«Z internetowego Dziennika Krystyny Jandy: 18 maja.
Wczoraj wzruszenie. Na pogrzebie pani Małgorzaty Lorentowicz-Janczar [na zdjęciu], garstka aktorów, starszych aktorów, nikogo z młodzieży, deszcz, kapelusze, spojrzenia, milczące pozdrowienia, szepty była tak wspaniała była tak piękną i elegancką panią świetną aktorką a pamiętacie jej czasy wrocławskie? A czasy Narodowego? Była zachwycająca kochaliśmy się w niej wszyscy.
W kondukcie żałobnym płynie niesiona poduszka pełna odznaczeń, medali, za odwagę, za walkę w AK, za udział w Powstaniu Warszawskim Kolejne pożegnanie, kolejne westchnienia. Spotykam starszych kolegów, Gucio Lutkiewicz: – przepraszam Krysiu, teraz cię dopiero zauważyłem, jestem zamyślony a i nie najlepiej widzę, zaraz wszyscy umrzemy, popatrz, Duda tak szybko kto by to pomyślał… wszyscy się w niej kochali.
Jakaś nieznajoma starsza pani, domyślam się, że aktorka, łapie mnie za rękę: I widzi pani jak nic nie warte te brawa, te łzy, to wszystko, co ona się biedna naszarpała w tym życiu… I cisza i deszcz… i ksiądz: – W ten piękny czas wiosny, kiedy wszystko raduje się, rodzi się do życia, żegnamy Małgorzatę Lorentowicz-Janczar z domu Damięcką Przez Chrystusssa, z Chrystusssem i w Chryystusssie a ja stałam i myślałam, ile osób żegnaliśmy w tym kościele… i wiosną i latem i jesienią i zimą.»
18-05-2005