Sąsiedzi przeciw Jandzie
Małgorzata Zubik21-07-2006, ostatnia aktualizacja 20-07-2006 23:42
– Jestem załamana – mówi Krystyna Janda. – Bez dużej sceny teatr nie ma racji bytu.
Aktorka kupiła dawne kino Polonia od miasta. Choć jej prywatny teatr działa – grają aktorzy, przychodzą tłumy widzów – to w Polonii wciąż trwa budowa. Bo teatr ma tylko małą scenę. Sięga 5,5 m w głąb kulis, a to za mało. Projekt przewiduje jej powiększenie i wybudowanie szklanego korytarza na podwórku wzdłuż kamienicy. Tunel ma połączyć teatr z lokalem użytkowym należącym do miasta. Zamiast wejścia do sklepu będzie wejście do teatralnej galerii. Widzowie przestaną zaś pukać do bramy założonej przez wspólnotę.
Fundacja Krystyny Jandy dostała na inwestycję dotację z Ministerstwa Kultury. Jak zapewnia aktorka, ma też potrzebne do budowy materiały, robotników i umówionych do przekładania kabli energetyków. Jest jeden kłopot. W dniu, gdy miała się uprawomocnić decyzja o warunkach zabudowy dla inwestycji, wspólnota z ul. Pięknej 28/34 złożyła protest. – Nie zdołałem przekonać wspólnoty, żeby z niego zrezygnowali – mówi burmistrz Śródmieścia Artur Brodowski.
Rozpatrzy go teraz Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a to oznacza, że prace w teatrze opóźnią się o kilka miesięcy.
Tymczasem na przełom października i listopada Krystyna Janda planowała na dużej scenie premierę „Trzech sióstr”. Zaangażowała blisko 30 aktorów. Listę otwierają Piotr Adamczyk, Andrzej Chyra, Magdalena Cielecka. Niestety, bez dużej sceny nie ma mowy ani o „Trzech Siostrach”, ani o innych większych spektaklach w Polonii.
– Jestem zdumiona tym protestem, bo wydawało mi się, że ta inwestycja poprawi życie wspólnocie – mówi Krystyna Janda. – Przecież te 270 osób, które pomieszczą się na widowni, chodziłoby tylko szklanym korytarzem, a nie przez podwórko.
Dlaczego wspólnota mówi „nie”? – Bronimy naszych interesów – przekonuje Krystyna Bogdańska z zarządu wspólnoty przy Pięknej. – Rozbudowa sceny zajmie nam 12 miejsc parkingowych. Do tego korytarz i donice z kwiatami, które przy nim staną. To kolejne miejsca. U pani Jandy apetyt rośnie w miarę jedzenia. My tu mieszkamy, a ona pracuje. Tylko jej interesy brane są pod uwagę.
Czy jest jakaś szansa na rozwiązanie konfliktu? Wspólnota nie chce odstąpić od protestu. Burmistrz Śródmieścia radzi jej jednak, by pozwoliła na rozbudowę sceny. – W przeciwnym wypadku wspólnota będzie musiała opuścić podwórko, które jest własnością miasta, albo za nie zapłacić – mówi Artur Brodowski.