Moja Droga B! Czy wiesz co to są prunelki? Są to pantofelki z atłasu. Ich nazwa pochodzi od nazwy tkaniny. „Prunela, franc. Prunelle- cienka mocna tkanina jedwabna o splocie atłasowym, jednobarwna lub wzorzysta wyrabiana w Europie zachodniej co najmniej od połowy XVIII wieku z przeznaczeniem na obuwie tekstylne i obicie mebli”, cytuję to dla Ciebie ignorantko w sprawach mody, za „Słownikiem Ubioru” pani Ireny Turnau.
Claudel, jeden z najwybitniejszych katolickich francuskich pisarzy, analfabetko, napisał sztukę teatralną pod tym tytułem „ Atlasowy pantofelek”, ten tytuł zawsze mnie fascynował, ale nie o to chodzi, w sztuce też nie chodzi o but, jak się domyślasz i to w ogóle nie ma nie ma związku ze sprawą o której chcę pisać, napisałam to tylko po żeby Ci wytknąć że i w sprawach teatru jesteś ignorantką, a tak się mądrzyłaś ostatnio w sprawach architektury i nowych w niej techonolgii że ja z kolei siedziałam jak na ruskim kazaniu. Oko za oko.
Po co ja Ci, moja droga przyjaciółko, wyjaśniam co to są prunelki? Po co zawracam Ci tym głowę? Ponieważ jako osoba starsza, chcę Cię o czymś przestrzec. Zwrócić Moja Droga Twoją uwagę na pewien aspekt spraw związany z bucikami z materiału. Temat który przyszedł mi do głowy. A wszystko to dlatego że zobaczyłam Cię ostatnio z rękoma w łopacie, grzebiącą w betonie, dźwigającą te twoje cholerne „elementy”, umęczoną, zagonioną i spoconą, ja nie mówię że nieszczęśliwą , ale jednak.
Jak się domyślasz buciki z atlasu są wygodne. Szybko się niszczą ale są niezwykle wygodne. I otóż o to chodzi. Nie zniekształcają stóp, nie poci się w nich nóżka, można w nich biegać kilometry, tańczyć całą noc, pracować bez ustanku, a noga w luksusowym delikatnym futerale pozostaje w komforcie niewymownym. Słynna śpiewaczka Wanda Wermińska, ( Tez pewnie nie wiesz o kogo chodzi),zamawiała u swojego szewca dziesięć par prunelek, czy prunelków, nawet dziś nie wiadomo jak to odmienić, pakowała do kufrów i wyjeżdżała na lato do Ciechocinka. I nic dla niej w tym męczącym, jak twierdziła, Ciechocinku, nie było w związku z tym straszne, żaden wysiłek, żaden spacer, żadna odległość.
Czy namawiam Cię do chodzenia w prunelach? Ale skąd. To byłby idiotyzm w Twoim wypadku.
Słowa LUKSUS użyłam powyżej bardzo świadomie. Chciałam Ciebie moja doga nieoszczędzająca się w ogóle przyjaciółko, namówić na myślenie o swoim…. luksusie. Luksusie bardzo specjalnie pojętym, bo nie chodzi tu ani o pieniądze, ani o rzeczy zbędne czy takie na które nie można sobie pozwolić, o marzenia niespelnialne czy specjalne zachcianki. Chodzi o sposób myślenia o sobie, o swojej wygodzie, higienie, odpoczynku i komforcie. Wiem, wiem są to terminy Tobie nieznane, wydaje Ci się niepotrzebne. A zaręczam że jest odwrotnie i że w większości przypadków zapewnienie sobie luksusu polega tylko na Twojej decyzji. A żeby była jasność do końca, ten list piszę także do siebie.
Mam trochę lat, przeszłam w życiu różne próby i koleje losów, i to że większość tego życia przebiegła w socjalizmie, ma tu oczywiście znaczenie , ale nie o tym mówię. Byłam typową dziewczynką podążającą za modą, później typową młodą kobietą starającą się zorganizować domowe ognisko, kilka razy byłam w ciąży, pracowałam całe życie dość ciężko. Zresztą znasz mnie doskonale. Myślę że obie pracujemy ciężej niż przyjdzie pracować wielu innym i tego im życzę. Nigdy się nie oszczędzałyśmy i interes naszego organizmu oraz ciała nigdy nie był interesem nadrzędnym. To tytułem wstępu , a teraz zrozum co przeżyłam:
Wczoraj weszłam do wanny pełnej milej letniej wody, miałam niespodziewanie czas i oto co skonstatowałam:
Moje Droga B, mogłabym tak opisywać nasze rany po życiu cały dzień, ale nie będę, bo to nie jest w najlepszym guście. Pisze to tylko po to, żeby nam obu, póki czas, coś uświadomić i namówić żebyśmy o siebie dbały. Po prostu. Nie chodzi o kremy , fryzjery, manicury. Chodzi o miłość do siebie samej, swojego ciała i organizmu i do tego stworzenia którym jesteśmy a które się nazywa KOBIETĄ. Przypomnieć nam obu że jesteśmy słabsze delikatniejsze wrażliwszymi niż to się nam wydaje i przestały udowadniać wszystkim dookoła że jest inaczej. To POLAK POTRAFI ! – KOBIETA NIE MUSI! Na to wpadłam w tej wannie!
A teraz jeszcze jedno i nie wiem czy nie najważniejsze. Nie możemy liczyć w tej sprawie na nikogo innego! Same musimy sobie to zorganizować!
Piszę ten list do Ciebie po ostatniej wizycie. Twój widok, umęczonej, spracowanej, zaniedbanej sprowokował mnie do generalnej refleksji i dlatego tez weszłam do tej wanny.
Ja wiem Ty jesteś wyjątkowa ale to jest ostatni moment, ostatni rzut na taśmę, wołanie o przebudzenie przed samozagładą. Przypomnij sobie że jesteś KOBIETĄ!
Żegnam leżąc w wannie, w tej porannego godzinie zachwytu nad tym kim jestem, nawet taka pokancerowana przez życie.
Twoja K.