Marcina i Ambrożego - wszystkiego dobrego
Wczoraj w nocy w Milanówku prawie koniec świata. Prąd wyłączony, błyskawice, pioruny, stare drzewa trzeszczą, drżą, od korzeni. Psy przerażone pod meblami, łózkami, koty dwa zbite w jednego, pod kołdrą. W nocy spotykamy się w kuchni, przerażeni. Wracamy do łóżek z niepokojem. Rano spotykam nasza panią Basię, stoi na środku kuchni w szalu, nieruchoma, nieobecna, zapatrzona w dal. Nagle patrzy na minie .
– Smutno mi Boże! – kto to napisał pani Krysiu? Krasiński czy Kraszewski?
– Słowacki, pani Basiu. To hymn. On to pisał podczas podróży, z dala od domu. Dlatego czuje Pani to samo.
– Oj ta ja dziś ugotuję zupę jak hymn. ..
Smutno mi, Boże! – Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski…
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom…
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!
Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień… a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie…
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w siebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący – marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!
Pisałem o zachodzie słońca, na
morzu przed Aleksandrią.
Pauliny i Balbiny - wszystkiego dobrego
No i po pierwszej premierze grudniowej. Jeszcze dwie premiery, w tym miesiącu, przed nami.
CHODŹ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA na scenie. Sonia Bohosiewicz zmęczona, ale szczęśliwa. Reżyser Adam Sajnuk odetchnął i uśmiechnął się nareszcie. Oboje docenieni. Autor, pan Żak dziś zwierzał mi się tuż przed premierą, że – pierwszą rzecz napisał i od razu trafiła tak dobrze…. Teraz już tylko zapraszamy, zapraszamy serdecznie.
14 grudnia kolejna premiera, tym razem w Ochu, PRZESTAWIENIE ŚWIĄTECZNE, zaczynamy próbować całościami, dziś były próby śniegu, oglądaliśmy maszyny śniegowe teatralne ze śniegiem suchym i mokrym, strzępiastym i kwadracikowym, plastikowym i papierowym. Wszystkie z atestami jako niepalne. Ja zasłuchana w repertuarze muzycznym, świątecznym, na okrągło. Doszłam do tego, że kiedy słyszę kolejne wykonanie White Christmas słabnę. U aktorów zaczyna się powoli nerwica, choć jeszcze bez histerii, na histerię oczekujemy… Marcin Perchuć cały czas na scenie, zakręcony, próbuje w garniturze, koszuli, krawacie choć jeszcze potargany, Cezary Żak też już w pełnym kostiumie, z sygnetem na palcu i w czerwonych butach, Wierzbicki Maciej, który co chwila ma wchodzić w innym kostiumie, stara się sobie jakoś z tym poradzić i ćwiczy lęk wysokości, najmłodszy Otar Saralidze ma nudności i skacze po meblach, Grzesio Warchoł uczy się panować nad wózkiem inwalidzkim i syfonem, Piotr Machalica wylicza kroki i szklaneczki teatralnej whisky, Adam Krawczuk, ma problemy z chodzeniem bo został kopnięty w…, panie …raz przytomne, raz nieprzytomne, dosłownie i w przenośni….to jest jazda! Szpital św. Andrzeja naprawdę istnieje w Londynie. Ciekawe czy mają taką adrenalinę tam w środku, jak my tutaj, udając ten szpital.
DEPRESJA KOMIKA szykowana na 30 grudnia. Panowie Rutkowski, Woronowicz i Walczak mają próby tajne. Coś się namawiają, kombinują, na razie po kątach. Mnie zdenerwowaną, co ma z tego w rezultacie wyniknąć, uspokajają. – Sprzedajemy bilety! – dziś przypominałam im zdenerwowana. – Panowie, my na to już sprzedajemy bilety! Na to dziś Adaś Woronowicz: – Pani Krysiu, ( nie chce do mnie mówić po imieniu, mimo że go namawiam od dziesięciu lat), bez nerwów, przecież my jesteśmy odpowiedzialnymi artystami, krzywdy pani nie zrobimy, premiera będzie w terminie, a jaka? Okaże się, ale bez nerwów. Jesteśmy dorośli. Spokojnie.
A to wszystko kiedy ….Ukraina na zakręcie. Moi przyjaciele z Ukrainy płaczą nad ojczyzną i cierpią, że drzwi do Europy zatrzaskują się ich zdaniem, z hukiem. Śmierć nadziei – mówią. Zbierają pieniądze, na pomoc. W Polsce, jak zwykle, panowie politycy, starają się upiec przy tym jakąś pieczeń.
No nic, na razie zajmujmy się naszymi małymi teatrzykami. Uczciwie, starannie, z oddaniem, skoro nie możemy zbawić świata ani mu pomóc bardziej sensownie. A propos, obserwuję stronę internetową, twitter i działania Teatru Ochoty połączonego ze Studiem Teatralnym Koło. I jestem pod wrażeniem. Pozdrawiamy Państwa serdecznie.
Wszystkiego dobrego.
Grzegorza i Zdzisława - wszystkiego dobrego
Próby trwają. Trudne to jak diabli! Cooney logiczny do bólu, pomylić się nie można. Źle trafiony charakter, sytuacja, drobiazg, nie działa całość. Rytmy, rytmy, mówienia, reagowania, chodzenia. Piekło przyjemności. Do pierwszej próby generalnej siedem prób.
Szpital św.Andrzeja i panie Górska, Żak, Perchuć, Stachura, Przerazińska, panowie Machalica, Warchoł, Żak, Perchuć, Wierzbicki, Krawczuk, Saralidze w akcji i White Christmas w wielu wersjach….kto jest ojcem, czy jest jedna przełożona w szpitali czy więcej i słabości ludzkie, śmieszności ludzkie, leki i zobowiązania…
W teatrach wieczorami gramy jak zwykle.
Zdjęcia z próby robiła Alicja.
Konrada i Sylwestra - wszystkiego dobrego
Idą Święta, zbliża się Nowy Rok, skrzynka maliowa pełna próśb o fanty na aukcje charytatywne, zaproszeń, pozdrowień, życzeń, ofert kartek pocztowych zrobionych przez fundacje opiekujące się ludźmi biednymi, niepełnosprawnymi, listów od agencji reklamowych, stowarzyszeń, biur, ministerstw, instytutów, urzędów, firm i czego jeszcze chcecie. Wszystkie, nawet najbardziej profesjonalne instytucje, zamieszczają listę adresatów nie ukrywając jej i każdy z adresatów, a czasem jest ich ponad stu, dostaje dostęp do adresów e-mailowych pozostałych. Katastrofa. Cienia profesjonalizmu, refleksji, przyzwoitości. I ja jestem wśród tych setek osób, do których niespodziewanie zyskuję dostęp, są też ludzie ze wszystkich środowisk, ludzie znani, osoby na odpowiedzialnych stanowiskach, chronieni skądinąd przed intruzami, ludzie rozmaici, od hierarchów kościelnych po premiera kraju, przez ministrów, aktorów, dziennikarzy, naukowców, lekarzy, celebrytów, po kolegów króliczka nadawcy i jego dalszych i bliższych znajomych. Ludzie! Opamiętajcie się! Przecież wystarczy każdy z e-maili wysłać wpisując swój adres e-mailowy w rubrykę – DO – do siebie, a wszystkich innych w rubrykę UDW a wszyscy szczęśliwcy dostaną wiadomość ale bez dostępu do listy innych adresatów! Ratunku! Mój adres mailowy w każdym z tych listów dostępny dla innych!? Ja nie chcę! Nie życzę sobie! Nie pozwalam! Jeśli tak, to nie chcę życzeń i zaproszeń, nie chcę propozycji, nie chcę nic. Każdy taki list, powoduje potem lawinę innych niespodziewanych wiadomości, które muszę czytać, otwierać i choćby kasować!
Opamiętajcie się, nawet te wydawałoby się najbardziej profesjonalne agencje czy biura prawne! Zróbcie szkolenie sekretarkom! Prezesi, szefowie, kierownicy, pouczcie personel!
Składam najserdeczniejsze życzenia świąteczne już teraz, także noworoczne, andrzejkowe, z okazji Dnia Mikołaja i czego chcecie. Serdeczności wysyłam i o sekundę zastanowienia proszę. Krystyna Janda z okienka UDW.
Feliksa i Anatola - wszystkiego dobrego
Pojechałam na festiwal teatralny, na miejscu dostałam gazetę na temat kultury i zdarzeń w mieście , a w niej przeczytałam,
10 POWODÓW DLA KTÓRYCH WARTO PÓJŚĆ DO KINA –
1) Żeby wyjść z domu
2) Żeby nie odkurzać/ nie sprzątać- nie mieć na to czasu
3) Żeby zadbać o bliższe relacje dzieci z dziadkami
4) Żeby przez dwie godziny nie słuchać żony/ męża
5) Żeby założyć nową sukienkę/ jeansy lub apaszkę/ buty
6) Żeby przenieść się w inny świat
7) Żeby obejrzeć film na dużym ekranie
8) Żeby mieć własne zdanie na temat filmu- móc go skrytykować lub polecić znajomym
9) Żeby przespacerować się po seansie
10) Żeby wrócić do domu i pójść spać z poczuciem mile spędzonego czasu
Zdziwiłam się. Spojrzałam na swoje życie i moje wyjścia do kina czy do teatru, do muzeum czy koncert, odczyt czy dyskusję. Czyżby to co można dziś zobaczyć w kinie, teatrze, na wystawie, miało aż tak mały wpływ na życie odbiorów. Moje życie, ja sama, moje gusty, moje człowieczeństwo, cele, marzenia, pragnienia, gust, poglądy ustaliłam właśnie dzięki książkom, filmom, obrazom , spektaklom, wydaje mi się że paradoksalnie, mniej dzięki ludziom. Kolejne wchodzące filmy, ( nie klasyka filmowa i każda inna , choć oczywiście też, klasyka, to naturalne) kolejne nowości, właśnie nakręcone filmy i spektakle, zaważyły na moim życiu bardziej nic cokolwiek innego. Aż cierpnie mi skóra na plecach i kurczy się serce, kiedy pomyślę że nie obejrzałabym kolejno filmów francuskiej nowej fali, spektakli wychodzących za mojej modrości, nie zobaczyła wystawy Hasiora czy fotografii Rytki czy Robakowskiego. Kim dziś byłabym bez Casanovy – Felliniego, Portretu rodzinnego we wnętrzu, Śmierci w Wenecji Viscontiego czy Romea i Julii Zefirellego, bez jego Zmierzchu bogów, Ludwiga. Jaja węża, Fany i Aleksandra, Milczenia czy Jesiennej sonaty Bergmana, Johna i Mary Petera Yatesa, Chinatown, Dziecka Rosemary – Polańskiego, Love story – Artura Hillera, Szalonego Piotrusia, Pogardy Godarda, Ostatniego tanga w Paryżu, Konformisty Bertolucciego, Trzech kroków w szaleństwo Felliniego, Vadiama i Malla, Piękności dnia – Bunuela, Amarcordu, Rzymu, Miasta kobiet – Felliniego, Pociągu Kawalerowicza, Matki Joanny od Aniołów, Doliny Issy – Konwickiego, Pociągów pod specjalnym nadzorem czy Miłości blondynki Formana, Zeliga, Anni Hall, Manhattanu Woody Allena, Forresta Gama Roberta Zemeckisa, Bezsenności w Seattle Nory Ephron, Dekamerona, Medei Pasoliniego, Koloru purpury, I.T .Spielberga, Mechanicznej pomarańczy Kubricka, Szeptów i krzyków, Miłości Marii Braun Fassbindera, Barw Ochronnych czy Życia rodzinnego albo Za ścianą Zanussiego, Kabaretu Boba Fosse’a, New York, New Yorku czy Julii Zinnemana, Dworca dla dwojga Riazanowa, Kaliny Czerwonej Szukszyna. Trzeciej części nocy Żuławskiego Wreszcie bez Wajdy. Wszystkiego na sprzedaż, Wesela, Ziemi obiecanej, Brzeziny, Krajobrazu po bitwie. Czarnego kota , białego kota Kusturicy, Żyć aby żyć Leloucha, Ojca Chrzestnego czy Czasu Apokalipsy Coppoli ? Wymieniam jednym tchem, bez zastanowienia. filmu które ukształtowały mnie kiedy wchodziłam w dorosłe życie. Każdego miesiąca pojawiał się film który zmieniał życie. Rola, twarz, problem, interpretacja, temat, który znacząco zmieniał mój azymut.
Celowo nie wymieniam nic dalej, ani teatrów, spektakli teatralnych, książek, malarzy, fotografów. A do tego jeszcze aktorów, aktorów, aktorów… operatorów, scenografów, zdjęcia, wnętrza, kostiumy, światło. Prowadzenie kamery.
Moi Drodzy, napiszcie swoje dziesięć punktów dlaczego warto wyjść z domu wieczorem. Do teatru, kina, na wystawę…. Bo mnie po prostu „szlag” trafi jak zostaniemy przy tym …”żeby nie odkurzać”.
Dobrego dnia. Dziś nie gram , chyba pójdę do kina na jakieś arcydzieło, żeby zmienić życie.
Grzegorza i Salomei - wszystkiego dobrego
Po ostatniej aferze w Teatrze Starym, przeglądałam komentarze internetowe artykułów, ktore się ukazały na ten temat. Najbardziej spodobał mi się wpis-W ŻYCIU NIE BYŁEM W TEATRZE I W ŻYCIU TAM NIE PÓJDĘ.
Rozmawiają dwie panie:
-Wiesz, nie cierpię Pavarottiego
– A co jego słyszałaś?
– Nic, ale mąż mi zanucił.
( to jest żart)
Dobrego dnia życzę. Ja do Lubina z DANUTĄ a tu w Warszawie oba teatry w pełnej formie na wszystkich scenach. Wczorajsza premiera w Och-Cafe-Tearze udana.
Alberta i Leopolda - wszystkiego dobrego
15 listopada 1966 – zrekonstruowana przez Piotra Kartawika rasa ogar polski została zarejestrowana w Międzynarodowej Federacji Kynologicznej i tego samego dnia otworzono drugi kanał telewizji hiszpańskiej. Czy to nie piękny dzień?!
W Och-Teatrze CZAS NAS UCZY POGODY i w Och-Cafe III próba generalna z publicznością nowego przedstawienia, którego jutro premiera – ALICJA plus ALICJA, w Teatrze Polonia DANUTA W. Czy to nie piękny dzień?!
Dobrego dnia.
Zdjęcia Marta Więcławska. Przygotowania do pierwszej próby generalnej.
Andrzeja i Ludomira - wszystkiego dobrego
Czy na pewno wiecie co to za święto 11 listopada? Pytałam wczoraj dookoła , sprawdzając , odpowiedzi nie były łatwe.
( Wikipedia) Narodowe Święto Niepodległości – polskie święto, obchodzone co roku 11 listopada, dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego w 1918 roku po 123 latach od rozbiorów dokonanych przez Rosję, Prusy i Austrię. Ustanowione w ostatnich latach II RP, przywrócone w roku 1989.
Pozdrawiam w wolnej Polsce.
Audiobook SZARA GODZINA Zofii Kucówny, wspaniały, wprowadził mnie przez cztery dni słuchania w spokój i smutek jednocześnie.
Relacje i zdjęcia z Filipin po przejściu tajfunu zabijają.
Jutro rocznica śmierci mojego ojca.
My jutro z WEEKENDEM z R. w Gdyni w Teatrze Muzycznym.
Dziś na naszych scenach cztery spektakle.
Byłam w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Lubię tu przychodzić i bywam co jakiś czas, kiedy są nowości. Plakat wiadomo, w każdym teatrze udręka i ekstaza, a pogodzenie sprzedawalności tego co plakat ma anonsować ze sztuką plakatu to dwie udręki i żadnej ekstazy. Chciałoby się myśleć tylko o plakacie, ale tyle „interesów” trzeba pogodzić – informacje ( najczęściej za dużo), identyfikację z miejscem ( teatrem), gatunek sztuki anonsowanej, obowiązki zapisane w umowach i …..sztukę plakatu. Powinien być w zasadzie i afisz i plakat do każdej premiery, bo wiele nazwisk na plakacie to śmierć plakatu a sam tytuł i autor ( najczęściej w Polsce nie znany) to śmierć dla przedstawienia, z kolei w umowach licencyjnych z autorami , tłumaczami zastrzeżenia o konieczności umieszczania nazwisk na plakacie, czasem nawet z adnotacją jakiej proporcji czcionką, a nazwiska reżyserów, autorów muzyki, aktorów! bardzo często scenografowie „pchają się” na plakat, jak scenografowie to i kostiumolodzy, autorzy światła….. i jak to wszystko pogodzić? Ja cierpię katusze, bo po moim skąpym co prawda ale jednak wykształceniu, liceum plastycznym mam swoje zdanie i ambicje. Cierpię katusze przy każdym spektaklu i każdym plakacie. Temat rzeka, jeden z moich ulubionych i wciąż aktualnych. Próbowałam ze studentami Akademii , wydziałem plakatu i w Warszawie i w Krakowie, próbowałam z moimi sławnymi przyjaciółmi, także z zagranicy, próbowałam z tylko grafikami, ileś tam plakatów zrealizowano według mojego pomysłu. Temat otwarty….No nic. W domu półki uginają się pod książkami na ten temat. Słodki problem. Mój ulubiony zresztą.
Feliksa i Leonarda - wszystkiego dobrego
W kinie Iluzjon, dziś , spotkanie z publicznością – Wajda i Jego aktorzy. Pokaz filmu „Wszystko na sprzedaż”. Wieczór z okazji wydania albumu rewitalizowanych filmów Andrzeja Wajdy. Takiego spotkania dawno nie było. Tylu anegdot i wspomnień. Tyle wzajemnej miłości i szacunku. Miłości i szacunku, wdzięczności, podziwu, podziękowań, czułości do NIEGO, dla NIEGO, z JEGO powodu.
Zdjęcia Alicja Przerazińska.
Sławomira i Elżbiety - wszystkiego dobrego
Obserwuję osoby które dokarmiają i opiekują się zwierzętami, martwią się o koty, ścielą im budy, budki, schronienia, dbają o świeżą wodę dla ptaków, gołębi, kotów, psów. Wystawiają przed sklepy miski z wodą, talerzyki z mlekiem, odwożą znalezione psy, koty do lekarza, rozlepiają ogłoszenia, szukają dla nich domów. Nie należą do fundacji, żadnych organizacji, robią to z potrzeby serca. Na zaplecze Teatru Polonia, każdego dnia od ośmiu lat przychodzą dwie panie, opiekują się kotami mieszkającymi w drewnianej budce, pielęgnują kocięta z kolejnych miotów, myją miseczki, przynoszą jedzenie, karmią ptaki. Koło Och-Teatru, staruszka , chodząca z pomocą balkoniku, poruszająca się z największym trudem, przychodzi każdego dnia z ziarnem dla gołębi, z wodą w ciężkich butelkach, zmienia wodę, myje , czyści, z najwyższym trudem. Trudem tak wielkim , że czasem staję zaskoczona i pełna współczucia widząc ją idącą kroczek po kroczku, w deszczu, śniegu, wietrze, każdego dnia, bez względu na świat dookoła i jego kondycję. Słyszałam jak ludzie mieszkający nieopodal, narzekają – Karmi! Ile razy można mówić!? Niech nie karmi! Gołębie to szczury. Już z całej Warszawy te obesrańce tu przyfruwają!
Samotne osoby? Obowiązek, który same sobie narzuciły. Wykonują go z największym oddaniem. Jest im z tym lepiej. Trzyma je to przy życiu.
Codziennie jadąc do pracy, widywałam staruszka, karmiącego nad stawem kaczki i łabędzie. Zreflektowałam się że nie widzę go od kilku dni, może tygodni. A kaczki i łabędzie codziennie czekają przy brzegu, pewnie na niego. Zatrzymałam się, poszłam nad staw. Przyglądałam się ptakom. Starsza pani, zatrzymała się i przyglądała się mnie. – Umarł- powiedziała – umarł, a one czekają. No i co im pani powie? Nie zrozumieją.
Moja mama kupuje wiewiórkom z naszego ogrodu orzechy. – Mamo, przestań karmić ptaki i wiewiórki, jest jeszcze pełno jedzenia w ogrodzie. Poczekaj na śnieg. Poza tym wiewiórki jedzą żołędzie, pełno ich jeszcze leży. – Sama sobie jedz żołędzie- odparła.
„Kreatywni Berlina mają dość ignorancji władz miasta. W zadłużonym Berlinie jest im coraz trudniej – większość pieniędzy idzie na instytucje, nie dla niezależnych twórców. Myślą więc o alternatywnie, np. o Warszawie ()Władze Berlina planując wydatki budżetowe na lata 2014/15, niezależnym twórcom przyznały całe 2,5 procent budżetu na kulturę, 10 mln euro.” A gdzie my mamy na przykład wyjechać? Jesteśmy niezależnymi teatrami. Naprawdę i Ci z Berlina i My musimy myśleć o wędrowce pozaartystycznej? A co by było gdyby nas nie było? Nic, absolutnie, nic niestety. Czy komuś byłoby żal? Byliby inni narwańcy, utopiści, optymiści. Zostajemy więc z obywatelskiego obowiązku, my niezależni.
Dobrej nocy. Zdjęcia z prób dodam jutro, bo je zostawiłam w aparacie w teatrze.
A to aukcja na ratunek
http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=33669829
Karola i Olgierda - wszystkiego dobrego
Wczoraj, umocniona przez najlepsze życzenia i podziękowania od autorki, zagrałam po raz 200 spektakl UCHO, GARDŁO, NÓŻ, według książki Vedrany Rudan, książki pod tym samym tytułem. Spektaklem tym, według mojej adaptacji i reżyserii zaczynaliśmy działalność Teatru Polonia 8 lat temu. To były dwa spektakle , które przygotowywałam jednocześnie, na otwarcie małej sceny, UCHO… i STEFCIĘ ĆWIEK W SZPONACH ŻYCIA Dubrawki Ugresic, ten drugi także w mojej adaptacji i reżyserii z Zosią Merle, Violą Arlak, Agnieszką Krukówną i Michałem Pielą. Mała scena „Fioletowe pończochy”, musiała zacząć grać, żeby choć trochę zarabiać na utrzymanie teatru i toczący się remont. Chwilę później doszła SHIRLEY VALENTINE i BADANIA NAD UKRAIŃSKIM SEKSEM Oksany Zabuzhko w reżyserii i adaptacji Małgosi Szumowskiej z Kasią Figurą , DARKROOM Rujany Jeger w reżyserii i adaptacji Przemka Wojcieszka z Marią Seweryn, Arkiem Janiczkiem, Jurkiem Łapińskim, Rafałem Mohrem , Karolem Wróblewskim . Rok później otworzyliśmy dużą scenę teatru TRZEMA SIOSTRAMI Czechowa. Spektakl STEFCIA ĆWIEK…zagraliśmy ponad 100 razy i z powodów losowych musieliśmy przestać grać w pewnym momencie, TRZY SIOSTRY graliśmy jeszcze przedwczoraj , zagraliśmy tego Czechowa także ponad 100 razy. DARKROOM zagraliśmy ponad 200 razy! I gramy do dzisiaj.
Anyway.
Tak więc wczoraj zagrałam UCHO… po raz dwusetny opowiadając o wojnie bałkańskiej. Przed spektaklem , prowadząca ten spektakl i jego dobry duch, przyszła do mnie do garderoby z wyznaniem: – „Pani Krystyno, dokładnie siedem lat temu, obejrzałam ten spektakl, wtedy studentka matematyki, i zmieniłam po tym wieczorze, całe moje życie, już następnego roku byłam studentką Wiedzy O Teatrze. Od pięciu lat pracuję w Fundacji. ” Czy może aktorka, adaptatorka i reżyser, szefowa teatru, usłyszeć większy dowód w sens? Lepszą recenzję? Większą pochwałę? Nie może. Dziękuję.
Euzebii i Narcyza - wszystkiego dobrego
8 urodziny Polonii za nami. Czekamy na 16 stycznia, na 4 urodziny Och-Teatru.
Koniec miesiąca. 1 listopada, przed nami, koniec tygodnia w zamyśleniu, na cmentarzach, kwestach, z kwiatami, lampkami, wspomnieniami, modlitwami, znakami że pamiętamy, żyjemy tu ale nie bez pamięci.
Dni codzienne. W listopadzie kolejna premiera na scenie Och- Cafe, trzecia w tym roku. PIERWSZA DAMA, ROMANCA już są grane, teraz dołączy do nich spektakl ALICJA plus ALICJA. Próby do PRZESTAWIENIA ŚWIĄTECZNEGO, którego premiera planowana jest w połowie grudnia, trwają. Praca nad monodramem Soni Bohosiewicz CHODŹ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA na scenę Polonii, w toku, zaczynają się też próby DEPRESJI KOMIKA premiery planowanej na Sylwestra, do Polonii. Dni mijają, praca trwa, zdumiewająca, niesłabnąca energia wielu rozpiera. Ogień płonie. Plany na przyszły rok sformułowane i zapisane.
Ludzie się zakochują. Dzieci rodzą. W Fundacji czekamy na nowe miłości i nowe dzieci, zaraz się urodzą. Te, które są już z nami, rosną, uczą się chodzić, mówić, czytać, pisać, starsze siadają już na widowni, żeby oglądać rodziców inne już piszą wiersze. Jesień nie chce się skończyć, zima nadejść. Kwiaty więdną. Kobiety pięknieją.
Kupiłam cztery japońskie wazy, czekam na Ducha kwiatowej wazy, który z nich wyjdzie pewnego dnia i ukaże mi się jak Xymenowi, przynosząc nowe otwarcie.
Życzę piątku, soboty, niedzieli w uniesieniu.
Łączę kilka zdjęć z urodzin Polonii, autorstwa Piotra Bajcara. To Dom nie Teatr, mówią. Polonia to Teatr.
Szymona i Tadeusza - wszystkiego dobrego
5 października 1998 roku napisałam taki oficjalny list, wydrukowany wtedy z okazji przyznania panu Tadeuszowi Mazowieckiemu , nagrody od miesięcznika URODA.
Dziś, w dniu Jego śmierci i smutku, który ogarnął nie tylko mnie, pozwalam sobie przypomnieć ten list sprzed 15 lat.
Panie Tadeuszu !
Z okazji czterdziestej rocznicy istnienia pisma Uroda, którego jestem współpracownicą , przyjaciółką i czytelniczką, a z którym pewnie niewiele ma Pan wspólnego, a może nawet dowiaduje się Pan w tej chwili o jego istnieniu, przypadł mi zaszczyt dokonania wyboru , honor przyznania i wręczenia, nagrody ufundowanej przez to pismo w związku z jego jubileuszem.
Zawsze mówiłam śmiejąc się: gdybym miała komukolwiek podziękować w tym kraju, dać komuś nagrodę, powiedzieć ze go lubię, to byłby to TADEUSZ MAZOWIECKI za to ZE JEST PODOBNY DO MOJEGO DZIADKA..
Panie Tadeuszu ! Niech się Pan nie obraża. To najwyższe uznanie, najpiękniejsze podziękowanie jakie umiem złożyć, wyraz najgłębszego uczucia z mojej strony.
Mój dziadek to dla mnie symbol, to ktoś kto wywoływał we mnie uczucie szacunku przez całe życie i dawał poczucie absolutnego bezpieczeństwa. Nigdy przy nikim nie czułam się tak spokojna i świadoma że mogę na niego liczyć, że on za mnie wszystko załatwi, rozwiąże, a w każdym razie zastanowi się i ostrożnie oceni a potem powie co mam robić.
W naszym świecie zmian, chaosu, brutalności, niekonsekwencji i braku moralności, w końcu wieku zła, jak o nim mówią, – moment wahania i zastanowienia się, jest na wagę złota. Nie znam Pana, ale dziękuję za spokój który mnie opanowuje kiedy Pana widzę i słucham.
Boję się. Boję się o siebie, o swoje dzieci, rodzinę , dom, o matkę. Nie jest to strach połączony z uczuciem beznadziejności, jak przed 15 laty. Teraz jest to tylko lęk żeby czegoś nie zmarnować, nie skudlić, nie zapomnieć o czymś.
Dziękuję Panu za te wszystkie małe momenty zastanowienia zanim zaczyna Pan mówić. To być może złudne, ale daje poczucie bezpieczeństwa.
Krystyna Janda
PS. URODO ! Bardzo dziękuję za zaufanie.
Lucjana i Ewarysta - wszystkiego dobrego
Drodzy Państwo, Szanowni Widzowie, Przyjaciele!
Z okazji 8 rocznicy powstania Teatru Polonia (a ósemka jest symbolem nieskończoności), z okazji wspaniałej tej i tak radosnej, składamy najserdeczniejsze podziękowania za te osiem lat, pozdrawiamy i składamy obietnice i nadzieje na następne lata. Dziękujemy. Pamiętajcie gramy codziennie do ostatniego widza z niezmiennym poczuciem sensu i radości. To życie, ta praca, te teatry, te dni, mają wyższy sens.
Dziękujemy i zapraszamy.
Krystyna Janda , Maria Seweryn, Rada Fundacji i Pracownicy Fundacji.
Z okazji urodzin teatru, po jutrzejszym spektaklu DANUTA W. jestem do Państwa dyspozycji. Spotkanie dla chętnych rozpocznie się kilka minut po spektaklu na scenie Teatru Polonia.
Boska Polonia świętuje ósme urodziny
Jakub Panek 25.10.2013 , Gazeta Wyborcza , Co Jest Grane.
Stołeczny Teatr Polonia założony przez Krystynę Jandę, Marię Seweryn i Edwarda Kłosińskiego w niedzielę świętuje ósme urodziny. Tylko w 2012 roku teatry prowadzone przez fundację Krystyny Jandy odwiedziło prawie 230 tys. widzów.
Krystyna Janda, Maria Seweryn i Edward Kłosiński – prywatnie rodzina – historię Teatru Polonia zaczęli pisać w 2004 roku, kiedy założyli Fundację Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury. Postanowiono, że będzie ona wspierać i upowszechniać kulturę. W następnym roku, 29 października, w dawnym Kinie Polonia przy Marszałkowskiej został stworzony Teatr Polonia. Kiedyś, w tym pierwszym otwartym w powojennej Warszawie kinie wyświetlane były takie filmy jak „Skarb” i ” Zakazane piosenki”. W pierwszych latach XXI w. budynek kina stał nieużywany i praktycznie popadł w ruinę.
Sytuacja zmieniła się jesienią 2004 r., kiedy firma MAX-FILM wystawiła salę widowiskową kina (hole oraz wejście są do dziś własnością miasta – red.) do sprzedaży. Krystyna Janda i Edward Kłosiński kupili salę dawnego kina, a w listopadzie 2005 r. przekazali ją notarialnie w użytkowanie Fundacji. Zawarli także umowy najmu pozostałych przestrzeni: holu i wejścia, bez których sala nie mogłaby funkcjonować i przystąpili do remontu.
„Fioletowe Pończochy”
W październiku 2005 r. zaczęła funkcjonować Mała Scena Teatru Polonia – „Fioletowe Pończochy”. Nazwa została zapożyczona od dziewiętnastowiecznego ruchu feministycznego działającego we Francji. Scena została nazwana tak w konsekwencji sformułowania założeń artystycznych nowego teatru: miał on zajmować się głównie kobietami i tematami z nimi związanymi, miał zajmować się tekstami dla kobiet i o kobietach.
Pierwszą premierą była „Stefcia Ćwiek w szponach życia” Dubrawki Ugrešić, którą pokazano 29 października, a w miesiąc później (12 listopada 2005 r.), widzowie mogli oglądać grane do dziś przedstawienie – „Ucho gardło, nóż”- monodram w wykonaniu Krystyny Jandy według książki Vedrany Rudan pod tym samym tytułem. W tym czasie na Dużej Scenie Teatru trwał remont.
3 grudnia 2006 r. premierą „Trzech sióstr” Czechowa zainaugurowana została działalność Dużej Sceny Teatru Polonia. Do końca 2007 r. teatr dał 20 premier, z których niemal połowa do dziś pozostaje w repertuarze.
W 2007 r. powstała idea grania latem, w miesiące wakacyjne, dla ludzi, na ulicy, za darmo. I tak, 21 czerwca odbył się pierwszy spektakl na placu Konstytucji: „Lament na placu Konstytucji” Krzysztofa Bizio. Do dziś każdego roku latem w plenerze odbywają się spektakle. Ostatnio i na placu Konstytucji i przy ulicy Grójeckiej 65 przed Och-Teatrem.
Kierunek: Ochota
5 stycznia 2008 r. zmarł Edward Kłosiński. Po jego śmierci, w zarządzie Fundacji zasiadają Krystyna Janda i Maria Seweryn. Sukces frekwencyjny scen przy Marszałkowskiej, a także niewielka ilość miejsc na widowni (Duża Scena liczy 266 miejsc – red.) sprawiły, że Fundacja w 2009 r. wynajęła od przedsiębiorstwa MAX-FILM budynek dawnego Kina Ochota i przystąpiła do remontu zaniedbanego kina.
16 stycznia 2010 r. nastąpiło otwarcie Och-Teatru. Scena zaczęła „życie” premierą „Wassy Żeleznowej” Gorkiego. Od tego momentu teatr zaczął grać regularnie, przejmując część repertuaru od Teatru Polonia oraz tworząc własny, kierunkując tę scenę także na scenę muzyczną.
Teatr Polonia ze sceną Fioletowe Pończochy podejmuje w tej chwili tematy trudniejsze, Och-Teatr został przeznaczony do grania repertuaru lżejszego. Latem tego roku został przeprowadzony dalszy remont budynku Och-Teatru, a 21 września premierą spektaklu „Pierwsza Dama” w reż. Grzegorza Warchoła zainaugurowana została nowa scena: Och-Cafe, mieszcząca się w kawiarni i obszernych holach teatru.
W ubiegłym roku w Teatrze Polonia i Och-Teatrze zagrano łącznie aż 760 spektakli, które obejrzało prawie 230 tysięcy widzów.
Premiery na deskach Teatru Polonia
Rok 2005
29 października „Stefcia Ćwiek w szponach życia” Dubrawki Ugrešić, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy – otwarcie Teatru Polonia – inauguracja działalności Małej Sceny
12 listopada „Ucho, gardło, nóż Vedrany Rudan”, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
15 grudnia „Shirley Valentine” Willy Russell, reż. Maciej Wojtyszko, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
Rok 2006
15 marca „Darkroom” Rujany Jeger, reż. Przemysław Wojcieszek, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
28 lutego „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” Oksany Zabuzhko, reż. Małgorzata Szumowska, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
29 kwietnia „Pchła Szachrajka” Jana Brzechwy, reż. Krzysztof Kołbasiuk, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
26 maja „Miss HIV” Macieja Kowalewskiego, reż. Maciej Kowalewski, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
13 maja „Marilyn i Papież” Dorothei Kuehl-Martini, reż. Marta Ogrodzińska, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
14 lipca „Skok z wysokości” Leslie Ayvazian, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
3 grudnia „Trzy siostry” Antoniego Czechowa, reż. Natasha Parry-Brook, Krystyna Janda, Krystyna Zachwatowicz (w repertuarze) – inauguracja działalności Dużej Sceny Teatru Polonia
Rok 2007
12 stycznia „Szczęśliwe dni” Samuela Becketa, reż. Piotr Cieplak, Teatr Polonia, Duża Scena
25 stycznia „Rajskie jabłka” Raszyda Tuguszewa, reż. Żanna Gierasimowa, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
27 kwietnia „Boska!” Petera Quiltera, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
3 czerwca „Miłość Fedry” Sarah Kane, reż. Julia Pawłowska, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
27 czerwca „Lament na Placu Konstytucji” Krzysztofa Bizio, reż. Krystyna Janda, spektakl plenerowy (w repertuarze)
29 września „Wątpliwość” Johna Patricka Shanleya, reż. Piotr Cieplak, Teatr Polonia, Duża Scena
30 listopada „Kobiety w sytuacji krytycznej” Joanny Murray – Smith, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
Rok 2008
8 marca „Miłość ci wszystko wybaczy” Przemysława Wojcieszka, reż. Przemysław Wojcieszek, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
12 kwietnia „Dowód” Davida Auburna, reż. Andrzej Seweryn, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
28 czerwca „Grube ryby” Michała Bałuckiego reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
14 lipca „Starość jest piękna” Ester Vilar, reż. Łukasz Kos, spektakl plenerowy (w repertuarze)
15 listopada „Bóg” Woody’ego Allena, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena
30 grudnia „Dancing” Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, Inscenizacja i choreografia: Jarosław Staniek, Teatr Polonia, Duża Scena
Rok 2009
16 stycznia „Romulus Wielki” Friedricha Durrenmatta, reż. Krzysztof Zanussi, Teatr Polonia, Duża Scena
1 marca „Dżdżownice wychodzą na asfalt” Stanisława Tyma, reż. Stanisław Tym, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
27 czerwca „Pani z Birmy” Richarda Schannona, reż. Anna Smolar, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
9 lipca „Przygoda” Sandora Maraiego, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
10 lipca „Krzysztof M. Hipnoza” Krzysztofa Materny, reż. Krzysztof Materna, Teatr Polonia, Duża Scena
20 lipca „Hey Joe” Janga Jan Tomaszewski, opieka artystyczna: Maciej Wojtyszko, spektakl plenerowy, (w repertuarze)
26 września „Bagdad Cafe” Percy’ego Adlona, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena
Rok 2010
9 września „Kantata na cztery skrzydła” Roberta Bruttera, reż. Grzegorz Warchoł, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
22 października „Jeszcze będzie przepięknie” Przemysława Wojcieszka, reż. Przemysław Wojcieszek, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
30 grudnia „Kobieta z widokiem na taras” Stanisława Tyma, reż. Stanisław Tym, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
Rok 2011
28 stycznia „Dobry wieczór Państwu” Krzysztofa Materny, reż. Krzysztof Materna, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
14 października „Jekyll/Hyde” reż. Jakub Porcari, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
15 kwietnia „32 omdlenia” Antoniego Czechowa, reż. Andrzej Domalik, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
3 grudnia „Kontrakt” Mike’a Bartletta, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
30 grudnia „Czas nas uczy pogody” Krzysztofa Materny, reż Krzysztof Materna, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
Rok 2012
27 stycznia „Moja droga B.” Krystyny Jandy, reż. Marek Koterski, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy
12 lutego „Seks dla opornych” Michele Rial, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
30 marca „Pod mocnym aniołem” Jerzego Pilcha, reż. Magda Umer, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
25 maja „Matka Polka terrorystka” Katarzyny Wasilewskiej, reż. Marcin Hycnar, Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy (w repertuarze)
15 czerwca „Zbrodnia z premedytacją” Witolda Gombrowicza, reż. Izabella Cywińska, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
16 maja „Związek otwarty” Franki Rame i Dario Fo, reż. Krystyna Janda i Maria Seweryn, spektakl plenerowy (w repertuarze)
14 lipca „Kopciuszek” Jana Brzechwy, reż. Maria Ciunelis, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
12 października „Danuta W.” Danuty Wałęsy, reż. Janusza Zaorskiego, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
20 grudnia „Zmierzch długiego dnia” Eugene O’Neilla, reż. Krystyna Janda, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
Rok 2013
5 kwietnia „Baba Chanel” Nikołaja Kolady, reż. Izabella Cywińska, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
28 czerwca „Kalina” Małgorzaty Głuchowskiej i Justyny Lipko – Koniecznej, reż. Małgorzata Głuchowska, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
14 lipca „Czerwony kapturek” Jana Brzechwy, reż. Adam Biernacki, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
30 sierpnia „Konstelacje” Nicka Payne’a, reż Adam Sajnuk, Teatr Polonia, Duża Scena (w repertuarze)
Piotra i Ziemowita - wszystkiego dobrego
Kiedyś jednym z naczelnych tematów w świecie teatru były dyrektorowe. Aktorki, żony lub kochanki dyrektorów teatrów. Istnieją setki opowieści prawdziwych i zmyślonych na ten temat. Stereotypów także. Ja sama byłam w trzech teatrach, których członkiniami zespołów były ….dyrektorowe. Teatr Ateneum z dyrektorem Januszem Warmińskim i Jego żoną i główną aktorką teatru Aleksandrą Śląską, no i tu sama miałabym wiele do opowiadania smakowitych historii. Teatr Narodowy, w którym grałam gościnnie, z dyrektorem Adamem Hanuszkiewiczem i dyrektorową, żoną pana Adama Zofią Kucówną, no i tu nie czuję się upoważniona powtarzać historii opowiadanych przez aktorki i aktorów ówczesnego zespołu, na koniec Teatr Powszechny za dyrekcji Zugmunta Hubnera, z Mirą Dubrawską, Jego żoną w zespole, ale tu miałabym do opowiedzenia hymny pochwalne i same miłe wspomnienia. Nie mniej, o tych i innych paniach, niekoronowanych królowych zespołów, prowincjonalnych teatrów także, setki, niezliczone ilości. A przecież wiele z tych historii dotyczy nie tylko żon dyrektorów, ale także ich konkubin, kochanek czy towarzyszek tylko etapów życia dyrektora, jak to ładnie nazywają Niemcy. Nie mniej wiem, doświadczyłam i widziałam na ten temat niemało, od rzucania butami, kwiatami, poprzez awantury, histerie itd. itp. aż do grubszego kalibru zakulisowych spraw, o których nie chcę wspominać, bo zaważyły na życiu osób w to zaplątanych, bo były też w historii teatrów zgony i samobójstwa. W każdym razie kasus – dyrektorowa – istniał, istnieje i będzie pewnie istniał. Tyle że krajobraz się znacząco zmienił i teraz środowisko zabawia się coraz częsciej opowieściami o partnerach dyrektorów, panach. I znów te same histerie, wapory, humory, korowody i obrazy. Super. Dyrektorowa lub dyrektorowy – ktoś to powinien kiedyś opisać. Uwielbiam to, bez tego kulisy teatru byłyby nudniejsze. No, a Gwiazda i Dyrektorowa lub Dyrektorowy, to dopiero koktail wybuchowy! (O! Może by zrobić „Coctail party” Eliota, zapomniałam o tym wspaniałym tekście teatralnym). Wracając, ile niepotrzebnych afer, zamieszań, spektakli powstało dla nich i przez nich, w hołdzie i z miłości. A ile po rozstaniach jako rekompensaty! Aż miło. A biedna publiczność, siedzi na widowni i nic nie rozumie, albo nadziwić się nie może.
Dołączam zdjęcia z porannej wizyty w Katedrze gnieźnieńskiej. I niech mnie św. Wojciech czyli Adalbert jak go nazywają w Europie, ma w swojej opiece.
Gawła i Ambrożego - wszystkiego dobrego
Moi Państwo, za chwilę premiera ROMANCY Jacka Chmielnika w Och – Cafe -Teatrze w reżyserii Wojciecha Malajkata z młodymi aktorami Małgorzatą Kocik, Albertem Osikiem i Hubertem Podgórskim. Od kiedy istnieją nasze teatry, teatry Fundacji, zawsze chciałam żeby dzięki temu utworowi bawić się na którejś z naszych scen, śmiać się z nas aktorów, z teatru i z publiczności. Jest to jeden z moich ulubionych tekstów napisanych dla Teatru. Prapremiera ROMANCY miała miejsce w 1986 r, w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. Została nagrodzona Nagrodą Specjalną Jury na XXV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, ma za sobą 18 realizacji na polskich scenach i trzy za granicą. W latach 1986-96 była najczęściej wystawianą polską sztuką współczesną. I nie bez powodu. Serdecznie , serdecznie zapraszamy na naszą realizację. Widziałam próby, nie mogę się doczekać reakcji publiczności „ z ulicy” jak my to nazywamy, bo publiczność „branżowa” jest przygotowana na tę konwencję….Zobaczymy.
Jutro idę obejrzeć raz jeszcze , trzecią próbę generalną. W piątek, sobotę i niedzielę grają już za biletami, a my w piątek w Gnieźnie gramy JOWIALSKIEGO, w sobotę jestem znów we Wrocławiu, na II Festiwalu Aktorstwa Filmowego http://www.festiwalaktorstwa.pl/ , w niedzielę gram DANUTĘ W. w Warszawie , w poniedziałek dwa razy BOSKĄ w Teatrze Bagatela w Krakowie, we wtorek SHIRLEY w Łodzi, potem WEEKEND w Warszawie. Super. Nie będę się nudzić na pewno.
Mężczyzna rzuca psu patyk do wody, do stawu. Pies biegnie po wodzie i aportuje patyk. Mężczyzna znów rzuca, pies biegnie po wodzie i znów patyk przynosi i kolejny raz…Obserwuje to inny mężczyzna. Po jakimś czasie pyta:
-To pana pies?
-Tak.
-Ile ma lat?
– Cztery.
– No to już się ni cholery nie nauczy pływać.
Dobrego dnia. I zapraszamy do Och-Cafe.
Edwarda i Teofila - wszystkiego dobrego
Dwa lata temu dostałam w prezencie biografię pani Bogny Sokorskiej – słowika Warszawy, z bardzo ciekawymi ilustracjami, pięknie wydaną, napisaną przez młodą i piękną śpiewaczkę Opery Kameralnej panią Justynę Reczeniedi. Przed kilkoma dniami, odwiedziła mnie pani Justyna, która w tej chwili zajmuje się opracowaniem na temat Stanisława Gruszczyńskiego, słynnego polskiego tenora.
Przypadek zdarzył, że mieszam od 22 lat w domu, który pan Stanisław zbudował dla siebie i swojej rodziny. Pani Justyna odwiedziła mnie więc, żeby dowiedzieć się, co wiem i czy mam jakieś pamiątki. Nie wiem prawie nic, pamiątek nie mam, prócz planu sytuacyjnego posesji na której stoi dom, dom wpisany do rejestru zabytków, dom, który – szczerze mówiąc – razem z mężem, a głownie mój mąż, uratowaliśmy od całkowitego zniszczenia, przywróciliśmy mu dawny kształt, funkcje poszczególnych pomieszczeń itd., bo w momencie kiedy go kupiliśmy był nieogrzewaną ruiną z dziwnymi przebudowaniami. Zdjęliśmy kilka liczników elektrycznych, mieszkało w nim kilka rodzin, był sklep meblowy, a wcześniej szpital powstańczy, szkoła, melina, menelownia itd., itp. Od wielu lat pielęgnujemy i dom, i ogród, i staramy się przywrócić mu dawną świetność, kochamy go. Tu urodzili się już moi synowie, tu co roku cała nasza rodzina gromadzi się z okazji świat, rocznic, urodzin mojej mamy. Tu spędzają weekendy, wakacje i od lat już traktujemy ten dom, to miejsce w Milanówku jako nasze. Tu w tym domu umarł mój ojciec i mój mąż. Dla nas jest to dom i miejsce bardzo, bardzo ważne.
O samym domu i ogrodzie krążą legendy, koleje losu samego domu są dramatyczne, ściśle związane z powstaniem warszawskim i obozem przejściowym w Pruszkowie, z kolejnymi właścicielami i ich rodzinami, a pół cmentarza milanowskiego zajmuje kwatera białych betonowych krzyży, to groby ludzi, którzy umarli w mojej dziś sypialni, a wtedy tzw. „umieralni”, sali szpitala, gdzie leżeli najciężej ranni. Pisałam wielokrotnie o tym domu, o historiach z nim związanych, nie będę teraz przypominać. Zdarzyło się i nam, naszej rodzinie tutaj kilka rzecz znaczących i prawie niemożliwych, niewiarygodnych, z pogranicza guseł, czarów i zabobonów, ale niewątpliwie coś w tym domu, miejscu, jest. W tych murach coś trwa.
Wracając do Stanisława Gruszczyńskiego. To wspaniała i tragiczna postać. Jeden z największych polskich śpiewaków. Człowiek o sercu podobno tak wielkim, jak jego talent. Umarł nieopodal tego domu, zamarzł na kupie węgla, zamroczony alkoholem. Byłyśmy z mamą na Jego grobie, na Powązkach. Zapomniany grób, jak i On sam, przez Boga i ludzi.
Mamy Jego nagrania, czasem Go słuchamy. Tego roku dostałam od pana Bogusława Kaczyńskiego w prezencie kalendarz. Niedawno siedziałyśmy z mamą przy śniadaniu, spojrzałam – z kalendarza patrzył na nas pan Stanisław. Powiedziałam: – Mamo, spójrz, On na nas patrzy, naprawdę. Jemy śniadanie, u Niego, w Jego jadalni. Stół stał prawdopodobnie w tym samym miejscu. W Twojej mamo dziś, sypialni, wtedy była zamknięta jego żona, chora na schizofrenię, podobno całymi dniami siedziała przed lustrem i czesała włosy… Mama, jak to moja mama odpowiedziała – No i dobrze, na pewno jest z nas zadowolony, dbamy o jego dom, niech patrzy. Wszystkiego dobrego panie Stanisławie .
Czekamy na książkę pani Reczeniedi z zainteresowaniem. Ostatnio przysłała mi zdjęcia pana Stanisława, zebrane i w muzeum Teatru Wielkiego w Muzeum Teatralnym, spotka się z ludźmi, śpiewakami, mieszkańcami Milanówka, tymi, którzy Go jeszcze pamiętają. Jestem bardzo ciekawa co uda Jej się zgromadzić i zapisać.
A my? A ja? – Panie Stanisławie, moja babcia stale rozmawiała z Zaświatami, więc i ja się odważę- Panie Stanisławie, dziękuję za dom. Byłam w nim bardzo szczęśliwa.
Pelagii i Brygidy - wszystkiego dobrego
Dziś obejrzałam film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” i bardzo mi się podoba. Uważam, że jest ważny, potrzebny, że to szczęście, że powstał. Że powstał właśnie teraz. I że zrobił ten film Andrzej Wajda a nie … ktoś z nazwijmy to …„drugiej strony” (swoją drogą, zawsze są co najmniej dwie strony, swoisty problem polega na tym, która strona ma większe talenty do dyspozycji). Gratuluję wszystkim realizatorom, a szczególnie Robertowi Więckiewiczowi i Agnieszce Grochowskiej, świetne, mądrze zagrane role. Zresztą wszystkie role są tam dobre. Film tego rodzaju, mający funkcje także inne niż tylko artystyczne, podlega specjalnym regułom realizacyjnym, a ten film, ponieważ powstał także dla „świata” i młodych pokoleń podlega im wyjątkowo. Pomyślałam sobie, że z tych samych powodów tytuł mógłby brzmieć „Wałęsa. Człowiek z Polski”. W każdym razie film JEST, istnieje, zawsze będzie, raczej będzie już na zawsze, a teraz inni mogą robić swoje wersje i interpretacje.
Kościelna afera z pedofilią obezwładnia i odbiera siły oraz… osłabia wiarę. Zastanawia mnie nieznośna lekkość wypowiedzi hierarchów kościelnych i brak odpowiedzialnego stanowiska i tonu, przy żelaznych wypowiedziach na inne tematy. Nierozważne języki powinny przepraszać nie tylko za słowa, ale i za myśli. Pokrętne drogi. Brak odwagi. Straszne. Straszne.
Miałam dwa wieczory wolne. Dotarłam więc dopiero w tym tygodniu na spektakl „Nasza klasa”. Bardzo dobry. Tekst wybitny. Kolejnego wieczoru byłam na innym spektaklu, haniebny, z nerwów zjadłam czekoladę, żeby się „podnieść” w wierze w teatr i nie stracić entuzjazmu.
Kiedyś śmiałam się z wypowiedzi Lecha Wałęsy, który z właściwą sobie prostotą i celnością wyznał, że tyle w Polsce się nabudowało dróg, że jak wyjeżdża z domu nie umie trafić z powrotem. Mnie się to też zdarzyło ostatnio, i to kilka razy. Co chwila ostatnio otwierany jest w Warszawie i okolicach nowy odcinek, połączenie, a ja zdezorientowana gubię się z radością i ciekawością w tym imponującym labiryncie. Powinnam jeździć na kompas, bo tych nowych cudnych dróg nie ma jeszcze w nawigacjach samochodowych. Ogólnie wielkie zmiany i rozkosz. A tego się nie robi w jeden dzień. Jakiekolwiek mamy pretensje do pani prezydent Warszawy, a my zajmujący się kulturą, mamy powody do niezadowolenia, nie mniej, pani prezydent buduje koncertowo i niech buduje dalej. Zwolnienia tempa, przerw, zastojów, nowych przetargów nie chcielibyśmy przeżywać. Jestem mieszkanką Milanówka, ale gdybym była warszawianką nie poszłabym na to referendum, uważam je za zwykłą awanturę polityczną, bez odpowiedzialności. Zresztą reguły tego wyboru i zadane pytanie wydaje mi się dziwne, konsekwencje pójścia czy bojkotu niejasne, i nikt tego wyraźnie nie wyjaśnił.
Widzę, że film „Wałęsa..” nastawił mnie „obywatelsko”, no trudno, proszę mi wybaczyć. Dołączę tylko do tego, że przeczytałam bardzo interesujące teksty teatralne dotykające problemów: kościoła katolickiego, dzieci z probówek, wolności wyborów w ogóle, konsekwencji pomówienia niewinnego człowieka, problemów szkolnictwa, konsekwencji posiadania broni, aborcji i eutanazji oraz kilka o braku tolerancji. Żadnego z tych tekstów nie zrobimy w naszej fundacji. Są one nawet niezłe, ale nie zrobimy, bo nie. Nie zrobimy też żadnej lektury. Natomiast zrobimy kilka tekstów dla przyjemności ich robienia i grania. Bo jak powiedział Lenin….żartuję…jak napisał Jan Błoński…Teatr jest wszędzie tam, gdzie miedzy sceną a widownią, grającym i patrzącym powstaje – jakikolwiek – stosunek…teatr jest tam, gdzie działanie A wywołuje reakcje u B, treść tej reakcji pozostanie obojętna; podobnie jak przyczyny, które sprawiły że miała miejsce…
W niedzielę byłam na chwilę w lesie, są grzyby, głównie maślaki. Zbierałam dla przyjemności zbierania. Bałam się jeść, żeby nie umrzeć. Mama zjadła, powiedziała, że jak ona umrze to i trudno. – Obserwuj mnie – dodała – gdybym umierała, nie jedź. Ponieważ na reakcję organizmu po trujących grzybach, trzeba by czekać około 12 godzin, machnęłam ręką i zjadłam 10 minut po mamie. Ale psów już nie narażałam, mimo że miały wielką ochotę nam towarzyszyć.
Artyści schudli generalnie, politycy utyli (wyłączając premiera), wszyscy się zestarzeli oprócz pań Agaty Młynarskiej i Grażyny Kulczyk.
Świetna wystawa plakatów w Wilanowie.
Rozczytuję się w Wiesławie Myśliwskim „Ostatnim rozdaniu” i smakuję…Bo to nie to samo żyć, a wiedzieć o tym…
Jutro urodziny Agnieszki Osieckiej (gram z tej okazji „Białą bluzkę” w piątek), jutro też urodziny Magdy Umer i z tej okazji koncert jutro w Teatrze Polonia i premiera Jej nowej płyty. 9 października to także rocznica śmierci Marka Grechuty i z tej okazji słuchałam dziś Jego płyty w samochodzie.
A teraz dobranoc.
PS 1) Jeden pan zakrzyknął na mój widok na ulicy, powinna Pani dostać Oskara za Shirley, a jakaś pani, dziś w kinie powiedziała – niech pani pisze, codziennie, bo czytam, a jak pani nie pisze to się o panią martwię. Więc piszę dziś dla tej Pani. „Shirley” niedługo.
PS 2) Idźcie na film „Chce się żyć”.
Michała i Michaliny - wszystkiego dobrego
Bezsenna noc. Lubię je, te bezsenne. Przeczytałam z tej okazji sztuki „Stosunki prawne”, „Króliczka”, „Sprawę Macropulos”,„Samotne serca” i jestem w połowie „Kobiety która ugotowała męża”. Psy podnoszą co jakiś czas głowy, patrzą oczyma zamglonymi co robię, po czym opadają im głowy z jękiem. Koty wchodzą mniej więcej co godzinę, stają w progu, sprawdzają, czy nie dzieje się coś interesującego, po czym odchodzą bezszelestnie, po krokach i sylwetkach rozpoznaję, że idą rozczarowane. Nabieram coraz większej ochoty żeby zagrać kota. Zegar dawno stanął, jakieś pięć lat temu i mnie już to nie dotyczy. Kiedy podnoszę oczy paski na żakiecie tańczą, a czaple na obrazie chcą odfruwać. Telewizor, w którym już wszyscy zabili, mieli wypadek, skompromitowali się, wygłosili, lub tylko wyglądali, zniechęcił się mną i wyłączył się sam, dawno. Zresztą on i tak u mnie prawie zawsze niemy. Marylin Monroe na zdjęciu sczezła mina i zmarzły stopy, ma wyraźnie do mnie pretensję, tak jakby ona nie wiedziała, co to bezsenność. Tylko perfumy pachną spokojnie i bez komentarza. Czytam. Wstaję tylko po to, żeby się zważyć lub się przejść. Jest taka cisza, jakby świata nie było. A może był koniec świata, a ja nie zauważyłam? Jeśli tak to nie muszę jutro, nie, już dziś, jechać do Częstochowy. Nie śpię dziś moim zdaniem dlatego, że zmieniłam kolor sypialni z zielonego na granatowy. Jest pięknie, ale ja już źle znoszę zmiany.Dostałam dziś wiadomość, taką: Dla zabicia komórek nowotworowych w ciele i dla większej wydolności fizycznej, bo to tez wzmacnia wytrzymałość oddechową. 3 części miodu lub syropu klonowego,1 część sody oczyszczonej ze spożywczego [torebka jak budyń) Zmieszać. Zażywać na raka 3 razy po łyżeczce, co 8 godzin. Na infekcje takie jak grypa i przeziębienie po 1 łyżeczce dziennie podzielonej na 3 porcje rano, w południe i wieczorem. Tak samo dla wzmocnienia i pozbycia się zalążków nowotworów i mikroorganizmów chorobotwórczych. Co najmniej miesiąc[działa to tak że komórki nowotworów i patogenów chorobowe pierwsze wcinają glukozę i jak wychwytują taką z sodą to ona je niszczy]glukoza w połączeniu z sodą dociera do mózgu i układu nerwowego i je odkwasza i tym samym zabija raka]tzn. że to może leczyć też choroby neurologiczne uważane za nieuleczalne. Co to za pomysł? No nic. Czytam drugi akt „ Kobiety która ugotowała męża” i może w trakcie zasnę. Dobranoc.
Tomasza i Maurycego - wszystkiego dobrego
Nocą przeczytałam w Internecie, że zmarł w nocy z 10 na 11 września Michał Ratyński. Jeden z największych oryginałów, jakie znałam. Bardzo lubiłam Michała, grałam w jedynym chyba filmie, który zrobił. Tytuł tego filmu był jakiś dziwny, był to film niemiecki, holendreski albo jakiś inny, prawie bez słów, jak mi się wydaje. Robił go z przyjacielem Jensem. Niejasno pamiętam, że czołgałam się w nim w jakiejś szklarni czy coś takiego, pamiętam upał i nieustanny śmiech. Przez całe moje dorosłe życie co jakiś czas spotykałam Michała i za każdym razem wprawiał mnie w zdumienie. I wyglądem, i opowieściami, i stanem ducha. Bywał w Teatrze Powszechnym, Zygmunt Huebner był nim w jakimś sensie zafascynowany. Od kiedy otworzyliśmy teatry naszej Fundacji, Michał zjawiał się u mnie co jakiś czas z propozycją tekstu, za każdym razem było to coś w stylu -dialog dwóch piersi, rozmowa z moim penisem albo… moje włosy na głowie się buntują – tłumaczone z francuskiego, niemieckiego, angielskiego. Czytałam te teksty wytrwale, ale nie miałam odwagi pozwolić mu je u nas zrealizować. Mówiłam zawsze – Michał, kocham cię, ale jesteś jak dla mnie i naszej publicznności zbyt niekonwencjonalny. Przyjmował to ze zrozumieniem i dalej za każdym razem kiedy się widzieliśmy cieszyliśmy się z tego żywiołowo. Michał był bardzo wykształconym człowiekiem, erudytą, poliglotą i niepoprawnym ekstrewagantem. Stylistycznym i życiowym. Kolorował życie ludzi, którzy go znali. Umarł. Kolejna śmierć, i znów żal i smutek.
Pozwalam sobie wkleić wspomnienie o Michale, które znalazłam na jednym z portali teatralnych, bardzo trafne. Bardzo mi się podoba i przedstawia Michała celnie.
No cóż, dobrego dnia w zmniejszonym składzie. Mam ochotę przeklinać, zawsze Michał się śmiał z moich nerwów i mojego przeklinania.
Michał Ratyński
Reżyser teatralny i filmowy, tłumacz literatury dramatycznej.
Urodził się 16 maja 1948 w Warszawie, zmarł 10 września 2013 w Warszawie.
W 1970 ukończył studia na Wydziale Ekonomiczno-Społecznym SGPiS w Warszawie. Absolwent Wyższego Studium Zawodowego Organizacji Produkcji Filmowej i Telewizyjnej PWSFTviT w Łodzi (1972). Ukończył także reżyserię w krakowskiej PWST.
Zadebiutował 3 października 1979 jako asystent reżysera Karla Heinza Strouxa w sztuce amerykańskiego dramaturga Donalda L. Coburna „Remi-Dżin” w Teatrze Współczesnym w Warszawie.
Jako reżyser, asystent reżysera, tłumacz czy adaptator zrealizował ok. trzydziestu przedstawień.
Od 1981 – 1986 pracował jako reżyser w Teatrze Powszechnym w Warszawie u Zygmunta Hübnera, gdzie wyreżyserował kilka przedstawień głównie niemieckojęzycznych autorów: Ernst Jandl „Z dystansu”, Klaus Mann (syn Thomasa Manna) „Mefisto”, Wolfgang Hildesheimer „Mary Stuart”.
Fascynowała go sztuka Stanisława Ignacego Witkiewicza „Szewcy” (27.02.1981), „Gyubal Wahazar, czyli Na przełęczach bezsensu” (24,04.1985) i Tadeusza Różewicza „Kartoteka” (6.05.1984).
Znawca literatury dramatycznej z obszaru niemieckojęzycznego; tłumaczył lub reżyserował takich autorów jak: Wolfgang Hildesheimer, Botho Strauss, Tankred Dorst, Robert Walser, Roth Friederike, Roth Friederike, a ostatnio Rolanda Schimmelpfenniga, Mariusa von Mayenburga i Rainera Lewandowski’ego.
W czasie dyrekcji Henryka Baranowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach pracował w tym teatrze na stanowisku reżysera i kierownika literackiego (2004-2006). Wyreżyserował tam „Trainspotting” Irvine Welsha „Walentynki” Iwana Wyrypajewa, „Miłość i las” Frederike Roth, „Lizystrata” Arystofanesa, „Push up 1-3. Ostatnie piętro”
Rolanda Schimmelpfenniga, „Pod lodem” Falka Richtera oraz „Escape!” Rainera Lewandowski’ego.
Za przedstawienie „Lizystrata” Arystofanesa otrzymał nagrodę na VII Festiwalu Sztuki Antycznej w Kerczu na Krymie.
Już po jego śmierci zrealizowane zostanie przedstawienie Friedricha Dürrenmatta „Frank V” w reżyserii Rudolpha Strauba w Teatrze Rozrywki w Chorzowie (14 września 2013) w przekładzie Michała Ratyńskiego.
Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny