23
Październik
2008
00:10

Gra emocjami

Gra emocjami

 

Autor: Aleksandra Wiśniowska

Czwartek, 23. Październik 2008 10:40

Gdy w 2002 roku w Chorwacji ukazała się powieść „Ucho, gardło, nóż” Vedrany Rudan krytycy nie pozostawili na autorce suchej nitki. Skandal, jaki towarzyszył publikacji, sprowokował rzesze czytelników do sięgnięcia po książkę. Do dziś wydano ją nie tylko w Chorwacji (pięć wznowień), ale i w Serbii, Stanach Zjednoczonych, Rosji, Niemczech i we Francji. Teatralnej adaptacji powieści Rudan w Polsce podjęła się Krystyna Janda. Premiera monodramu miała miejsce w Teatrze Polonia, w listopadzie 2005 roku. W miniony weekend na zaproszenie Ewy Becli warszawska aktorka przyjechała ze sztuką do Londynu.

Czegoś takiego na scenie teatru Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego jeszcze nie było. Publiczność podzielona na tych, którzy zgotowali owacje na stojąco i tych, którzy braw nie bili w ogóle. Wśród widzów znaleźli się i tacy, którzy salę opuścili w połowie spektaklu, by już do niej nie powrócić. Monodram „Ucho, gardło, nóż” na podstawie powieści Vedrany Rudan wyraźnie poruszył teatralną publiczność – gorsząc jednych, zachwycając drugich. Nikogo zaś – z całą pewnością – nie pozostawił obojętnym. Kontrowersyjna i bezkompromisowa dziennikarka z Chorwacji odsłoniła oczom widza wstrząsającą wizję człowieka zniszczonego wojennymi doświadczeniami, wulgarnego i bezradnego wobec problemów z jakimi przyszło mu żyć, tonącego w codziennym bluźnierstwie, rozgoryczonego i złego na świat.

Narratorką i bohaterką „Ucha, gardła, noża” jest 50-letnia kobieta, Tonka Babić. Z sarkastycznym zacięciem maluje ona obraz wojennych przeżyć, realiów bałkańskiej wojny, bestialstwa ludzi. Pozornie zobojętniała spowiada się publiczności w „najważniejszą noc w jej życiu”, noc samobójczej próby – nie pierwszej zresztą. Kobieta z posttraumatycznym syndromem snuje okrutną opowieść, wyrażaną językiem rynsztoku – nie oszczędzając w tym ani na chwilę swej publiczności. Jest tak bezwzględna, że nie chce się jej słuchać, tak wulgarna, że w geście oburzenia ma się ochotę opuścić salę, a mimo to… towarzyszy się jej w tym osobliwym katharsis, patrząc z politowaniem i współczuciem zarazem, jak na kogoś, kto zgubił się we własnym życiu, wegetuje w powojennym stresie, znosi na co dzień histerię i paniczny strach przed drugim człowiekiem. Zza wielu wątków nocnej opowieści wyłania się z Tonki postać nie tylko zniszczonej kobiety, ale i bystrej obserwatorki, błyskotliwej komentatorki codzienności, która kiedyś kochała, a w imię wyższych uczuć potrafiła dokonywać wielu poświęceń. Powierzchowna warstwa wulgaryzmów jest li tylko barierą przed pełnym zrozumieniem odgrywanej postaci, barierą, którą widz musi pokonać indywidualnie, pod warunkiem, że ma ochotę zadać sobie ten trud.

„Ucho, gardło, nóż” to monodram ciężkiego gatunku, do udźwignięcia dla wielkich scenicznych osobowości. Krystyna Janda podczas blisko dwóch godzin na scenie pokazała mistrzostwo aktorskiego rzemiosła. Tonka Babić w jej wykonaniu to tętniąca emocjami, targana nerwowymi skurczami tkanka, pozostałość po tym, co stanowi o ludzkim człowieczeństwie.

Monodram z pewnością nie trafił do każdego widza – można zaryzykować stwierdzenie, że trafił głównie do tych, którzy choć w najmniejszym stopniu potrafili się zidentyfikować z główną bohaterką, choć przez chwilę z nią współodczuwać. Sztuka to trudna, bo i trudno zarazem określić, czy bardziej szokował opis wojennych przeżyć czy po prostu wstrząsająca forma jego przekazu? I to właśnie stanowi najsłabszy punkt powieści Rudan – dysproporcja w przekazywaniu emocji i treści. Dziennikarka miała jednak prawo pisać o swoich doświadczeniach w sposób adekwatny do tego, jak je odczuwała, my zaś – jako widzowie – mamy prawo wyboru tego, co chcemy oglądać.

Pierwszy raz na scenie POSK-owego teatru wystawiono rzecz tak dyskusyjną i szokującą, bez względu na końcowe wrażenia – organizatorce weekendowych występów Krystyny Jandy należą się słowa uznania, za odwagę i bezkompromisowy stosunek do współczesnego teatru. Za umożliwienie emigracyjnej publiczności zmierzenia się ze sztuką innego formatu niż ten, do którego przywykła.

Vedrana Rudan z zawodu dziennikarka, przed ostatnią wojną na Bałkanach pracowała w radio, po 1991 roku została wolnym strzelcem. Niepokorna, bezkompromisowa często i wulgarna w ocenie współczesnej rzeczywistości, została pierwszym dziennikarzem zwolnionym z pracy po przejęciu władzy Franjo Tudjmana. Obecnie felietonistka w największym chorwackim tygodniku „Nacional”, znana z niekonwencjonalnego i zaskakującego zachowania skandalistka. Dominującym tematem jej tekstów są stosunki społeczne panujące w jej kraju, a szczególnie relacje między kobietami i mężczyznami.

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.