20
Kwiecień
2013
17:06

Czesława i Agnieszki - wszystkiego dobrego

I znów minął tydzień. Im jestem bardziej w latach tym bardziej przeraża mnie, zdumiewa i zachwyca jednocześnie, czas. To, że chwila, minuta, dzień, może tak wiele zmienić, przy pozorach niezmieniania niczego. I im bardziej zmieniają mnie i moje myśli chwile, tym bardziej chce wracać do starych miejsc, chwil, ludzi, wrażeń, filmów, wierszy, przyzwyczajeń. Teraz każdy dzień to dramatyczna, wielka zmiana. I znów minął aż tydzień! Tyle zmian! Tydzień obłędny prawie.

W poniedziałek jeszcze Poznań i doznania wiosenne z niedzieli i spektakli poznańskich. Odurzona wiosną (a przecież wiosna przychodziła wielokrotnie, no może nie po tak przesadnie długiej zimie, ale jednak), oszołomiona więc wiosną prawie nie wiedziałam po powrocie do Warszawy, co robię na próbach MAYDAY 2 . We wtorek znakomite i dla mnie bardzo wzruszające spotkanie z członkami Polskiej Fundacji Gastroenterologii. (Byłam na spotkaniu jedyną kobietą!). To już wiele lat przyjaźni i podziwu dla nich, dla Profesora Eugeniusza Butruka i pozostałych znakomitych… www.pfgastro.pl/.

We wtorek, środę i czwartek 32 OMDLENIA i próby przedpołudniowe, kontynuacja , a we czwartek po OMDLENIACH urodziny Jerzego Stuhra, 66 urodziny. Gdyby ktoś usłyszał te toasty Jurka, te refleksje…a miałem nie żyć… i tym podobne. Publiczność gorąca, rozgrzana do białości, śpiewała podczas ukłonów „stolat” i nie chcieli się z Nim rozstać. Tak miło, tak wzruszająco, tak gorąco, po ludzku, znacząco. Chce się grać i żyć, po takim wieczorze wiele, wiele razy bardziej.

Wczoraj SHIRLEY w Kołobrzegu, i ten spektakl to jak spotkanie ze starą znajomą, wejście w wygodne miłe kapcie i nieustanna przyjemność, choć męcząco. To bodaj najbardziej męcząca i wymagająca ode mnie rola, ta stara Shirley.

Dziś , jutro i w poniedziałek, Szczecin i DANUTA W. a w Teatrze Polonia – KOZA, ALBO KIM JEST SYLWIA?, po raz pierwszy na tej scenie. Zobaczymy. W Och-Teatrze ZEMSTA.

Karuzela zdarzeń, wzruszeń i codzienna praca. Wracam do Fundacji Gastroenterologii, i profesora. Tylu ludzi , z naszego środowiska także, zawdzięcza Mu życie i zdrowie. Kochamy Go. Jest na wszystkich premierach w naszych teatrach, wiecznie gotowy na nowe zdarzenia, na przyjaźń i „wspólnotę” i to w jakim stylu! Czynię po raz kolejny wyznanie miłości i wielkiego podziwu. Podczas corocznego spotkania, panowie wspominali jak Fundacja powstawała, (pierwsza Fundacja w Polsce po zmianach ustrojowych), opowiadali o przygodach i wysiłkach, wygłosili sprawozdanie z osiągnięć i imponującej działalności. I plany na przyszłość. Obym nigdy nie musiała korzystać z wiedzy i uprzejmości panów profesorów, ale spokój, wiedza i mądrość z nich płynąca uspokaja.

Wchodzę w nowy tydzień. Po powrocie do warszawy znów MAYDAY 2 w próbach i ZMIERZCH DŁUGIEGO DNIA. W Och-Teatrze wracamy do CZASU, który NAS UCZY POGODY.
Wiosna na dobre rozsiadła się u nas, sprzedaż biletów spadła, gramy przy połowie widzów na salach. No trudno, taki czas. Wiosenny. Radosny. Ogródki czekają , śluby się zapowiadają , dzieci rodzą, do matur uczenie się intensyfikuje, do Komunii Świętych przygotowania trwają, jak co roku. Maj będzie jeszcze dla teatru trudniejszy, ale tempa nie zwalniamy. Zapraszamy.

Taki mi się napisał groch z kapustą, ale ta wiosna mnie rozkłada na cztery łopatki.

13
Kwiecień
2013
06:34

Przemysława i Hermenegildy - wszystkiego dobrego

Co to był wczoraj za dzień!!! To znaczy nie wiem, co to był za dzień dla Polski, bo nie miałam ani sekundy czasu żeby zajrzeć, co tam się w Polsce działo, ale nie „zaglądając” mogę przewidywać, że roztrząsano dalej „tragedię smoleńską”, bo to i rocznica, i nowe „ekscesy”, ale dalej o żałobie, pamiętaniu, żalu, przypominaniu z szacunkiem zmarłych mowy nie było, wspominaniu wszystkich tragicznie zmarłych podkreślam, a nie jednego zmarłego. Co to za koszmar! Nie zaglądając mogę także być prawie pewna, że znów ktoś zamordował jakieś dziecko i włożył je do lodówki, pojemnika hermetycznego, do szafy lub je zakatował na śmierć albo prawie na śmierć, albo pijana matka zgubiła dziecko lub go nie dopilnowała. Jestem pewna, mam przeczucie graniczące z pewnością, że się to zdarzyło. Dzieciobójcy! O tym się pisało tragedie antyczne. Zwierzęta, nie ludzie! No i pewnie na końcu, polska drużyna piłki nożnej gdzieś przegrała. Ciekawe, muszę gdzieś sprawdzić, co się wczoraj działo, ale jestem pewna, że się niewiele pomyliłam. No może jeszcze gdzieś trzęsienie ziemi, groźba wystrzelania bomby atomowej lub ewentualnie iluś zabitych w Iranie. A na dokładkę ktoś kogoś zelżył, pomówił, wyrzucił, obrzucił, wyśmiał, zhańbił, albo sam się zhańbił. O kulturze pewnie nie było nic, a zresztą sama widziałam jak w pociągu jakiś elegancko ubrany pan wsiadł z kupionym plikiem gazet na podróż, najpierw powyjmował z nich ogłoszenia i strony dotyczące kultury i wyrzucił do kosza, a dopiero potem przejrzał strony biznesowe, potem strony dotyczące sportu, następnie szybko przekartkował wiadomości z pierwszych stron, nie zatrzymawszy się na niczym, w żadnej gazecie, i wiedział wszystko.

Wracając, pewnie był to dzień jak co dzień w mediach, ale dla mnie, to był dzień wielkich wrażeń, całkiem innych. Więc po pierwsze nic nie grałam, co jest ewenementem, potem, pierwszy raz w życiu, miałam warsztaty, spotkanie z managerami firm, ludźmi, których domeną jest zupełnie co innego i osiągają w swoich dziedzinach sukcesy, ale którzy muszą także występować publicznie. Starałam się im nie tyle pomóc, co opowiedzieć co widzę, kogo widzę i co słyszę, i radziłam jakby to można „uporządkować” i poprawić według mnie. Fascynujące, nie spodziewałam się, że będzie to tak interesujące. Wszystko odbywało się według mojego pomysłu, to znaczy Państwo przygotowali swoje przemówienia, często wcześniej napisali je specjalnie na tę okazję, i… próbowali je przed nami, przede mną, przed kamerą, wygłosić. No cóż, namawiałam na indywidualizację i obronę indywidualności i osobowości w reżimach korporacyjno – publiczno – konwencjonalnych. Bardzo to było ciekawe i myślę, że każdy dowiedział się ode mnie „prawdy”. To trwało cały dzień, więc zapomnieliśmy o Bożym świecie, a Państwo uczestnicy bardzo mi zaimponowali otwartością. A wieczorem… a wieczorem…wieczorem otrzymałam chyba jedną z najmilszych i najważniejszych nagród w moim życiu – nagrodę od polskich operatorów. W uzasadnieniu nagrody napisali pięknie… Nagroda specjalna PSC za niezachwianą wiarę w sens życia dla sztuki, wrażliwość artystyczną oraz charyzmatyczną osobowość, niezmiennie inspirującą polską kulturę. Ale myślę, że pod tym uzasadnieniem jest jeszcze coś, o czym nie chcieli mówić publicznie, czego nie należało wyrażać ani formułować, jest to także nagroda za bycie towarzyszką życia operatora filmowego.

Moi Państwo, kocham was bardzo. Pisze Państwo, bo w Stowarzyszeniu Autorów Obrazu Filmowego, jak się to nazywa PSC (skrót jest od angielskiej nazwy stowarzyszenia), tak więc w Stowarzyszeniu są dwie kobiety i osiemdziesięciu mężczyzn. Kocham operatorów filmowych generalnie, a tylko jednego kochałam w szczególności. Kiedyś, znałam Was prawie wszystkich, kiedyś, kiedy plany filmowe były moim domem i jako żona Waszego kolegi spotykałam się także z Wami w innych, pozazawodowych okolicznościach, znam Wasze radości i problemy, rozumiem jak rzadko kto. Tej nadzwyczajnie zdolnej młodzieży, która teraz wzięła w operatorskie ręce polskie kino już nie znam, ale jak powiedział podczas uroczystości pan profesor Jerzy Wójcik, który otrzymał nagrodę za całokształt twórczości: „Prowadzicie prawdziwie piękną dyskusję o obrazie filmowym i sztuce operatorskiej na ekranach kin, jesteście wspaniali”. I jak powiedział Andrzej Wajda podczas tego wieczoru, polski film stoi znakomitością polskich operatorów. Przypomniał, że polska szkoła filmowa „stała się”, urodziła się także z faktu, że operatorzy w Łodzi kształcili się na tej samej uczelni z reżyserami i byli od razu w tej szkole traktowani jak artyści, co było wtedy polskim ewenementem, że to dwóch artystów robiło film, reżyser i operator, a nie reżyser – artysta i operator – techniczny, czy jak żartobliwie Was nazywano – hydraulik. Moi Państwo… bardzo dziękuję za tę nagrodę, jest mi bardzo, bardzo miła. Nagrodę wręczył mi na scenie Jacek Petrycki, autor zdjęć do filmu „Przesłuchanie”, dziękuję Jacku.

Wczorajszego wieczoru nagrodę za najlepsze zdjęcia, według kolegów operatorów, co arcyważne, w tajnym głosowaniu, wygrał pan Arkadiusz Tomiak za zdjęcia do filmu „Obława”. Gratulacje.

PS. Zabawne jest to, że nie mogę oglądać telewizji w nocy jak wrócę, bo nasze psy boją się jakoś ostatnio grającego telewizora.

Ps. Dziś i jutro gram DANUTĘ W. w Poznaniu, a w naszych teatrach w Polonii w sobotę „Baba Chanel, po raz ostatni w bloku popremierowym, w niedziele dawno niegrany ‚Dowód” i „Matka Polka terrorystka”, a w Och-Teatrze „Mayday” dziś dwa razy i w niedzielę popołudniówka.

 

11
Kwiecień
2013
09:30

Leona i Filipa - wszystkiego dobrego

Natrafiłam na jakiś kawałek wywiadu ze mną z roku 2004 (Wywiad Katarzyny Montgomery dla VIVY). Mój Boże….jeszcze nie wiedziałam, co mnie czeka…. i jaki to będzie wysiłek i obowiązek.

 

– To o czym Pani marzy?

Żeby mieć własny mały teatr. Żeby sobie w nim grać i żeby nikt nie miał do mnie pretensji.

– Publiczność w nim mogłaby być?

Wie pani że niekoniecznie. (śmiech) Tak bym nawet sobie mogła grać dla przyjemności. Bo ja kocham grać. Dzień bez grania to dzień stracony. Chociaż bez publiczności teatr nie ma sensu. Najmniejszego.

– Dyrektora pewnie by tam nie było…

No nie, sama zajmować się wszystkim?

– A inni aktorzy?

Oczywiście.

– Będą mogli zagrać czasem pierwszoplanowe role?

(Śmiech) Tak, powtarzam, nie mam już siły grać bez przerwy. Mogę grać sześć razy w miesiącu – o tym marzę. Chciałabym mieć taką scenę, która mogłaby gościć to co moim zdaniem jest dobre i wartościowe a przed wszystkim młodych zdolnych ludzi. Powiedziałabym:- „Słuchajcie dzieci, ja mogę grać tylko w weekend. Swoje zagram, a wy wyrabiajcie się w resztę dni.”

– To nie jest chyba trudne marzenie do zrealizowania?

Jest, bo nie ma sali w Warszawie, wolnej od zespołu. Minimum musi mieć trzysta miejsc, bo musi na siebie zarabiać. Nie sądzę aby taki teatr dostał dotację.

– Myśli Pani o tym poważnie?

Nie całkiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że taki teatr to swego rodzaju rezygnacja. Nie mogłabym zagrać np. Medei, która niewątpliwie była moją największą rolą teatralną, nie zagrałabym Fedry, nie mogłabym grać repertuaru wieloobsadowego. Te role i wiele innych zawdzięczam Powszechnemu. Taki „mały teatr” to limitowana egzystencja zawodowa.

I święte słowa, tyle że nie rozumiałam też, jak wspaniałą wolność sobie „organizuję” na ciężkie czasy, na trudne czasy dla aktorki w moim wieku, na trudne czasy dla kultury w ogóle, czasy w których aktorzy znoszą jak twierdzą upokorzenia, a przemoc psychiczna w teatrze, agresja i wymuszenia stały się codziennością, jak mówią koledzy. Ja tego nie znam. Co więcej, nigdy nie znałam, a jak widziałam i uczestniczyłam w namiastce choćby, odchodziłam. Mnie nikt do niczego nigdy nie zmuszał, ani ja nikogo do niczego. A w naszych teatrach, naszej fundacji teatrach, jest po prostu aksamit i raj, a szacunek do artystów i ludzi w ogóle przede wszystkim. Tak to odbieram. Nie ma takiej sztuki, sceny, filmu, kariery, dla którego warto byłoby upokorzyć człowieka. Mój Boże. Przypomina mi się zdanie z piosenki Autobiografia….

W knajpie dla braw
Klezmer kazał mi grać
Takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd

Oj , nie najlepszy mam dziś nastrój, to wina wieczornych rozmów Polaków i artystów,  a były i łzy, to wina wczorajszych narzekań i refleksji, a przecież wieczorem zagrałam Shirley, i brawom i zadowoleniu nie było końca, a ja wciąż dumna jestem z tej roli. Ja nie mam na co narzekać , doprawdy…

Dobrego dnia.

 

09
Kwiecień
2013
07:00

Marii i Marcelego - wszystkiego dobrego

Wczorajszy Kraków zdumiewający. Dwa spektakle w Operze Krakowskiej, przy kompletach i aż tak gorącej, rozbawionej publiczności, jednak zastanawiają. PAN JOWIALSKI, Aleksander Fredro, stary, dobry, miły, naiwny żart, wspaniały język, karykaturalne postaci z typowymi przywarami, głupotą piramidalną polskiego towarzystwa, pycha, egoizm, skłonność do zabawy, brak refleksji, w tym prościutka historia miłości i „cudowne” rozwiązania historii, a przede wszystkim muzyka, polska muzyka, polonezy, mazury, w tym te z Halki, polskie przysłowia, …biada temu domowi, gdzie krowa przewodzi bykowi…i ….publiczność wdzięczna. Czyżby to znaczyło, że ludzie tęsknią ponad wszystko do śmiechu z samych siebie, do polskości, ale bez napuszenia i nadmiernej powagi na ten temat, do zwykłego teatru, dramaturgii, tradycji i „bycia u siebie”, także jeśli chodzi o teatr? Pewnie tak. Ten Fredro prościutki, lekko grany, z przymrużeniem oka i z cudzysłowem. Zabawa z nas samych i Polaków, i aktorów, i współczesnych. No i pewnie i to, że spektakl reżyserowali krakowianie, Anna Polony i Józef Opalski. Szał. Na sali koledzy, aktorzy krakowscy, wyposzczeni, stęsknieni za zwykłym teatrem, wymęczeni awangardą, mówią, że upokorzeni poszukiwaniami nieprzygotowanych do pracy reżyserów amatorów, traktowani jak kukiełki, bez używania rozumu i ich umiejętności zawodowych.. To już kolejna wizyta z JOWIALSKIM w Operze w Krakowie, zapowiadają się następne. Trochę mnie to wszystko dziwi i smuci. Także nadmierna potrzeba zbytniej prostoty, pewnie w proteście do zbytniej, niezrozumiałej komplikacji i sztucznych koturnów umysłowych. Ale to wszystko przeminie. „To tylko teatr”, jak mawiał Gustaw Holoubek. Choć widzowie piszą listy, że dla takich wieczorów warto żyć.

06
Kwiecień
2013
10:58

Celestyna i Wilhelma - wszystkiego dobrego

Dziś po przerwie powrót do BIAŁEJ BLUZKI Agnieszki Osieckiej i Magdy Umer, bo tak powinnam napisać, jakoś ta nasza BIAŁA z obiema nierozerwalnie związana. Teraz gram ten spektakl dość rzadko, „zjadły go” inne spektakle w naszych teatrach, także moje inne role, nowsze. Tak to jest. Produkujemy dużo, nowe rzeczy muszą mieć swój czas i swoje miejsce na naszych scenach, po premierze staramy się grać przynajmniej 20 spektakli z rzędu, mamy w repertuarze tytuły, którym trudno się „wepchnąć” na scenę przy tym embarras de richesse. Świetnie. Tak to jest, tak powinno być, teatr bez pracy nad nowymi spektaklami umiera, to próby dają życie teatrowi, nie „eksploatacja” jak to się teraz ohydnie nazywa, dawniej było po prostu – granie. Ale wróćmy …. BIAŁĄ zagraliśmy 130 razy, na dużej scenie Och-Teatru, no i dla ponad 4 tysięcy widzów na święcie Gazety Wyborczej, jak na Warszawę to dużo, bardzo dużo…gram dziś i jutro potem dwa razy w maju. SHIRLEY gram już tylko kiedy nie ma co zagrać, bo aktorzy inni są zajęci, to samo jest z UCHEM. I dobrze. DANUTY też nie grałam w Warszawie od dawna, a w najbliższym czasie nie będzie nie za wiele, bo jeżdżę, za to dużo spektakli w Polsce, w wielu miastach. W Warszawie u nas nowości. Ale „dygresjuję”…wracam do BIAŁEJ, gram ją zawsze z radością i jakby w uniesieniu, to spektakl podczas którego się „zapominam” , tak mi z nim dobrze. Dobrze z tym tekstem, poczuciem humoru, ironią , „wykrzywieniem” i kpiną. Z Polską, z nami z tamtych lat, oglądanymi z „dzisiaj”, z tą kobieta , osobą, figurą teatralną, dziką i swobodną. Z tymi piosenkami, z tym śpiewaniem nieśpiewaniem, mówieniem na nutach, czasem krzykiem na nutach, z tym metrum oddechu dyktowanym rytmem zdarzeń i emocji. Z tymi muzykami mistrzami, z tymi aranżacjami, z tym że w uszach mam odsłuch z sumą spektaklu, muzykami, sobą, listami, mikroport przed ustami i jestem odcięta od świata i ludzi tym sprzętem. Wszystko jedno jak się czuję, w jakiej jestem kondycji, bo spektakl wymaga siły konia, czy mam głos czy nie, czy mam chrypę i struny jak falbanki, czy jestem zdarta od BOSKIEJ czy UCHA, tu nie ma to żadnego, żadnego znaczenia. To ja. To ona. To Agnieszka. To Magda. To wiele kobiet. To Elka. Wątła nic dramaturgia, raczej stany psychiczne, załamania , protesty, bunty, żale, wzruszenia i abstrakcyjne skojarzenia, mistrzowskie, błyskotliwe, nonszalanckie i bolesne, poczucie humoru wisielca i tyle, tyle zdań, zjawiskowo sformułowanych . Zachwycają mnie w trakcie każdego spektaklu, za każdym razem inne, odnajduję je na nowo, uświadamiam sobie na nowo, co ta Agnieszka potrafiła zapisać, jak finezyjnie, jak celnie i jak trudne do wytłumaczenia, wyjaśnienia w zwykłej narracji rzeczy. Opowieść o pająku, co lubi białą wannę, matce, domu dziecka co to jest dla ludzi, cmentarzu pachnącym starą szafą, marmoladzie w proszku, niemym kochanku, nieznanym żołnierzu…Kobieta, co z księciem nocy szła na dno… Kobieta, co księciem nocy szła na dno. Agnieszko . Jak ja to rozumiem! Nie ma Cię. Za każdym razem kiedy śpiewam SAMA CHCIAŁA myślę tylko, tylko, tylko o Tobie i według Ciebie. Oby jak najdłużej.

Przed wieczorną BIAŁĄ BLUZKĄ dzisiaj projekcja filmu KWARTET w Och-Teatrze. Niespodziewanie i ku radości. O 15:00. W Teatrze Polonia KOBIETY W SYTUACJI KRYTYCZNEJ na scenie małej – Fioletowe pończochy o 17:00 i o 19:30 BABA CHANEL – pierwszy raz po premierze, nareszcie dla „zwykłych ludzi” jak my to nazywamy z miłością. Jednym słowem szerooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooka oferta.

Dobrego dnia dla Państwa.

 

04
Kwiecień
2013
06:25

Wacława i Izydora - wszystkiego dobrego

Jutro premiera. BABA CHANEL. Nikołaj Kolada. Reżyseruje Iza Cywińska. Kolejna premiera w naszej Fundacji. Która to już? Mam wrażenie, że było ich ze sto! I pewnie wiele się nie pomyliłam. Za każdym razem te same nerwy i ta sama niepewność. Czy się spodoba? Czy zainteresuje ich temat. Czy będą chcieli to oglądać? Czy kupią bilety? A nasze kasy biletowe – pierwsze przyczółki w bitwie, nasi kasjerzy oglądają nowe spektakle jako pierwsi i stają w szranki rozmów z widzami. Odpowiadają na pytania, opowiadają, są partnerami do rozmów o nowym spektaklu oczywiście, bo teraz widzowie chcą być pewni, że wydaja pieniądze dobrze. Trzeba być partnerem! Bo także nasi kasjerzy odpowiadają przy okazji jakby, i to często, na pytania egzystencjalne  typu – Czy to wszystko ma sens? – W sensie świat? – zapytuje nasz pracownik – Czy ten spektakl? – Świat! Świat! To życie!- odpowiada nabywca biletu do teatru, widz. – Ma proszę pana – odpowiada dzielnie i pewnym głosem nasz pracownik – Niech pan kupi bilety na to….albo na to….to się pan przekona. Oj, sprzedaż biletów do teatru! To trzeba być filozofem, stoikiem, psychologiem. Ludzie tu przychodzą nie tylko po bilety. A zdarzają się i widzowie agresywni – Jak to nie ma biletów! Jak k….wo nie sprzedasz  mi natychmiast biletów przyjdę tu z nożem! Zamiarujemy iść na to grupą! To podobno śmieszne?!

Nowa premiera! Oby się podobało. Było dla ludzi ważne i potrzebne. Tfu, tfu, tfu, na psa urok! – jak mówiła moja gosposia.

A propos psa, reżyserujemy z Sonią MAYDAY 2 w Och-Teatrze. Na premierę, kolejną więc, zapraszamy w końcu maja.

04
Kwiecień
2013
06:01

Wacława i Izydora - wszystkiego dobrego

01
Kwiecień
2013
11:27

Zbigniewa i Grażyny - wszystkiego dobrego

Miły, dziwny czas. Wieczorem WEEKEND Z R. w Och-Teatrze, za oknem zima jakiej nie pamiętam, więc na razie łóżko, książka, herbata z cytryną i miodem, każdy w swoim kącie, każdy robi i czyta co lubi. Mój syn uczy się fizyki i mówi, że to go interesuje najbardziej, że nareszcie jest to coś, co go interesuje do żywego. Mama czyta książkę pani Niny Andrycz, inni coś tam aktualnego lub modnego, młodzi „Pięknych dwudziestoletnich” Hłaski, ja dwie nowe sztuki z Irlandii, trochę nudne, nie rozumiem skąd ich sukces na świecie. Pewnie sprawili go dobrzy aktorzy, utalentowani aktorzy potrafią z byle czego zrobić brylant. W telewizji nie ma nic, literalnie nic interesującego, starocie i żenujące nowości albo mistrzowie wypieków, gwiazdy kuchni lub sprzątania, koszmar. Tylko w TVP Kultura Woody Allen w te święta na okrągło, super ale już to wszystko widzieliśmy wielokrotnie. Woody Allen – Żyd. A propos, wczoraj przeglądałam Internet. Pomówienia plotki, kalumnie, zmyślenia, kłamstwa. O mnie znów jakiś nienawistny tekst o moim żydowskim rodowodzie, znów to wraca, pierwsze słyszę ale nie zaprzeczam, bo  może komuś z  tym lepiej, łatwiej, już nie wiem. Portale plotkarskie, doniesienia podłe, specjalna strona – Zobacz kto jest gejem – ohyda, no i ten ton, niewiarygodny. Polska.

Przypomina mi się żart czy prawdziwe zdarzenie sprzed lat. Ktoś z naszych kolegów pojechał z teatrem w latach osiemdziesiątych do Ameryki. Postanowił sobie kupić dobre radio. Wszedł w niedzielę do sklepu prowadzonego przez Żyda, emigranta z Polski, jak sie okazało. Ten pokazuje mu wspaniałe radio. Kolega ma wątpliwości – ale czy to radio będzie grało w Polsce? Na co słyszy odpowiedź: – A czemu ono nie ma grać? Radio nie wie gdzie ono jest. Jemu jest wszystko jedno gdzie ono gra.
Szkoda, że nie jestem radiem. Idę grać. Czy do teatru chodzą antysemici? Wydaje mi się, że nie.

30
Marzec
2013
17:20

Amelii i Jana - wszystkiego dobrego

DRODZY PAŃSTWO, NAJSERDECZNIEJ ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE

WSZYSTKIEGO DOBREGO MIŁEGO, PRZYJAZNEGO, WESOŁEGO.

29
Marzec
2013
07:20

Wiktora i Eustachego - wszystkiego dobrego

5. dzień wiosny. W ogrodzie śnieżyca i biało. W telewizji dziś usłyszałam zdanie twórcy jakiejś komedii amerykańskiej – W tym filmie wspięliśmy się na szczyty głupoty. – zachwyciłam się tą kategorią jakości w kinie. Pasztet upieczony. Dekoracja do BABY CHANEL stoi, teraz robią światła, po świętach próby generalne, 5  kwietnia premiera. Nie gram, spektakl mam dopiero w drugi dzień świąt, WEEKEND Z R. w Och-Teatrze, będziemy się bawić po zmartwychwstaniu.

Moja mama zaczęła mi ostatnio opowiadać reklamy, oprócz tego co się zdarzyło w ciągu dnia, może reklamy są teraz najlepsze? Najzabwaniejsze, na dobrym poziomie? Nie wiem.

Dziś hamuję i zaczynam świąteczne przyjemności i zamyślenia, może zagapienia. Dobrego dnia.

27
Marzec
2013
07:08

Lidii i Ernesta - wszystkiego dobrego

Z OKAZJI MIĘDZYNARODOWEGO DNIA TEATRU FUNDACJA KJ NA RZECZ KULTURY -TEATR POLONIA I OCH-TEATR SKŁADAJĄ NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA WSZYSTKIEGO DOBREGO WSZYSTKIM WIDZOM I PRACOWNIKOM TEATRÓW. WSZYSTKIM KOLEGOM. GŁĘBOKI UKŁON.

23
Marzec
2013
09:41

Feliksa i Pelagii - wszystkiego dobrego

Co to była za tydzień! Zacząwszy od niedzielnego wieczoru, po zagraniu Zmierzchu długiego dnia świętowaliśmy imieniny Zuzi Łapickiej – Olbrychskiej (muszę pisać o mojej przyjaciółce posługując się dwoma nazwiskami, bo już tyle kobiet posługuje się co najmniej jednym z tych sławnych nazwisk, że teraz tylko połączenie nazwisk precyzuje o kogo chodzi), tak więc imieniny Zuzi i tam spotkanie z kilkoma dawno niewidzianymi znajomymi i rzadko widywanymi, jak Janusz Kondratiuk. Spotkanie z nim i jego poczuciem humoru. Jeśli już mówię o przyjaciołach, znajomych i ich nazwiskach. Każdy z gości mógłby dodać kilka członów do nazwiska, choćby ja, Krystyna Janda Seweryn Kłosińska, a niektórzy z gości mieliby tych członów więcej. Wieczór był wspaniały, śmialiśmy się nieustannie, choć dużo było o chorobach, śmierciach i nieszczęściach. Tej nocy, myśmy się śmiali w jednej z warszawskich restauracji, a kobiety w szpitalach w Polsce, kobiety rodzące wstrzymywały z całych sił porody, żeby mieć rok urlopu macierzyńskiego, a nie pół roku jak te, które urodzą przed 24:00. Obłęd i kompletny brak wyobraźni ustawodawców. Noc wstrzymywanych porodów.

W poniedziałek pojechałam do Bydgoszczy, gdzie w Operze Nowej zagraliśmy dwa razy Weekend z R. ku uciesze tłumu zgromadzonych tam widzów i naszemu zadowoleniu ze spotkania z Bydgoszczą. Tę noc w hotelu kolejny raz spędziłam z Gombrowiczem i jego Obłąkanymi.

We wtorek wieczorem „upoiłam się” Snem nocy letniej w warszawskiej Operze Narodowej. Naprawdę zachwyciłam się  tym wspaniałym przedstawieniem baletowym  Johna Neumeiera.  Spektakl ten czaruje publiczność na całym świecie od wielu lat.  Bodaj trzydziestu pięciu. Tym razem  wystawione w Warszawie i tańczone przez Balet Polski. Tego wtorkowego wieczoru doznałam także zaszczytu poznania pana Krzysztofa Pastora – dyrektora Baletu Polskiego. Uniesiona wspaniałym towarzystwem otaczającym mnie tego wieczora,  po spektaklową wspólną herbatą, wróciłam do domu i… w tym momencie, jak się okazało, w Polkowicach nastąpiło tąpnięcie w kopalni Rudna. Dowiedziałam się o tym otworzywszy telewizor i tak już zostałam, czekając razem z  rodzinami 19 górników na losy akcji ratunkowej. Zasnęłam o 6 rano po szczęśliwie zakończonej akcji. To była koszmarna noc.  Dzięki TVN 24 mogłam ją spędzić… razem. Podczas tej nocy myślałam wielokrotnie z wdzięcznością o tej stacji telewizyjnej i przypominałam sobie, który to już raz dzięki nim spędzam noce z największymi wydarzeniami w Polsce i na świecie. Kolejny raz uświadamiałam sobie, ja wychowana w PRLu,  kraju niewolnym, z cenzurą i całkowitym brakiem wolności słowa,  ja która, spędziłam większość życia w socjalistycznej Polsce, uświadamiałam sobie po raz tysięczny, jakim darem jest wolność i dostęp do informacji i świata. Jeszcze dwadzieścia lat temu wszystko to byłoby nie do pomyślenia (nie zapomnę nigdy Biesłanu , relacji z NY z 11 września 2001, pogrzebu papieża i wielu innych transmisji na żywo, nie zapomnę).  Dziękuję każdego dnia losowi, że dał mi przynajmniej część życia przeżyć w nowej Polsce. To wielki prezent od życia.

Środa. Cały dzień próba, spotkania, wywiad. Wieczorem zagraliśmy 32 Omdlenia .

We czwartek także graliśmy 32 Omdlenia wieczorem, ale czwartek był dniem spotkania u pana Prezydenta, spotkania ludzi związanych z apelem o pomoc Syrii, będącej w stanie klęski humanitarnej, spotkanie ludzi władz i tych związanych z Polską Akcją Humanitarna i Janiną Ochojską. Mój podziw dla Janki, wdzięczność za to co robi i jaka jest nie gaśnie od wielu, wielu lat. Tym razem znów energiczna, przybyła prosto ze szpitala, z łóżka szpitalnego, pokonując własne bóle i kłopoty. Pewnym, czystym głosem błagała o ludzki gest i pomoc dla tych, którzy bez wsparcia nie przeżyją. Mówiła przede wszystkim o pomocy dla dzieci. Pierwszy raz widziałam Ją płaczącą. (Na marginesie: moje zdumienie,  że otaczają ją tylko kobiety, i to kobiety jeżdżą do Syrii z ramienia PAHu było naprawdę duże). Młoda osoba, dziewczyna która wróciła właśnie z Syrii, gdzie zawiozła pierwsza partię żywności i mleka dla dzieci od Polski, od  Polskiej Akcji Humanitarnej, opowiadała tam w Belwederze co widziała, pokazywała film, który udało im się nakręcić .

Piątek był dniem spokojniejszym, bo tylko próba jak co dzień przed południem, Mayday 2. Te próby trzymają mnie w dobrej kondycji i fizycznej, i psychicznej, bo przyjemność układania tego utworu na scenie i śmiech, oraz radosne skojarzenia temu towarzyszące, wymusza tekst tej wspaniałej farsy, jej bohaterowie i ich perypetie, naprawdę sprawia to wiele radości. Ale także w piątek, kampania przeciwko karze chłosty dla ofiar gwałtów i sprawa młodej dziewczyny gwałconej wielokrotnie przez ojczyma, mordercy jej dziecka i jej napiętnowanie publiczne na Malediwach. Horror.

W piątek wieczorem w przerwie spektaklu, w korespondencji list od dwóch gejów, którzy chcą popełnić samobójstwo, błagają o pomoc w problemach. Mój Boże.

Dziś sobota, jedziemy do Olsztyna grać 32 Omdlenia na festiwalu. Pierwszy wyjazd Omdleń z Teatru Polonia. Jerzy Stuhr w świetniej formie, pełen entuzjazmu i siły. Przygotowuje się do realizacji swojego filmu i zgodził się, pierwszy raz po długiej przerwie, wyjechać w Polskę z nami.

Moja mama zbiera się po operacji, a ja w nadchodzącym tygodniu znów spotkania, decyzje, teatry, granie wieczorne i codzienne próby Mayday 2 do czwartku, zobaczę też pierwszy raz próby Baby Chanel, szykującej się do premiery w Teatrze Polonia, tuż po świętach, 5 kwietnia. W poniedziałek i czwartek zobaczę dwie próby, a potem święta, święta, święta a już w drugi dzień świąt Weekend z R. w Och-Teatrze.

Dobrego nowego tygodnia. Szczęśliwego. Bez horrorów tego świata i trosk dnia codziennego. Jak tu żyć? Powiedzcie. Bo ja coraz częściej nie wiem. W nocy zorientowałam się, że zgubiłam broszkę. Rano, nie wiem jakim sposobem, poszłam prosto do niej leżącej w śniegu w ogrodzie. Bez wahania! Najmniejszego! Skąd wiedziałam?

16
Marzec
2013
11:31

Izabeli i Hilarego - wszystkiego dobrego

No i list o alpakach zrobił karierę. Na mojej stronie i forum internetowym kalkulacje na ile się opłaca hodowla alpak i tym podobne. A mnie się przypomniało, nie pamiętam kto mi to opowiadał, w Warszawie, tuż po wojnie, spotkał ten ktoś Stanisława Lema w ZOO, czesał wielbłąda. Naprawdę! Kiedy go zapytał co on tu robi, podobno odparł że najął się do pomocy w ZOO, zbiera wełnę z wielbłąda i zrobi sobie z niej wkrótce sweter. No,  i czy to nie jest zdumiewająco-praktyczno-piękna-i-pouczająca-oraz-wielce-zastanawiająca-historia?

Druga taka wielce-pouczająca-i-zastanawiająca historia zdarzyła się mnie. Drugiej czy trzeciej nocy po śmierci mojego męża, leżałam w bezsennym łóżku. O 2 w nocy, niespodziewanie zadzwonił telefon. Odebrałam niechętnie, miałam dosyć kondolencji, szczególnie o tej porze, a poza tym telefon o tej godzinie do mnie to mogła być tylko firma ochroniarska pilnująca któregoś z teatrów fundacji, mają tam też inne telefony do innych pracowników fundacji, nie musiałam odbierać w takiej sytuacji jak tamta. Mimo to, w rezultacie, podniosłam słuchawkę, bo telefon dzwonił naprawdę uporczywie.
– Mówi Leszek Kołakowski – usłyszałam- przepraszam że o tej godzinie, ale dzwonię z Ameryki Południowej, chciałbym połączyć się z panią w godzinach żalu. i mówił dalej – a ja pomyślałam –  znowu jakiś oszołom – nie rozłączając, odłożyłam słuchawkę na miękką kołdrę i poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Kiedy wróciłam, po dobrych 20 minutach i podniosłam słuchawkę z kołdry, ten ktoś mówił dalej.  Recytował lub czytał jakiś wiersz, rozpoznałam Szymborską, zaczęłam słuchać, mimo że nie wierzyłam, że to profesor Kołakowski. Mówił jeszcze co najmniej 20, 30 minut. Ja się nie odezwałam, ale i nie rozłączyłam. W pewnym momencie powiedział – Rodziła pani dziecko na tej samej sali i w tym samym momencie w którym moja córka rodziła mojego wnuka. ….Powiedział jeszcze wiele, wiele kojących słów, spokojnie, nieśpiesznie, nie czekając na mój odzew. Potem życzył spokoju i pogodzenia i odłożył słuchawkę życząc szczęścia.
Do dziś nie wiem, czy to był profesor Kołakowski. Ale jest to wielce-pouczająca-i-budująca-historia. Ktokolwiek to był. Spędził ze mną godzinę tej trudnej bezsennej nocy, nie czekając na moją obecność.

A Państwu dobrego dnia.

Nowy Papież, Franciszek I, miły. Mówi świetnie. Uśmiecha się nieśmiało i rozbrajająco. Tyle nadziei z Nim związanych. Tyle zadań przed nim. Czeka go  prawdziwa posługa Bogu i ludziom. Ofiara ze swego życia. Pasterz czy głowa kościoła? Wszyscy pytają. A On? „Pozdrawiam was wszystkich i błogosławię bo wiem wszyscy jesteście bożymi dziećmi”. Ma poczucie humoru. Podobno powiedział do kardynałów: „Niech Wam Pan Bóg wybaczy że wybraliście właśnie mnie”.  
Hubi, nasz fryzjer, chciałby też być papieżem. Mówi, że pozdrawiałby niezmordowanie wiernych z okna w Rzymie i zapraszał mnie w kółko do Castel Gandolfo na wakacje.

Zdjęcia z granego z ten weekend Zmierzchu długiego dnia autorstwa Anity.

14
Marzec
2013
06:40

Leona i Matyldy - wszystkiego dobrego

Serdecznie, serdecznie, dziękuję za wszystkie życzenia imieninowe. Dziękuję.

Mamy Papieża. Franciszka z Argentyny. Miłego. Ukazał się w przerwie Pana Jowialskiego. Zadzwoniłam do mamy.

Moja mama w poniedziałek, była operowana w jednym z warszawskich szpitali. Już po wszystkim i wszystko w porządku. Ja, jak zwykle, na kolanach przed lekarzami. Kiedy wyszli po trzygodzinnej operacji, nie wiedziałam jak im dziękować, spojrzeli na mnie spokojnie i – nie ma za co – odpowiedzieli.
Kiedy  mamę mieli usypiać, powiedziała – gdyby pokazał się biały dym, dzwońcie do mnie nawet w nocy. Jak zwykle urocza i zainteresowana życiem.
Tyle nadziei z tym nowym papieżem związanych. Konserwatysta, ale porządny człowiek – jak o Nim mówią. – Miał narzeczoną i umie gotować – mówią. – Nigdy nie zabiegał o zaszczyty- mówią. Zabawnie mówią. Papież jezuita.

Wczoraj ustawiłam pierwsze 12 stron MAYDAY 2. Idziemy jak burza.

Oto jaki dostałam list!  Moje imieniny. Taki prezent imieninowy. Tego rodzaju listów ostatnio coraz więcej. Nigdy tyle nie było. Zamieszczam, bo to prawdziwy koloryt ostatniego roku, tego rodzaju prośby.

Wszystkiego dobrego. Dobrego dnia.

Dzień dobry! nazywam się Krzysztof mam 14 lat, chodzę do gimnazjum i mieszkam na wsi z rodzicami i braćmi. Piszę do pani z prośbą o pomoc. Codziennie patrze na otaczający mnie świat i wiem że jest nie sprawiedliwe… proszę Panią o pomoc. Chciałbym, aby nasza sytuacja trochę się polepszyła, ponieważ mamy ciężką sytuację.  Nie chcę prosić o pomoc finansową.  Bardzo chciałbym, aby w naszym gospodarstwie dodatkowo hodować zwierzęta ale nie takie zwykłe. Te zwierzęta to Alpaka – hodowane są dla wełny i  przypomina nieco lamę, ale jest od niej mniejsza i z budowy ciała bardziej podobna do owcy. Mam taką prośbę czy by pomogła Pani i zakupując dla mnie te zwierzątko (alpaka). Moi rodzice posiadają gospodarstwo rolne gdzie uprawiamy warzywa, ale jest teraz co rok gorzej i dlatego chciałbym, aby dodatkowo hodowaliśmy te zwierzęta. Czyby Pani pomogła mi w taki w sposób. Bardzo proszę!   Za odpowiedź z góry dziękuję.

Pozdrawiam Krzysio.

 

13
Marzec
2013
00:07

Bożeny i Krystyny - wszystkiego dobrego

Fredro, Fredro, Fredro…rok Aleksandra Fredro. U nas i Zemsta i Pan Jowialski. Dzisiejszy Jowialski sama radość i zabawa, może trochę za bardzo zabawa… dla nas na scenie. Ale dlaczego nie? Dlaczego nie aż taka radość, że wychodzimy z ról i bawimy się razem z publicznością, biorąc w nawias nas samych, teatr, sztukę, role i hrabiego.

Czekamy na biały dym. Konklawe trwa. Tak ładnie ubrani na czerwono.

Dobrej nocy. Zdjęcia z kulis, autorstwa Marty Więcławskiej.

10
Marzec
2013
11:07

Cypriana i Marcelego - wszystkiego dobrego

Świat się zmienia, życie mnie doświadcza, inni mądrzeją, jeszcze inni głupieją, wspomnienia się mnożą, obsesje powszednieją, sny wracają, drzewa rosną, brama rdzewieje, ci, co byli w porządku okazali się śmieciami, ci, co byli podejrzani okazali się z brylantów, woda płynie, kotom wypadają zęby, znajomym rosną brzuchy, księżyc blednie, perfumy potrzebne coraz mocniejsze, buty większe, łzy wyschły, dni powszednieją, samotność staje się kojąca, zwierzęta bliższe niż ludzie, mleko szkodzi, jabłka okazują się niesmaczne, Bóg wraca w najmniej oczekiwanych momentach i staje się lękiem, uśmiechy ludzkie są krótsze i mniej szerokie, za każdą radość chce się całować ziemię, dzień zachwyca, noc ulubiona, byle co się podoba, wspaniałość jest lekceważona, słowa przekroczyły granice, barwy się pogłębiły, kolor brązowy jednak okazał się nudny, kwiaty wydaje się kwitną zbyt łatwo i zbyt atrakcyjnie, chleb szkodzi, wiatr meczy, słońce jest zbyt, zachwyt rzadszy, pogarda głębsza, tęsknoty falują według krzywej nieskończoności, minuty uciekają, czas już nigdy nie stoi, płacz dziecka przeraza do paniki, śmiech zbytni przeraża równie, młodzi wiedzą więcej niż starzy, starzy budzą czułość naiwnością, zło jest modne, a ja wciąż palę i nie umiem sobie z tym poradzić…. bo mam do siebie słabość….

Jutro Weekend z R. w Łodzi w Muzycznym.

07
Marzec
2013
15:21

Pawła i Tomasza - wszystkiego dobrego

Dziś 16 rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej. 16 lat jak to długo! A mnie się wydaje ze wczoraj Ją widziałam i była jak zwykle uśmiechnięta ze smutkiem na dnie oczu i tajemnicza z otwartością w spojrzeniu. Ciągle wracają zdania przez Nią napisane, myśli przez Nią wypowiedziane i wciąż uderzająca refleksja jak prosto, jak trafnie, jak wrażliwie i głęboko. Jutro na zamkniętym koncercie śpiewam znów Jej piosenki. Będzie dotkliwie, dla mnie na pewno.

 

06
Marzec
2013
14:03

Róży i Wiktora - wszystkiego dobrego

W piątek w Warszawie trzy premiery. Zwariowali, jakby nie mogli się porozumieć co do tego i umówić. Chyba się rozerwą oczekiwani na wszystkich tych premierach goście. Można by zrobić premierę co trzy godziny i te stałe zapraszane 200 osób, mogłoby mieć maraton teatralny premierowy. My się nigdy tym nie przejmujemy, bo nasi goście i tak z innego klucza, bo tych oficjalnie zapraszanych właściwie nigdy nie ma. No, ale nie jesteśmy ich teatrami, więc i obowiązku nie ma.  Mamy wiernych widzów z Biura Kultury i z Ministerstwa, ale nasza „znakomita reszta” to środowisko. Przyjaciele, lekarze, scenografowie, koledzy, muzycy, aktorzy i co ciekawe wszystkie ambasady …oficjeli na lekarstwo.

Na Danucie W. byli już chyba wszyscy ambasadorzy i pracownicy ambasad i nikogo z naszych ludzi polityki, a przecież opowiadamy o nich, o ich życiu, wymieniamy ich nazwiska. No ale to koloryt lokalny. Z drugiej strony, jak czasem patrzę, co musi prezydent tego kraju oglądać w teatrze czy na różnych okolicznościowych teatralnych wieczorach, na których wypada być, to rozumiem, że może zapaść na teatrolęk. Przy okazji chciałabym powiedzieć, że Biuro Kultury i jego budżet, zbliżony do budżetu całej polskiej kinematografii, wymyśliła i załatwiła dla miasta u męża, pana Lecha Kaczyńskiego, wtedy prezydenta Warszawy, pani Maria Kaczyńska, która co prawda lubiła teatr akademicki, jak się to teraz ładnie mówi, żeby nie ubliżyć nam teatrom środka, ale za to lubiła teatr naprawdę!

Była na każdej premierze w Warszawie, potem rozmawiała z twórcami, dzieliła się wrażeniami i widać było, że te teatralne wieczory, nie tylko zresztą premierowe, sprawiają Jej wielką radość. Cały pomysł na zarządzanie warszawskimi teatrami został. Budżet też, tylko tej sympatii i radości ze zwykłego wieczoru teatralnego nie ma. Na szczęście ma ją wielu widzów, których znamy, szefowie i wybitni profesorowie warszawskich szpitali, przedstawiciele palestry, właściciele wydawnictw literackich, dziennikarze polityczni i sportowi, warszawscy rzemieślnicy i środowiska akademickie. Ale pani Mario!…tęsknimy za Panią.

Obserwuję z narastającym zdziwieniem spiralę agresji i braku jakiegokolwiek zdrowego rozsądku w dyskusji dotyczącej związków partnerskich. Obie strony, czy wszystkie strony, bo jak się wydaje jest ich wiele, wykazują się szczytowym brakiem tolerancji i nieumiarkowania w słowach. A oprócz naturalnej potrzeby uregulowań prawnych w tej sprawie, chodzi przecież o rzeczy najintymniejsze i fundamentalne. Napastliwość i małostkowość, absolutny brak tolerancji (i z jednej i z drugiej strony) dla innych poglądów i odmiennego punktu widzenia jest deprymująca.

Przytoczę tu wypowiedź mojej mamy. Moja mama ma ponad 80 lat, dla niej akceptacja małżeństw gejowskich jest trudna, to zrozumiałe i nie ma co się na to oburzać, rozumie natomiast, że skoro są takie związki, to trzeba, i nie ma nic przeciwko temu, stworzyć prawne warunki i poczucie bezpieczeństwa dla nich. I tylko wczoraj zadała mi pytanie: – Ale oni nie chcą ślubów kościelnych? Prawda Krysiu? – Prawda mamo. – No to o co chodzi? – Mamo – odpowiedziałam – są tacy, którzy absolutnie tego nie akceptują i kosztem nieuregulowania ochrony prawnej nawet związków heteroseksualnych, a takich jest wiele, wolą nie uchylać drzwi prowadzących ich zdaniem do postępujących roszczeń par jednopłciowych. Są tacy, którzy zgadzają się na ustawowe regulacje prawne, ale nie zgadzają się na śluby, są tacy, którzy zgadzają się na śluby, ale nie na adopcje dzieci i tacy, którzy zgadzają się na wszystko w ramach demokracji i postępu cywilizacji. Jak chcesz mogę Ci znaleźć procentowe poparcia dla każdej z tych opcji. – Nie, nie, Krysiu, procenty mnie nie interesują – odparła. Nawet jeden człowiek jest ważny. Zamyśliła się i powtórzyła – ale nie chcą ślubów kościelnych, prawda? – Nie mamo. – No to o co chodzi? Moim zdaniem Papież przez to zrezygnował. Bo nie umiał sobie z tym poradzić. Z tym światem. Dziwny jest ten świat – skonstatowała na koniec.

U nas w teatrach, w Och-Teatrze jutro pierwsza próba do Mayday 2. A w Teatrze Polonia już próby w kostiumach do Baby Chanel zdj. Marta Więcławska.

05
Marzec
2013
08:32

Fryderyka i Wacława - wszystkiego dobrego

Serdeczne gratulacje dla Maćka Stuhra za zdobycie podczas wczorajszej uroczystości wręczenia Orłów w kinematografii, głównej nagrody za role męską  za rolę w filmie ” Pokłosie”. Serdecznie Maćku. Całujemy Cię wszyscy w Fundacji. Gratulacje także dla innych nagrodzonych.

03
Marzec
2013
23:15

Tycjana i Kunegundy - wszystkiego dobrego

Jutro w Teatrze TV powtórzenie naszego spektaklu Rosyjskie konfitury. Ignacy Gogolewski, Agnieszka Mandat, Sonia Bohosiewicz, Weronika Nockowska, Agnieszka Krukówna, Maria Seweryn, Rafał Mohr, Cezary Kosiński, Paweł Ciołkosz…

Zrobiliśmy ten spektakl zaledwie trzy lata temu, a jesteśmy w innym świecie… Świetny tekst Ulickiej, wspaniałe role. Agnieszka Mandat za swoją rolę dostała nagrodę na Festiwalu Teatru TV w Sopocie, wspaniała rola Ignacego Gogolewskiego i grupy młodszych aktorów. Scenografię do tego spektaklu robił Maciej Maria Putowski, a zdjęcia Dariusz Kuc. Ja gram tam niewielką rolę i jestem reżyserem tego przedstawienia. Dlaczego o tym piszę… Trzy lata minęły i tak wiele się od tego czasu zmieniło! Nie ma już tamtego Teatru Telewizji, nie żyje Paweł Rakowski – producent przedstawienia i mój przyjaciel, producent wielu rzeczy, które robiłam „kamerą”, między innymi Pestki, nie żyje także Darek Kuc – operator i także mój serdeczny przyjaciel, z którym zrobiłam wiele wiele rzeczy, debiutowałam z Nim pracując w Teatrze TV po raz pierwszy jako reżyser. Hedda Gabler, potem robiliśmy razem i Cyda, i Klub kawalerów i Małe zbrodnie małżeńskie.

Mój świat się kończy, przyjaciele odchodzą, a razem z nimi ich wiedza, umiejętności, wrażliwość, przyjaźń, zostaje przestrzeń, która nie chce się nikim ani niczym zapełnić….

To jutrzejsze powtórzenie naszej wspólnej pracy uświadomiło mi to na nowo.

Dziś w Łodzi uczestniczyłam w dyskusji na temat autorytetów. Zastanawiałam się przedtem na temat moich autorytetów i dziś jest nimi dla mnie albo wielu ludzi, to znaczy uznaję ich autorytet w dziedzinach bliskim im a mnie mniej, albo trudno mi zebrać kilka nazwisk ludzi żyjących, będących dla mnie autorytetami generalnie. Ciekawa dyskusja dzisiejsza, szkoda, że skończyła się na teatrze, autorytetach w dzisiejszym teatrze, bo to temat miałki, młodzi – starsi, awangarda – akademicy, co to kogo obchodzi. Ważne są emocje, uczucia w teatrze, sensy nie forma, a do formy się w rezultacie sprowadzają te dyskusje, nie do treści poruszanych przez dzisiejszy teatr.

Tak więc jutro wieczorem smutne dla mnie powtórzenie i tyle.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.