Polityka, nr 17-18, 24.04-07.05.2019, okładka
Co mi odebrano
Każdego dnia powtarzam sobie, co musi się jeszcze stać, żeby ludzie się obudzili – mówi Krystyna Janda.
Krystyna Janda (ur. 1952 r.) – najpopularniejsza i najbardziej ceniona aktorka filmowa i teatralna w Polsce. Reżyserka, prozaiczka, felietonistka i piosenkarka. Dyrektorka artystyczna
Teatru Polonia oraz Och-Teatru w Warszawie. Niedawna laureatka nagrody Kreator Kultury
POLITYKI. Zagrała w ok. 50 filmach kinowych, w tym w sześciu Andrzeja Wajdy, oraz w blisko 60 spektaklach. 5 maja w Operze Bałtyckiej w Gdańsku zaplanowana jest premiera opery Stanisława Moniuszkl,,Hrabina”w jej reżyserii. 10 maja do polskich kin wchodzi dramat psychologiczny,,Słodki koniec dnia” Jacka Borcucha. Za rolę wtym filmie Krystyna Janda otrzymała nagrodę aktorską na tegorocznym festiwalu Sundance.
Janusz Wróblewski: W najnowszym tomie „Dzienników” pisze Pani o sobie, że ma „nerwy ze stali, cierpliwość żółwia, decyzyjność myśliwego i odporność szczura”. Czy to wciąż aktualna charakterystyka?
Krystyna Janda: Chyba nie, zachorowała poważnie moja matka, okazałam się, w obliczu tego życiowego doświadczenia, kimś zupełne bezradnym.
– Czy te cechy odziedziczyła także bohaterka „Słodkiego końca dnia”, którą pani zagrała w dramacie polityczno-psychologicznym Jacka Borcucha?
Nie wiem, może trochę, ale to byłoby zbyt proste. Niewątpliwie jej pochodzenie, losy, historia rodzinna, kilka życiowych fundamentalnych zmian, „utwardziło” ją i pozbawiło przede wszystkim naiwności. Ale ostatecznie jest poetką, słabości i wątpliwości nie są jej obce.
– Pytam, bo to bardzo niejednoznaczna postać: noblistka, autorytet moralny, a jednocześnie prowokatorka łamiąca zasady poprawności politycznej, dobra żona, która zdradza kochanego męża. W kinie dawno nie grała pani tak złożonej roli.
Podobała mi się już na etapie scenariusza, była mi od początku bliska. Ale to Jacek Borcuch nalegał na jej „niekonwencjonalność”. Jestem mu za to wdzięczna. Przy czym ta „złożoność” postaci, nie wymagała ekranowego rozwoju, przeobrażeń, skomplikowanych uczuć do zagrania. Wszystko było sklejane za pomocą małych znaków, gestów, spojrzeń. Bardzo mi się to podobało. No i jednocześnie wieczne niedopowiedzenie, niejednoznaczności, sprzeczności, brak kropek i efektownych point. Czasem byłam zła, nie umiałam sobie poradzić z pomysłem kupienia przez moją bohaterkę najnowszego modelu porsche jako odpowiedź na „koniec naszej cywilizacji”, nie umiałam tego usprawiedliwić, zagrać, z prostoty serca. Wybrnęłam śmiechem.
– Można ją porównać do Susan Sontag albo Orianny Fallacci – testuje wolność słowa w oblężonej przez imigrantów Europie. Czy tak jak ona uważa pani, że Europa zacznie niedługo wsadzać niepokornych artystów do więzienia?
Nie wiem, ale mierzi mnie polskie obecne Schadenfreude, brak ostracyzmu środowiskowego wobec koniunkturalistów i „korzystaczy” z sytuacji. Bo to,co się dzieje w stosunku do artystów i instytucji kultury, posunięcia panującej władzyznam, przypomina mi to,co było, przeżyłam to. Tyle,że te dzisiejsze szykany są tylko mniej zawoalowane. Odpowiadając na pytanie, może teoretycznie dojść do wszystkiego i to bez białych rękawiczek.
– Jakie posunięcia naszych polityków panią niepokoją? Czy i gdzie swoboda artystyczna jest według pani szczególnie zagrożona?
Wiele spraw mnie i zaskoczyło i oburzyło. Polityczne kryteria finansowania kultury. Plany dotyczące kinematografii, ostatnio narzucenie komisarza politycznegodla Instytutu Teatralnego, cenzura rodząca się w teatrach, państwowa i kościelna. Cenzury oficjalnej niby nie ma, ale wystarczą odpowiedni ludzie, skłonni do nakładania kagańców. Zrujnowano kilka kluczowych instytucji , scen, muzeów, wydawnictw.
– Prawica chętnie zakneblowałaby usta takim skandalistom jak Frljić czy Abramović. Z kolei pani filmowa bohaterka porównuje samobójcze ataki terrorystyczne do dzieł sztuki. Czy można się zachwycać zbrodnią? Jakie są granice wolności słowa w pełnym pułapek demokratycznym świecie?
Według mnie granice są dawno przekroczone. Nigdy nie uważałam, że artystom wolno więcej lub głupiej. A perwersja intelektualna była mi zawsze obca, choć wielu zachwyca. Modne w ostatnich latach słowo „przekroczenie” w sztuce, w teatrze, literaturze, performensie, mnie zatrzymuje w biegu, zastanawia – i pewnie ma taką funkcję- ale mnie nie zachwyca. Ja sama, mnie samej na to nie stać. Lubię piękno, mądrość, głębokość uczuć, dobroć, ład, humanizm, harmonię, i symetrię. Lubię też człowieka, jako istnienie, wzruszają mnie jego grzechy, błędy i słabości. Zło mnie nie bawi, ani nie interesuje, choć niepokoi. Rozumiem na przykład sztukę turpizmu, jako reakcję pokoleniową, cenię ją i szanuję, ale nasz świat dochodzi do ściany zupełnie innej, można się jeszcze uratować i to jest także rolą sztuki. Faszystowscy artyści bywali wielcy, ale tylko dzięki formie, nie treści. A dla mnie zawsze ważna jest treść. Co i po co, jak – jest służebne. Choć wiem też, że duża część odbiorców sztuki czeka i ceni już tylko przekroczenia. Wracając do pana pytania, nie, nie zgadzam się z moją bohaterką, zbrodnia, terroryzm, nie mogąbyć dziełem sztuki.
– A jeśli to wybitny artysta okazuje się grzesznikiem na miarę Michaela Jacksona czy Kevina Spaceya, albo gdy ciążą na nim poważne oskarżenia jak na WoodymAllenie – co wtedy z jego sztuką?
Dla ludzi nie ma usprawiedliwienia, dla dzieł sztuki jest. Ważna jest tylko ich wymowa. O ile wiem rozpowszechnianie „Mein Kampf” jest oficjalnie zabronione. To tylko przykład, nie nazywam go sztuką. Ale w Rzymie nie zburzono kilku pomników i obelisków z czasów Mussoliniego.
– Pani przestała słuchać Jacksona i oglądać filmy Allena?
Nie. Ale piosenki Jacksona i filmy Woody’egoAllena nie zachęcają do zbrodni, nie zawierają treści groźnych. Nie gra się D’Annuzia nie dlatego,że był czynnym faszystą,tylko dlatego,że jest to dziś okropne i nie do wytrzymania pretensjonalne. A Wagnera gra się i słucha na całym świecie,mimo że był znanym szowinistą i antysemitą. Wymieniać można by długo. Mówimy oczywiście o największych.
– Domyślam się, że w pani wieku granie kobiety zakochanej w dużo młodszym mężczyźnie było sporym wyzwaniem. Było ciężko?
O nie, było bardzo miło. Mój partner jest młodszy od obu moich synów, ale tu nie chodziło o miłość. Ten związek to także wyraz buntumojej bohaterki i chęć zbliżenia się z obcym, gorszym, odrzucanym. Kobieta i mężczyzna byli na dalszym planie, tak to rozumiałam i tak grałam.
– Prywatnie zawsze się pani trzymała razem Magdą Umer, Magdą Czapińską, ZuzannąŁapicką, Agnieszką Osiecką – co taka kobieca przyjaźń daje?
Każda z nich to wszechświat. Bardzo, bardzo interesujący. Pełen wyobraźni, fantazji, olśniewających spostrzeżeń, aktów twórczych i przede wszystkim inteligencji. Doceniałyśmy to, ceniłyśmy sobie bycie częścią tej zjawiskowej „grupy”. Wsród takich osobowości nie ma mowy o samotności, miałkości czy nudzie. Agnieszki i Zuzi już nie ma. Nosimy żałobę i cenimy sobie tę przyjaźń coraz bardziej.
– W „Dzienniku” sporo też pisze pani o żałobie po mężu. Robi się wokółpani coraz mniejludzi. Co to dla pani znaczy?
Samotność.
– Boi się pani śmierci?
Na razie boję się śmierci mojej mamy.
– Czy wiek, to dla pani wciąż tylko „magia liczb”?
Chyba tak, ale to skomplikowane. Jestem zadowolona, że wiem to,co wiem, widziałam i zrozumiałam wiele, że współodczuwanie, jedna z najważniejszych cech człowieczeństwa i aktorstwa, jest u mnie teraz, w moim wieku, równa oddychaniu. Moje aktorstwo jest od dawna oparte na uważnym słuchaniu i reagowaniu, rozumieniu tematu i partnera, i to ma siłę. Dużo mniej w nim partii solowych, popisowych.
– Nauczyła się pani pokory?
Pokory? Wobec czego? Śmierci? Tak. Życia? Nie.
– Niedawno napisała pani wspaniały felieton o chorej matce w szpitalu „Ludzie nie macie pojęcia, że tuż obok, niedaleko jest taki straszny świat”. Nie o strachu przed umieraniem,tylko o bezradności i znieczulicy na cierpienie innego. O złym społeczeństwie albo chorym państwie…
I o zdemoralizowanych, zepsutych brakiem nadziei, zmęczeniem codziennym, ludziach. O spokoju stojącym za zdaniem:całego świata nie zbawisz.
– Ta zła Polska ciągle wraca w sztukach, w których pani występuje. Ostatnio w „Zapiskach z wygnania” o przymusowej, pomarcowej emigracji. Polski nacjonalizm jest wyjątkowy? Czymś się wyróżnia?
Nie wiem, ale go dotąd nie było. Był ukryty. Ton nadawali i tworzyli reguły ludzie większego formatu. To także zalew brutalnej sztuki, brutalizacji życia i stosunków ludzkich w ogóle. Dobroć i prawość, idealizm, moralność, są równane z naiwnością, głupotą, frajerstwem i zacofaniem.
– Jak Pani trafiła na pamiętniki Sabiny Baral?
Poproszono mnie o przeczytanie fragmentówpodczas promocji książki w Instytucie Austrackim. Była tam też Sabina. Potem dałam książkę do przeczytania Magdzie Umer. Rano powiedziała do mnie: Nie spałam całą noc, robimy z tego spektakl. Odpowiedziałam tylko:dobrze, za rok, na 50. rocznicę marca.
– „Wy z tym antysemityzmem zostaliście sami” – wypomina grana przez panią bohaterka. Polacy zamieniają go w nowego wroga – lewaków, gejów itd.?
To nie Polacy zamieniają, to PiS zamienia. To podrzucanie haseł, wrogów, podbijanie emocji, szczucie, bezkarność ideologów. To jest sprzeczne z konstytucją! W tekście który gram, jest jeszcze jedno zdanie, dla mnie bardzo ważne, zdanie powiedziane przezMargaret Thatcher:„niepotrzebne nam takie społeczeństwo, w którym państwo odpowiada za wszystko, a nikt nie odpowiada za to państwo”.
– Skąd w ludziach bierze się apetyt na faszyzm?
A skąd się biorą kanibale i mordercy? Reszta to owczy pęd i bezmyślność. No i poczucie przynależności do jakiejś siły.
– Wielokrotnie pani powtarza, że „ostatnie lata są traumatyczne”. Źle się Pani czuje w wolnej Polsce?
Wolnej? Odebrano mi radość życia. Spokój. Poczucie bezpieczeństwa. Na koniec poczucie wolności, sprawiedliwości i prawdy.
– A nasz katolicyzm, dlaczego przybiera karykaturalną, średniowieczną formę z paleniem książek, wypieraniem przez kler pedofilii, nietolerancją?
Magda Czapińska kiedyś napisała w jednej ze swoich piosenek,,Personel naziemny ma Pan Bóg nie najlepszy”.Lata poczucia absolutnej bezkarności. Rząd dusz i fałszywie rozumiany interes kościoła jako instytucji. Kiedyś Kieślowskina pytanie zadane mu po zrealizowaniu „Dekalogu” – czy wierzy że Bóg istnieje – odpowiedział :„ jeśli istnieje to śpi”.
– Chodzi pani jeszcze do kościoła?
Od dawna nie. Nigdy nie miałam ślubu kościelnego, z oboma mężami żyłam bez ślubu, czyli byłam dla Kościoła osobą nie do rozgrzeszenia. W rodzinie mam osoby głęboko wierzące. Zazdroszczę im.
– Jeździła pani z „Zapiskami z wygnania” po całej Polsce. Jaki był odbiór tego spektaklu? I jak się gra np. dla pisowskiej widowni?
Nie wiem,kto jest na tych widowniach. Zagrałam spektakl już ponad 60 razy, w przepastnej ciszy. Nie kamiennej, właśnie przepastnej, jakby ciemniejącej z minuty na minutę każdego spektaklu. Nigdy nie zapaliło się światełko telefonu na widowni, a to teraz prawie niemożliwe. W tym roku przede mną 50 zaplanowanych wieczorów z „Zapiskami”.
– Opowiadając o krzywdzie wyrządzonej polskim Żydom, o celnikach, którzy obsikiwali im książki, czy sąsiadach, którzy zabierali im mienie – relacjonuje to pani bardzo powściągliwie, nie podnosi głosu. Może dlatego wszyscy płaczą… A co pani wtedy czuje?
Zaszczycono mnie nagrodą im. Mordechaja Anielewicza, w uzasadnieniu nagrody było zdanie: za umiejętność współodczuwania. Jestem z tego uzasadnieniadumna. Chciałabym tylko powiedzieć, że współodczuwam także z ludźmi siedzącymi na sali.
– Mimochodem, ale chyba też świadomie stała się pani twarzą sprzeciwu przeciwko obecnej władzy, co jest w pewnym sensie kontynuacją tradycji ról w„Człowieku z marmuru” i „Przesłuchaniu”. Odpowiada pani ta rola? Do czego ona zobowiązuje?
To mnie zobowiązuje od lat. Od pierwszego „Człowieka…” uświadamiał mi to, bardzo wtedy młodej, Andrzej Wajda. Mówił: nie możesz zepsuć postumenciku, na którym Cię postawiłem. Uważaj. Uważam, 45 lat uważam. Pracuję teraz w Gdańsku, chodzę ulicami, zatrzymują mnie ludzie, dawno nie usłyszałam tylu miłych słów i podziękowań.
– Jako symbolowi Polski inteligenckiej, liberalnej było by chyba trudniej pani teraz zagrać Lady Makbet?
Jestem aktorką z krwi i kości. Ale wczoraj odmówiłam zagrania roli świetnie napisanej. Odpowiedziałam reżyserowi: Proszę mi wybaczyć, ale byłaby to dla mnie zbyt duża ofiara. Chodziło o zagranie współczesnej postaci ze świata polityki. Lady Makbet jest postacią wyobrażoną.
– Jaka to różnica?
Podstawowa. Ledy Makbet jest jest dziełem sztuki. Lech Wałęsa jest kamieniem milowym historii, a małe żyjące współcześnie szuje, nie zasługują na wysiłek twórczy nawet ku przestrodze.
– Jak się pani uodparnia na hejt?
Nie czytam. Nie przyjmuję do wiadomości.
– Życzliwi nie donoszą?
Nie, nie zajmuję się tym. To nie są interesujące tematy. Żyjemy życiem, sztuką, „przyszłością świata’, przyjemnościami takimi jak książki, muzea, podróże, wschody słońca i księżyca, pomocą innym, na te małe rzeczy szkoda czasu.
– Niektórzy pani koledzy startują w wyborach. Panią do bezpośredniego udziału w polityce nie ciągnie?
O nie. To nie dla mnie. Poza tym uważam, że jestem aktorką wciąż, mimo wieku, w dobrej formie. Umiem dużo zagrać, a to się ludziom przydaje. Pamiętam też słowa Jacka Kuronia:jesteś za dobrą aktorką na rewolucjonistkę, zagrzewaj do rewolucji, a nie ją rób.
– Postuluje pani by teatr był aktualny. Ale czy teatr ma moc zmieniania rzeczywistości?
Głęboko w to wierzę. Poza tym paradoksalnie, teatr może najszybciej zareagować na rzeczywistość, dużo szybciej niż film. Czas realizacji sztuki teatralnej to dwamiesiące. No,ale nie zapominajmy, że teatr to sztuka elitarna, przede wszystkim ze względu na ilość „obsługiwanej” publiczności. Nie może się mierzyć z filmem, nie mówiąc już o telewizji. Telewizja jest sztuką masową, dlatego jest tak ważnym i silnym narzędziem.
– Ale pani w TVP nie występuje. Oni panią bojkotują czy na odwrót?
Oni. I to akurat dla mnie nic nowego. Przeżyłam to dawno temu, za komunistów. Ale chodzi o coś innego, rośnie pokolenie, które z winy obecnej publicznej telewizji nie ma dostępu do wielu polskich filmów, choćby nielubianego teraz przez obecną władzę Wajdy. Kiedyś filmy emitowano prawie codziennie, na różnych kanałach, edukacyjnych, teraz zniknęły.
– W wywiadzie dla „Gali” powiedziała pani:„Nie będzie wolnych wyborów. Czeka nas kilka, kilkanaście lat absolutnie niesprawiedliwego kraju”. PiS nie wyrównuje szans?
Zobaczymy. Obym się myliła. Na razie każdego dnia powtarzam sobie, co musi się jeszcze stać, żeby ludzie się obudzili. Bo przecież stało się właściwie wszystko potrzebne do otrzeźwienia.
– Skoro jest tak źle, dlaczego PiS ma 40 proc.poparcia?
Większości ludzi nie obchodzi kto daje, z jakich pieniędzy i nie myślą, co będzie potem. Jakie życie szykuje się naszym dzieciom. Ważne, że dają. Tu i teraz. A po nas choćby potop.
– Minione trzy dekady wolnej Polski podsumowuje pani stwierdzeniem: „Każdy mógł sobie z tą wolnością zrobić,co chciał” i „Jak ktoś chciał to sobie poradził”. Ale ludzie chyba tak nie myślą. Wielu nie dało rady. Może dlatego tak ciężko się porozumieć?
Dlatego trzeba pomagać najsłabszym, wykluczonym, chorym, tym, którzy nie dadzą rady. Choćby nauczycielom, od których zależy przyszłość tego narodu, tymktórzy uczą i wychowują nasze dzieci. Selekcja negatywna zaprowadzi donikąd.
ROZMAWIAŁ JANUSZ WRÓBLEWSKI
Rozmowa zostala przeprowadzona na kilka dni przed śmiercią matki Krystyny Jandy. Zdzisława Janda zmarła 8 kwietnia. O jej śmierci aktorka poinformowała w dniu pogrzebu, 15 kwietnia. Składamy wyrazy współczucia.
Polityka, nr 17/18 (3208), 24.04-7.05.2019, str. 20-22