Ciężko, ale też szczęśliwie i satysfakcjonująco
– Ja chcę robić teatr interesujący, żywy, radosny i „energiczny”. Nie sama oczywiście. Będę na to namawiać wszystkich, których zaprosimy do współpracy. A sztuka bez ryzyka, eksperymentów, nie rozwija się – mówi KRYSTYNA JANDA, aktorka, reżyserka, dyrektorka Teatru Polonia w Warszawie.
«Dziennik Zachodni: Dwa dni temu, gdy umawiałyśmy się na rozmowę, rozbudowie dużej sceny Teatru Polonia groził paraliż. Zaprotestowali przeciw niej sąsiedzi, mieszkańcy wspólnoty z okolicznych domów. Dziś obydwie strony są po już rozmowach (krzepiących) z władzami miasta, a gdy tekst ukaże się w druku, pewnie będzie i po problemie. Przypomnijmy, że chodzi o fragment przylegającego do teatru podwórka, który wszedłby w strukturę budynku. Dlaczego oni zbuntowali się dopiero teraz?
Krystyna Janda: Lokatorzy walczą o swój spokój, nie chcą mieć naszej widowni na podwórku, naszego remontu pod oknami i placówki kulturalnej, która z istoty swej natury przyciąga ludzi w czasie całego dnia. I zupełnie ich nie interesuje aspekt społeczny całego zagadnienia. To wspólnota złożona ze starszych ludzi, a ponieważ kino nie działało od jakiegoś czasu – przyzwyczaili się do spokoju. A dlaczego dopiero teraz? Bo to się dzieje na ich oczach, a projekt na papierze widocznie nie poruszył ich wyobraźni. Mam jednak nadzieję, że konflikt zażegnamy i pozostaniemy w zgodzie. Jesienią planujemy przecież na dużej scenie pierwsze przedstawienie.
DZ: I to jakie! Koledzy aktorzy sprzyjają chyba pani scenie, bo do obsady „Trzech sióstr” udało się pani pozyskać prawdziwe gwiazdy. W dodatku ta obsada jest… wymienna, czyli praktycznie każdy aktor może zagrać każdą postać!
KJ: Tego Czechowa reżyseruje osoba niezwykła – Natasha Parry Brook, prywatnie żona Petera Brooka, utalentowana aktorka. Byłyśmy świadome, że angażując znakomitych, ale szalenie zajętych aktorów, możemy mieć problemy z ciągłością grania, niezbędną w przypadku sceny utrzymującej się jednak w dużej mierze ze sprzedaży biletów. Natasha przystała na pomysł, by obsadzać role „po wielekroć”, aktorom też się to spodobało, a publiczność będzie mogła oglądać to samo, a być może za każdym razem inne, przedstawienie.
DZ: Kogo zobaczymy?
KJ: Och, mogę tylko mówić „między innymi”. Więc: Agnieszkę Warchulską, Magdalenę Cielecką, Karolinę Gruszkę, Marię Seweryn, Andrzeja Chyrę, Piotra Adamczyka. Scenografię do spektaklu projektuje Krystyna Zachwatowicz.
DZ: A więc kolejny etap poszukiwań, bo przecież ostatnia premiera – „Skok z wysokości” – to też nie jest typowe przedsięwzięcie sceniczne. W spektaklu obok pani gra trzydziestu… widzów. Co wieczór innych!
KJ: Dokładnie 26. Ale rzeczywiście nigdy nie można przewidzieć, co z tego wyniknie, choć mam dwójkę pomocników-moderatorów, wskazujących kto i kiedy czyta swoją kwestię. Od premiery spektakl cieszy się gigantyczną popularnością, a widzowie kupując bilety proszą nawet o konkretną rolę.
DZ: Co panią kusiło w tej pozycji?
KJ: Odmienność formuły. Eksperyment zakładający „przyjaźń” z widzami. Tekst i forma spektaklu całkowicie odpowiadały moim poszukiwaniom, zapotrzebowaniu teatru na tzw. wakacyjny tytuł. Sprawdziło się w 200 proc. i założenie i, co ważniejsze, widzowie. Sama byłam zaskoczona. Ja chcę robić teatr interesujący, żywy, radosny i „energiczny”. Nie sama oczywiście. Będę na to namawiać wszystkich, których zaprosimy do współpracy. A sztuka bez ryzyka, eksperymentów, nie rozwija się.
DZ: Nerwy – harówka – radość. Nie zazdroszczę takiej huśtawki. Czego pani się nie spodziewała wchodząc w teatralny biznes?
KJ: Że będzie ciężko, ale też szczęśliwie i satysfakcjonująco. Czułam się tak, jak każda kobieta decydująca się na dziecko. Zanim kupiliśmy teatr, myślałam o dłuższym odpoczynku. Może spędziłabym jakieś pół roku we Włoszech, które bardzo lubię, może wróciłabym do malowania. No, ale kupiliśmy teatr i…
DZ: Nie ma już nawet wakacji…
KJ: Drugi rok z rzędu! Mam nadzieję, że taka trauma nie powtórzy się już nigdy, ale za to jestem pewna, że wszystkie dzisiejsze kłopoty i ja, i ludzie tworzący ze mną ten teatr, wspominać będziemy z rozrzewnieniem.»
„Rozmowa z Krystyną Jandą, aktorką i właścicielką prywatnego Teatru Polonia”
Henryka Wach-Malicka
Dziennik Zachodni nr 178
01-08-2006