biała bluzka” w Chorzowie. A po powrocie w poniedziałek pierwsza próba nowego spektaklu do Teatru Polonia ” Kontrakt Mika Bartletta.

Dobrego dnia.

24
Wrzesień
2011
14:10

Gerarda i Teodora - wszystkiego dobrego

Ustawa o kulturze, w której nic o nas pozapaństwowych czy niepaństwowych nie ma. Nie jesteśmy instytucją kultury, bo instytucje kultury dla państwa są tylko te które są wpisane na listę instytucji kultury a wszystkie za to państwowe. Jak wiadomo tylko te, bo łączy się to nierozerwalnie ze stałą dotacją na działalność. Czyli są państwowe instytucje kultury z dotacjami stałymi i niepaństwowe instytucje kultury , bez dotacji, wciąż ubiegające się o pomoc i litość. Tamci bogaci a ci biedni acz pracowici i z pomysłami, najczęściej młodzi. Życie w wolnej Polsce,  poszło dalej niż ustalenia prawne i organizacyjne w kulturze, tacy jak my, to znaczy moja fundacja  i wielu dziś innych, też według celów statutowych „produkuje i upowszechnia kulturę” i co z tym zrobić? Gmatwanina. Niby jest ustawa o partnerstwie państwowo prywatnym, a w tym wypadku fundacja jest podmiotem prywatnym według nomenklatury, ale ustawa nie działa. Niby w ustawie jest że fundacje mogą przejmować instytucje kultury państwowe, ale na jakich zasadach? Na zasadach pozbycia się przez państwo kłopotu, rozumiem. Niech biorą i mają kłopot. Trzeba przeorganizować finansowanie kultury w nowej sytuacji, to jasne. Tylko jak? I kto to zrobi?

Wedle nowej ustawy,  aktorzy muszą się o wszystko pytać w swoich teatrach ( tam gdzie płaci się ich ZUS), czy mogą gdziekolwiek indziej niż w swoim podstawowym miejscu pracy, coś stworzyć. Dotąd też pytali, ale wszystko działało na zasadach fair play, aktor pytał, dostawał zgodę lub nie, jeśli tak, pisał podanie, albo film, serial, taki teatr jak nasz, pisał podanie w jego sprawie i dyrektor aktora zwalniał lub nie, w rezultacie wszyscy dogadywali się po koleżeńsku rozumiejąc swoje wzajemne interesy, ale postępowali według etyki i zawodowej i ludzkiej, to znaczy dotrzymywali słowa i respektowali się nawzajem. Ostatnio nie dotrzymują, albo nie pytają i potrzebna jest regulacja ustawowa…. tak to rozumiem. Całe życie, kiedy miałam propozycję filmową , szłam do dyrektora , pytałam, potem pisałam podanie i jednocześnie brałam urlop bezpłatny w teatrze na czas filmu. Czasem , a zdarzyło się to kilka razy w moim życiu, dyrektorzy się nie zgadzali na mój udział w filmie, i ja to honorowałam. A film często po prostu czekał. Najczęściej Warmiński, Hubner, Wojtyszko, Wajda, Rudziński,  jednak rozumieli moje interesy, a bywało że i produkcje dawały moim teatrom jakieś pieniądze, w rekompensacie za to ze mnie biorą. Wszystko było kwestią umowy, uczciwości  i wzajemnego i szacunku. Teraz ustawa. Gmatwanina. Prawdziwie dobrzy aktorzy, żeby nie musieć się pytać odejdą ze stałych zespołów, a dyrektorzy będą ich angażować „do roli”, i to oni będą dyktować warunki kiedy mogą grać a kiedy nie mogą. Na naszych scenach gra wiele „Gwiazd” i ja grzecznie czekam najpierw na zgody Gwiazd a potem na zgody ich dyrektorów, a jak nie ma i tego i tego, wchodzę i gram sama. Taki los. Nie skarżę się, pracuję z przyjaciółmi i szanuję ich. A ja nie mam innych planów niż moje obowiązki wobec fundacji, wiec jakoś to się układa. Kontrakty dyrektorskie i pieniądze na czas działalności teatru, w ramach tych kontraktów, w to się już nie wgłębiam. Kontrakty terminowe, zamieszanie jak długie? Mnie teoretycznie można zdjąć jako szefową fundacji, a co za tym idzie teatru, bo fundacja jest organizacją podlegającą państwu z drugiej jeszcze strony, ( bo z jednej jest a z drugiej nie jest, zależy z której patrzeć), ale w razie pomysłu niezastąpienia mnie innym dyrektorem…byłoby ciężko, bo budynek teatru jest mój…. choć zapisany jest na długie lata fundacji, na jej działalność statutową, czyli na teatr. No i tak dalej i tak dalej. A przecież chodzi o to żeby robić dobry teatr, mądry, ważny, grać jak najczęściej, najwięcej, przywoływać tym graniem publiczność na widownie, stwarzać potrzebę i przyjemność teatru  ….I pomyśleć że to o to chodzi!

Dobrego dnia. Zamieszczam pierwszy projekt plakatu do naszej nowej produkcji, JEKYLL/ HYDE , Młody zdolny reżyser, Krzysztof Globisz, rzecz o dobru i złu, czy raczej o dążeniu człowieka ku dobru… Premiera wkrótce.

19
Wrzesień
2011
22:38

Januarego i Konstancji - wszystkiego dobrego

Szanowni Państwo, nasi Widzowie.

29 października 2011 r. to kolejna, szósta już  rocznica powstania Teatru Polonia.

Dzień urodzinowy więc.

Wieczór urodzinowy.

Spektakl urodzinowy.

Chcielibyśmy go uczcić z Państwem, bawiąc się, mam nadzieję, radośnie i niekonwencjonalnie. Proponujemy zabawę dookoła spektaklu „Shirley Valentine”,  który dodatkowo ma w tym terminie uroczystość 700. wykonania. Wiem, że wielu z  naszych Widzów widziało ten spektakl wielokrotnie. Są też tacy którzy znają tekst na pamięć, co sprawdziłam ostatnio. Zapomniałam po długiej przerwie tekstu i Państwo, z widowni, mi go podpowiedzieli. Byłam pod wrażeniem. Wiem też, że kilkakrotnie, gdzieś w Polsce, odbyło się spotkanie widzów tego spektaklu i na takich plenerowych spotkaniach miłośnicy tekstu i spektaklu grali całe sceny publicznie. Dostałam relacje z takich spotkań i zdjęcia.

To wszystko nasunęło mi myśl, że może w dniu 700. przedstawienia i urodzin powstania Teatru Polonia, moglibyśmy zorganizować show, polegające na tym, że oddałabym ochotnikom scenę na  pierwszy akt. Ci, którzy się zgłoszą, dostaną do dyspozycji fragment tekstu i we własnym kostiumie, według własnego pomysłu interpretacji zagrają ten wybrany fragment, w moich dekoracjach i światłach.  Ja siądę na widowni i będę to śledzić, korygując tylko w momentach, kiedy historia zapisana nie dotrze do widzów. Także podczas swoistego „eksperymentu-zabawy”, bez zobowiązań, na żywo, odbylibyśmy pierwszą długą scenę pierwszego aktu, a dalej zagrałabym już sama, dla wszystkich widzów, ku uciesze i radości.

Nie jestem pewna, czy mój pomysł jest dobry, nie jestem pewna, czy zabawiłaby Państwa taka wersja historii Shirley, nie jestem pewna, czy zgłoszą się śmiałkowie i ilu ich będzie. Dlatego ten list. Gdyby mogli Państwo wstępnie zgłosić na adres e-mailowy m.wieclawska@teatrpolonia.pl,  chęć udziału  czynnego, to znaczy zagrania, wybranego fragmentu ( są one ponumerowane, trzeba by zaznaczyć, na który się ma ochotę), moglibyśmy ocenić , czy pomysł ma szanse realizacji.

Prosimy o nadsyłanie zgłoszeń oraz numeru wybranego fragmentu tekstu (tekst znajdą Państwo poniżej) na adres mailowy:  m.wieclawska@teatrpolonia.pl

Za jakiś czas poinformujemy państwa jak sprawy stoją, lub czy nie leżą.

Pozdrawiam Państwa serdecznie, czekamy na zgłoszenia.

Krystyna Janda

 

Willy Russell
SHIRLEY VALENTINE
tłum. M. Semil

Premiera spektaklu odbyła się w 1990 r. Teatrze Powszechnym w Warszawie

 

Tekst spisany z pamięci po 11 latach grania,  ze skreśleniami, różniący się znacznie do oryginału oraz od tekstu, według którego powstał spektakl.

 

 

Fragment 1

Cześć Ściana.

Twoje zdrowie!

Dobre wino. Czasem to mi się trafi taki kwasieluch, że gębę wykrzywia. A to jest dobre. Twoje zdrowie!

Kiedyś to w ogóle nie piłam wina. Pamiętasz to?

Milandra mnie namówiła. Mówi któregoś dnia: – Mamo, dziś już nikt nie pije Cuba Libre! Nalej se wina!”

No i z tym winem to poszło od razu jak cholera jasna. Te dzieci! Nie? Ledwie toto się od ziemi oderwie, a już się mądrzy!

Milandra to była wtedy na etapie odstawiania intelektualistki. Pamiętasz to? Ona i ta jej koleżanka Sharon Luis. Obie nic tylko Brus Springsteen i białe wino. Intelektualistki! Przestały latać do tych klubów w mieście, zaczęły chodzić do tego bistro, co tam się schodzą ci wszyscy artyści. Raz nawet był tam ten… Widziałaś to? Żeby go cholera jasna wzięła! I za każdym razem jest to samo, dochodzi do nazwiska i jest za każdym razem koniec!… Żeby go cholera nagła wzięła!… Ściana! Ale czy to już są lata? Czy co to jest? …Henry Adams! Żeby to cholera! Brian Adams! I Sharon podobno poprosiła go o autograf. Na śniadanie pewnie też się załapały. Ale im przeszło. Bogu dzięki! Bo jak to miały to tu siedziały w tej kuchni tak cały dzień, tu przy tym stole, i tak jedna mówiła do drugiej: – Ty, wczoraj to w tym bistro, to było, no nie?….A ta druga się budziła i mówiła: – Głupia jesteś! Szałowo było! I zapadały w trans. A po pół godzinie znowu tamta się budziła: – No nie?

A ja tak cały dzień chodziłam po tej kuchni i zastanawiałam się – a co może być takie szałowe w takim bistro! Może te śniadania! Ale im przeszło. Bogu dzięki.

Fragment 2

Wiesz co? Bez tych dzieci to człowiek jest taki sam. Milandra i Sharon wynajęły mieszkanie gdzieś do spółki. Brian mieszka gdzieś na dziko. Ten też dobry. Bo ja mu mówię: – Synku jak już chcesz mieszkać na dziko. To se coś wyszukaj w dobrej dzielnicy. A on na to: – Matka, a jaki poeta mieszka w dobrej dzielnicy?! Poeta. Temu to już całkowicie odbiło. Poeta. On mi mówi, że on będzie pierwszym na świecie ulicznym poetą.

Dziecko! A jest na to jakieś zapotrzebowanie? Można na tym zarobić?

– Matka ty tego nie rozumiesz, bo to nowe pokolenie idzie! To są takie protest-wiersze!

No oczywiście, że idzie i jasne, że ja tego nie rozumiem. Ale co on tam wypisuje? Jakich on tam słów używa? Jak on to tu siedzi i czyta?

– Nie cierpię zasranych żonkili! Protest! Wśród których słowik nocą kwili. Poeta! Już mu tak całkiem równo odbiło, że nie wiem! Ale z drugiej strony dobrze że przestał z tym łucznictwem! Cośmy się ściana cały tamten rok takim tematem zajmowały – łucznictwo! To był temat! Pasjonujący!

Fragment 3

A ja cały czas o tych dzieciach! Samą mnie to nudzi.

Siedzę i gadam głupoty, a tu zaraz przyjdzie Pan i władca, i ten mi dopiero da! Popalić! Wiesz, jaki on jest? No tobie to chyba już nie muszę mówić, jaki on jest? Aleś się ściana w życiu napatrzyła! Naprawdę! Trafiło ci się, wyjątkowo! Gratulacje. A jest, jaki jest. Staje w drzwiach, a micha ma się tu dymić! Niech bym mu raz spróbowała nie podać kolacji dokładnie w tym samym momencie, co on stawia tę swoja cholerną nogę na tej swojej cholernej wycieraczce! Dałby mi dopiero.

Ale ty pamiętasz, że ja mu na początku to tłumaczyłam? Boże! Jaki człowiek głupi był! Pamiętasz to?

– Joesephie! Jeśli jakiś facet nie zjada kolacji codziennie o tej samej porze…Pamiętasz to?…To jeszcze nie znaczy że jest koniec świata! Albo na przykład, że funt leci na łeb! To znaczy tylko tyle, że jeden z miliardów! Miliardów! Tłumaczę mu, mieszkańców tej ziemi zje kolację trochę później!

Ale co to pomogło. Jakbym mówiła do ciebie. O, to dokładnie to samo.

Fragment 4

Wiesz, co ja sobie całe życie mówiłam? Dzieci dorosną to ja se stąd pójdę. Dzieci dorosły, a ja, co? Nie ma gdzie iść! A poza tym to wiesz, co ludzie mówią?

–        Po czterdziestce to tak jakby już wszystko było i nic człowieka nie rajcuje.

Tylko, że u mnie to szybciej poszło! Ja to się tak czułam jak miałam 25.

Yyy, co tam narzekać! Zły jest? Są gorsi. Ale jak się tak ściana naprawdę zastanowić to jest beznadziejny. Beznadziejny! A który jest z drugiej strony dobry?! Każdy jest dobry na początku, jak się zaleca, a dorwie się toto do miodu. Poooszłoooo!

Teraz to taką reklamę w telewizji wymyślili. Słuchaj leci toto na okrągło. Co to za debil wymyślił? Życia nie zna! Nie możesz tego widzieć, bo to w tamtym pokoju. Facet w tej reklamie rzuca się ze skały do morza. Pruje to morze, ze dwie mile. Po co? W życiu byś ściana nie wpadła, po co! Żeby jednej pani mianowicie doręczyć bombonierkę!!!. Tę panią to tam widać na chwilę na ekranie. Ona to nogi tak ściska razem, o tak!. Inaczej on by w ogóle nigdzie nie skoczył i nic nie pruł. Pojechałby autobusem i z pustymi rękami. A jak by mu powiedziała; – O, a kiedyś to przyjeżdżałeś z czekoladą! No! To by dopiero usłyszała! Koniec z czekolada! Tyjesz! Jakby się facetki mniej szanowały to by wszystkie fabryki czekolady zbankrutowały!

Ale mi hasło wyszło! Do rymu. Piszę do telewizji.

Fragment 5

Co ja tak dzisiaj narzekam? Co mie tak dzisiaj ściana przeciwko chłopom wygina? Co to ja jestem jakaś feministka czy co? Ściana! Przeciwko chłopom nic nie mamy, nie?! Niech se żyją!

Ta moja koleżanka, co ja się z nią niedawno zapoznałam, ta Jane. Ta, co ci o niej mówiłam. Ta to jest feministka! Ale ona tych chłopów mnie nienawidzi! Tak na nich nadaje. Lubię się z nią spotkać. Tak, se człowiek posłucha to lepiej się człowiekowi robi. Ona to ich tak nienawidzi. Mówi, że każdy chłop to świnia! Każdy! Nawet papież. I każdy jeden może cię zgwałcić. Może. Mnie nie próbowali. Ona to słuchaj, tak ich nienawidzi, że się z mężem rozwiodła. Ja to tego męża tam nie znałam, bo myśmy się zapoznały jak już było po tym rozwodzie. Ale to prawdo podobnież była taka historia! To znaczy ona mi tego nie opowiadała. Jedna jej koleżanka mi to opowiadała. Ta Jane to nawet nie wie, że ja to wiem. To było prawdo podobnież tak, ze ta Jane wraca któregoś dnia z roboty, po trzeciej zmianie. A ten jej mąż!…. On leży z mleczarzem w łóżku! Co miła robić? Została feministkom.

Najlepszy to był numer jak raz siedzimy razem w kawiarni. Ona tak nadaje na tych chłopów. Strasznie zajęta. Przynosi nam kelner kawę, herbatę. Ja chce jej usłużyć. No, bo ona strasznie zajęta tym nadawaniem. I tak jej tę kawę przyrządzam. A ta przerywa:

-Coś ty mi mleka! Do kawy nalała?! Ja w ogóle mleka nie używam!

Myślałam, że umrę ze śmiechu. Przecież ja wiem skąd ta awersja do mleka.

Fragment 6

Wiesz, co ściana jakby nie ona, no i nie ty, to bym już dawno zwariowała. Bo tylko z wami dziewczynki tak mogę sobie trochę porozmawiać. No nic. Wiesz, że ona wyjeżdża niedługo do Grecji? Nie na długo na dwa tygodnie, za miesiąc. Ja mówię do niej:

– Jane, tak się do ciebie przyzwyczaiłam, co ja będę bez ciebie robiła?

A wiesz, co ona mówi do mnie?: – Jedź ze mną? Dobre? Jedź ze mną? On by mi dał! Grecję! Ja idę na trzy minuty do ubikacji, a on myśli, że mnie terroryści porwali.

Aaale. Co tam narzekać. Ważne, że jest dobre wino. On to w ogóle nie pije wina! – Takie tankowanie z picowaniem – mówi. A mnie pasuje! Niech się odwali. Tylko, że wiesz. Ja to bym chciała pić wino w takim kraju gdzie rosną winogrona. Na przykład w takiej Grecji. Ale w życiu! On w życiu nie pojedzie za granice! W życiu! My jeździmy dziesięć lat na wakacje w to samo miejsce a on za każdym razem ma reisefieber. Za każdym razem! Co roku? Przyjeżdżamy, a on się tylko stoi i się rozgląda. Co się rozgląda? Zna to miejsce. Czego się rozgląda?! A następnego dnia rano wstaje i taka mu tu żyła stoi. Co roku tak jest. Kurcze! Wracamy!– mówi.

Słuchaj, on w sąsiedniej dzielnicy czuje się toto jak na obcej planecie. Ale co poradzisz? No, co poradzisz?

Fragment 7

A wiesz, co mi Jane mówi? – Jedź ze mną!

Kurcze. Jedź ze mną!

To jest logiczne i trzyma się kupy, że se możesz pojechać! To głupia dopiero. To jej powiedziałam, że w małżeństwie to nie ma, co szukać logiki. W małżeństwie to jest jak na Bliskim Wschodzie, nie ma rozwiązania. Trochę się postawisz, trochę ustąpisz, dopiero jak pieprznie to lecisz z gaśnicą. A tak? Przemykasz się pod ścianami i modlisz się żeby nikt nie naruszył chwilowego rozejmu. I wiesz, co ona zrobiła? Dała mi do ręki odbezpieczony granat! No mówię ci, nic niby wielkiego nie zrobiła, poszła i kupiła mi bilet do Grecji. Powiedziałam jej:

-Jane, czy ja ci nie mówiłam, że nie mogę jechać z tobą? Czy ja ci tego nie tłumaczyłam?

A ona wiesz, co na to?:

–          Mam trochę forsy, bo sprzedałam dom a mam ochotę jechać z tobą.

Akurat! Ja ci teraz ściana teraz powiem, jakie są feministki. Jak coś taka może przeciwko jakiemukolwiek chłopu zrobić , to kurde, niech kosztuje a pójdzie i zrobi!

Dzisiaj mi dała bilet na samolot. Kurcze ściana, wzięłam, bo nigdy nie miałam biletu na samolot! Zobacz! Widziałaś to! No nic, trochę, se potrzymam i jej oddam. Kurcze czytam ten bilet i czytam. Uważaj!: Bradshow! Czyli ja. Shirley. I teraz uważaj, Missis! Missis Bradshow! A co? Mysys! Kurcze. Ciekawe, dlaczego to, Mysys jest na końcu? A, wiem, że jaka płeć do samolotu wsiada. Ale co tam. Mysys! Mysys Bradshow!

Teraz uważaj 19 czerwca, 19.00! Wyobrażasz sobie? Z Man do Kor! Debile! To to nie wiem co to jest! Jakimś szyfrem piszą kurcze, w tych biletach. No nic. Z czegoś do czegoś. Mysys Bradshow!

Fragment 8

Ty sobie wyobrażasz jak ja mu mówię ze jadę do Grecji? Ściana?! Przyszedłby tutaj nie? Jak co wieczór. Na posiłek. A ja mu mówię:

-Kochany! Jadę! Do Grecji kurcze! Zapisz se to w kalendarzyku! 19.00 z Man do Kor!

Ściana! Co tu mówić o jechaniu jak ja w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić że ja mu mówię że jadę!

Powiedziałabym mu tak:

– Kochany. Mam nadzieję, że dasz sobie rade sam z praniem i z gotowaniem?! Zresztą to jest dziecinnie proste, bo to białe tam to lodówka, a to brązowe, w głębi, to kuchenka. Tylko, Matko! Nie pomyl! Bo byś se narobił! Naleśników ze skarpetkami!

Ściana jak ja bym mu powiedziała, że ja jadę do Grecji, to on by od razu pomyślał, że to jest dla seksu!

A oczywiście, że by tak pomyślał! Bo, po co? Dwie samotne baby jadą do Grecji, to, po co? Dla seksu!

Aaa, niech se myśli, co chce! Ja za seksem to nie przepadam. Przereklamowana sprawa! Żebyś ty ściana wiedziała, ile to jest stękaniny! Kotłowaniny! I co się z tego ma?

Chyba, że ja bym się urodziła w jakimś innym pokoleniu. Jak moja Milandra. Ale oni odkryli clitorisa! Za moich czasów to nikt o żadnym clitorisie nie słyszał! Wszyscy myśleli ze wystarczy wsadzić, parę mocnych ruchów w przód i w tył, a ziemia zadrży, a niebo się otworzy! Akurat! Drżała. Szafka nocna. No, ale nikt o żadnym clitorisie nie słyszał. A przecież był. Zawsze był. Co, nagle się skądś wziął? Był, tylko o tym nikt nie słyszał. Teraz to jest takie bardziej clitorisowe pokolenie. A, co tam, niech mają, co im żałować. Ale za  moich czasów, to w życiu o tym nikt nie słyszał.

Fragment 9

Wiesz, przez kogo to wszystko Ściana? Zygmunta Freuda. I taką ciemnotę jak on wcisnął to rzadko! Ty wiesz, co ten facet wymyślił? Że kobieta to może osiągnąć orgazm na dwa różne sposoby. Jeden taki ważny przez poruszanie mięśni w środku, a drugi taki oooo, to przez tego clitorisa! Masz pojęcie! Dwa rodzaje orgazmu! Ja to w gazecie przeczytałam. Miałam ze 28 lat, dziesięć lat w małżeństwie! Dwa rodzaje orgazmu! Taką ciemnotę wcisnąć?! I wszyscy mu uwierzyli!

A z drugiej strony, kto się będzie z takim Zygmuntem Freudem kłócił? Też byś mu uwierzyła. – Ściana! Chciałabyś mieć orgazm!? Nie wstydź się! Każdy by chciał. Ty, to j ci teraz powiem prawdę. Wyobraź sobie ściana, że stoisz na przystanku autobusowym. Koło ciebie stoi ten Zygmunt Freud. I jedzie autobus. Ty podchodzisz do tego Freuda i mówisz:

– Przepraszam pana bardzo, czy ten autobus to dojeżdża do wie pan? Wesołego miasteczka? A ten Freud ci mówi: -Tak. Dojeżdża. I mówi ci, że inne też tam jadą. I co? Nie wsiadłabyś? Każdy by wsiadł! A ja ci teraz powiem prawdę ściana! Żebyś ty wiedziała ile ty byś musiała mieć szczęścia żeby w ogóle tam trafić, do tego miasteczka! No, ale ci Freud mówi!?

Kurcze, taką ciemnotę zasunąć! Dwa rodzaje orgazmu!!! To tak jakby mówili, że są dwa Mount Everesty. Jedni przypadkowo trafiają na ten prawdziwy, a reszta baranów, się rozpędza, po chwili stoi na jakimś pagórku. I se myśli. O Boże! To to jest taki widok?! Nieszczególny!

Kurcze! Dwa rodzaje orgazmu! Bo to jest to samo, co oni tak mówili, że szpinak to jest takie zdrowie! Ściana, dziesięć lat żrę szpinak z Joe! I nic! Dwa rodzaje orgazmu!

A po drugie, czytasz se gazetę, posprzątane, pozmywane, mąż zadowolony siedzi czyta, co on tam czyta? „Motor”, czy co tam. A tu obce słowo ci piszą – clitoris. Od razu Ściana jesteś gorsza. Ani nie wiesz, jak się to czyta, jak się to wymawia, piszą ci, że to masz nie wiesz gdzie! No takie dno! A ty wiesz, co ci jeszcze piszą na końcu?! Że od tego zależy twoje szczęście! Ściana! Słuchaj! Od razu jesteś gorsza.

Fragment 10

A wiesz żartów nie ma, bo jak ja byłam mała to na naszym podwórku mieszkał taki chłopczyk, co miał Guj na imię! No normalnie Guj go matka na imię nazwała! Była w ciąży. Nie wiedziała jak temu dziecku dać na imię. Przeglądała se gazetę, i patrzy Guj, imię takie pod zdjęciem podpisane. I tak mu dała na imię. Wyobrażasz sobie jak ona go wołała!? Myśmy w ogóle nie wiedzieli gdzie uciekać na tym podwórku! Biedny chłopczyk życie przechlapane przez taką matkę. Se wyobraź Ściana: – Guj kolacjaaaa! Dobre? A Guj podwieczorek!? Jeszcze lepsze.

Ale wiesz, co? Klistoris to by było ładne imię? No nie? Wiem, dla dziewczynki. Ej, jakie ładne imię! Takie romantyczne. Dzień dobry Klitoris. Dobranoc Kiltoris. O matko! Jak mi się podoba takie imię?! Tobie się nie podoba? Ściana ty to jesteś taka głupia! Tobie to by się podobało takie imię Makryna! No nieważne.

Jak ja ten artykuł w tej gazecie przeczytałam to mnie taki trafił szlak, idę tam do niego, do saloniku gdzie on czyta, i mówię : – Joe! Czy ty słyszałeś coś o jakimś clitorisie?  No, bo jeszcze nie wiedziałam jak się to czyta. A on nato : Uhum! Ale Ford Taunus ma lepsze przyśpieszenie! Wyobrażasz sobie? Ford Taunus! I żebyś se za dużo nie wyobrażała! Ford Taunus!

Fragment 11

Powiedz mi, co on zrobi jak zobaczy że dziś sadzone? Będzie się wściekał, latał tutaj po całej kuchni! Jaki dzisiaj dzień tygodnia, Ściana? Czwartek! A co powiedział Mojżesz? Jedenaste przykazanie? Czwartego dnia tygodnia karmić chłopa mielonym! Bo jak nie to będzie wściekły jak cholera!

Mięso nawet kupiłam, ale dałam psu!

Nie nie żartuję. Wiesz, ci ludzie, u których ja pracuję, oni mają psa. Posokowiec hanowerski się toto nazywa. Ja w życiu czegoś takie go nie widziałam. Wielkie bydlę. Oczy toto ma takie! Ci ludzie to są jarosze. Kurcze jarosze! Świrosze! Te kiełki to im zna mózgu zakwitły! Oni zrobili z psa jarosza?! Czy widział ktoś kiedyś psa jarosza? Jak by Pan Bóg chciał stworzyć psa jarosza to by go nie nazwał Posokowiec hanowerski! Nazwał by go jakiś Sokowiec marchewkowy, albo co ale …

Słuchaj! Ja dziś wchodzę do przedpokoju, tan pies tam stoi, gapi się na mnie, a oczy toto ma taakie! Ja mam mielone w siatce! No, sytuacja!!! Przecież toto ma węch! No nie?

Aaale, warto mu było dać. Tyle ci powiem. Boże! Jak on się zdziwił!!! Powiem ci, że jak on jadł to mięso to mnie aż….Wiesz tak, se siadłam w kuchni i patrzyłam jak on to jadł to normalnie mi taka gula w gardle tu urosła…Ściana jak on to jadł! A ja se myślę: Ludzie to takie świnie są! ? Tak takiemu psu zrobić? Że on tyle lat żyje na świecie i on w ogóle nie wie, że coś takiego jest! Ściana! No normalnie, że …..

Teraz będę mu musiała ciągle kupować! A, co tam. Raz się żyje. Co to nie stać mnie ostatecznie na mięso dla psa?

Fragment 12

Joe to będzie miał inne zdanie! Powie: Ty świrze! Ty debilu jeden! Co ty spasłaś psa moim mięsem?! On tak o mnie mówi! Naprawdę! On przy ludziach nawet tak mnie nazywa. O, Zosia, Henia, Józek, a to o….Mój Debil!

A ja, co mam robić? Udaję, że fajny żart! Fajny! No, ale co ja mam robić przy ludziach?

A tak, Josephie! Jestem Debil! Wiesz? Jestem Debil!!! Odbiło mi!!! Całkowicie! Bo patrz, na ten bilet. Jane mi podarowała dwa tygodnie wolności! A ja, co? Ale konsumuj sobie spokojnie swoje sadzone! A ja idę dopilnować pakowania swojego kufra Josephie!

Akurat! Chciałaby dusza do raju!

Spotkałam też mojego Briana dzisiaj na mieście. Pokazuję mu ten bilet żeby sprawdził czy tam się to wszystko zgadza, w tym bilecie. A on mówi:

Matka, to jest prawdziwy bilet!

No wiem, że jest prawdziwy! Już takim debilem to ja nie jestem! Tylko zobacz czy tam się to wszystko zgadza.

A on na to: I co ty masz zamiar zrobić?

No właśnie dziecko, co ja mam robić?

Matka! Ty wsiadaj i leć! Na nic się nie oglądaj! Jeśli tylko ty masz na to ochotę to leć. A na ojca to już w ogóle nie patrz! Na niego to na końcu!

No dobre rady! To trzeba umieć tak się niczym nie przejmować i robić to, na co ma się ochotę. Brian?! Całe życie. Robił tylko to, na co miał ochotę! Ale może tak trzeba? Może tak trzeba żyć? Niczym się nie przejmować i robić to, na co ma się ochotę. Może się tego trzeba nauczyć?

Fragment 13

Co to miał Debil zrobić? A, pozmywać!

Ściana. Pamiętasz ten numer w szkole, pamiętasz to? Ile mógł mieć Brian lat? Siedem, osiem? Co to był za numer!

Oni tam w tej szkole w pewnym momencie machnęli na niego ręką. Ja się tam nie przejmowałam. Niech mają i niech się cieszą. Tylko strasznie mnie denerwowali tymi telefonami tutaj. I nagle przyszedł jakiś nowy dyrektor. Młode toto przyszło, psychologie chyba toto skończyło. Jak ten tu zaczął do mnie wydzwaniać! I któregoś dnia tak tu do mnie dzwoni i mówi:

–          Wie pani, ja tak to pani dziecko obserwuję.

Se myślę : No ciekawe co zaobserwował . Nie? A on:

-Wie pani ? Że w tym dziecku to nie ma ani odrobiny zła? Wie pani?

To mnie dopiero szlak trafił! No jak nie ma, to czego do mnie dzwonisz , głowę mi zawracasz? A on mówi:

– Wie pani, tylko, że zdaje się, że do niego nie dotarło, że z każdego działania wynika jakiś skutek? Wie pani? Postanowiłem dać mu odpowiedzialne zadanie i dać mu główną rolę w naszym przedstawieniu wigilijnym, rolę świętego Józefa.

No, ja się ten dowiedział, że on ma grać główną rolę! To się zrobił dumny jak paw. Myślał ze oni go wybrali, bo on jest taki fantastyczny aktor. A ja mu nic nie mogłam powiedzieć, bo  ty wiesz że ta cholerna psychologia nawet działała? Nagle zaczęło toto działać! Zaczęły się próby i nagle wszyscy z niego zadowoleni. Nauczyciele zadowoleni. Dyrektor. Ja z niego zadowolona. Ale ja to nie ważne, ja to zawsze byłam z niego zadowolona. Bo to było takie zawsze dobre dziecko. Nie ściana? Od samego początku. To było takie dobre dziecko. A on sam to już taki z siebie zadowolony. Siedział tam u siebie na górze i powtarzał role – Jesteśmy utrudzonymi wędrowcami. Zmierzamy do Betlejem. Moja żona spodziewa się dziecka szukamy noclegu. Takie tam było coś w podobie.

Fragment 14

W dzień przedstawienie ubrałam się ładnie, no bo nie chciałam mu robić wstydu. Przychodzę, sala udekorowana! Nabite tych rodziców, oficjele w pierwszych rzędach, dyrektor. Fajnie się zaczęło, bo weszły aniołki i pomachały mamusiom. Fajny początek. No i kolej na Briana! Wchodzi. Ciągnie osła na sznurku. Takiego konia na biegunach, ale mu takie kółeczka dorobili. Na ośle Najświętsza Panienka, ale mama tej dziewczynki to ze dwa tygodnie nie spała. Loki toto ma ukręcone, rzęsy sztuczne przywalone, suknia!…. Taaka, falbanki. Hiszpanka jedzie! Siedzi toto na ośle i macha do matki. A Brian widzę, że jest wkurzony! I ma rację. Bo jak się jest na scenie to nie ma, co machać do matki, tylko trzeba zgrywać. A ten! Jakby kandydował do Oskara! Klepie tego osła po pysku! Karmi go sianem, co chwilę. Dochodzi do drzwi oberży. Takie wielkie drzwi zrobili, i Brian puka: PUK! PUK PUUK!!! Kurcze. Wychodzi taki mały oberżysta. Fajnego takiego chłopczyka dobrali. I Brian zaczyna to swoje: JESTEŚMY UTRUDZONYMI WĘDROWCAMI! ZMIERZAMY DO BETLEJEM! MOJA ŻONA SPODZIEWA SIĘ DZIECKA, SZUKAMY NOCLEGU! ( Nie wiem, kto to wyreżyserował). Na to ten oberżysta zaczyna to swoje: – Niestety, niestety, nie mamy tu wolnych miejsc. Na co Brian miał powiedzieć: Musimy znaleźć jakiś nocleg. Choćby nędzną stajenkę. I miał wziąć osła, Najświętszą i pójść. W ogóle tego nie zrobił. Nie wiem czy tak go wkurzyła ta Najświętsza? Czy nagle się zorientował, że rola świętego Józefa to nie jest jakieś wielkie mi, co? Odwraca się do tego oberżysty i mówi:- JAKIE ZAJĘTE? CO MI TU ZAJĘTE? CO TO MOŻE JA TU REZERWACJI NIE ROBIŁEM?

Ściana! Co się na tej sali zaczęło dziać!? Ten oberżysta to tak zgłupiał! Broda mu zaczęła latać jak na sprężynie. Ta Najświętsza się zalała łzami! Loki się jej od razu rozkręciły, rzęsy odkleiły! Ryczy toto na tym, ośle! A Brian? W ogóle nie przestaje! Udaje tatusia, którego coś ugryzło:- JAKIE ZAJĘTE? CO MI TU ZAJĘTE? REZERWACJE TU MIAŁEM! ŻONA BĘDZIE MI TU ZA CHWILE RODZIĆ, ZASPY, ŚNIEŻYCA DOOKOŁA. GDZIE JA TERA BEDE, CZEGO NOWEGO SZUKAŁ W OKOLICY!?

Dyrektor do mnie macha. No, co? Głupi? Co mam lecieć, na scenę i go zlać? Zwariował czy co? Najlepszy był ten oberżysta, bo on się kapnął się, że z moim Brianem dalej z wyuczona rolą nie ujedzie. No nie ujedzie. Robi krok do mojego Briana i mówi: Aaa, koleś! Ostatecznie! Jak już macie się taką ochotę przespać, to co to za sprawa? Wzięli osła, najświętszą, poszli, zamknęli drzwi. Koniec! No nie było dalej co grać!

Teraz to jak to z Brianem wspominamy to się śmiejemy. Ale wtedy? Ja myślałam, że ja się na tej sali pod ziemie zapadnę! Wszystkie gazety o tym, następnego dnia napisały! Takie były tytuły! JÓZEF I MARIA NIE DOTARLI DO BETLEJEM!

No, ale może tak trzeba. Może tak trzeba żyć! Robić to, na co ma się ochotę i się w ogóle nie przejmować!

Fragment 15

Ściana! Ja miałam w życiu jedno marzenie! Chciałam podróżować! Patrz na ten bilet! No, ale może to kara za moje dzieci. Że Józef i Maria….!

Ja to chciałam być jakomś przewodniczkom, bo to faj! Ale już naprawdę to stewardesą! Bo to to dopiero faj! No nie? No, ale żeby się załapać na takom robotę to trzeba być prymusem w szkole. A na moim świadectwie Dyra napisała takom poufnom uwagę: Panna Shirley Valantine. (Bo ja jestem z domu Valantine, no nie?), Panna Shirley Valantine, nie zajdzie w życiu daleko, i to chyba dobrze, bo z taką znajomością geografii to by zabłądziła.

Stara krowa! O matko! Jak ja jej nienawidziłam? Ona przychodziła, co rano do auli, i zadawała pytanie. Kto odpowiedział na to pytanie dostawał 100 tysięcy punktów i błogosławieństwo samego papieża! U nas taka była w klasie. Się Marjorie Major nazywała. Ona na wszystko znała opowiedz! Wymiotować się chciało, co rano. A jeszcze matka, przez cała szkołę posyłała ją na takie lekcje poprawnej wymowy. No, pod koniec szkoły to ona miała tyle punktów! Nie wiedziała, co z tym robić! Z kieszeni wypadało!

Raz jest taka sytuacja, że przychodzi ta Dyra .. Matko! Jak ja jej nienawidziłam?! I mówi:

–          Dzieci moje kochane! Mam dla Was takie pitanie….( Ona ma, pitanie dla nas, krowa jedna!)…który z wynalazków człowieka był najważniejszy?

Kto tam był na tej sali to podniósł rękę. Ja też, bo wiedziałam. Przypadkowo wiedziałam, trzeba było trafu, że wiedziałam. Jak raz wiedziałam. A ta tylko zauważyła, że ja rękę podnoszę, że ja zaczynam rękę podnosić i mówi:

– Ty , opuść rękę Shirley. Ty nie wiesz!

A ja wiem. I to wiem dobrze. Wiem, bo mi tata powiedział. A tata wiedział, bo przeczytał w Encyklopedii Brytannice, no to jak! I kiedyś mówił o tym wynalazku, a to było takie proste, że jak  raz zapamiętałam.

 

Fragment  16

Aaaa, mój tata i Encyklopedia Brytannica to w ogóle jeszcze całkiem inna historia. Mój tata to nic tylko Encyklopedia Brytannica i Encyklopedia Brytannica! On nam kupił tę Encyklopedię, a ile on miał z nią zabawy!? Czytał toto cały czas i jak tylko się taki ktoś nowy pojawił, to jak on się popisywał tymi historyjkami z tej encyklopedii. Ja to go tak kochałam tego mojego ojca, że nie wiem. To był taki facet! Teraz to już w ogóle nie ma takich facetów! On umierał i o tym mówił. Umiera, umiera któregoś dnia i mówi tak:

–          Boże dlaczego ja mam takie głupie dzieci, przecież ja im kupiłem Encyklopedię Brytannicę !

I umarł. No, ale każdy kiedyś umrze. Matko, jak ja go kochałam!

No i wtedy ta Dyra, słuchaj, ona przeszła wtedy te salę ze sto tysięcy razy i ten raz nikt nie wiedział! Nikt! Prymusy nie wiedziały. Marjorie Major nie wiedziała, nikt! Takie głupoty odpowiadają. Sputnik, dioda. Jeden mi się podobał bo trzymał rękę bo trzymali, nie? A ona:

–          No proszę .

Kurcze. A ten…Plecak! fajnie nie? Strasznie mi się on z tym plecakiem, spodobał. No i słuchaj ja jedna się z tą ręką zostałam. A ta patrzy tak na mnie i mówi:

– No trudno! Ty sobie wyobrażasz? – No trudno! Skoro mi się nie udało usłyszeć żadnej poprawnej odpowiedzi…sobie wyobrażasz? Poprawnej odpowiedzi …To już do kompletu…czy ty masz pojecie ? …Niech usłyszę i twoją Shirley. Pamiętasz pytanie, dziecko? …Ja myślałam że jak podlecę jak ją walnę! A ta : – Który z wynalazków…itd. Ja robię pauzę, bo wiem, i to wiem dobrze. Wiem, że zaraz na mnie te punkty, te błogosławieństwa…I mówię: – Koło. Cisza. Ja myślałam, że ona nie usłyszała, no to sobie mówię, tak powiem całym zdaniem jak mnie tu uczą w tej szkole: – Proszę panią uuueee! Jak się ta zaczęła drzeć! -A skąd ty to wiesz!!!!- A skąd ty to wiesz!!!! Ktoś ci to musiał powiedzieć!!!!

Kurcze! Jasne, że mi powiedział. Tata mi powiedział. Słuchaj. Żadnych punktów. Żadnego błogosławieństwa. Dała znak tej kretynce od muzyki i moje błogosławieństwa się rozpłynęły w chóralnym śpiewie: – Radość serca nam przepełnia. Łaskę życia dał nam Bóg” …I od tej pory to już był taki koniec ze szkołą! Że koniec! Koniec! Nosiłam kiecki! O! Dotąd! Byłam radosna jak szczypiorek na wiosnę. Żułam gumę od rana do wieczora i na wszystko mówiłam: – UUUy, to nudne. Tamto nudne. To mnie nudzi. A tak na prawdę to nic mnie nie nudziło. Nudziłam, sama siebie. I tak naprawdę to chciałam być taka jak ta Marjorie Major. Ale co zrobić, jak Bozia nie dała?

Fragment 17

Ja tej Marjorie to nigdy nie spotkałam w ogóle nie wiedziałam co się z nią dzieje, aż , któregoś dnia….Ty pamiętasz, jak ja taka zapłakana wróciłam z miasta? Pamiętasz to?

Ale z drugiej strony zawsze, jak ja mam takie zakupy do zrobienia, takie wiesz, raz w miesiącu na cały miesiąc. Pół dnia w mieście. To jest za każdym razem – oberwanie chmury i autobusy wymiata! Ile lat żyję, ile lat chodzę na takie zakupy, to jest tak za każdym razem. Już któregoś dnia to sobie tak tu siadłam w tej kuchni i myślę: Boże! Czy się ktoś dowiaduje wcześniej, że ja idę? No, bo to nie możliwe. Za każdym razem?!

No i normalnie. Idę. Leje jak z cebra. Włosy strąki. Plastikowe siaty. Ty wiesz jak po tym deszczówa spływa. Tusz z rzęs kapie mi po butach. Dno! Podchodzę do przystanku, nie ma autobusu. Se myślę, koniec! Pójde se raz pod Excelsiora, wezmę se taksówkę, raz se w życiu wrócę do domu taksówką. Podchodzę do Excelsiora. Nie ma taksówki! Stanęłam na brzegu krawężnika, zaczęłam szukać w torebce małego ostrego przedmiotu żeby popełnić samobójstwo, i ty wiesz, co się dzieje? Zajeżdża biała limuzyna. I ty wiesz, co się dzieje? Połowa kałuży, przy której ja stoję ląduje na mnie, a połowa na moich zakupach! Słuchaj, jak ja rozdarłam ryj! Ale mówię ci, jak ja wrzeszczałam, na całe miasto. Było mi wszystko jedno, jak się to skończy. Mogła mnie policja zgarnąć. Ale to był taki dzień! Tak miałam dosyć! Było mi tak źle! Ja bym chciała żebyś ty słyszała, co ja tam wykrzykiwałam!

Fragment 19

I ty wiesz, co się dzieje? Wysiada z tej limuzyny facetka… Ale jaka?! Mówię ci Ściana!!! Ona idzie prosto na mnie. Deszcz leje równo. Ja patrzę, a ją wszystkie krople omijają!!! Normalnie, na moich oczach się to dzieje. Podchodzi do mnie, przeprasza, że mnie o mało nie utopili, i pyta:

– Czy pani nic nie mówi nazwisko Valentine? Shirley Valentine? Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a ta się drze: – To ty! Shirley to Ty! I ciągnie mnie do kawiarni w tym Excelsiorze, ale jakiej kawiarni?! Ściana! Ta kawiarnia to jak ze dwa boiska piłki nożnej! Siadamy w tej kawiarni i jest takie dno!!! Tu koło mnie o taaaka góra plastikowych siat. Deszczówka mi spływa po plecach. Włosy strąki. Tusz z rzęs mi kapie po kolanach. Po dwóch minutach siedzę normalnie w bajorze. A ta? Jak z „Powrotu do Edenu” ! I gapi się gupkowato na mnie! W ogóle się nie odzywa. Ja se myślę. Krowo! Aleś się zemściła! Długo czekałaś to ci trzeba przyznać, ale zrobiłaś to w najlepszym stylu. O cholera! Se myślę….

Nie dam się tak długo dręczyć ! Mówię : – No już . Starczy Marjorie! Opowiadaj jak to jesteś stewardesom w Concordzie!

Słuchaj. Skąd mi to przyszło do głowy, że ona jest tą stewardesom? Nie wiem. Ja byłam pewna. Czasami tak się człowiekowi zrobi. A ta? Nic! Gapi się tylko na mnie i uśmiecha głupkowato. Nudno jest jak cholera jasna, bo ta się nie odzywa. Przychodzi kelnerka. Przynosi nam to co ta zamówiła, kawa, herbata. Nudno jest, więc ja mówię do tej kelnerki: Cześć! Pracujesz tu? Fajnie! Patrz. Koleżanka z budy. Aaale! No nie! Jest stewardessom w concordzie. A ta się nagle odzywa:- Ja? Stewardesą? A skąd ci to Shirley przyszło do głowy? A cóż to za pomysł? Skąd ci to przyszło do głowy? Ha, ha, ha! Shirley ty jesteś cudowna! Przecież ja jestem KURWĄ!

I ona przy kelnerce to wali, na całą tę restaurację!

– Jezus Maria, Marjorie. A mama się tyle wykosztowała na lekcje poprawnej wymowy!…

Kto by to pomyślał? Marjorie Major luksusową dziwką?

Fragment  20

Ściana! Jak mnie z nią było fantastycznie w tym Excelsiorze? Ani nie starała mi się imponować, ani nic. No mówiła, że dużo pracuje, że podróżuje, o miastach w których pracuje, o Bahranie, Monachium, o Nowym Jorku… Ty wiesz, co ona mi tam powiedziała w tym Excelsiorze? Że ona w szkole to miała jedno marzenie….Zgadnij! …..Ona chciała być taka jak ja! Wyobrażasz sobie! No, jakie dzieci są okrutne! A mogłyśmy być przyjaciółkami!

Słuchaj! Jak mnie z nią było dobrze! Jak ona ze mną rozmawiała! Prawdziwie! Rozumiesz to? Naprawdę. Ja już nie pamiętam, kiedy tak ktoś ze mną ostatni raz rozmawiał. Że to było takie naprawdę!!!  Ja to mogłabym z nią siedzieć w tym Excelsiorze do końca świata, ale ona musiała lecieć. Miała w torebce bilet do Paryża. I to ci mówię, widziałam ten bilet na własne oczy Paryż – Francja! W ogóle jej się nie chciało lecieć! Mówiła, że wolałaby ze mną zostać i się tak nagadać. Wiesz jak ktoś się tak długo nie widział, to wiesz, jak to jest. A potem na koniec to jeszcze się ze mną tak pożegnała! Ale tak prawdziwie, tak mnie pocałowała w policzek, i też nie pamiętam żeby ktoś mnie tak pocałował, tak szczerze, tak naprawdę. Potem mnie wzięła za ramię i tak gapi się na mnie…gapi… i mówi: – Valentiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiine

Shirley Valentiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiine! Czy ty w ogóle wiesz, jaka ty jesteś fantastyczna?

Słuchaj! Jak ja płakałam, jak jechałam do domu autobusem. A taki głos mi w głowie mówił: Ty głupia ty! Ty kiedyś byłaś Shirley Valentine. A kim ty jesteś teraz?

A pamiętasz Shirley Valentine? Ściana pamiętasz, jaka była? Jak często się śmiała? A pamiętasz jak cię malowali z Joe na żółto? Jak się pobili pędzlami? Jak się całowali? Jak się potem kąpali? W jednej wannie? I myśleli, że to jest taka perwersja.

On mówi, że mnie kocha. Kurde! Jak kłamie!

Fragment  21

Oni powinni takie tabletki sprzedawać z napisem KOCHAM CIĘ. Człowiek by połknął to by się lepiej człowiekowi robiło. No nie?

Słuchaj, z tym KOCHAM CIĘ, to jest taki numer wykołowany, że to mózg staje. Ktoś ci mówi, że cię kocha i może cię automatycznie od tego momentu traktować gorzej! Gorzej! Od tych, których nie kocha, albo w ogóle olewa. Normalnie gorzej! Może nie przychodzić, spóźniać się, być dla ciebie niedobry, mówić ci co mu do głowy przyjdzie, nawet cię uderzyć może, a jak mu się poskarżysz, to mówi: No to co ? Ale ja cię kocham. Mówię ci to facet wymyślił!

Na przykład jak ja bym była tom paniom co mu krzyżówki sprzedaje, albo nie, naszym sąsiadem z naprzeciwka! Matko! Jaki on byłby dla mnie miły! Żart by mi opowiedział, co jakiś czas. Dzień dobry by mi powiedział. A ty pamiętasz, kiedy on się do mnie odezwał ostatni raz? To dobrze. Bo ja nie.

Ja wiem, co ty mi powiesz. Dlaczego go nie rzucę?

O, bo ja się boję. Boję się ze za ścianą nie ma już dla mnie miejsca. Jeszcze tam do niedawna trzymali dla mnie miejsce, ale jak się zorientowali, że nie przychodzę to se dali spokój. Oddali je komuś młodszemu, piękniejszemu, inteligentniejszemu….Wiesz, co Ściana! Jak ja byłam mała, to skakałam z dachu naszego domu, tak dla żartu! A teraz? Idę ulicą. Dochodzę do krawężnika i….. kręci mi się w głowie.

Fragment 22 

Słuchaj, jak ja tym razem nie pojadę? Jak tym razem…..

Wiesz, a z drugiej strony, jak tak zacznę o tym myśleć tak naprawdę…to sobie myślę – a na cholerę mi ta Grecja? Jakaś zasrana ruina? Akropol. My sroce spod ogona też nie wypadliśmy. Jesteśmy zgrywny naród! Nie taki jak tam w tej Grecji. W Grecji to każdy udaje Greka i… A w ogóle jak ja jeszcze wypiję jednego to mogę być i w Grecji!  Dużo mi nie brakuje! Patrz, jaka szczęśliwa facetka! Jest sobie w Grecji. Pije wino. Patrzy w niebo. W kraju gdzie rosną winogrona!

I w cholerę! Bo….I wiesz  bo….Do cholery jasnej! Bo….

 

Koniec pierwszej sceny  Aktu Pierwszego

Dalej gram ja….w urodzinowy wieczór…

15
Wrzesień
2011
17:15

Albina i Nikodema - wszystkiego dobrego

Kolejne zdjęcia z prób ” Aaa zatrudnimy clowna” . Pisałam że wszystko ma przyśpieszyć. Moim zdaniem już przyśpieszyło. Zaczynam nie wyrabiać się na zakrętach.

Wczoraj żart:

Dziewczynka pyta chłopca: – Czy ty masz jakieś wady?

Chłopiec:- Tak.

Dziewczynka: – Jakie?

Chłopiec : – Szczerość.

Dziewczynka: – Moim zdaniem to nie wada, to zaleta.

Chłopiec:- A ja mam gdzieś co ty myślisz i jakie ty masz zdanie!

Dobrego wieczora.

14
Wrzesień
2011
07:22

Cypriana i Bernarda - wszystkiego dobrego

Obserwuję zmiany. Nowa moda, nowe tematy, z jednej strony rezygnacji, z drugiej przyśpieszenia, i bardzo ciekawy temat – przebudzenia. Przystanięcie w biegu i spokojne rozglądanie się. Karierę masową robi fizyka kwantowa i jej tezy. Przyśpieszenie!  Młodzi ludzie wolą zwolnić. Wybrać tylko jedno, zrezygnować, nie włączać się i to jest prawdziwy wybór. Nie dać się zagonić do ogólnego szaleństwa, wyścigu. Robi karierę teoria że lepiej być przeciętnym, szarym, ale spokojnym. Mieć mniej ale być sobą. Z innej jeszcze strony dostaję takie oto filmiki ( http://youtu.be/A47Ou_zgH00)  a z drugiej młodzi ludzie fascynują się teoriami o gwałtownym przyspieszeniu wszystkiego i to  wkrótce… Doskonale to rozumiem. Poszukiwanie ratunku w tym coraz szybszym i nieludzkim świecie jest naturalne. Ale jakże to się rożni od tendencji w mojej młodości. Niewątpliwie obserwujemy „odejście” wielu młodych ludzi z naszego świata wyścigu z czasem, presji kariery, świata zadań i celów. Co to znaczy? A może to stare? Może zawsze tak było, a ja tego nie zauważyłam?

Dobrego dnia.

08
Wrzesień
2011
16:09

Marii i Adrianny - wszystkiego dobrego

Teatr Montownia zaczął próby, zaczęli pracować z reżyserem Marcinem Hycnarem  nad swoim spektaklem jubileuszowym. 15 – lat! Tyle pomysłów, wieczorów, dni, spektakli, prób, przygód, nagród, rozczarowań, tyle lat wspaniałej artystycznej i prywatnej przyjaźni. AAA ZATRUDNIMY CLOWNA. Premiera 28 października w Och-teatrze.

Zdjęcia Robert Jaworski.

03
Wrzesień
2011
11:40

Izabeli i Szymona - wszystkiego dobrego

Przed wyborami znów zamieszanie, dzwonią, wołają, namawiają, trzeba kontrolować gdzie się jedzie, bo przy okazji niewinnych wystaw, spotkań okazuje się odbywają się agitki partyjne i to nie z tej strony sceny politycznej która miła. Trzeba mieć uszy i oczy z tyłu głowy. Wczoraj kręciłam spot do kampanii społecznościowej, namawiającej do brania udziały w wyborach, w ogóle. Spotkałam Stasia Tyma, moją córkę, którzy kręcili przede mną, ekipa czekała na imponujący zestaw nazwisk mających nadjechać po mnie, ludzi  w służbie kraju i narodu. W naszych dwóch teatrach plany jesienne się precyzują, „ Po co są matki?” okazało się na szczęście, że są bardzo po coś, i dla nas  i dla widzów, rozpętała się przy okazji w radiach dyskusja w której relacja matka – córka głównym gorącym tematem jest, i dobrze, bo okazuje się temat wstydliwy dotąd był, a raczej prawda ukrywana.  Teatr Montownia zaczął próby do spektaklu jubileuszowego, panowie z reżyserem Marcinem Hycnarem (rocznik 1983), wybitnym aktorem Teatru Narodowego, który debiutuje u nas jako reżyser, każdego dnia siedzą nad tekstami sztuki o clownach i „radzą” , miły widok. Pan Globisz z reżyserem Jakubem Porcari próbują dla nas, do Polonii,  ale w Krakowie , do Warszawy zjeżdżają na dwa tygodnie przed premierą. Trzech panów dla nich dni i noce rysuje film rysunkowy z którym to filmem, pan Globisz będzie grał jako partnerem. W Och-teatrze Magda Umer, Piotr Machalica, Zbyszek Zamachowski i Maciek Stuhr i muzycy, szykują się do postawienia na nowo, dla tej sceny spektaklu „ Zimy żal” złożonego z piosenek z Kabaretu Starszych Panów. Jakaś młoda nauczycielka zadzwoniła że już chciałaby bilety dla swoich uczniów na ten spektakl, ale czy to będzie dobre. Po odpowiedzi że to kultowy spektakl w nowej wersji i że to piosenki Starszych Panów,  zapytała czy oni też będą. Kiedy dowiedziała się ze nie żyją, aż krzyknęła z żalu i była bliska składania nam kondolencji.  Koncerty, koncerty jesienne , dopinają się ich plany, Marysia w rozmowach, dyskusjach, opisach wymagań koniecznych aby zagrać, umowach.  Administracja naszej fundacji, pogrążona w cięciu kosztów, szukaniu oszczędności, negocjacjach na temat cen prądu, wynajmów, konserwacji urządzeń,…. Ja szykuję produkcje wiosenne, i nie wiem czy najpierw To, czy To czy To… a 17 października 20:20  „32 Omdlenia” na żywo w telewizji, zupełnie na żywo, nawet z przerwami podczas których my musimy się przeprać i zmienić… transmisja, pierwsza  taka po ponad 50 latach. Umieramy i ja i Jurek Stuhr i Ignacy Gogolewski, zastanawiamy się czy nas stać na takie nerwy…no ale klamka zapadła. Słowem, latanina, plątanina, spotkania…Nowa ustawa, co to niby Fundacjom na przykład można powierzyć teatry a mnie śmiech ogrania, teatry z dotacjami? …Wszyscy używają nazwy „prywatne teatry” w stosunku do nas, ja się wściekam, bo to dla nas, krzywdzące. Tłumacze bez jak różnica miedzy Teatrem prowadzonym przez Fundację i Teatrem prywatnym nie daje skutku ani nikogo nie obchodzi. Fundacja, do cholery! A wiec cały ewentualny zysk  idzie na nowo na cel statutowy czyli produkcje nowych spektakli, i  ja go nie biorę do kieszeni! Jak się wielu wydaje. Przy czym słowo ewentualny zysk,  przy teatrze artystycznym jaki prowadzimy, jest bardzo na miejscu. W prywatnym teatrze produkuje się za „złotówkę” , przynosi z domu krzesło i stół, gra się w sukience po babci i sprzedaje bilety, bo chodzi o zysk. To jest teatr prywatny, jak świat światem. W Fundacji produkcje się drogie bo zysk i nowe inwestycje muszą się zerować jak to się ładnie nazywa. Do tego, dla naszego ukochanego Państwa, nasza Fundacja nie jest instytucją kultury, bo instytucjami kultury są tylko te instytucje które są państwowe i są na liście instytucji kultury, reszta to nie wiadomo co … grupa wariatów! Nie dość że sami ponosimy ryzyko produkcji dóbr kultury i rozpowszechniania tejże, Państwo nas za to każe, każąc nam płacić vat 23%, a państwowym instytucjom nie!  Państwo pomaga nam pozwalając nam stanąć do konkursów. Czasem wygramy, czasem nie, ale ponieważ jesteśmy ambitni gramy, produkujemy i gramy, no więc płacimy podatki. Podatki większe niż cała pomoc Państwa.  Tantiemy, czyli honoraria dla autorów  stanowiące od 10% do 25% z zysku z każdego wieczoru, zostały też ovatovane, a to wielkie sumy każdego wieczora, szczególnie w takich teatrach jak nasze które grają dużo  i mają publiczność. Nie czuję się partnerem dla tego Państwa, a raczej Państwo nie jest dla mnie partnerem, w żaden sposób. To Państwo, Polska, każe mnie, za to że miałam obywatelską i osobistą inicjatywę w sprawie kultury. Co mam robić? Wiem co. Grać same farsy (a umiem), i być teatrem prywatnym. Zakładałam Fundację, bo myślałam że dzięki temu, będę Partnerem dla tego  Państwa, partnerem w szczytnej społecznej sprawie jaką jest kultura i jej upowszechnienie. Pytam znajomego, byłego państwowego urzędnika w wydziale kultury. Emeryta. – Co mam robić?  – No jak jesteś taka niemądra i zachciało ci się wyręczać Państwo, w którym dodatkowo nikt tego nie rozumie ani go to nie obchodzi – to cierp i szukaj takich którzy to rozumieją. Państwowe teatry mają dotacje, nie mają vatu, nie muszą pisać jak ty planów repertuarowych na trzy lata bo nie występują o granty, nie uczestniczą w konkursach i tyle. I robią co chcą. Ty jesteś krytykowana, sprawdzana, znienawidzona, bo mimo wszystko ci się udaje. Tylko publiczność jak się wydaje jest z tobą i to rozumie. Po co ci był ten kłopot. Przecież gdybyś się uparła byłabyś dyrektorem teatru państwowego, albo dziś w świetle nowej ustawy twoja Fundacja wywalczyłaby państwowy teatr z dotacją. Trzeba było poczekać te 6 lat. Bardzo pouczająca i rozczarowująca rozmowa z emerytem, a do tego z SLD.

Ludzie idźcie na wybory. Ja pójdę, tylko …

PS. Ponieważ po moim wpisie dzisiejszym, rozdzwoniły się telefony w naszych kasach i publiczność chce kupować bilety na ten spektakl z transmisją telewizyjna, muszę wyjaśnić lub doprecyzować, że transmisja odbędzie bezpośrednio ze studia telewizyjnego, do którego zostanie spektakl przeniesiony, a nie z naszego teatru.  A bilety na ten wieczór, do studia , będzie „rozprowadzać” ( co za ohydne słowo!), telewizja za pomocą konkursów czy jakoś inaczej, za pomocą  strony internetowej telewizji publicznej. Szczegółów nie znam. Pozdrawiam.

PS.2 Dodaję zdjęcia z trzech spektakli ” Lamentu”, ” Flamenco namiętnie” i ” Pchły szachrajki” , oraz zdjęcia „dookoła tych spektakli”, zagranych w ten weekend, na zakończenie sezonu letniego, dla odmiany nie na Palcu Konstytucji tylko przed Och-teatrem.

 

01
Wrzesień
2011
05:38

Bronisława i Idziego - wszystkiego dobrego

1 września. Jak co rano idę zrobić sobie kawę. Przede mną pracowity, przyjemny dzień. Piję aromatyczną kawę w spokoju, w ciszy. W 72 rocznicę wybuchu II wojny światowej, w 7 rocznicę ataku terrorystycznego na szkolę w Biesłanie. Za chwilę 11 września, 10 rocznica ataku na World Trade Center. Piję kawę. Dwa leniwe koty i pies, ułożyły się spokojnie u moich stóp. Dziękuję Ci losie za tę spokojną chwilę.

30
Sierpień
2011
07:01

Rózy i Szczęsnego - wszystkiego dobrego

Byłam w Lądku. Grałam tam „Białą bluzkę”, pokazywano moje filmy. Leżałam w gorącej kąpieli siarczanej, masowałam się, piłam wodę ozdrawiającą w Wojciechu, zapaliłam świeczki w Sanktuarium, przyjaźniłam się. Miło. Jak zwykle tam, miło. Rano poszłam na spacer, kilka zdjęć zamieszczam. Spokój, cisza, błogostan, żadnych kłótni przedwyborczych, no tylko dwie gazetki ścienne z programem PISu, żadnego znaku o wyborach poza tym. W między czasie premiera w Polonii się odbyła, jak relacjonują udana, dla nas bardzo cenna. Matki i córki wychodzą ze spektaklu objęte, lub wzruszone.

W Fundacji porządki trwają dalej. Jedni odchodzą, inni przychodzą do nas do pracy. Nowa pani dyrektor, nie sypia, siedzi z prawnikami (w garniturach i krawatach, choć czasem krawaty odrzucają na plecy bo im się maczają w kawie i mieszają w dokumentach), naszym audytorem (pan Marcin na szczęście przychodzi już do nas od dawna w swetrze i jeansach, a nie jak początkowo w garniturze, uwielbiamy Go), rozmawia z pracownikami (ubranymi luźno, jeśli to jest dobre określenie, może lepsze byłoby fantazyjnie lub odjazdowo), wprowadza nowe zasady, odzyskuje długi w stosunku do nas, a jest ich nie mało. Powstało stanowisko kontrolera finansowego fundacji. Narady, rozmowy, nasiadówki. Wczoraj dostałam dokument – obieg faktury – spadłam z krzesła. Ja mimo że posiwiałam przez ostanie cztery miesiące od nabytej od audytora wiedzy, zajmuję się spokojnie nowym sezonem artystycznym, szczegółami, zbieram siły, czytam, czytam, czytam, także gazety i zastanawiam się nad sformułowaniem Agnieszki Osieckiej – potęga małych draństw.

 

22
Sierpień
2011
21:05

Cezarego i Tymoteusza - wszystkiego dobrego

cd…. spokoju. Jutro pierwsza próba generalna „Po co są matki?” w Polonii. Nie mogę się doczekać.

Kupiłam sobie: perfumy Chloe – czarne, szminkę czerwieńszą od czerwieni, wszystko Różewicza, nóż ceramiczny, przeczytałam dwie dobre sztuki angielskie, potem znów kupiłam sekator, drabinę, zjadłam najpierw pierogi z jagodami potem rosół z kurkami, w niedobrej kolejności, wspominałam potem a propos tego jedzenia 2 godziny młodość i byłam na 50 urodzinach Cezarego Żaka, któremu raz jeszcze wszystkiego dobrego. Jestem ogólnie zachwycona codziennością.

21
Sierpień
2011
20:52

Joanny i Franciszki - wszystkiego dobrego

Nadbużański park krajobrazowy… absolutny spokój, nieprawdopodobna cisza, miejsce do zakochania, ale po 50-ce, wcześniej chyba za mało wrażeń. Świat tu i teatr nabierają właściwych odcieni.

13
Sierpień
2011
16:46

Hipolita i Diany - wszystkiego dobrego

Już niedługo nowa premiera w teatrze Polonia. Tym razem sprawy między matką i córką . Zagrają matka i córka – Joanna Żółkowska i Paulina Holtz. Temat wieczny, temat aktualny i często bolesny. Córka decyduje się zaprosić na wakacje swoją matkę , z którą sprawy od dawna nie układają się najlepiej. Jedno wyjście na plażę, rozmowa i same niespodzianki dla obu, sprawy nie wyglądają ani nigdy nie wyglądały tak jak obie myślały. Od niechęci i niezrozumienia do świadomości że na świecie nie ma bliższych sobie osób…

Wybrałam ten tytuł do naszego repertuaru z wielką przyjemnością i nadzieją, do tego aktorki które naprawdę cenię i lubię. Reżyser nam znany i szanowany, także  za zimne  a raczej, rozsądne, spojrzenie na nas kobiety i za stoicki spokój. Wszystkie z Nim pracowałyśmy. I Joasia i jej córka i ja i moja córka… uważamy Go za tego, co to bez gaszenia pożaru robi go bezpiecznym.

Za chwilę teatr wkracza w okres przedpremierowy, próby generalne i pokazy przedpremierowe…Maciek Prejer – scenografia i Tomek Ossoliński – kostiumy.

Ja gram w ten długi letni weekend ” Białą bluzkę” w Och-u, a Polonia bawi się z ” Grubymi rybami”.

Poza tym robimy porządki i w Fundacji i Teatrach a ja w szafie i głowie…

Dobrego wszystkiego co nadchodzi.

 

07
Sierpień
2011
11:47

Doroty i Kajetana - wszystkiego dobrego

Ostatnie spektakle. „Weekend z R.” w Och-teatrze to szaleństwo. Bawimy się i publiczność i my jakbyśmy chcieli w przyśpieszonym tempie przejść terapię śmiechem. Bardzo miło. Zresztą w Polonii też pełno, publiczność i artyści wakacyjnie „odjechani”,  energia większa niż w lipcu. Można powiedzieć upojne wieczory, w każdym razie ja to tak odbieram.

W garderobach bawimy się żartami. Mąż mówi to żony:

– Idę na spotkanie z kumplami dziś wieczór.

– Wykluczone! Znów wrócisz nad razem kompletnie pijany.

– Skąd! Wrócę najpóźniej o dwunastej, kompletnie trzeźwy.

Wraca nocą, wchodzi po cichu do mieszkania i słyszy jak kukułka kuka trzy razy. Cholera- myśli- dokukam do dwunastej i idę spać. Dokukał, zasnął.

Rano, przy śniadaniu żona mówi:

– Trzeba iść z tą kukułką do zegarmistrza, o trzeciej w nocy zakukała pięć razy, potem zwymiotowała i potem dokukała jeszcze siedem razy!

I żart Stasia Tyma:

Mąż mówi do żony:

–  Zadzwonił kumpel, jest na dworcu przejazdem w Warszawie, na dwadzieścia minut. Polecę się z nim przywitam.

– Ty moczymordo! Wrócisz rano pijany!

– No czy ty jesteś normalna?! On się będzie tylko przesiadał do innego pociągu. Będzie miał tylko dwadzieścia minut!

Nad ranem dzwoni do drzwi kompletnie pijany. Otwiera mu żona, a on uprzedzając jej awanturę:

– No i wykrakałaś!!!!

No i tyle .

Dziś znów ” Weekend” w Och-teatrze, tyle że o 16.00 a w Polonii o 15.00 ” Pchła szachrajka ” na Palcu Konstytucji, o 17.00 „Kantata na cztery skrzydła” na małej scenie i o 20.00 na dużej „Przygoda”.

Przedwczoraj skończyliśmy festiwal Och-teatru i Teatru Polonia w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

02
Sierpień
2011
17:54

Gustawa i Alfonsa - wszystkiego dobrego

Dziś rano jadąc na dworzec, do pociągu, zobaczyłam starszego pana który szedł…. uśmiechnięty. Uświadomiłam sobie że bardzo danwno nie widziałam zwyczajnie zadowolonego, bez eforii ale szczęśliwego człowieka. Ot tak.
Młodzież tak, parami, grupowo się śmieje, ale samotny starszy człowiek uśmiechnięty sam do siebie? Widok niespotykany.

31
Lipiec
2011
07:36

Ignacego i Heleny - wszystkiego dobrego

Wróciłam. Zaczynam grać. Ile ja się sztuk naczytałam! Zgroza! A jakie okropne! A jakie nudne! A jakie pretensjonalne! Nie będziemy ich robić. Nie będziemy państwu robić przykrości i wciskać sztucznego miodu i wymuszonej awangardy i problemów ludzi bez serca! Żame!

I znów zaczynam rok jakbym skakała na bungee. Chyba taki już mój los.

Dobrego dnia.

Oglądam cały czas relacje z wydarzeń z Norwegii. Nie do uświadomienia. World Trade Center, Biesłan a teraz to…nie do wyobrażenia, gdyby nie zarejestrowano, pokazano, sfotografowano, nie do uwierzenia…

 

25
Lipiec
2011
18:34

Jakuba i Krzysztofa - wszystkiego dobrego

Nie mogę pisać,  mam problem z dostępem do Internetu, to tu prawie tak trudne jak z dostępem do Nieba, no trudno. Dziś, w Portofino, mi sie udało, w związku z tym pozdrawiam Wszystkich. Ale tylko tych, którzy na to zasługują, bo jest kilka osób, które nie zasługują w ogóle.  Dostaję wciąż wiadomości o tym  co tam piszą za bzdury, o mnie, o moim zdrowiu, w Polsce, na szczęście ukradli mi tu telefon i już się nie denerwuję. Nie muszę odpierać ani rad dotyczących mojego zdrowia i tego co powinnam w tej sytuacji robić, ani pocieszeń. Czuję się świetnie, choć mam rzeczywiście chory kręgosłup, jak wielu zresztą, odpoczywam, mam dobry nastój, jasno patrzę w przyszłość. Czytam sztukę za sztuką, robię korektę planów repertuarowych na najbliższy sezon, będą niespodzianki.

Pozdrawiam, wszystkiego dobrego. Podobno w Polsce listopad, tu miło, ciepło, spokojnie, dobre towarzystwo. A to ważne. Sparaliżowana z zachwytu nad życiem z Portofino.

Ps Wino Brunello de Montalcino di Velona najbardziej mi smakuje ze wszystkich jakie piłam. A ono z okazji urodzin kilku osób i imienin także.

13
Lipiec
2011
07:11

Ernesta i Małgorzaty - wszystkiego dobrego

Życzę dobrego dnia.

Dziś w TVP1  „Tatarak”. Jeszcze raz Andrzej Ci dziękuję.

 

Na prośbę piszę więcej o wydarzeniu w Och-teatrze. I wklejam zdjęcia.

OCH-TYBET: FESTIWAL KULTURY I SZTUKI TYBETAŃSKIEJ

18 – 20 LIPCA 2011

sypanie mandali * koncert: Mamadou, Wołosi i Lasoniowie oraz  Mnisi z klasztoru Drepung Gomang * aukcje * wykłady * pokazy filmowe * pokazy taneczne * warsztaty dla dzieci * wystawy * kuchnia tybetańska

Program Festiwalu:


poniedziałek 18 lipca
godz. 11.00  – uroczyste rozpoczęcie ceremonii sypania mandali
godz. 16.00  – pokaz wykonywania rzeźb maślanych
godz. 19.30  – Koncert dla Tybetu: Mamadou Diouf, Wołosi i Lasoniowie i Mnisi z klasztoru Drepung Gomang

wtorek 19 lipca
godz. 11.oo -20.oo  ceremonia sypania mandali
godz. 17.oo  – wykład Desi Rinpoche „Co to znaczy być buddystą?”  
godz. 18.oo – pokaz filmu Dzieci Dalajlamy, Rangzen
godz. 19.oo – tańce: Śnieżnego Lwa, Pandy, Czarnych Czapek, Tashi Shopa (przed Och-teatrem)
godz. 20.oo – pokaz filmu „Milarepa” w tybetańskiej wersji językowej – premiera warszawska

środa 20 lipca
godz. 11.oo – 19.oo – ceremonia sypania mandali,
godz. 17.oo – program dla dzieci (czytanie bajek, malowanie flagi tybetańskiej, pisanie imion po tybetańsku, tańce: Śnieżnego Lwa, Pandy, Czarnych Czapek, Tashi Shopa (przed Och- teatrem)
godz. 18.oo – aukcja na rzecz małych mnichów z klasztoru
godz. 19.oo – wykład Othok Tulku – „Świat tybetańskich klasztorów, rytuałów i ich symboliki”
godz. 20.oo – ceremonia zniszczenia mandali, koncert mnichów i gospel połączony  

Imprezie będzie towarzyszyć dobry nastrój, wystawa strojów tybetańskich, religijnego malarstwa tybetańskiego, pokaz slajdów z Tybetu i tybetańskich Indii, wystawa Fundacji Inna Przestrzeń – Program Ratuj Tybet, sklep z produktami wykonanymi przez Tybetańczyków w Indiach, specjały tybetańskiej kuchni – tukpa, pierożki momo.

Przez cały czas będzie tez można porozmawiać z Rinpoche Othok Tulku i Desi Rinpoche na temat nurtujących nas problemów, a w godzinach popołudniowych od godz. 16.30 dowiedzieć się wszystkiego na temat działalności Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury, Fundacji Inna Przestrzeń oraz Fundacji Sam Dżub Ling oraz Tibet House „Acala”. W godzinach 17.oo do 19.oo goście będą oprowadzani po prezentowanej wystawie.

Zapraszamy również do przekazywania darów na aukcję. Zbiórka będzie trwała przez  cały festiwal. W tych dniach działać tez będzie punkt pomocowy dla Tybetańczyków – zapraszamy wszystkie osoby zainteresowane udzieleniem różnego rodzaju pomocy lub przekazaniem darów na rzecz tworzonego przez Fundację Sam Dżub Ling Muzeum Tybetańskiego.

BILETY NA KONCERT DLA TYBETU: 35 PLN.
WSTĘP NA WSZYSTKIE POZOSTAŁE WYDARZENIA FESTIWALU JEST WOLNY.

Więcej na www.ochteatr.com.pl   
SERDECZNIE Zapraszamy.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.