Krystyna Janda i Andrzej Łapicki
Odkrył pan też Krystynę Jandę.
– Janda – fantastyczna. Znam ją od egzaminu wstępnego. Weszła pewnym krokiem. Mini i piękne nogi! Mężczyźni w komisji byli porażeni. Kobiety oczywiście były przeciw. Do dzisiaj zresztą tak jest. Jeśli któryś z nas w komisji zainteresuje się jakąś kandydatką, wszystkie kobiety są od razu na nie.
Bo wy pewnie nie jesteście obiektywni w tym swoim zachwycie. Nie każde piękne nogi mają predyspozycje aktorskie.
– Dobra, dobra. Janda była od razu świetna. Mówiła fragment z „Niebezpiecznych związków”. Poprosiłem, żeby mówiła to do mnie. Żeby w pierwszej osobie wyznawała mi miłość. Zrobiłem sobie taką przyjemność. Mówiła to tak świetnie, że jedna z pań przerwała jej w połowie i poprosiła o wymianę egzaminatora.
Na czym polega seksapil Jandy?
– Trudno to opisać. Dość, że broniłem jej na tym egzaminie do upadłego. Miała potem w szkole bardzo pod górę, z trudem ją skończyła, ale jak już stamtąd wyszła, jej kariera potoczyła się błyskawicznie. Zaangażowałem ją do roli Doriana Greya. To było niesłychanie perwersyjne. W ogóle miała trochę chłopięcą urodę, niski głos. Jakiś krytyk napisał, że była jak „chłopiec od konfirmacji”. Miała w sobie coś takiego protestancko-perwersyjnego.