31
Marzec
2017
17:03

Kurtyna w Teatrze Polonia

zobacz więcej zdjęć (40)

dziennik 2017-03-31 15:03

Warszawa – Olsztyn, Olsztyn – Warszawa i spektakl, rano znów Warszawa – Olsztyn, Olsztyn – Warszawa i znów spektakl, podróżuję w sprawach rodzinnych, spotkanie z publicznością, nagranie, spektakl, spektakl, spektakl – co ja gram w sobotę? Może mam wolne? – Sprawdźcie – proszę – siedząc w kulisach przed kolejnym wyjściem na scenę. – Nie, w sobotę gra pani „Callas”. A w piątek „Danuta W.” W niedzielę też „Callas”. – Poniedziałek? – Wolne. – Niemożliwe!
Siedzę nad korektą moich dzienników internetowych, bo Wydawnictwo Prószyński postanowiło wydać na nowo wszystko. „Cała Janda” ma się to nazywać. Czytam, niezrozumiałe. To znaczy ja rozumiem, ale inni? Tyle lat już minęło, a ja nie ułatwiłam. Wtedy wydawało mi się, że ludzie będą wiedzieć o co chodzi, próby do tego, do innego, dziś nikt nie będzie rozumiał o co chodzi, nie pamiętają tamtych spektakli, tamtych projektów i emocji zapisanych w związku z tym. Troszkę wyjaśniam, tłumaczę, ale najczęściej rezygnuję. No trudno. Teatr, ten zawód, to mija, to sprawy ulotne. – Jesteście pewni że warto to wydać na nowo? – Tak. – No nic. Wasza sprawa. Zdjęcia, zdjęcia, poszukiwanie zdjęć z tamtego czasu, ich też nie ma, poginęły w kolejnych komputerach, przenośnych pamięciach, opróżnionych szufladach. Na Fb prosimy o pomoc Internautów, o dziwo mają, trzymają to gdzieś zapamiętane, zapisane, to zdumiewające, że pamiętają i mają więcej niż ja w swoich archiwach. Oglądam, czytam, wzruszam się, bo to moje życie, moje wspomnienia, w dzienniku ledwie zaznaczone sprawy, żeby zbyt się nie obnażać, teraz we mnie wywołują ciągi wspomnień, ale chyba tylko we mnie, rośnie obawa. Tamten czas. Czas szczęśliwy. Za chwilę wyjdzie pierwszy tom, lata 2000-2002, już się drukuje. Po co to komu?
Ciągle za coś dziękuję. Kupuję czekoladki, kwiaty, w podziękowaniu pielęgniarce – mamo, kto się tak zachowuje? To obciach, masz mentalność!… zatrzymała ci się w socjalizmie, dziś nikt już tak nie robi! – Jak to? – Nie dziękuje się? Symbolicznie ? – Ja z tobą nigdzie nie pójdę, bo tylko wstyd. W urzędzie czekoladki, w przychodni czekoladki, listonoszowi torcik na urodziny, wszystkim książki z autografem, ty nie umiesz inaczej? Chyba nie umiem.
Gram. „Jowialski”, „Boska!”,„Shirley”, „Callas”, „Biała bluzka”, ”Koncert” , „Weekend z R.”, ”Matki i synowie”, „ 32 Omdlenia” w kółko ta „Shirley”, no ale ludzie chcą to oglądać. – Czy kiedyś skończy pani to grać, nie daj Boże? – pyta pani na spotkaniu? – Kiedyś tak, na pewno, ale dopóki ludzie chcą? Mam za dużo ról w repertuarze, coś muszę znów zdjąć, bo na jesieni dojdzie nowa. – A co pani zdejmie? Jaką rolę? – Nie wiem. „Białą bluzkę” zdjęłam i teraz wracam do niej od czasu do czasu, bo ludzie piszą że chcą, albo zapraszają do innych miast. Coś zdejmę. Jurek Stuhr, gra „Kontrabasistę” tak samo długo, jak ja „ Shirley”, tłumy za każdym razem, zabijają się o bilety. – Krysiu, po co ty mi każesz znowu to grać? Ja tego od dawna nie gram? Mam dosyć? Po co to na nowo? – Bo ludzie chcą. – Gram u was Różewicza, Zapolską, Czechowa gramy wciąż, i teraz znowu ten „ Kontrabasista”? – No dobrze, dobrze, ty też z Shirley się nie możesz rozstać. – Jurek, zrobisz coś nowego? – Nie. To znaczy tak. Wyreżyseruję. Ale grać nie będę. Nie mam już siły.
Andrzej Grabowski zrobił Jesienina, gra u nas pierwszy raz, pierwsza rola, ale miła publiczność! – mówi. A może byśmy tak „ Damy i huzary”? – Andrzejku! Nie mamy siły. – Ja mam. – No to gratuluję.
Wszystko się zmienia, sprawy odchodzą, ludzie się zmieniają, albo umierają. Nagle, z dnia na dzień znikają razem ze swoimi tak nam miłymi światami. Udar, wylew, śmierć. Małgosi Szurmiej nie ma, inna Małgosia nie budzi się od trzech tygodni, Wojtek nie żyje, trójka przyjaciół na chemii. Każdy dzwonek telefonu to lęk.
Dookoła cyrk niegodziwości, festiwal głupoty, podłości, złej woli i nienawiści. Ten rząd, ta władza, jakby na złość, jakby szkłem po szybie, wciąż, każdego dnia. Małość, małostkowość, pycha, tromtadrackość, cały czas. Nie rozumiem. I mi żal tych lat, tego czasu na straty. „ Syn Jandy pracuje u matki. Co on tam robi”. Nie pracuje. Pięć lat temu robił światła do przedstawienia, teraz jest od czterech lat na innych studiach i nawet nie ma czasu. Jako świeżo upieczony operator filmowy, zrobił światła do spektaklu, znakomicie zresztą. Na umowę zlecenie, jak tu wszyscy. To po co to? Na co to? A … bo wiesz, kilku posłów z PISu ma problem z zatrudnianiem całych rodzin u siebie, no to trzeba było dla maluczkich podać kogoś z przeciwnej strony, a Ty bardzo się nadajesz. Podłość, podłość, podłość.
Znajomi z Europy dzwonią. – Co tam? Jeszcze tam siedzisz? A nie przyjechałabyś? Jak to wytrzymujesz? Rzuć to! – Mam fundację – krzyczę. Duże przedsiębiorstwo. Odpowiedzialność!. – Jakbyś nie wytrzymywała, rzuć to w cholerę i przyjeżdżaj. Szkoda ostatnich lat życia na to wszystko. Swoje zrobiłaś, udowodniłaś, zagrałaś. Po co ci to teraz ? W twoim wieku? Trzeba żyć godnie, w zgodzie ze sobą.- Zwariowaliście?! Ja mam tu tyle do zrobienia! – Dla kogo? Piszą o tobie komunistyczna kurwa, dlatego, że żyłaś w czasach komunizmu? Masz medal Karola Wielkiego za wkład w zjednoczenie Europy, na polu kultury. Masz tytuł Człowieka Wolności. Starczy. Daj sobie spokój! A w Polsce jaka wiosna? Och, jak chętnie byśmy przyjechali!!! Na Mazury, nad morze! W góry! Dawno byłaś w Zakopanem?
Przychodzą stosy książek z wydawnictw – niech pani zastanowi się nad przedstawieniem z tej historii. A może pani by zagrała? Nie mogę. A chciałabym.
Pojutrze imieniny ojca. Teraz świętujemy imieniny tych co na cmentarzach. Kupię mu kurczaki i bazie na grób! Czyś ty oszalała?! – A na tym grobie obok naszego to co roku i święconka i choinka ubrana. – Ludzie tęsknią, to normalne.

© Copyright 2025 Krystyna Janda. All rights reserved.