Jestem facetem. Udaję kobietę, bo mi tak wygodniej. Udaję słabość, udaję bezradność, bo taki jest mój obowiązek, bo tego się ode mnie oczekuje, bo tak łatwiej mi żyć, ale tego nie cierpię.
– Niech pani spojrzy na mnie zalotnie – mówi do mnie fotograf – jakby pani chciała mnie uwieść. Oszalał? – myślę – jego uwieźć. – A spadaj! – Jak coś takiego mogło mu przyjść do głowy? Ja jestem facetem, to mnie trzeba uwodzić! Zresztą i tak nie specjalnie mnie to interesuje. To mnie nudzi, za dużo wysiłku, komplikacje. Spadaj! – myślę jak każdy normalny facet.
– Czy mogłaby pani, włożyć dłonie miedzy uda, pochylić się wydąć usta i uśmiechnąć? Będzie pani wyglądała tak mniej ostro, tak… wie pani, bezbronnie i sympatycznie. Dłonie między uda? Człowieku! Poproś o to Holoubka albo Zapasiewicza, zaproponuj, żeby oni wydęli usta i wyglądali bezbronne, dlaczego ja? – Pan robi zdjęcia i nie marudzi. Mam na nich wyglądać inteligentnie, na tym mi zależy! Udaję w życiu kobietę głupią i bezradną, bo wtedy nie płacę mandatów, ale to wszystko.
Mój mąż mówi, że w dodatku jestem stuprocentowym facetem! Lubię golonkę, chociaż szczecina na niej mnie brzydzi. Śledzie i ogórki kiszone. Czytać gazety, leżeć na tapczanie oglądając telewizję. Nie cierpię tak zwanego babskiego gadania, plotek i zwierzeń. Nie jestem sentymentalna. Wolę prawdę od kłamstwa, mam wytrwałość, upór i wytrzymałość słonia, odporność psychiczną żółwia. Pozwalam sobie na niewiedzę, infantylność, histerię czy euforię, żeby innym sprawić przyjemność, potwierdzić mój wizerunek, a potem jestem po prostu zmęczona. Dużo rozumiem, wiele czuję, wyciągam wnioski, ponoszę konsekwencje i nie rozczulam się nad sobą. Nie pamiętam, kiedy chorowałam. Rano decyduję czy dziś udaję kobietę czy zostaję facetem, to zależy od trudności, komplikacji dnia. Jak wyjątkowo skomplikowany – wybieram kobietę. Łatwiejszy – spokojnie jestem facetem i do tego wyjątkowo leniwym i niezależnym.
Nie cierpię kobiet na drodze. Ale kiedy kobieta myli się i zmienia zdanie, mam dla niej sympatię i czułość, facetowi wjechałabym z całej siły w kuper, i pewnie kiedyś to zrobię, jak będą mnie dalej poganiać na drodze, niecierpliwie trąbiąc, oczywiście dlatego tylko że baba, czyli ja, się zagapiła.
Wiem, że inni faceci mówią o mnie z lekceważeniem i pogardą, ale to normalne, dobrze udaję kobietę.
Od lat przekonuję facetów, a może kobiety udające facetów, żeby obsadzali mnie w rolach męskich. Tłumaczę: – bierzesz scenariusz, sztukę, główna rola – facet, obsadzasz mnie. Normalnie. Nic nie zmieniając, tylko rodzajniki. Poza tym wszystko nareszcie będzie się zgadzało. Powiedziałam to ostatnio Andrzejowi Wajdzie, który, na marginesie, jest facetem, spojrzał na mnie uważnie i powiedział: – Aaaa! Tak kombinujesz? Rozumiem. To bardzo rozszerza horyzont. To zmienia postać rzeczy. Będę tak myślał. Jestem pewna, że mnie zrozumiał i wie, że nie żartowałam.
Wczoraj usłyszałam w radio, że delegacja polska na Światowy Kongres w sprawach Kobiet pod przewodnictwem posła na sejm, pana Kropiwnickego, jako jedyna z krajów europejskich we wszystkich sprawach głosowała tak jak Fundamentalistyczne Kraje Islamskie. Gratuluję delegacji i Polskim Kobietom! Ja na szczęcie, jak wyjaśniam to powyżej, nie mam z tym nic wspólnego, ale współczuję, współczuję paniom !… Jak pan Kropiwnicki jestem facetem, ale współczuję.
Boję się burzy i ciemności, szybko marznę i gubię się w lesie, każdy inny facet może mi z łatwością przyłożyć i będę bezradna, co więcej – będzie mnie to bolało. Ale… w ciemności, szybko umiem znaleźć świecę. Jeśli zmarznę, pożyczam marynarkę od jakiejś kobiety, która udaje mężczyznę, a ona mi jej szarmancko użycza, bo jej zależy na nieskazitelności wizerunku. Staram się sama do lasu nie wchodzić, a kobietę, która mnie bije po to, żeby inni uwierzyli, że jest facetem, podam do sądu! A jak będzie mi się chciało, to niedługo przestanę cokolwiek udawać, bo mi już nie zależy i będę mówić prawdę, zawsze, wszędzie i każdemu.
Najważniejsze z tego jest to, że moje dzieci nie mają wątpliwości, że jestem mamą, widzowie, że człowiekiem, mama, że córką, mąż, że żoną. A panu Kazimierzowi Kutzowi zdania skierowanego do mnie o tym, że pozwolono mi zrobić film fabularny tylko dlatego, że rok, w którym go robiłam, był Rokiem Kobiet, nie zapomnę nigdy. I nie daruję.
Moje Drogie Panie, nie chodzę na Wasze zebrania, nie krzyczę, nie domagam się, nie walczę o prawa, szacunek i sprawiedliwość, bo jakoś nie mogę. Nigdy nie byłam typem działaczki i wojowniczki. Robię swoje, ale dziękuję, że robicie to i w moim imieniu. Pozdrawiam. Ja mam sytuację wyjątkową, jestem aktorką. A aktorka to nie kobieta, nie mężczyzna, to… aktorka. Nikt mnie nie traktuje poważnie, a mnie z tym dobrze.
Ach, dziś wieczorem będę sobie kobieta, mam coś do załatwienia z moim mężem, a jak to w interesach, trzeba znać słabe strony przeciwnika i umieć korzystać z tej wiedzy. Zapowiada się miły wieczór.
Pozostaję z wyrazami szacunku.