09
Październik
2018
09:10

Nie wiadomo już kto dobry, kto zły

Krystyna Janda: nie wiadomo już kto dobry, kto zły

Pamiętam kiedyś takie spotkanie, kolację, w domu Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, w ich otwartym domu na warszawskim Żoliborzu. Zebrało się tam wtedy wielu ludzi ze świata filmu, pisarzy, intelektualistów, także działaczy politycznych „rozbłysłych” po wielkiej zmianie. Wszyscy mówili o nowej Polsce, o tym, co każdy planuje robić.

Był to może 1990 rok ubiegłego wieku. Nowa Polska, wielkie dzieło do wykonania, ogromna praca i każdy wiedział, że trzeba zakasać rękawy i sobie z tym radzić, indywidualnie i zbiorowo, w ogólnym interesie społecznym i państwowym, ale także i własnym. Ojczyzna to wielki zborowy obowiązek, Norwida urzeczywistniało się. „Gruba kreska” premiera Mazowieckiego została ogłoszona, zapominamy o tym, co było, dajemy wszystkim szansę na zmianę, poprawę, zaczynamy od początku, bez urazy. „Rząd który utworzę nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania”. Zmieniało się życie wszystkich i nikomu nie przychodziło do głowy, że ktokolwiek może chcieć źle, że trzeba tylko mądrych wyborów i wspólnej pracy. Ale pewność, że wszyscy pójdą razem w jedną, jasną stronę była silna. Po latach niewoli, wydawało się to oczywiste.
Siedziałam i słuchałam wtedy z otwartymi ustami, i z tego wszystkiego, z tych wszystkich wypowiedzi zrozumiałam jedno – trzeba działać i pozwolić działać innym. Robić, realizować pomysły. Leseferyzm. Niech każdy robi, co chce i jak chce, byle robił, wszyscy mają dobre intencje. Wolność. Trzeba tylko pomagać sobie nawzajem, omijać rafy, naprawiać ewentualne błędy. Organizacja nowego suwerennego państwa przez wolne, rozsądne społeczeństwo, otwarte i gotowe na „trudy związane ze zmianami”. Zabrałam się i ja do „dzieła”.

My, aktorzy nagrywaliśmy w telewizji hasło „Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż.” – co miało ludziom uświadomić wielkość zmiany i zachęcić do solidarności z tymi, którzy mieli odczuć transformację na własnej skórze. Będzie trudno, ale będzie – mówili i myśleli wszyscy. Ludzie ruszyli do otwierania firm, sklepików, składzików, warsztacików, restauracyjek na własną odpowiedzialność i ryzyko wszelkie. Polska zakwitła domorosłymi przedsiębiorcami i koszmarnymi reklamami. Pamiętam, że brzydota dróg, upstrzonych tymi ogłoszeniami nie miała granic a ja, kiedy załamana tym, poskarżyłam się kiedyś na to premierowi Mazowieckiemu, dostałam od niego reprymendę. – Niech pani pamięta, że każde „jajka sprzedaję” czy „cegły produkuję” to znak polskiej rodzącej się przedsiębiorczości, o tym, żeby było ładnie porozmawiamy za kilka lat.
Po wielu latach cenzury i knebla wszyscy oszaleli na punkcie wolności słowa, otworzono mikrofony, anteny dla wszystkich, na żywo, bez opóźnienia, czyli czasu na interwencję w to, co pójdzie na antenę, wypowiadali się wszyscy, młodzi i starzy mądrzy i głupi. A ja pamiętam jak Andrzej Wojciechowski, który wtedy tworzył Radio Zet opowiadał mi z zachwytem o radiu amerykańskim. Opisywał historię pewnej żony, która zadzwoniła na antenę płacząc, że właśnie odszedł od niej mąż, wsiadł do samochodu i jedzie przez Amerykę w nieznanym kierunku, ma na pewno włączone radio, ona błaga, żeby wrócił, bo go kocha nad życie i cała Ameryka na antenie włączyła się do ratowania miłości. Ludzie dzwonili, tłumaczyli, apelowali, opowiadali o swoich pochopnych rozstaniach. Takie radio chcę zrobić – mówił do mnie pan Andrzej w gorączce. Wszyscy jeszcze wtedy myśleliśmy, że ludzie są cudni i dobrzy.
Masowo zaczęto pisać wspomnienia, pamiętniki, kto żyw, Tadeusz Konwicki i wielu innych pisarzy odwróciło się od tego wydawanego licznie „pisarstwa” z konsternacją, ale inni wołali: piszcie, wspominajcie, opowiadajcie, zapisujcie, utrwalone muszą być czyny i rozmowy, powstaje dzięki temu wielka kronika czasu na zawsze przeszłego. Wydawnictwa powstawały jak grzyby po deszczu i zaczęła się wylewać fala „prawdy”. No a potem zaczął królować Internet i wszyscy zaczęli przecierać oczy ze zdumienia, co jest zdolny napisać anonimowo człowiek.
Jedni ruszyli do na nowo organizowania kraju, inni do zarabiania pieniędzy, jeszcze inni do ratowania potrzebujących. Od zupy Jacka Kuronia do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Fundacje, stowarzyszenia, organizacje pozarządowe. A jednocześnie wszyscy razem rzuciliśmy się do konsumpcji dóbr, pojawiających się na wyciągniecie ręki.
W roku 2004 stworzyłam Fundację. Teatr Polonia za chwilę świętuje 13-lecie istnienia. Ponad 100 premier za nami. W międzyczasie dostałam tytuł Człowieka Wolności i Medal Karola Wielkiego za wkład w zjednoczenie Europy na polu sztuki. Pilna uczennica wielkiej zmiany. Enyway, 29 lat minęło od zmiany. I po co ja to piszę? Ja, 65 letnia aktorka, zasłużona dla Polski Ludowej i III RP, teraz opluwana. Po co piszę? Z bezsilności.
Bo niezgoda i bezradność.
Bo nie mogę uwierzyć w to, co widzę i słyszę.
Bo krajobraz zbrzydł.
Zabawki wypadają z rąk.
Zachłyśnięci wolnością i pędem życia oddychamy nagle zatrutym i gorzkim powietrzem.
Bo ta cholerna demokracja taka trudna.
Bo ludzie jak zwierzęta, przepraszając zwierzęta.
Bo prawda skłamana, matka zmęczona i chora, mówi, że nie chce teraz umierać, chce dożyć zmian.
Bo moi mądrzy i sprawiedliwi odeszli albo znów na emigracji wewnętrznej.
Bo lasy wycięte, rzeki nieżeglowne, poezja w odwrocie, schabowy nie smakuje.
Dobre intencje pogardzane, szlachetność wyśmiewana, bo zło się śmieje dobru w twarz. Nieprawość prawości.
Smoleńskie widmo krąży nad Europą.
Krzysztof Penderecki napisał Lacrimosę II.
Stoimy na zakręcie historii, na rozstaju dróg, podzieleni. Nie wiadomo już kto dobry, kto zły, słońce pali wściekle w październiku, dziecko boi się iść do szkoły, matka boi się rodzić, emerytura jest cierpieniem, upokorzeniem, szczepionka podobno zabija. Lekarz zły, sędzia zły, polityk zły, telewizja kłamie, gazeta upada, wróżbici, faszyści i szarlatani mówią jak żyć… A trzecia tajemnica fatimska, czy raczej druga część trzeciej, ta nieujawniona się odsłania… Ta tajemnica nieujawniona oficjalnie, „przeznaczona tylko dla samych papieży”. Ta wizja nazywana „straszną”, mówi – Nastąpi kryzys kościoła. Kryzys wiary i moralności. Wielka apostazja w kościele, która zacznie się od góry.

Krystyna Janda, kobieta.onet.pl, 8.10.2018

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/krystyna-janda-nie-wiadomo-juz-kto-dobry-kto-zly/c1t5j9c

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.