Andrzeja i Ludomira - wszystkiego dobrego
Pół nocy spędziłam w Internecie na czytaniu porad na temat wymiotujących kotów, ciekawa lektura od strony merytorycznej, ale przede wszystkim wspaniała od strony poznawczej. Okazało się tej nocy, że tak jak ludzie w Internecie nie lubią ludzi, tak kochają zwierzęta! Wchłonęłam nieprawdopodobną dawkę miłości, troski, najczulszych słów, opisów pupili, ich charakterów, zachowań, dolegliwości i czułych relacji z objawów choroby. Nieprawdopodobne! Ucieszyło mnie to, rozczuliło i zdumiało niepomiernie. Jestem już po wizycie u weterynarza, do którego w rezultacie skierowały mnie te internetowe wpisy. Ludzie jesteście cudni!
A na zapytania – co się będzie działo w naszych teatrach na SYLWESTRA i NOWY ROK – odpowiadam z przyjemnością:
W OCH-TEATRZE odbędą się DWA KONCERTY PANI URSZULI DUDZIAK o 18:30 i o godz. 21:00 – w Sylwestra 31 grudnia 2012. Będzie to premierowe wykonanie materiału z nowej płyty, która ma się ukazać na początku roku 2013.
www.och-teatr.com.pl i Facebook Och-Teatru oraz TWITTER FUNDACJI
W TEATRZE POLONIA od dwóch lat nie możemy robić spektakli czy wydarzeń sylwestrowych z powodu przeniesienia się zabawy sylwestrowej na Plac Konstytucji, na kilka dni przed Sylwestrem jest bardzo głośno z powodu prób, a w sam dzień Sylwestra trudno do Teatru Polonia dotrzeć. Od poprzedniego roku przygotowujemy Koncerty Noworoczne. I w tym roku zupełnie wyjątkowy wieczór KONCERT NOWOROCZNY. TRAVIATA – WERSJA KONCERTOWA . Śpiewać będą pani Joanna Woś, pan Adam Zdunikowski i pan Adam Szerszeń w towarzystwie Orkiestry Kameralnej l’ Autunno pod batutą Adam Banaszaka. Poprowadzi wieczór pan Sławomir Pietras. Koncert odbędzie się o godz. 19:00 1 stycznia 2013 roku.
Zanim dojdziemy do tych wydarzeń, jeśli dożyjemy , jak mówiła moja babcia, za chwilę w Teatrze Polonia dwa razy 13 i 14 listopada o 19:30, zagrają gościnnie u nas, panowie Peszkowie. Pan Jan Peszek i Błażej Peszek spektakl POJEDNEK – ZABAWA W DETEKTYWA Anthony Shaffera (pamiętacie Państwo pewnie słynny film pt. Pojedynek ). A od 20 grudnia mała przerwa na święta, zapraszamy na nowy spektakl Teatru POLONIA – ZMIERZCH DŁUGIEGO DNIA O’Neilla.
www.teatrpolonia.pl i Facebook Teatru Polonia oraz TWITTER FUNDACJI
Sewera i Gotfryda - wszystkiego dobrego
Zagłębiona w problemy rodziny O’Neilla zapominam o Bożym świecie. A spotkanie z Piotrkiem ( Machalicą) znów w tym repertuarze, amerykańskim repertuarze realistycznym to jak powrót do domu. Mamy za sobą setki razem zagranych ” Kotek na gorącym blaszanym dachu” , ” Dwojga na huśtawce” zabieraliśmy się kiedyś, kiedyś do „Tramwaju..” ( nie doszło do premiery). Zagraliśmy razem także wiele przedstawień innych autorów ” Męża i żonę” ” Medeę”, już w Och-Teatrze ” Weekend z R”, ale to u amerykanów z lat 50, 60 czujemy się razem najlepiej. Niezliczone ilości wspomnień, sytuacji, kilkaset wieczorów razem, wiemy o sobie ( zawodowo) wszystko, lubimy się, śmieszymy, rozczulamy nad sobą wzajemnie. O roli Mary że „Zmierzchu długiego dnia” myślałam od dawna, zostawiałam ją sobie na później. Na swoje 60 urodziny postanowiłam ofiarować sobie ten prezent, to arcydzieło literatury teatralnej, brylant . I ofiarować sobie także ” Piotra” poprosić żeby był ze mna w tym momencie . Poprosić go o przyjemność grania z nim, spotkań, rozumienia się bez słów. Jego ” brutalność” na scenie, energię, jowialne, ciężkie ciepło, brak sentymentalizmu, pesymizm, malkontenctwo, trudne początki dnia, głos, oddanie teatrowi, scenie , każdego wieczoru, pozorny cynizm i ukrywaną czułość do tego zawodu. To prezent wspaniały, lepszego nie mogłam sobie ofiarować.
Mamy próby codziennie, role synów Michał i Piotr Żurawscy, Rafał Fudalej, Katarzyna – Patrycja Szczepanowska z jej jasnością i radością życia. Niewesoły to utwór, piękny i tajemniczy. Miły czas.
Karola i Olgierda - wszystkiego dobrego
Dziś dopadła mnie niespodziewana i wielce trywialna refleksja – Człowiek to świnia! Obrzydliwe stwierdzenie, aż się czytać i patrzeć nie chce w tę stronę. Pracuję na okrągło, dosyć o tym, bo nie jest to nic wyjątkowego, piszę to tylko po to, żeby powiedzieć, pracuję, jestem zajęta, nie rozglądam się dookoła, z rzadka spotykam z ludźmi, ale też specyfika mojej pracy polega na tym, że ludźmi jestem otoczona. Cały dzień odwiedzają nas w teatrach aktorzy, inni ludzie teatru, filmu i mediów i znoszą wieści, plotki, opowieści, żarty, anegdoty. Dużo tego słyszę jakby przy okazji, pozostaję zazwyczaj bez refleksji, bo co mnie to obchodzi, sztuki się z tego zrobić nie da, jak mam w zwyczaju mówić. Ale z drugiej strony ….niespodziewanie dziś, od świtu samolotowa podróż, zapomniana książka i myśli z konieczności ogólne.
Kolorowa prasa – nie czytam, ale ilość historii opowiagdanych w środowisku o tzw. ustawkach prasowych jest przerażająca. Byłe żony zastawiają pułapki wołając fotografów, na byłych, znanych mężów. Byli mężowie spotykają niby przypadkiem nowych partnerów byłych żon i wdają się z nimi w bójki nie zapomninając wezwać, też niby przypadkiem, fotografów i prasę. Wdowy idą, niby to na sprzątanie grobów i zamawiają jednocześnie serwis fotograficzny. Rozwodzący wmykają się do sądów i wymykają chyłkiem, bo prasę i fotografów zamawiają albo ich znajomi albo sędziowie, albo adwokaci lub świadkowie, bo kto inny? Zdjęcia chorych, umierających i nowonarodzonych dzieci trafiają do prasy wcześniej, niż widzą ich rodziny, bo usłużna pilęgniarka, koleżanka albo przypadkowy świadek, zarabia w ten sposób dwa złote. Panowie przeszukują laptopy kochanek ai kobiety kochanków i odnajdują w nich korespondencję z prasą w sprawie ustawek a w konsekwencji rozwodów. Zwyzwywany fotograf odkrzykuje, że zamówił go mąż krzyczącej itd. Itd. Itp. Dodatkowo jest jeszcze rzesza aktorek, aktorów i celebrytów, którzy podobno przed każdym wyjściem z domu, choćby na zakupy, zawiadamiają media gdzie będą i o której, co chyba jest prawdą, bo jak widzę te zdjęcia to na Boga, nikt tak nie chodzi ubrany na zakupy, w takich szpilkach nie do chodzenia, jeśli nie spodziewa się zakupowej sesji zdjęciowej. Pamiętam, że kilka lat temu, kiedy szaleństwo się zaczynało, jedna z koleżanek zamówiła prasę na lotnisko, niby przypadkowo, kiedy jechaliśmy do Ameryki z teatrem i wkurzeni koledzy, zlikwidowali komisyjnie w krwawej walce zdobytą pamięć z aparatu zawołanego fotografa, a koleżance tak dali popalić, że już nigdy nie odważy się pojechać do Ameryki, a na widok aparatu dostaje lęku. Słyszałam też o handlu z młodymi aktorami – ty nam dobrą wiadmomość środowiskową, my o tobie słowo i zdjęcie. Chcąca się wybić artystka, kradnie zbyt prywatne zdjęcia koleżanki z laptopa tejże i daje je do prasy w zamian za swoje zdjęcia zrobione podczas premiery filmu kolegi do którego przytuliła się niespodziewanie i znacząco, tylko na czas tego zdjęcia.
Co to jest? Co to za masowe usłużne donosicielstwo? Co to za „bliskie znajome”, „przyjaciółki”, „znajomi rodziny”, „przyjaciele”, „osoby dobrze poinformowane” na które powołuje się ta prasa? Co to za szczegółowe opisy chorób, zdarzeń, nawet myśli i intencji bohatrów artkykułów dla szarej gawiedzi spragnionej czichś łez, moczu i krwi. Obrzydliwość.
Nie, niedobrze myślę, nie obrzydliwość. Nie obrzydliwość jeśli bohater sam sobie to szykuje, urządza, w taki sposób się lansuje, a każdy orze jak może, mówiło się w moich czsach. Obrzydliwość zaczyna się od momentu, w którym ten ktoś nadużywa zaufania innych i łamieludzką, środowiskową lojalność i solidarność.
Piło ich pięciu. Pili równo. Dwoch upiło się bardziej. Podobno wezwania żeby ich sfotografować były trzy.
Moja koleżanka o znanym nazwisku poszła do małego osiedlowego fryzjera. Fryzjerka zadzwoniła do gazety tuż po umyciu jej głowy. Zdjęcia w gazecie robione skądś z ukrycia obejrzała w gazecie dzień później. Koszmar.
Syn mojej znajomej jest takim fotografem na telefon. To, co opowiada przechodzi wszelkie wyobrażenia o świńskiej naturze ludzkiej. Dał mi przeczytać SMSy jakie do nego wysyłają nasi koledzy, ci z tych, co to zawsze w pogotowiu żeby innych skompromitować, prasie posłużyć, a potem skorzystać.
Opamiętajcie się! Ludzie!
Boże jak dobrze że w czasach kiedy myśmy byli młodzi, upijaliśmy się, romansowaliśmy, zrywaliśmy po pijanemu kwiaty z klombów i sikaliśmy pod pomnikami nie było kolorowej prasy, plotkarskich portali i tego całego gówna. A wyczyny Maklakiewicza, Kaliny, Cybulskiego, Kobieli, Osieckiej …. i tu się zatrzymam nie będę wymieniała wielu, wielu innych a szczególnie żyjących, pozostają w legendach. Powiem wam tylko, trudno dorównać fantazją, odwagą, indywidualnością, szaleństwem, irracjonalnością, radością życia i barwnością mistrzom, za to „świństwem” najłatwiej, wydaje się że w tej dziedzinie wielu jest teraz mistrzami. No ale z drugiej strony, jak się czasy zmieniły, jakie teraz macie możliwości, jakie narzędzia dostaliście do ręki.
Sylwii i Huberta - wszystkiego dobrego
2 listopad. Dziś dzień Zaduszny, wspomninie wszystkich zmarłych. Wspomnijcie Państwo.
U nas w domu, wspominanie.
Podczas trwania Fundacji, odeszli współpracujący z nami: Marysia
Klejdysz, Wojtek Alaborski, Irenka Biegańska,
Magda Tesławska, Darek Kuc, Tomek Wert, Piotr Łazarkiewicz i
mój mąż.
Dobranoc.
Urbana i Augusta - wszystkiego dobrego
I znów przyszedł ten czas w roku, że smutek jest na pierwszym miejscu. Nie ma, już nigdy, na zawsze, nieodwołalnie – to słowa, które tylko w tym wypadku są pewne. Mają zastosowanie. I wołania – Daj znak! Udowodnij że gdzieś jesteś, że wiesz, że widzisz, że mimo wszystko słyszysz i, że jesteś razem, że czuwasz… Pomóż.
Kto Cię nie znał ten nieznajomy, kto nie dochował pamięci ten wróg, kto nie smutny po stracie ten nie człowiek, kto zapomniał ten bez serca. Marność, marność, marność nad marnościami.
Kolory, listki, znów jesień, znów księżyc, znów poranek. Dlaczego przedmioty żyją tak długo? I tak się dobrze mają? Te same miejsca, te same dźwięki, te same rytuały. To niesprawiedliwe.
Każda wiadomość, jak żal że nie wie. Nie dowie się. N i e d o w i e s i ę n i g d y. Jak szkoda. Co by powiedział? Co by powiedziała? Co by powiedzieli? Jak by zareagowali?
Musi pani zrobić wszystko żeby nie pogorszyć sobie jakości psychicznej życia. Ale jak to zrobić, panie doktorze? Zachowanie emocjonalnej świeżości, to priorytet.
Babcia, dziadek, ojciec, Agnieszka, Renata, Grzegorzewski, Bardini, Warmiński, Hubner, Łapicki, Darek, Darek, Darek, Śląska, Kołakowski, Mrozowska, Hanin, Łomnicki, Irena Netto, Pawlik, Jarocki, Swinarski, Skrzynecki, Marek Grechuta, Przemek Gintrowski, Jacek, Mikołajska, Kaliszewski, Paweł, Paweł, Paweł. Pani Łapicka, Janek Łomnicki, Tomek Wert, Ewa Lassek, Alaborski, Zapasiewicz, mama Zapasiewicz, pani Maria, Marysia Klejdysz, Magda Tesławska, Irenka Biegańska, Kuba, Janina, Babcia Jadzia, Irena, Halina, Elka, Mira Dubrawska, Hucybuła, Mandryl, Grzesiek, Nikodem, Świderski, Gabrysia, Łazar, Marycha, ciocia, pan Jeremi, Krzysiek Kieślowski, Halinka, Mimi, Bożenka, Jakub, Myszka…można wymieniać bez końca, bez końca, bez końca…
Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego
Wczoraj urodzinowy spektakl „Ucha…” i spotkanie z publicznością, niespodzianki dla mnie po spektaklu. Bardzo miło. Wzruszająco. Nostalgicznie trochę, jak zwykle od kiedy nie ma mojego męża, który ten teatr budował. Ale bardzo, bardzo wielu ludzi i tyle serca. To było nadzwyczajne. Na widowni tylu ludzi gorących. Na spotkaniu. Wielu takich, którzy przyjechali z różnych stron Polski. Bardzo dziękuję.
Wczoraj też pierwsza próba „Zmierzchu długiego dnia” . Pracowałam długo nad tekstem, nie wiedziałam jak to zabrzmi. Wydaje się że dobrze. Piękny utwór. Niewesoły.
Zamieszczam zdjęcia z próby, zrobiła je Marta Więcławska.
I chciałabym wyjaśnić jeszcze jedną rzecz, a propos Marta Więcławska, i zapytań kto to są nasi producenci wykonawczy, wymieniani w programach naszych spektakli. Co robią, jaka jest ich funkcja, jakie zadanie i co to jest za twór, nieznany w innych teatrach. Jest takich osób w naszej Fundacji sześć. Marta Więcławska właśnie, Ewa Ratkowska, Rafał Rossa – w Polonii, Alicja Przerazińska, Magda Kłosińska i Magda Jaworska (na do chodne, robiła Rocky Horror Show i teraz zajmuję się produkcją nowego muzycznego dużego spektaklu do Och-Teatru „Czas nas uczy pogody”). Są to nasi producenci wykonawczy, tak to nazwaliśmy, czyli ludzie którzy czuwają nad powstaniem, eksploatacją, wyjazdami i życiem spektaklu. Którzy biorą jakby spektakl pod opiekę. Od pierwszego dnia każdego projektu, od decyzji, że jakiś tytuł będzie u nas wystawiany, dostaje taki projekt opiekuna, producenta, jest to jedna z tych wymienionych wyżej osób, i aż do zejścia tytułu ze sceny, ta osoba jest ze swoim spektaklem. Pracuje ściśle z twórcami, z reżyserem, na poziomie tekstu, planowania prób, jest także potem podczas prób, asystentem reżysera, koordynatorem prac ze scenografem, kostiumologiem, jest rekwizytorem i jak trzeba suflerem. Planuje całą produkcję koordynując prace w teatrze w ogóle z próbami danego tytułu, potem także umawia aktorów na granie, sprawdza ich terminy, proponuje wstawianie spektaklu do repertuaru, kiedy się planuje kolejne miesiące. Pracuje cały czas na dwóch poziomach: artystycznym i organizacyjnym. Czuwa nad jakością spektaklu, dba też o stronę techniczną każdego przedstawienia. Są to osoby wykształcone, po wydziałach Wiedzy o teatrze, Kulturoznawstwie, Zarządzaniu kulturą, ich zakres kompetencji jest bardzo duży. Czasem piszą także opracowania do naszych programów. Ten system, „producentów”, stworzyłam po moich wieloletnich doświadczeniach teatralnych, po obserwacjach, jak funkcjonują teatry i jak wygląda czasem nieszczęśnie, życie spektakli teatralnych.
Serdecznie pozdrawiam.
Lucjana i Ewarysta - wszystkiego dobrego
Szanowni Państwo!
Zbliża się siódma rocznica otworzenia Teatru Polonia, z tej okazji zagramy jeden z dwóch spektakli , którymi zaczynaliśmy działalność teatru, na małej scenie. „ Ucho, gardło, nóż” Vedrany Rudan. Otwieraliśmy spektaklem „ Stefcia Ćwiek w szponach życia” Dubrawki Ugresic , w obsadzie byli Zofia Merle, Viola Arlak, Agnieszka Krukówna i Michał Piela , grający wszystkie role mężczyzn konieczne do opowiedzenia żałosnej i śmiesznej historii poszukiwań towarzysza życia , przez nie do końca rozgarniętą Stefcię , ofiarę tabloidów i kobietę już nie pierwszej młodości ale za to o złotym sercu. Spektakl naszpikowany karykaturą reklam radiowych i poradników życiowych. „ Ucho, gardło, nóż”- ten spektakl miał premierę dwa tygodnie później, też na małej scenie Teatru Polonia, nazwanej Fioletowe Pończochy. Fioletowe Pończochy – jako symbol ruchu feministycznego w pewnym momencie we Francji. Spektakl opowiada ( bo grany jest do dzisiaj) w drastyczny, niekonwencjonalny i kontrowersyjny sposób o wojnie bałkańskiej, o seksie i miłości w trudnych czasach, językiem brutalnym i nie pozostawiającym złudzeń. Okazało się po premierze tych pierwszych spektakli, że i spektakle i role zostały docenione wielokrotnie nie tylko przez widzów ale także zebrały wiele nagród i pochwał.
Zagram więc, w niedzielę 28 października spektakl urodzinowy, „ Ucho, gardło, nóż”, będzie to spektakl grany po raz 192 od premiery, a był grany na wszystkich już naszych scenach , bo w miedzy czasie został przeniesiony na dużą scenie Teatru Polonia, miał też swoje prezentacje na scenie Och-Teatru. Po spektaklu z okazji urodzin, postanowiłam się spotkać z publicznością , aby wspominać , zdradzić kulisy, szczegóły i śmiać się radośnie z okazji przetrwania w dobrej kondycji tak wielu już sezonów, żeby opowiedzieć kulisy pierwszych premier i cieszyć się nowymi. Odpowiedzieć na wszystkie pytania naszych Widzów.
To naszym Widzom, zawdzięczamy w dużej mierze te siedem szczęśliwych lat, to z Nimi i za Ich pomocą mamy zamiar robić teatr i grać przez długie lata następne.
Przez te 7 lat dorobiliśmy się wielu premier, wielu sukcesów, ogromniej liczby aktorów, reżyserów, scenografów, kostiumologów, muzyków i współpracowników – przyjaciół. Powstał nowy teatr, większy, potężniejszy niż Teatr Polonia, Och-Teatr, a ostatnio tam też nowa scena w kawiarni teatru, Och-Cafe, scena kabaretowa, prezentująca małe formy. Zapraszamy zawsze, nieustannie i z radością , na wydarzenia dziejące się na naszych czterech scenach w dwóch teatrach , na nasze spektakle plenerowe i na Placu Konstytucji i przez Och-Teatrem na ulicy Grójeckiej, na zajęcia plastyczne dla dzieci podczas popołudniówek w Och-Teatrze, na nasze koncerty, spotkania, pożegnania lat i zim, jesieni i wiosen.
Przez te siedem lat przyjęliśmy circa about – 1 200 000 Widzów w naszych salach.
Oddajemy Państwu dla zabawy i wiedzy, dla poznania nas i wspominania, Kronikę , naprędce ułożoną ze zdjęć i plakatów powstałych przez te lata. Jest to około 900 zdjęć , ale przysięgam że mogłoby ich być kilkanaście tysięcy. A między nie, moglibyśmy włożyć także wiele nagród, dyplomów i podziękowań. Podziękowań szczególnie nam miłych, od Domów Dziecka, Domów Opieki, Szpitali i dzieci, dzieci, dzieci.
Nie opisywaliśmy tych zdjęć w kronice, tylko wtajemniczeni dokładniej rozpoznają wydarzeni a, ludzi i sytuacje, ale dokładna wiedza tego typu, nie jest chyba potrzebna, żeby odczuć atmosferę i radość jaka w tej kronice, na oślep skleconej, jest zaklęta.
Szanowni Państwo! Przed nami nowy rok, nowy sezon , nowe teatralne sprawy, przyjaźnie i wydarzenia , życzcie nam szczęścia i stu lat życia.
Serdecznie pozdrawiam Krystyna Janda
Kryspina i Ingi - wszystkiego dobrego
Wczoraj wieczorem, na miłe zaproszenie reżysera spektaklu ” Jak się kochają w niższych sferach” Aycbourna, byłam w Teatrze Kamienica, teatrze mojego kolegi z roku w Akademii Teatralnej , mojego przyjaciela, mojego niegdysiejszego Janosika w „Na szkle malowane ” w warszawskim Teatrze Powszechnym, w moim teatralnym debiucie reżyserskim. Wtedy oboje byliśmy aktorami tego Teatru.
Tak więc wczoraj, byłam tam na spektaklu, choć przez te wszystkie skaliste lata naszych wysiłków zbudowania teatrów , kontaktowaliśmy się nieustannie, dzieliliśmy informacjami a przede wszystkim ostrzegaliśmy się przed rafami , które należy omijać. Po pierwsze publiczności pełna sala, publiczność i aktorzy, bo byłam u nich po przedstawieniu, zadowoleni i obsłużeni koncertowo… I o tym koncertowo chciałabym napisać z podziwem. Prowadzimy z Emilianem różne teatry, inne stylistycznie, klimatycznie, logistycznie. Na odmiennych zasadach jednak budujemy więź z publicznością ale to co zobaczyłam wczoraj mnie zbudowało. Po pierwsze Emilian witał publiczność już przy wejściu, rozmawiał, uśmiechał się, odpowiadał na pytania, zabawiał z sobie przypisaną uprzejmością i wdziękiem. Witał także publiczność przed spektaklem i żegnał po brawach, zapraszając na następne przedstawienia. Dookoła barek kawowy, restauracja, bufet, bileterzy, cała obsługa w wiecznej gotowości do pomocy. W przerwie wystarczyło że ktoś się zawahał, przystanął, natychmiast podchodził ktoś z obsługi z pytaniem czy nie może pomóc. Teatr wychuchany, wydmuchany, ze ścianą pamięci nieobecnych już wielkich ze świata kultury no i palarnia nadzwyczajna z wyciągiem , który ohydnemu zapachowi papierosów nie daje cienia szansy przedostania się gdziekolwiek , nawet przy otwartych drzwiach. Wszyscy uśmiechnięci, publiczność mile połechtana, zadowolona, doceniona. Wychodzące grupy z teatru żegnane uprzejmie przez obsługę i wyposażane w repertuar na kolejny miesiąc i zapraszane na nieodległą premierę. Mój Boże, a wiem ile Emilian przeszedł. Jaka była ta droga, jak wyboista, także przez ludzi. Teatrze Kamienica, życzę Wam wielu, wielu lat szczęścia, tysięcy wiernych widzów a Wasze zamiłowanie do retro, starej międzywojennej Warszawy i kultury i grzeczności sprzed lat, niech będzie wynagradzane.
I jeszcze mały epizodzik, potwierdzający wrażenie. Na spektaklu byli także moi znajomi. Przed samym spektaklem kupili garnitur w pobliskim sklepie, ale trxeba było skrócić spodnie, przed porannym wylotem do Mediolanu. Umówili się z właścicielką sklepu, że gotowy, po poprawkach garnitur, zostanie przyniesiony do szatni teatru, podczas spektaklu. Jakież było nasze zdumienie, kiedy w przerwie spektaklu, pani podająca nam kawę, nachyliła się do moich znajomych z informacją, że przesyłka dotarła i czeka zawieszona pod naszym numerkiem w szatni. Mój Boże, jak miło.
Ja dziś w Toruniu, na TOFI FEŚCiE. Odbieram nagrodę dla niepokornego twórcy i gram ” Shirley” , trochę to zabawne, powinnam grać ” Ucho, gardło, nóž” przy okazji tak zatytułowanej nagrody, ale tak wybrano… Miło mi, to nagroda sprzed dwóch chyba lat, wtedy nie mogłam jej odebrać teraz nabrała mocy. Spotkanie z publicznością i wieczorny spektakl, to coś w rodzaju święta i dla mnie.
W sobotę ” Biała bluzka” w Ochu, w niedzielę siódma rocznica powstania Teatru Polonia i w związku z tym ” Ucho, gardło, nóż” bo tym spektaklem otwieraliśmy, ” Stefcią Ćwiek w szponach życia” i ” Uchem.,” ale ” Stefci…” dziś już nie gramy z powodów losowych. Po spektaklu spotkanie moje z publicznością czyli pytania i odpowiedzi i miłe wspominanie, radosne wspominanie . W poniedziałek Lubin i tam 2 razy ” Weekend z R.” we wtorek „Biała Bluzka ” w Łodzi.
Dopiero potem zamyślimy się nad tymi których nie ma. Kwestujmy z Magdą Umer w parze na dwóch cmentarzach ewangelickich na ul. Młynarskiej . Zaduszki i Święto zmarłych to teraz najważniejsze dla mnie święta w roku. Spotkania rodzinne poza tym. Co roku w tym momencie spotykamy się wszyscy. Nowością jest to że zapalam w internecie masę świeczek w intencji ludzi mi bliskich lub dla mnie ważnych.
Nie wiadomo czemu, przypomniał mi się żart filozoficzny? Smok siedzi na polanie w lesie i robi listę: Niedziwiedź, przychodzisz tu jutro i o 12:00 cię zjadam. Lis, przychodzisz tu jutro o 14:00 i cię zjadam. Zając , przychodzisz tu jutro o 16:00 i zjadam cię na deser. Odzywa się nieśmiało zając. – A można nie przyjść? – Można- odpowiada smok – skreślam cię z listy.
Tu w Toruniu, na cmenatzu, groby rodzinne mojego męża. Rodzina Kłosińskich, wielu z nich było związanych właśnie z Toruniem. Mój mąż odkąd pamiętam, odwiedzał Toruń zawsze w tym czasie.
Rafała i Marcina - wszystkiego dobrego
Weszłam dziś do jednego ze sklepów żeby kupić chusteczki higieniczne jednorazowe. Stanęłam przed półkami i miałam do wyboru chusteczki co najmniej siedmiu producentów, chusteczki w wielu kolorach i o wielu zapachach, truskawkowym cytrynowym, bez zapachu itd.. Kupiłam chusteczki o zapachu miętowym. Wsiadłam do samochodu i przypomniałam sobie jak na pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszko jeden z moich znajomych płacząc wycierał twarz ligniną , po chwili cała socjalistyczna lignina rozmokła, oblepiła mu twarz i wyglądał po prostu groteskowo. O chusteczkach higienicznych można było wtedy pomarzyć, a ja na zawsze zapamiętałam tę zapłakaną twarz oblepioną ligniną. W tym samym sklepie kupuję dziś mleko dla kotów, wtedy nie mogłam nigdzie kupić mleka dla dziecka. Czy wtedy produkowało się mniej mięsa i wędlin? Mam wrażenie że nie, a gdzie się to wszystko podziewało? W sklepach mięsnych była tylko słonina albo zgoła nic. Pamiętam czas kiedy można było kupić tylko ocet i musztardę w sklepach spożywczych, ohydna marmolada była rarytasem i wszyscy mieliśmy te same książki na półkach a w tapczanach książki z Kultury Paryskiej przemycane przez granicę. W mojej bibliotece do dziś opracowania, broszury i książki drukowane w podziemiu, między innymi Nabokow oraz wydawnictwa Kultury Paryskiej stoją na zaszczytnym miejscu. Meble Kontiki i sukienka trykotowa w wielbłądy pani Barbary Hoff z CeDeTu śni mi się w snach o młodości, herbatniki Petite Beurre i kefir w szklanej butelce półlitrowej wspominam jako królewski posiłek. Oranżadę w proszku lubiłam tak że dziś cukierki Zozole z takim samym proszkiem oranżadowym w środku, podkradam dzieciom. Po co to piszę? Nie wiem. Tak mi się przypomniało.
Urszuli i Hilarego - wszystkiego dobrego
Nie żyj e Przemek Gintrowski. Moje piosenki Na zakręcie, Czarne perfumy, Judyta, to jego muzyka…to także muzyka do filmów Matka królów, Tato…i wiele, wiele innych utworów. Szlag by trafił!
Ireny i Kleopatry - wszystkiego dobrego
Dziś o 17:30 w Och -Teatrze koncert premierowy Piotra Machalicy, premiera płyty pod tytułem Moje chmury płyną nisko . płytę ułożyła opiekowała się nią i koncert poprowadzi Magda Umer. Gram wieczorem Pana Jowialskiego , mogę być na próbie i kawałku koncertu, Piotrek mówi, że to piosenki z którymi się identyfikuje…znam Jego identyfikacje, bardzo je lubię, chętnie spojrzę czy coś się zmieniło, lub czy nic się nie zmieniło….
Magda tez sama w tej chwili spędza dni w studio nagraniowym, śpiewa nową płytę, nagrywa kolejną wesołą płytę (sama uważa że to żart, słowo -wesołą).
O moi melancholijni, pokręceni przez życie przyjaciele! Jak dobrze że do tego macie tak wielkie talenty, bo wytrzymać to wszystko bez talentów byłoby trudno. Same wielkie dusze jak z Dostojewskiego i serca jak ze Stendhala nie wystarczą żeby Was wytrzymać, mimo że się kocha.
O jesienna listopadowa nostalgio! Miło się zanurzyć.
Łukasza i Juliana - wszystkiego dobrego
Na DANUCIE W. nabite, cichutkie, sale, nikt nawet nie kaszle, nikt oprócz mnie. Ta cisza jest zdumiewająca, wzrusza mnie.
Mówią mi – słowo – przywracasz rangę słowu w teatrze. Zapomnieliśmy ostatnio że słowo… środkiem wyrazu podstawowym jest. Tu w tym spektaklu rzeczywiście miedzy słowem – rozżalona a rozgoryczona – jest wielka odległość, od – wszystko się skończyło a moje życie rozprysło – jest przepaść, różnica między – ie rozpaczałam a nie panikowałam – zmienia wymowę tych wyznań. Trzeba być ostrożnym, każde słowo zawisa, wiele boli, inne budzą protest, jeszcze inne wspomnienia. Trzeba uważać. Słowa. Niby tylko słowa.
Mówienie w teatrze. Kiedyś aktorzy ćwiczyli głos, jak śpiewacy, poszerzali skalę głosu, do mówienia. Podobno Modrzejewska miała ponad trzy oktawy, przy mówieniu długich monologów miało to wielkie znaczenie, po monologach dostawała brawa jak śpiewacy po ariach operowych, a głosu wielkiego nie miała. Tu w tej opowieści ostatnia sylaba słowa powiedziana inaczej, zmienia interpretację, wymowę. Pierwszy raz mam tak dotkliwą świadomość że brzmienie końcówek słów – „nie sprawdziłam” – przy zdaniu – „jako matka się nie sprawdziłam” – to jakby powiedzieć długi monolog w innym tekście scenicznym, fikcyjnym, choćby w Czechowie. Tu nie ma fikcji, osoba żyje, mieszka w Gdańsku – Oliwie, na ulicy Polanki, opowiada o nas także. Barwa głosu w zdaniu – my Polacy jesteśmy narodem płytkim, małostkowym – sprawia wagę tej wypowiedzi i jej odbiór emocjonalny ustawia na pożądanym poziomie…Ach, jaka to „apteka” co wieczór, a przy chorobie gardła i niedoskonałości instrumentu kłopot. z „doskonałością” interpretacji. W tym spektaklu nie mam innych środków wyrazu, nic do dyspozycji, tylko głos. Brzmienie głosu zabarwia serce i myśl. Serce mam zdrowe, myśli czyste.
W Gdańsku podczas premiery, nie tylko zapomniałam tekstu, odebrało mi mowę, przy trzecim słowie spektaklu, zobaczyłam naprzeciwko siebie na sali ICH OBOJE i słowo i serce i głowa odmówiły posłuszeństwa. Uratował mnie pan prezydent Wałęsa, żartem, zebrałam się podczas śmiechu i braw i zaczęłam raz jeszcze. To nie jest takie proste jak się wydaje.
Dobrego dnia.
Podczas każdego spektaklu piekę jabłecznik, wychodzi mi niezły, może za dużo cynamonu, bo lubię tuman który robi w światłach cynamon przy posypywaniu. Widzowie wychodząc, zjadają każdego dnia, tę moją szarlotkę. Smacznego.
Wiktora i Małgorzaty - wszystkiego dobrego
W ciągu dnia leżę obłożna lekarstwami, wieczorem zwlekam się i gram. Tak od trzech dni.
Dziś, dzień prasowy HBO, promocja nowego sezonu Bez tajemnic, konferencja i wywiady, wieczorem spektakl. Do piątku jeszcze Danuta W. a potem Jowialski.
Pogoda minorowa choć dobra na cerę.
Moje niebaczna powiedzenie – Elita to ci którzy myślą – robi niespodziewanie karierę medialną. Powiedziałam tak w jednym wywiadzie radiowym i wywołało ferment. Ciekawe dlaczego?
Dobrze. Dobry. Dobrego. Dobremu. Z Dobrym. O Dobry! Dobrego dnia,
Bernarda i Fortunaty - wszystkiego dobrego
Rozmowa u nas przy stole. Dwóch panów K. moi synowe, przyjechali do mnie i babci w odwiedziny. Na niedzielny obiad.
Babcia: – Skąd masz synku taką bliznę na czole?
Wnuczek nr 1 : – Babciu przecież spadł z huśtawki w przedszkolu u Urszulanek jak był mały, nie pamiętasz?
Ja czyli matka: – Nie z huśtawki tylko ze zjeżdżalni, wy nic nie pamiętacie!
Wnuczek nr 2 (z blizną) :- Ani z huśtawki ani ze zjeżdżalni, tylko był u mnie kolega, tu w domu, biegaliśmy i uderzyłem głową w kamienny blat w kuchni, krew zalała i mnie i cały dom! Nigdy tego nie zapomnę! Śni mi się to do dzisiaj!
Babcia i ja czyli matka: – Naprawdę? Nie pamiętamy. I co było dalej ?
Wnuczek nr 1 (bez blizny) – No co? Szyli mu głowę w szpitalu! To, to i ja pamiętam.
Babcia i matka czyli ja: – Nie pamiętamy. To ciekawe.
Wnuczek nr 2 (z blizną) : – Płakałem, przestraszyłem się krwi, bolało mnie. Krzyczałem , babciu! poraniłem się! leci mi krew! Nie zapomnę tego.
Babcia:- Taaak? A co ja na to?
Wnuczek nr 2 (z blizną): – Powiedziałyście do mnie: – Najpierw pożegnaj się ładnie z kolegą!
Babcia i ja czyli matka: – Nie pamiętamy. Zupełnie nie pamiętamy.
Wnuczek nr 1 (bez blizny) : – No ale teraz, za to, jesteś dobrze wychowanym młodym mężczyzną. Jak będziesz umierał, najpierw się ładnie pożegnasz.
Uważamy z moją mamą, czyli ja matka i ona babcia, po krótkiej wymianie zdań, że oni są obaj potworami złośliwości. Zarówno synek i wnuk nr 1 ( bez blizny) jak i syn i wnuk nr 2 (z blizną)
Dobrego dnia. Leżę chora, leczę się czym mogę, żeby zagrać wieczorem. Mam nadzieję że nie będę kasłać na scenie.
Edwarda i Teofila - wszystkiego dobrego
No i po wszystkim! A od dziś czysta niezmącona przyjemność tzw. zwykła publiczność. To lubię najbardziej. Specjalni Goście sobie poszli a teraz jesteśmy , będziemy ze sobą moi Państwo, za sprawą i w sprawie Danuta W.
Przed premierą na konferencji prasowej, jakaś dziennikarka telewizyjna mnie zapytała: – Jak sobie pani radzi sama na scenie? – i podetknęła mi mikrofon pod nos. zatkało mnie. A potem odpowiedziałam – Właściwie to nie wiem.
Welcome na cichy, wolny i intymny spektakl. 2 h 30 min, jedna przerwa 20 min. tuż przed stanem wojennym.
Ludwika i Dionizego - wszystkiego dobrego
Za chwilę pierwsza publiczność. II generalna. Ta konfrontacja mnie „przejmuje” . Lękiem.
Zdjęcia Karolina Wolf.
Marii i Marka - wszystkiego dobrego
Posadziłam dziś 20 sosen i 50 brzóz. Nie czuję ramion , dłoni i barków, ale za to dzień spędziłam w błogiej bezmyślności. Zresetowana wróciłam do zwykłego życia. Zawiadamiam że grzybów tam gdzie byłam nie ma. Samochodów i puszek po piwie jest w lasach więcej niż grzybów.
Jutro, raz całość, próba dla mediów, próba techniczna i o 17:00 pierwsza generalna z kilkoma osobami oceniającymi na widowni i pracownikamii naszej fundacji jako widzami. Do północy burza mózgów i dzień się skończy. Miło. Reżyser siedział cały weelend w montażowni, jutro zobaczymy ostatnią wersję projekcji.
Artura i Brunona - wszystkiego dobrego
Danuta W. Jak mówią ci, którzy się wspinają na góry, w przyszłym tygodniu podchodzę do szczytowego ataku. We czwartek premiera w Gdańsku, w piątek w Warszawie. Dużo to kosztuje nerwów i sił. Rano nie mam siły wstać. Siedziałabym lub leżała bezmyślnie godzinami, bez czucia.
Jeszcze tylko dziś Piosenki z teatru i zajmuję się już tylko Danutą.
Dobrego dnia.
PS. Kolejna osoba z mojego otoczenia, dorosła osoba, nabyła w późnym wieku uczulenia na gluten i nie zostało to rozpoznane przez lekarza. Wpadł na to w jednym przypadku doświadczony, znakomity profesor, w innych sami chorzy poprosili o zbadanie takiej możliwości. Dwie z tych osób były w Afryce, jedna inna w Indiach. Moja przyjaciółka w pewnym momencie ważyła już tylko 42 kg. I nie wstawała. Nie piszę o tym w sposób fachowy, przepraszam, nie znam się na tym, ale piszę, bo może to komuś pomoże.
Danuty i Remigiusza - wszystkiego dobrego
Byłam wczoraj, powinnam napisać miałam szczęście być wczoraj na spektaklu, na drugim spektaklu po premierze, na kameralnej scenie warszawskiego Teatru Polskiego. Parady Jan Nepomucena Potockiego w reżyserii Edwarda Wojtaszka. Ludzie! Jaki to piękny, znakomity spektakl! Od strony pracy, zawodowej unikat , talent aktorów, ich sprawność fizyczna , umiejętność mówienia, umiejętności zawodowe, precyzja, pomysłowość, wyobraźnia, poczucie humoru, na najwyższym poziomie światowym. Ogrom pracy włożonej w przedstawienie dla nas zawodowców jest powalający, publiczność nie pozna się na tym zupełnie, bo lekkość, wdzięk i dezynwoltura artystów na to nie pozwoli. Wielkie, wielkie gratulacje, wyrazy szacunku i podziwu, i brawa, brawa, brawa. Ja biłam barwo tak, że zabolały mnie dłonie. Rola w rolę Kuśmider, Ciołkosz, Bajtlik i dwójka obezwładniająco zdobnych młodych Joanna Halinowska i Paweł Krucz. Pan Paweł Krucz ubiegłoroczny absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej zasługuje za te rolę na wszelkie nagrody możliwe, ukłon głęboki szanowny Panie. Scenografia, muzyka, muzycy, maski, kostiumy, wszystko zasługuje na pochwałę, nie mówiąc o reżyserii. Moim państwo, bracia w mozole, dziękuję .
Dziś „Biała bluzka „ w Bydgoszczy w Operze Nowej, a wczoraj w naszych dwóch teatrach łącznie przybyło 1050 widzów! I wyszli zadowoleni!
PARADY
Recueil des parades
Premiera: 29.09.2012, czas trwania: 1h40min, Scena Kameralna
Autor: | Jan Potocki |
Przekład: | Józef Modrzejewski, Anna Wasilewska |
Reżyseria: | Edward Wojtaszek |
Scenografia: | Weronika Karwowska |
Kostiumy: | Weronika Karwowska |
Muzyka: | Tomasz Bajerski |
Ruch sceniczny: | Leszek Bzdyl |
Maski: | Tadeusz Znosko |
Asystent reżysera: | Kamila Łapicka |
Asystent scenografa: | Wisłomira Nicieja (ASP) |
Marka i Wacława - wszystkiego dobrego
Od kilku dni stoję, opowiadam, nie mogę zebrać myśli, głos mi się załamuje, robię przerwy, siadam, wychodzę, wracam, milknę, opuszczam ręce, kręci mi się w głowie, w gardle rośnie drut kolczasty, obieram jabłka, sok cieknie mi po dłoniach, nóż grzęźnie, więźnie, ślizga się, jabłko upada w miskę i znów je podnoszę, skórka czasem obierana taka długa, długa , długa jak poród. I boli, boli, boli. Ne śpiesz się, mówię sobie, w głowie szum, spokojnie, bierz czas. Ciszej, prościej, skromniej, zwyczajniej. Nic nie graj. Niech cię nie ciągnie do efektu. Nie daj się zwykłemu kopniakowi scenicznemu, tym razem, nie. Ani centymetra przed tą historią, ani milimetra przed Bohaterką. Schowaj się. Piekę szarlotkę, raz mi się piecze, raz nie, raz pyszna raz zakalec, zapominam dać kruszonkę , innym razem posmarować blachę, cukier puder mi się bryli, upada nóż, nie umiem wyciągnąć blachy, kroję krzywo… ta co próbę szarlotka, jest obrazem moich zmagań i uczuć…
Kończę obierać jabłka, przed grudniem 70, wkładam blachę do piekarnika na początku sierpnia 80, piecze się przez cały stan wojenny, wyjmuję blachę na koniec komunizmu przed pierwszymi wolnymi wyborami, stygnie do końca prezydentury, kończę kroić w roku 2010.
Oby ludzie na sali czuli co ja czuję. Pani Danuto, niech Pani trzyma za mnie kciuki! Oddałam pani serce już co najmniej 30 razy a ile razy przede mną zależy od publiczności.
Kiedy zmierzam do końca, zwalniam, zwalniam.-Noszę w sobie tylko mały żal, że życie tak szybko minęło, a ja niedostatecznie zaznaczyłam swoja obecność. Dlatego ta opowieść….
Co to za historia! Co to za materia! Co to za życie! Co to za kobieta! I samotna jak wszystkie które grałam. Jak mówi sama – samotna w tłumie ludzi.