AUTOR: Izabela Mikrut
29.11.2017
Krystyna Janda pisze swoje dzienniki w internecie, od razu więc może liczyć na odzew i reakcję na określone zagadnienia. Nauczyła się też już, że nie zawsze szczerość popłaca: fani ucieszą się z sukcesów, ale spora grupa odbiorców, bardziej przypadkowych, nie lubi nadmiernego epatowania szczęściem lub – odwrotnie – wylewania żalu. W efekcie Janda tym razem tonuje swoje zapiski, stara się znaleźć złoty środek tak, by nie urazić „obcych”, a fanom zapewnić garść informacji i możliwość uczestniczenia w swojej codzienności.
Lawiruje między niewygodnymi tematami, próbuje być dyplomatyczna i ostrożna, co automatycznie przełoży się na chłodniejsze przyjęcie książki. „Dziennik 2003–2004” wypada mniej imponująco niż pierwszy tom, mimo że objętościowo to książka podobna (prawie siedemset stron zwierzeń). Do najważniejszych wydarzeń należy tu decyzja o odejściu z teatru po konflikcie z Joanną Szczepkowską – ale nawet tej sprawy nie naświetla autorka przesadnie starannie, odnotowuje ją, co może tylko potęgować wrażenie bezsilności.
Synowie Jandy dojrzewają, starszy bierze się za czytanie „Małpy”, a to również przyczynia się do bardziej ostrożnego dzielenia się z czytelnikami domowymi anegdotami. W końcu dzieci zaczynają mieć swoje światy i swoje tajemnice, przestają zaskakiwać dojrzałymi nad wiek powiedzeniami, za to dbają o prywatność. W rezultacie drugi tom dzienników Jandy jest mniej osobisty i mniej szczery niż można by się spodziewać, pozbawiony też został skrajnych emocji i przeżywania wszystkiego „na papierze” (czy raczej, biorąc pod uwagę pierwodruk – na ekranie komputera).
Tym razem Krystyna Janda „czyta” z odbiorcami zapiski filozofów: każdą notatkę poprzedza wybrana sentencja. Lektura to długa, wystarcza na całe lata. Autorka niekoniecznie traktuje te cytaty jako źródło inspiracji: owszem, czasami przywołuje biografię danego myśliciela, innym razem sięga do poruszonego przez niego tematu – ale znacznie chętniej przechodzi od razu do swojej codzienności, bardziej bliskiej, namacalnej i konkretnej. A chociaż w prezentowaniu owej codzienności jest już dojrzalsza, w dalszym ciągu dzieli się z czytelnikami między innymi przygotowaniami do ról. Analizuje motywacje postaci, pokazuje swoje pomysły na nie. Często opowiada o spektaklach wyjazdowych – odnosi się do miejsc, które odwiedza z teatrem. Dzięki temu fani mogą uczestniczyć w jej działaniach i kibicować, a przy okazji dowiadywać się, jak trudna to praca. Janda się nie skarży, chociaż czasami wpisuje tylko parę słów, sygnalizując zmęczenie lub brak czasu. Znacznie mniej zajmuje się tym razem w zapiskach rodziną i bliskimi – wszyscy zostali już w końcu przedstawieni, teraz odchodzą do własnych spraw, nie działa już urok nowości. Rzadko Janda prezentuje rozmowy z pociechami, chociaż dzieci są jeszcze obecne w relacjach.
Aktorka znacznie chętniej przywołuje przepisy kulinarne czy tematy zawodowe. Lubi żarty – w roli puent poszczególnych wpisów często wstawia zasłyszane dowcipy (dziś już zwykle nieco przebrzmiałe i powszechnie znane, ale i tak wprowadzające w dobry nastrój). Reaguje na komentarze odbiorców, chociaż w mniejszym niż wcześniej stopniu przejmuje się narzekaniami i utyskiwaniami innych. Próbuje w dziennikach znaleźć oazę spokoju, enklawę dla siebie, sposób na odpoczynek od stresu i zmartwień.
Tom „Dziennik 2003–2004” jest zbiorem blogowych notek, które zyskały drugie życie przez klasyczny sposób wydania. Nic dziwnego, Jandę dobrze się czyta – a osobisty charakter tych zapisków sprawia, że aktorka może zwracać na siebie uwagę nie tylko teatromanów. Lektura przebiega wprawdzie ze świadomością dalszych wydarzeń w życiu autorki – ale nie przeszkadza to w odbiorze. Autopromocyjnie Janda jest bezbłędna, nawet jeśli nie o to pierwotnie jej chodziło.
Krystyna Janda: Dziennik 2003–2004. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
http://www.teatrdlawas.pl/artykuly/1423-szczerosc-i-autocenzura