01
Marzec
2005
06:03

dziennik 2005-03-01 06:46:00

 

KTO WYŚWIADCZA DOBRODZIEJSTWA, NAŚLADUJE BOGÓW; LICHWIARZY, KTO ŻĄDA ZA NIE ZAPŁATY. Seneka Młodszy

Dziś 70 urodziny Ernesta Brylla.

 

Poeto,

życzę ci od siebie zdrowia, bo to podstawa, a ja życzę i Tobie i sobie i wszystkim żebyś jeszcze długo pisał, i napisał nową „RZECZ LISTOPADOWĄ 2005” dla teatru, bo wiele się po tym dramacie spodziewam. Napisanym po latach od tamtego pierwszego. Polska jest inna, Ty wiele przeżyłeś, obserwowałeś, szarpało Cię i dławiło, bolało i zachwycało. Czas na nowy tekst dla nas, o tych czasach, o tym kraju. Poeto! Wszystkiego dobrego kochany!

Pozwalam sobie zmieścić „ Twój rok” we fragmentach, bo niech ludzie mają… niech przeczytają, niech będą z TOBĄ w Twoje urodziny…Wśród nich moje ulubione – Archanioły, czy Mijaliśmy świat w pędzie….

 

UŚMIECH CODZIENNY CZYLI ROK POLSKI

kilka wierszy  ze zbioru pod tym tytułem

(pozwoliłam sobie zamieścić tylko do marca, do Twoich urodzin….)

 

List

…. na sen już czasu nie ma. Więcej, bo na jawę

Też braknie chwili. Ciągle coś się dzieje

W codziennych dziejach. Powiem ,że i nawet

Tak się narobiło i tyle się stało

Że wszystko leży. Lecz popatrz jak zgrabnie…

Oczom niedowiarków już się pokazało

Że horyzonty marzeń , jak to było dawniej

Nie uciekają.

Na odwrót, podchodzą

Bliżej i bliżej. Szyje nam otula

Wykrochmalona twardo jak stryczek koszula

Że dusi. Cóż musi. Lecz warto się skusić

Na ten krawat do szyi okrutnie związany

Tak malowany złotem

O, malowany

 

Archanioły

Archanioły runęły od morza jasnego

Przez nasze ciasne, kościste mieszkania

Pan wołał :- Dosiadajcie ich grzbietu dzikiego

Płyńcie szeroko na nowe spotkania…

Ale jak się zapoznać z czymś co nieznajome

Nie przedstawione ? Jak drzwi otworzone

Zostawić? A podłogi to kto powyciera

Po tej pieśni co na nas zwaliła się teraz…

A walizki też przecie są nie spakowane

I nie jest powiązane co ma być zabrane

I moje ręce także nie do tego

Żeby się trzymać grzbietu anielskiego

Panie, za wielka ryba i cud zbyt ogromny

Co przez pomyłkę wpadł w mieszkanko skromne

 

 

STYCZEŃ

 

Jesteśmy warci tego …

Jesteśmy warci tego by nie żreć zwyczajnie

A mieć pełny rozpusty stosunek z jedzeniem

Czuć język staje prosto w podniebienie

Jesteśmy warci. Czego? By nie wciągać łachów

Półsennych koszul. Spodni pełnych strachu

Dźwigać się ranni i herbatą krwawić

Jesteśmy warci świata cudownego

Lecz

Tam trochę przyciasno.

Musisz kogoś zabić

Żeby odetchnąć -oddech zabrać komuś

Żeby zamieszkać – wyszczuć innych z domu

Żeby być bardziej – W niebyt

Przesunąć innych

Niech tam przy odbycie

Nowego świata. W mrocznej kiszce biedy

Co nie strawione milcząc dalej trawią

Jesteśmy warci żeby żyć to życie

Ci się bawią

Ci się dławią

 

Wołał nas Pan

Wołał nas Pan na taniec, na śpiew i na radość

A myśmy przyszli tylko na radochę

Stąd nie zadrżały światy, pieśni poszły blado

Taniec się jąkał a śmiech kulał trochę

Wołał nas Pan na miłość – my na popierdółki

Przypędziliśmy. No i jest ziewanie

A on nam miejsce usłał w planet bujnym sianie

I niebiosa zaczepił jak gniazdo jaskółki

Wołał nas Pan na wieczność – myśmy zrozumieli

Że na pogrzeb.. Więc każdy trumnę płacząc klecił

I stroił trupie miny. Stąd martwi leżeli.

Kiedy on drzwi otworzył.

Czekał. Światło świecił

Nie pojmował dlaczego wciskamy się w ziemię

Za nami…

Kiedy wszystko właśnie otworzone

Tylko odwrócić się na jasną stronę

Wołał nas Pan na taniec, na śpiew i na radość

I ciągle woła. Nigdy nie ma zadość.

 

 

LUTY

 

Mijaliśmy świat w pędzie

Mijaliśmy świat w pędzie – bo jakoś tam będzie

Będzie przystanek. Wielkie smakowanie

Ale nie dla każdego.

Nie wszędzie, nie wszędzie

I nie za darmo takie widoki

Dlatego trzeba po schodach wysokich

Aż dusza w gardle staje…

Niektórym uciekła

Nie zacisnęli zębów, leżą bez ducha…

A my?

Gonimy. Od ucha do ucha

Wyszczerzeni. Z uśmiechem też trzeba uważać

Śmiejesz się za szeroko – odpadnie pół twarzy

Śmiejesz za wąsko – nic w gębę nie wpada

Ale my wyżej. Wszystko się układa

Ściśle. Bo gdy szczelina- zaraz się zaczyna

Coś niejasnego jak łza albo trawa

Ale my mocniej. To jest nasza sprawa

Biegniesz coraz piękniejszy

Coraz bardziej młody

Bo kto chce wypaść z mody

Kto?

 

Szeroko otwórz…

Szeroko otwórz, otwórz oczy swoje

Bo się nie zmieści wszystko co masz do patrzenia

I powieki nożem rozkroją

Dla lepszego widzenia

Popatrz jacy są piękni

Ci co oczu nie mrużą

Świat będzie dla nich miękki

Otwarty zawsze urząd

Szeroko otwórz, otwórz oczy swoje

Nie myśl o rzęsach i nie zezuj lepiej

Gdy ci powieki rozkroją

Mogą oślepić

 

Miało być

Miało być jaśniej – ale nie tak jasno

Gdy wszystko się zamienia w nieznaną pustynię

Miało być szerzej – ale bardziej ciasno

Żeby ścian można dotknąć .Wiedzieć : – Nie zaginiesz

Pióra swobody także miały nam zaszumieć

Ale takie układne. Żeby bez przeszkody

Koszulę na grzbiet włożyć…

Mieliśmy rozumieć

Ale tylko co miłe…

Oto są powody

Dla których umykamy. Każdy w swoją norę

Tam gdzie cień i chłód strachu. I źródło pokory

 

Ludu mój kartoflany….

Ludu mój kartoflany gdy walczysz z olbrzymem

Góry niebem przenosisz, wolność twoje imię

A kiedy wolny siebie masz za wielkość wroga

Jesteś mniejszy od myszy. A imię twe: trwoga

Dublin 4.04.93

 

 

MARZEC

 

Zimno się, szorstko zrobiło……..

Zimno się, szorstko zrobiło

Gęsto się przerzedziło

Znajomi z siebie wybyli

Tam gdzie się kiedyś bawiło

Kwitnie dmuchawiec pyłu

I mole zamiast motyli

Może czas szafę zatrzasnąć

Boć każdy ma szafę własną

Przymierzyć się do wieszaka

Skórę na noc porozpinać

Nadyszeć się naftaliną

Ni dychu

Ni słychu

Ni znaku.

 

Ernest, dlaczego tak smutno i gorzko, a w marcu najsmutniej? Dobrego dnia urodzin, a potem wielu, wielu jeszcze dobrych dni uczczonych nowymi wierszami. Wszystkiego dobrego..

Dla was dobrego dnia.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.