Co za dzień! Wczoraj spojrzałam na zegarek cztery 11:11 myślę koniec, to jest to czego nie lubię najbardziej. Potem szło mi jako tako, ale zaraz po południu dwie trudne rozmowy i spektakl, który moim zdaniem zagrałam okropnie. Z poczuciem winy nocą położyłam się do łóżka, obejrzałam programy informacyjne, no wiadomo nie musi być czterech jedynek żeby się przestraszyć, żeby potem nie móc spać i miotać się z bezsilności i upokorzenia obywatelskiego w ojczyźnie . Rano pies zeskoczył z łózka i zaczął kuleć. W łazience poszła żarówka i wywaliła prąd w całym domu, szczotka do zębów się złamała ( przysięgam!), wsiadłam do samochodu zapaliło się światełko oleju, który ani jaki ani z której strony się wlewa, jadę sobie ulicami wyjeżdżając z Milanówka, biegnie chodnikiem pies, całkiem podobny do naszego ogrodowego. Jak on wyszedł? Zatrzymałam się, pies do samochodu, powrót, w domu usiadłam tfu tfu tfu przez lewe ramię policzyłam do dziesięciu odwrotnie i podjęłam drugą próbę dojechania do pracy. Dojechałam do Teatru, chyba cudem, los się zagapił, nie ma miejsca do zaparkowania bo remont, z dachu coś spada – mówi do mnie portier – niech pani zaparkuje gdzieś ale nie tutaj, obok restauracja sprzedana wywożą gruz. W biurze chciałam za coś zapłacić bo termin, zablokowałam konto! Dlaczego? Jak? Przecież posługuję się tym programem płatniczym od lat. Taksówka do banku, odblokować, taksówkarz zapłacił pod bankiem z mojej winy mandat. Wracam na środku ulicy telefon, aktor pomylił wszystkie terminy, nie może zagrać czterech spektakli, a tu sprzedane! Sprawdzam, kara? Zastępstwo? Aktor rozpacza. Telefon – jakiej pani będzie używać muzyki w tym przedstawieniu…eeee, eeee – zaraz odzwonię. Wykręcam asystentkę – jakiej ja będę używać muzyki? No przecież ci mówiłam, słucham tego teraz bez przerwy…kompozytor nazywa się jak pralka albo lodówka. – Dowland. Szlag by trafił! Wracam do biura …włączam komputer. Zainstaluj nowy program. No nie! Pojawia się tyle maili że mam wrażenie, że komputer zaraz wybuchnie. Monitoring prasy. Minister coś o mnie i teatrach prywatnych, wypowiedz szkodzi, to nie teatr prywatny panie Ministrze, to fundacja. To nie mój interes, to nasz wspólny! Zerkam na list obok… z okazji pani pobytu na festiwalu Biff wysyłam pytania do wywiadu…Jaki festiwal , jaki Biff? Sprawdzam , telefony , nikt nic nie wie. Wreszcie jest, festiwal w Korei południowej. Ja ? Kiedy? Obiecałam? O mój Boże! A kiedy to jest? Nie, nie możliwe nie mogłam obiecać, bo to dawno zablokowanie terminy na nagranie w Polsce. Oszaleję….jest dopiero 13:00, co mnie dziś jeszcze czeka? Muszę szybko przeczytać zbiór wierszy Jesienina bo Andrzej Grabowski przygotowuje monodram. Może przy Sergiuszu się uspokoję na moment. Dziś jeszcze pan od remontu, pani architekt, wywiad z okazji wydania książki… a na koniec spektakl” Matki i synowie” po raz ostatni w tym bloku. Podczas niego odpocznę.
Napisałam to dla rozrywki. Żeby Wam było lżej.