Ucho, gardło, nóż 2005 - plakat Teatr Polonia
Premiera: 12 listopada 2005
Adaptacja i reżyseria: Krystyna Janda
Scenografia i kostiumy: Magdalena Maciejewska
Tłumaczenie: Grzegorz Brzozowicz
O książce:
Wydawnictwo DRZEWO BABEL
Autorka: „Napisałam tę książkę, kiedy na Bałkanach wybuchła wojna. Żeby nie oszaleć i nie strzelić sobie w łeb”. Tonka Babic, kobieta po pięćdziesiątce spędza bezsenną noc. Leży w łóżku przy włączonym bez dźwięku telewizorze i pochłaniając kolejne tabliczki czekolady, opowiada swoje życie. Przeskakuje z miejsca na miejsce, tragiczne wydarzenia przeplata komicznymi epizodami, rwie narrację, droczy się z ciekawskim czytelnikiem-podglądaczem. Jest szczera aż do bólu, nie oszczędza nikogo, ale przede wszystkim nie oszczędza samej siebie.
RECENZJE
Wojna na Bałkanach według Jandy
Krystyna Janda jest mistrzynią monodramów. Telewizor z wyłączonym głosem to niesamowite porównanie z sytuacją kobiet w byłej Jugosławii – widać ich łzy, ale nie słychać ich racji. Krystyna Janda, od niedawne dyrektor Teatru Polonia, wykorzystała ten pomysł w swoim monodramie „Ucho, gardło, nóż”. Efekt naprawdę porażający.
Jak powinien wyglądać pokój, w którym przesłuchuje się nieletnich świadków zbrodni? Jasne, miękkie przestrzenie, pełne słodyczy lub zabawek. Wokół sztab specjalistów strzegących komfortu i bezpieczeństwa. Ale Tonka Babić z książki Verdany Rudan „Ucho, gardło, nóż” ma już 55 lat i żaden psycholog czy śledczy nie interesuje się jej historią. Cóż niezwykłego w tym, że przeżyła wojnę, straciła męża i jako Serbka nie jest mile widziana w Chorwacji? Dlatego miejsce, w którym Tonka składa swoje autowyznanie, przypomina raczej luksusowy bunkier, a jedyna zabawka to makabryczny, owinięty w folię ptaszek Tweety. Grająca ją Krystyna Janda spędza czas na nierozpakowanej kanapie, pożerając tabletki nasenne i kolejne tabliczki czekolady. Co odróżnia Tonkę od innych objadających się przed telewizorami bohaterek seriali telewizyjnych takich jak Ally McBeal czy Brigit Jones? O siódmej nad ranem nie wyskakuje ona na jogging, nie wciska się w bieliznę wyszczuplającą. Czeka na kochanka – urzędnika, który miał uratować przed wojskiem jej męża, a zamiast tego tylko wykorzystał seksualnie. Bo, oczywiście, sama się prosiła.
Gwałty, zdrady, bezsenność i proszki uspokajające to mało bohaterski obraz bratobójczej wojny na Bałkanach. To już nie perspektywa Homera, ale Harlequina. Walki w Jugosławii przejdą do historii jako konflikt zapisany głosami ofiar, a nie zwycięzców. Stąd często głos ten jest naiwnie symboliczny, bezradnie bezpośredni, bajkowy, wulgarny.
Widać to było także na polskich scenach teatralnych. Niedawno gościły u nas „Sytuacje rodzinne” Biljany Srbljanović (Teatr Studio w Warszawie), w których przemoc i zbrodnie pokazano poprzez zabawy dzieci, oraz słynne „Monologi waginy” Eve Ensler (Teatr Wybrzeże w Gdańsku) ze wstrząsającą relacją zgwałconych kobiet z Bośni. Wykluczeni, dyskryminowani zaczęli więc mówić, choć na potrzeby ich absurdalnych tragedii, bólu i cierpienia nie powstał jeszcze odpowiedni język. Verdana Rudan – chorwacka dziennikarka wyrzucona z pracy za małżeństwo z Serbem – kazała swojej Tonce kląć, wrzeszczeć, kłamać, obrażać słuchaczy i dzielić się z nimi refleksjami typu: „Wszyscy jesteśmy mordercami z natury”, „Lepiej się pozabijajcie” czy „Zdumiewa mnie rozwój telekomunikacji”.
Dla Jandy, która pół życia spędziła sama na scenie – w monodramach „Shirley Valentine”, „Maria Callas”, „Mała Steinberg”, „Kobieta zawiedziona” – dwie godziny intensywnej, publicznej psychoterapii to żaden problem.
Panuje absolutnie i niepodzielnie od pierwszych zdań, gdy oznajmia: „Gdybyście byli normalną publicznością, dawno byście wyszli Ale to mój teatr i nikt nie wyjdzie, bo zamknęłam drzwi”. Potargana, wymięta, Janda wygląda jak ktoś, kto od wielu dni nie opuszczał kanapy, nie zmieniał ubrania, tylko nakładał na siebie kolejne warstwy drogich piżam. A jednak można się przyłapać na tym, że z zapartym tchem gapimy się na tę zaniedbaną, zapatrzoną tępo w telewizor kobietę. Odbiornik ma wyłączony głos, ale bohaterka co chwilę wybucha na widok wyreżyserowanych pogrzebów czy piętnastoletnich dziennikarek – kretynek wydających światłe opinie o Ben Ladenie. Trudno się nie śmiać, gdy parodiuje patriotyczne przemowy, święte oburzenie reporterów telewizyjnych czy bezmyślne porady swojej partyjnej matki. Wściekła, naszprycowana prochami Tonka nie jest feministką, doktorem nauk humanistycznych ani ekspertem od mediów. Ale swoje wie. Słuchając o „przesadnym okrucieństwie” żołnierzy chorwackich, zastanawia się, jak byłaby w takim razie dobra i wyważona rzeź? Opowieść o bestialstwach wojennych przeplata wspomnieniami z własnej młodości, gdy brała udział w katowaniu maleńkiego siostrzeńca. Nie czuje się ofiarą gwałtu, bo sama poszła się rozebrać do urzędu. A później to samo poradziła przyjaciółce. Chce niszczyć, chce, żeby inni cierpieli jak ona. W intymnej rozmowie z publicznością Janda nie szuka jednak zrozumienia czy rozgrzeszenia. Przeciwnie – celowo się oskarża, prowokuje, drażni. Dla niej jedyny kontakt możliwy między ludźmi to obrona i atak. Po momentach uniesień kuli się i zastyga z zaciśniętymi ustami. Dopiero powtarzane jak mantra słowa „Nazywam się Tonka i nie mogę spać” przywołują ją do rzeczywistości niczym powitanie w grupie anonimowych ofiar PTS (posttraumatyczego syndromu).
Siła tekstu i sprawność aktorska Jandy sprawia, że godziny spędzone na tej wojnie nerwów wrzynają się w pamięć bardziej niż wojenny dokument o cyfrowej jakości dźwięku i obrazu. Spowiedź bezradnej, głupiej materialistki, byłej przemytniczki, fatalnej matki, to po prostu wojna odmitologizowana, przeżyta w pierwszej osobie. I gdy Janda w końcu włącza nam głos, dobiegające z telewizora jęki nie powodują współczucia, lecz wstyd. Bo czy przed chwilą się z nich nie śmieliśmy?
Teatr Polonia, „Ucho, gardło, nóż” Verdany Rudan, monodram Krystyny Jandy, premiera 12 listopada
ŹRÓDŁO:
PREMIERA Wspaniały, bezkompromisowy monodram Krystyny Jandy
Zwierzenia podczas bezsennej nocy
Dopiero co oglądaliśmy inauguracyjne przedstawienie na otwarcie prywatnego Teatru Polonia Krystyny Jandy, a tu już nowy tytuł na afiszu. Monodram „Ucho, gardło, nóż” powstał na podstawie książki Vedrany Rudan. Janda – zarazem adaptatorka, reżyserka i wykonawczyni – gra w nim Tonkę Babić, kobietę po pięćdziesiątce, która w bezsenną noc zwierza się ze swego życia.
Bohaterka jest kobietą cierpiącą na PTS (posttraumatyczny syndrom), którym dotkniętych zostało wiele osób wplątanych w bratobójczą wojnę bałkańską. Zawsze czuła się Chorwatką, jak jej matka. Ojcem był jednak Serb, co w chwili wybuchu patriotycznych uczuć towarzyszących wojnie, wystarczyło do sąsiedzkiego ostracyzmu. Jej bezsenność to m.in. skutek obaw przed nieproszonymi nocnymi odwiedzinami. Do dziś znajduje na drzwiach mieszkania napisy: „wypier… serbska k…!”.
Dla kobiety w takim położeniu nie ma żadnych świętości. Ostrym, nieprzebierającym w słowach językiem – po wyeliminowaniu wszystkich słów na „k” dwugodzinny monodram stałby się o kwadrans krótszy -mówi wprost, co myśli o świecie urządzonym przez ludzką agresję. Nie wierzcie – przekonuje- że człowiek jest z natury dobry. Jeśli szanse przetrwania będzie mieć tylko dzięki użyciu przemocy, to się nie zawaha. Wypowiedzi bohaterki są wstrząsająco zwyczajne. Tonka przyznaje się do braku wykształcenia i ogłady. Ale życiowej mądrości mógłby jej pozazdrościć niejeden intelektualista.
Osamotniona kobieta obnaża cynizm rządzących, bałamucących ludzi opowieściami o obronie ojczyzny, co jest zazwyczaj zakamuflowaną zachętą do niekontrolowanej rzezi innych, nie naszych, niewygodnych. Nie tylko oni mamią i zatruwają umysły. Czyni to telewizja z jej inscenizowanymi reportażami, zakłamana reklama, bałamutne filmy bez cienia życiowej prawdy. I Tonka, jak z rękawa, sypie przykładami. A już opisy przygód erotycznych, które – dzięki wojnie – przytrafiły się jej samej i najbliższym znajomym, godne jest pióra współczesnego Woltera i markiza de Sade’a.
Krystyna Janda ze swym doświadczeniem w graniu współczesnych kobiet po przejściach nikogo nie zaskoczyła znakomitą aktorską formą. Jednakże temat, a zwłaszcza język, jaki sobie obrała na debiut wykonawczy we własnym teatrze, były wysoce ryzykowne. Mimo ostrych, dosadnych sformułowań, w jej zwierzeniach nie było cienia wulgarności. Może da się to lepiej zagrać; nie wiem. Ale nie widzę potrzeby.
Janusz R. KowalczykVedrana Rudan „Ucho, gardło, nóż”, adaptacja, reżyseria i wykonanie Krystyna Janda, scenografia Magdalena Maciejewska, Teatr Polonia, Warszawa, premiera 12 listopada
«Dobra rola w złej sztuce. Na wstępie uspokajam. Mimo nocy spędzanych na wymyślaniu, jak zaspokoić żądania miasta, sanepidu i Unii Europejskiej i nie pójść z torbami – Krystyna Janda jest w świetnej formie. Czego nie można powiedzieć o bohaterce jej najnowszego monodramu „Ucho, gardło, nóż” Vedrany Rudan – Tonce Babić.
Też nie sypia, ale nie z powodu remontu: jest mieszkającą po chorwackiej stronie pół-Serbką, której sąsiedzi, czystej krwi Chorwaci, grożą linczem. Leży więc na kanapie i w bezsenną noc przy telewizorze z wyłączonym dźwiękiem opróżnia przed nami wnętrze swojej głowy. Trzeba od razu powiedzieć, że Rudan wielką pisarką nie jest. Jej proza to potok (a raczej rynsztok) obrazków z życia tzw. zwykłej kobiety na objętych wojną domową Bałkanach.
Oskarżenia rzucane przeciw władzy, podżegającym do bratobójczej walki mediom (relacjonują sfingowane pogrzeby ofiar), złej naturze człowieka, dla którego wojna jest stanem naturalnym – czasem chwytają za serce, czasem rozśmieszają, częściej jednak, mimo heroicznych wysiłków aktorki, żeby nadać im jakiś sens, przeradzają się w bełkot.
Najlepsze momenty przedstawienia to te, w których Janda-Tonka zwraca się bezpośrednio do swoich widzów: prowokuje ich, kokietuje swoim wiekiem, trochę ponarzeka na facetów, powie, jak to niełatwo być kobietą, a do tego właścicielką teatru. Warto wybrać się do Polonii choćby po to, żeby zobaczyć, jak doświadczona aktorka pewną ręką prowadzi publiczność.»
„Janda jest w formie”
Aneta Kyzioł
Polityka nr 47/26.11
23-11-2005
«Zazwyczaj wywiad rozpoczyna się od pytania dziennikarza. Ale tym razem zanim zada Pan pierwsze pytania, pozwolę sobie coś Panu opowiedzieć. W czwartek, kiedy podpisywałam w Empiku książkę „Miłość od ostatniego wejrzenia”, pojawił się nagle facet. Miał około 60 lat i pochodził z Jugosławii – prawdopodobnie z Bośni – choć jak mówił od 20 lat mieszka w Polsce. Przyniósł ze sobą kartkę z napisem „Jesteś śmieciem”. Miał gazetę, którą uderzał mnie po głowie, i krzyczał, że jest bardzo bogaty, tak bogaty, że stać go na zabicie mnie. A wszystko dlatego, że rzekomo w gazecie znieważyłam prezydenta Tudjmana. Byłam ogromnie zaskoczona: to zwierzę nawet po 20 latach spędzonych w tym kraju nie przeistoczyło się w Polaka. Muszę przyznać, że ogromnie lubię przyjeżdżać do Polski. Obawiam się tylko, że następnym razem potrzebna mi będzie już ochrona policyjna.
Rozumiem, że to była awantura na tle politycznym.
Ale rzecz w tym, że gdybym była mężczyzną, to on by tego nie zrobił. Takie zwierzęta z agresją występują tylko wobec kobiet. Wokół mnie były same kobiety. Wystarczyłby jeden mężczyzna – i nic by nie było.
Pani książki zawsze wywołują wiele emocji. Może to poglądy, a nie sam fakt bycia kobietą, je powodują?
Tu chodzi o to, że jestem kobietą, która przyznała sobie prawo do wyrażania poglądów. Ale agresja mężczyzn dotyczy wszystkich kobiet. Nawet agresywne kobiety przy agresywnych mężczyznach zamieniają się w owieczki. Ja sprawiam wrażenie agresywnej kobiety, ale przez dwadzieścia lat żyłam z mężczyzną, który mnie bił.
Wszystkie Pani książki posuszają problem przemocy. „Ucho, gardło, nóż” traktuje o wojnie w Jugosławii.
Ona jest o przemocy w ogóle. Gdyby była tylko o wojnie, to nie byłaby tłumaczona na wszystkie języki. Janda powiedziała – i ja się z tym zgadzam – że to jest książka o terrorystce. Tonka Babić żyje na całym świecie i chce zburzyć istniejący porządek. Rozejrzyj się wokół siebie. Teraz płonie Francja, niedługo będzie płonąć cała Europa.
Istnieje chyba zasadnicza różnica – we Francji protestują tylko imigranci.
To nie jest problem tej czy innej mniejszości narodowej, to jest problem władzy i poddanych, współczesnego kapitalizmu i biednych. Kapitalizm wytworzył nowoczesne społeczeństwo niewolnicze. Różnica jest taka, że dawniej niewolnicy mieli kajdany i łańcuchy, a teraz mają karty kredytowe. I wiedzą, że ze swoich długów nigdy się nie wypłacą. W Paryżu samochody palą czarni Francuzi, ale niedługo zaczną je podpalać także biali. Terroryzm jest jedynym środkiem, dzięki któremu ofiara może wyrazić swoją wściekłość i niemoc. Terroryzm to świetlana przyszłość światowych niewolników.
Świetlana?
To jedyna moc, jaką współcześni niewolnicy posiadają. Nie mają niczego, co mogliby stracić. Mieszkam w Chorwacji, która jest krajem niewolniczym. Wszystko, co mieliśmy, zostało sprzedane – od banków po małe hoteliki. Moje dzieci do końca życia będą pracować dla zagranicznych koncernów po to tylko, by móc dalej pracować. Mój syn ma dwa dyplomy, psychologa i informatyka. Pracuje po 14 godzin na dobę dla austriackiej firmy, zarabia 600 euro miesięcznie, z czego 300 wydaje na wynajem mieszkania. I jest szczęśliwy, że ma pracę.
Nie wychodzi na ulicę, by palić samochody…
Niewolnicy na całym świecie dopiero zaczynają rozumieć, że są niewolnikami. Zaczynają rozumieć tragizm swojego położenia. To dotyczy wszystkich – robotników, imigrantów, kobiet… Kobiety są największymi niewolnikami ze wszystkich. To może nie jest jeszcze moment powszechnego buntu, tylko budzenia się świadomości.
Ale bunt nadejdzie?
Z pewnością. Bo świat albo się zmieni, albo przestanie istnieć.»
„Bunt niewolników”
Jarosław Lipszyc
Życie Warszawy nr 264
14-11-2005
Janda w pięciu smakach
„Wojna jest czymś takim, w czym każdy normalny człowiek czuje się jak ryba w wodzie. Wszystkim nam robi się ciepło na sercu, kiedy zarzynamy cudze córki. Niestety podpaliliśmy szósty dom, wynieśliśmy dziewiątą lodówkę, zerżnęliśmy małą na progu, każą nam przestać i jeszcze nas opierdalają. Mówią, że to nienormalne, żeby była aż taka rzeź. A jaka jest normalna?”
Czego można się spodziewać po bohaterce, która w tak bezpośredni i konkretny sposób wygłasza swoje poglądy? Agresji, złości, nienawiści, zaciętości, gniewu, okrucieństwa? Być może w ten sposób zinterpretowałaby rolę Tonki Babić- bohaterki książki Vedrany Rudan- niedoświadczona aktorka. Na pewno jednak wówczas znaczna część publiczności – zniechęcona, obrażona i obrzydzona – ulotniłaby się z teatru, podczas przerwy. Do zakończenia dwugodzinnego spektaklu zostaliby sami masochiści.
Nikt jednak nie ucieka ze spektaklu ,,Ucho, gardło, nóż’’ w adaptacji, reżyserii i wykonaniu Krystyny Jandy. Co więcej, aktorka otrzymuje owacje na stojąco. Nie tylko publiczność ją docenia, także krytycy w 2006 roku przyznali Jandzie, za rolę Tanki, nagrodę Feliksa.
Dyrektorka Polonii fantastycznie prowadzi widza, dialoguje z nim, kokietuje go, drażni, rozśmiesza, prowokuje. Po prostu Janda w pięciu smakach…
Ponieważ tekst ma luźną kompozycję, aktorka bawi się nim, każdego wieczoru nieco go zmieniając. Coś dodaje, z czegoś rezygnuje, w zależności od oczekiwań publiczności. Nie znaczy to, że z ciężkiego, poważnego tekstu o okrucieństwie wojny na Bałkanach, robi farsę. Akcentuje jednak na równi tak przerażające fragmenty, jak np. zmuszenie staruszka do zgwałcenia starej kobiety, a następnie rozstrzelanie go oraz tak nieistotne jak komentowanie reklamy margaryny, która właśnie jest emitowana w telewizji. Te groteskowe zestawienia składają się na monolog kobiety, która straciła wiarę w ludzkie dobro, kobiety której okrucieństwa wojny wypaczyły wrażliwość, pokiereszowały psychikę i pomieszały wartości – kobiety częściowo odczłowieczonej. Janda nie każe jednak widzowi ani współczuć Tonce ani jej obwiniać. Postać prowadzi w ten sposób, by każdy widz, mógł znaleźć w niej coś, z czym się utożsamia.
Janda nie wspiera się ani muzyką, ani wyszukaną scenografią ( Magdalena Maciejewska umieściła na scenie tylko dywan, sofę, telewizor, rozrzucone książki i płyty. W pierwszych spektaklach na sofie siedział półmetrowy ptak Tweety, ale z tego pomysłu zrezygnowano).
Tekst kontrowersyjnej bałkańskiej dziennikarki Vedrany Rudan, w polskim tłumaczeniu G. Brzozowicza, J. Granata i W. Szablewskiego nie można zaliczyć do wysokiej literatury. Bliżej mu raczej do tzw. literatury kobiecej. Gdyby nie Janda nie byłoby czego oglądać. Ale jest Janda, więc jest kreacja.
JANDA W NOWYM JORKU
„Nazywam się Tonka, z domu Babić. Nie mogę spać”- tym wyznaniem Krystyna Janda rozpoczyna swój najnowszy monodram – „Ucho, gardło, nóż”.
Ten wstrząsający spektakl to zwierzenia zbolałej, doświadczonej życiem i samotnej kobiety. Sztuka oparta jest na autobiograficznej książce Chorwatki, Vedrany Rudan. To rzeka wulgaryzmów poprzeplatanych wspomnieniami z życia. Życia kobiety w czasie wojny domowej w byłej Jugosławii, pełnego ludzkich dramatów i osobistych porażek.
Ubrana w jedwabną podomkę, poczochrana, zmęczona, cierpiąca na bezsenność Tonka, całymi nocami siedzi na kanapie i ogląda telewizję bez dźwięku. Wystarczy, że patrzy na obrazy w srebrnym ekranie, by te wywoływały w niej dramatyczne wspomnienia z dzieciństwa, małżeństwa, wojny…
Krzyczy, płacze, złorzeczy i rzuca k****, ale na szczęście rola Tonki grana jest przez tak doskonałą aktorkę, jaką jest Janda, dowcipną i bystrą, potrafiącą dozować emocje i spojrzeć z dystansem na swoją bohaterkę. Janda – aktorka, nawiązuje kontakt z publicznością i od tej chwili stajemy się powiernikami Tonki i jej najskrytszych tajemnic. Mówi o sprawach, które są wstydliwe, trudne i raczej pomijane milczeniem na publicznym forum. Dzieli się opiniami o innych, komentuje oglądane w telewizji wydarzenia oraz te, które wracają jak bumerang. Jej długie monologi tną jak nóż w naszych sumieniach i zmuszają do refleksji także o nas samych. ,„Historie opowiadane przez Tonkę w ustach Jandy stają się dowcipne i wzruszające, a wulgaryzmy prawie niesłyszalne”- pisze w „Życiu Warszawy” Iza Natasza Czapska.
Na początku bohaterka zawstydza swoją szczerością. Widownia co chwilę wybucha nerwowym śmiechem, często zupełnie niestosownie. Tak jakby ludzie bronili się przed bolesnymi wyznaniami tej 50-kilkuletniej, nieszczęśliwej kobiety. Jakby bali się jej prawdy. I nic w tym dziwnego, bowiem opowieść Tonki pełna jest cierpienia, łez, upokorzeń. Odsłania przed nami inne oblicze wojny, najczęściej pomijane w pompatycznych przemowach naszych przywódców, którzy bez mrugnięcia okiem ciągną swoje narody na śmierć.
Napisałam „Ucho, gardło, nóż”, gdy wybuchła wojna na Bałkanach jako autoterapię – by nie strzelić sobie w łeb – mówi Vedrana Rudan.
Tonka mówi o potwornych, nieludzkich wyborach, wobec których staje ona i jej bliscy podczas wojny. Żołnierze walczący na froncie, ale i pozostające w domach kobiety – oni i one zhańbieni, złamani, z podkulonymi ogonami. Wojna oczami Tonki odbiera człowiekowi ludzką twarz – współczucie, godność, troskę. Ona sama, cyniczna, wściekła, opluwa wszystkich naokoło, oskarża o swój ból matkę, mężczyzn, przyjaciółkę, rządy, by w końcu, obrócić się przeciw sobie i ze zwieszoną głową, w rozpaczy, przyznać się do swoich własnych okrucieństw. Nikt nie jest bez winy, wszyscy ponosimy odpowiedzialność za zło tego świata.
„No one wins, it’s a war of men”- Neil Young.
Premiera i zarazem jedyny spektakl „Ucho, gardło i nóż” odbyły się w Sali Tribeca Performing Arts Center na Manhattanie.
Kasia Ruszkowska
______________
To jeden z najważniejszych spektakli obchodzącego właśnie swoje ósme urodziny prywatnego Teatru Polonia.
Wstrząsający monolog kobiety, która nie może uwolnić się od dręczących ją obrazów z wojny bałkańskiej. Leżąc w łóżku przy włączonym telewizorze i pochłaniając kolejne tabliczki czekolady, opowiada nam swoje życie.
Po premierze, która odbyła się w 2005 r., recenzenci byli zgodni, że to wybitna kreacja Krystyny Jandy. „Takiej Jandy – wściekłej, wulgarnej, wyzywającej i złej – jeszcze nie widzieliście” – pisał Roman Pawłowski w „Gazecie”.
Warto wspomnieć, że ten jeden z pierwszych spektakli Teatru Polonia powstawał w spartańskich warunkach. Teatr był wtedy jednym wielkim placem budowy, a Krystyna Janda prowadziła próby w przerwie między załatwianiem spraw w urzędach i pilnowaniem robotników.
Przed premierą na łamach „Gazety” tak mówiła o swojej bohaterce: „Tonka Babić to kobieta w moim wieku. Urodziła się dokładnie w tym samym roku co ja, ale w Chorwacji. Przeżyła wojnę, straciła wszystko, co kochała. Zmieniło to jej myślenie o moralności, o etyce, o szczęściu. Musi sobie wszystko na nowo ułożyć. Według zasad boleśnie zwichniętych, pozbawionych logiki. Działa jak terrorysta we własnym życiu. Jakby chciała wszystko zniszczyć, za karę, z bólu, z protestu. Bardzo poruszające i dla mnie – aktorki – nowe.
Takiej postaci nie grałam. No, może Medea… Zależało mi na tym, aby oddać klimat i język. To było zresztą najtrudniejsze. Jak powiedzieć na scenie te wszystkie brutalizmy, aby publiczność nie zajęła się tylko pierwszą warstwą słów, wyrażeń, które są niecenzuralne, często obsceniczne. Aby widzowie za tymi słowami dojrzeli emocje i stan psychiczny tej kobiety. Uznali je za niezbędny środek artystyczny”.
Teatr Polonia, Scena Fioletowe Pończochy: „Ucho, gardło, nóż” według Vedrany Rudan, przekład Grzegorz Brzozowicz, adaptacja i reżyseria: Krystyna Janda, scenografia – Magdalena Maciejewska, występuje Krystyna Janda. Jubileuszowy spektakl – niedziela 3 listopada, godz. 16. Czas trwania – 120 minut z jedną przerwą.
Ostry nóż i idealne cięcie
Katarzyna Binkiewicz, www.teatrdlawas.pl 30.06.2014
Faktem jest, że Krystyna Janda uwielbia być na scenie sama. W spektaklu „Ucho, gardło, nóż” królowa monodramów, kolejny już raz, przenosi widzów w świat mocnych uczuć i brutalnych emocji. Tym razem jednak, poza aktorskim kunsztem, Janda przekazuje nam o wiele więcej – tworzy i czyni widzów obserwatorami swoistej psychoterapii i rachunku sumienia. Monodram to sztuka trudna – zarówno dla aktorów jak i dla widzów. Nie każdy potrafi utrzymać uwagę widza, tak jak nie każdy potrafi wyłącznie dzięki własnym umiejętnościom zbudować postać i nadać jej sugestywny i wiarygodny charakter. Krystyna Janda stworzyła postać bardzo kontrastową, silnie przejaskrawioną, której widzowie wraz z kolejnymi minutami trwania spektaklu mogą nie lubić, ale mogą też jej współczuć, czuć sympatię i chęć niesienia pomocy.
Tonka Babić to Serbka, która przeżywszy wojnę w byłej Jugosławii, nie potrafi udźwignąć ciężaru swoich doświadczeń. Prześladowana powracającymi obrazami mordów, gwałtów i płaczu, także trudnego dzieciństwa, nie potrafi poradzić sobie z towarzyszącymi jej myślami pełnymi lęku i niepokoju. Tonka cała przepełniona jest buntem; gdyby tylko miała więcej siły, kto wie, może wszczęłaby jakąś rewolucję? Istotnie, nie byłaby to wojna o władzę, pieniądze czy wpływy. Byłaby to rewolucja dokonująca zmiany społeczeństwa, tak według niej, zakłamanego, sprzedajnego i całkowicie pozbawionego wyższych uczuć. Niestety, cała energia Tonki kumuluje się w niej samej, przytłacza ją, tłamsi i napawa panicznym lękiem. Emocje eksplodują z niebywała siłą, gdy Tonka opowiada o kolejnych, niezwykle traumatycznych przeżyciach. Może to dla niej forma terapii? Oczyszczenia?
Spektakl z pozoru śmieszny, w głębi opowiada o trudnych, szokujących i niekiedy wstydliwych aspektach życia. Janda pod przykrywką cynizmu, buduje postać przesączoną cierpieniem, goryczą i zwyczajną, ludzką bezsilnością. Trauma wojny, której Tonka doświadczyła w najczarniejszych jej odcieniach, doprowadziła ją do stanu, w którym paraliżujący lęk uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Całe dnie spędza przed włączonym telewizorem, co istotne – z wyciszonym dźwiękiem. Tonka boi się huków i głośnych dźwięków, boi się ludzi, dzwonka do drzwi, własnych myśli o przeszłości i tych dotyczących przyszłości. Najlepszym przyjacielem są tabletki uspokajające, które przyjmowane na zmianę z tabliczkami czekolady, dają złudne wrażenie panowania nad sytuacją.
Tonka – choć używa przekleństw i krzyczy – jest bezsilna; przeraża ją rzeczywistość, przeraża ją niesprawiedliwość i nielojalność żyjących wobec tych, którzy zginęli. Jej emocje udzielają się całej widowni. Tonka Jandy jest prawdziwa do imentu, każdy mililitr jej krwi przepełniony jest goryczą i palącym smutkiem. Adaptacja książki Vedrany Rudan nie jest wcale przerysowana, nie jest też prześmiewcza, ani zbyt patetyczna. Daje możliwość pokazania prawdziwej lekcji życia; wojna myśli, burza emocji, dziejąca się między łóżkiem a telewizorem, staje się studium bezradności i panicznego lęku. Lęku przed życiem.
PTSD (posttraumatic stress disorder) to zespół stresu pourazowego będący skutkiem przeżycia jakiegoś traumatycznego wydarzenia. Tonka Babić jest wręcz podręcznikowym przykładem osoby żyjącej z PTSD. Zatrzaśnięta w cierpieniu, każdym wspomnieniem zadając sobie ból, bezlitośnie stara się stworzyć sobie jak najbezpieczniejsze warunki życia. Cisza, spokój, czekolada i proszki uspokajające – wyposażenie idealne? Kontrowersyjność tego spektaklu, mimo tylu lat od premiery, nie cichnie. W tym szaleństwie, wydaje się jednak, jest metoda. Dwu godzinny monodram staje się swoistą terapią bohaterki. Widzowie czują się istotną częścią spektaklu, wręcz sprawczą i opiniotwórczą. Janda raz po raz, rozpoczyna dialog z publicznością, szukając potwierdzenia swoich słów. To pomaga jej Tonce uwierzyć i upewnić się w tym, że jest silna i jeszcze do końca nie oszalała.
Janda kreując postać Tonki, dopracowuje każdy emocjonalny szczegół do perfekcji, każdy spazm histerii czy cynicznego śmiechu; cierpienie i gorycz przeszyte są bezsilnością, odrazą do samej siebie i społeczeństwa, w którym musi żyć. Obraz jest przy tym perfekcyjnie wyważony, treści trudne i niekiedy wręcz odrażające, przeplatane są bardziej lekkimi opowieściami o seksie czy przemycie pieniędzy. By stworzyć wartościowy spektakl – Krystyna Janda udowadnia to po raz kolejny – nie potrzeba wielkich dekoracji, wystarczy odwaga, charyzma i siła ekspresji, by ostrym nożem dotknąć naszych zmysłów, przede wszystkim serca.
http://www.teatrdlawas.pl/recenzje/203-ostry-noz-i-idealne-ciecie
—————————————————————–
TheMuBa_Ucho, gardło, nóż_Krystyna Janda
Po spektaklu „Inne Rozkosze“, koncercie World Orchestra przyszła pora na monodram. I to nie byle jaki! Po raz ostatni Krystyna Janda wykona niezwykły spektakl „Ucho, gardło, nóż“, którego transmisję LIVE będzie można obejrzeć na TheMuBa.com. E-bilet daje dostęp 72h, liczony od godz. 19.30 czasu polskiego w piątek 14.12.2018r.
Monodram Krystyny Jandy, to spektakl, w którym artystka gra i reżyseruje sama. Jest również autorką adaptacji teatralnej książki Vedrany Rudan (o tym samym tytule), na której oparty jest spektakl.
Jestem szczęśliwa, że 14 grudnia zagram jeden z moich najlepszych, a w każdym razie jeden z najbardziej uhonorowanych nagrodami spektakl. Teatr jest rzeczą ulotną, a także wydarzeniem dostępnym dla nielicznych. Inwencja tego portalu mnie zachwyciła. Jestem gotowa służyć w rozpowszechnianiu kultury w ten sposób – ja i oba nasze teatry. Bardzo dziękuję za wybór mojego monodramu na początek działalności. Liczę na to, że i inne spektakle Teatru Polonia i Och Teatru zostaną w ten sposób utrwalone w przyszłości ku obopólnej satysfakcji. Życzę tej wspaniałej inicjatywie i jej twórcom sukcesu i artystycznego i komercyjnego, a co za tym idzie niezliczonej ilości widzów. – zaprasza Krystyna Janda.
Listopad 2018
https://www.facebook.com/events/715735252127640/