DANCING - plakat Teatr Polonia 2008
Autor: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Muzyka: Jerzy Satanowski
Inscenizacja i choreografia: Jarosław Staniek
Scenografia: Katarzyna Nesteruk
Asystent choreografa: Inga Pilchowska
Asystent scenografa: Małgorzata Domańska
Przygotowanie wokalne: Aldona Krasucka
Impostacja głosu: Ewa Głowacka
Producent wykonawczy: Ewa Ratkowska
Obsada:
Krystyna Janda
oraz tancerze: Michał Maciejewski, Piotr Nawrocki, Szymon Osiński, Tomasz Smoter, Przemysław Wereszczyński/Bartek Figurski, Piotr Woźniak, Michał Zawadka
Data premiery: 30 grudnia 2008
Czas trwania spektaklu: 60 minut (bez przerwy)
Po raz pierwszy zrobiliśmy z Jurkiem Satanowskim „Dancing” 28 lat temu. Byłam początkującą aktorką, on zaczynał jako kompozytor. Przyszłam do niego z pomysłem, żeby zrobić coś z „Karnetu balowego” Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Powstało widowisko telewizyjne, płyta – do dziś można ją kupić. Teraz doszliśmy do wniosku, że warto wrócić do tej poezji, bo w jego i w moim życiu zmieniło się tyle, że znaczy ona dla nas zupełnie co innego. Zaczęłam znowu czytać te wiersze i na nowo zachwyciłam się ich urodą. Przede wszystkim tych, z których wcześniej zrezygnowaliśmy, bo były o śmierci i przemijaniu, nieuchronności losu, który tylko na chwilę daje szczęście, bo zapomina, z kim ma do czynienia. W spektaklu pojawi się choćby „Przekwitła tancerka”, do której wcześniej nie dorośliśmy. Wówczas wykreślone wiersze stają się esencją dzisiejszego spektaklu. Trzeba inaczej czytać tę poezję, dlatego powstała też nowa muzyka, moim zdaniem, zjawiskowej urody. Wydawało nam się z początku, że ten powrót do dawnego tematu i tworzywa będzie prosty. Okazało się, że nic nie jest proste, bo całe życie minęło, wszystko jest inaczej. Powstało widowisko, którego się nie spodziewaliśmy. „Dancing” mieści się między gatunkami. Poezja i bardzo specjalna muzyka, opowieść teatralna z baletem czy teatrem tańca Jarosława Stańka. Im więcej mówi się o kryzysie i pieniądzach, tym bardziej widać, że ten naród szczerze potrzebuje poezji. To obłęd – wszystkie sale, gdzie czyta się wiersze, pękają w szwach. Na Krakowski Salon Poezji od rana ustawiają się kolejki. A Pawlikowska i jej poezja to potęga, ma specjalne miejsce w duszach Polaków.
KRYSTYNA JANDA
„Bezimienna bohaterka (Krystyna Janda) z goryczą wspomina tajemniczy dancing, na którym poznała mężczyznę swojego życia – i krótko po którym musiała się z pięknym nieznajomym rozstać, już na zawsze. Krótkie spotkanie odcisnęło trwały ślad we wrażliwości i myśleniu bohaterki. Jej wspomnienia (nie wiadomo, urojone czy przywołujące rzeczywiste wydarzenia) ucieleśniają się na jej i naszych oczach. Realizuje się to przez pośrednictwo siedmiu mężczyzn, którzy, tańcząc wokół niej, wchodzą w symboliczne, krótkotrwałe relacje. Nic na scenie nie jest pewne, nic nie zostaje definitywnie nazwane. Jedynym, co faktycznie istnieje, to gorycz rozstania.
Spektakl rozgrywa się w niedookreślonym miejscu: błyszcząca, lustrzana podłoga sugeruje salę balową, pustą po odbytej zabawie; zamykająca scenę ściana z gwiazd może odnosić do nocnego nieba, otwierając przestrzeń na świat zewnętrzny. W tym wszystkim pojawiają się pojedyncze rekwizyty (kapelusze pełne piór, maska karnawałowa) i elementy scenografii (obłe siedzisko-łóżko, niepokojące, puste klatki dla ptaków, wiszące nad głowami artystów), nadając chwilowe znaczenia miejscom na scenie, budując sensy i skojarzenia, o których dokładnym kształcie i treści decyduje sam widz. Plastyka sceny rymuje się z niejednoznacznymi frazami wierszy, z których skrojono „Dancing”, stanowiąc niewielki, ale przemyślany zbiór inspiracji interpretacyjnych.
Wybór tekstów i ich interpretacja muzyczna są niemal dokładnym powtórzeniem repertuaru płyty „Dancing” stworzonej również w duecie Janda-Satanowski. Fakt, zmieniła się interpretacja aktorki – już nie żywioł młodości i energetycznej żywotności stanowi główną oś interpretacji. Punkt ciężkości został przesunięty na gorzką tęsknotę, natrętnie przywołującą wspomnienia. Wciąż jednak rozwibrowany saksofon i drżące, niespokojne instrumenty smyczkowe są głównymi komponentami tkanki muzycznej, tu zmieniło się niewiele. Muzyka ta na scenie brzmi dziś anachronicznie, jakby chciano Pawlikowską-Jasnorzewską na siłę zamknąć w kartonie opatrzonym napisem „starocie”.
Tak okrutnemu pomysłowi przeczy widoczna na scenie robota choreograficzna. Siedmiu tancerzy, z których sześciu tworzy grupę, a siódmy jest cieniem „dansera” z przeszłości, z równym kunsztem cytuje kroki konkretnych tańców, jak i posługuje się ciałem w sposób bliski tańcowi nowoczesnemu.
Hubert Michalak
Nowa Siła Krytyczna