25
Luty
1987
16:02

Biała bluzka

http://www.youtube.com/watch?v=-sKlYtXFHbk

Szycie „Białej bluzki”
Jan Bończa-Szabłowski, „Rozmowy przy rondzie”, Rzeczpospolita, 10.03.1997r.

Agnieszka Osiecka rzadko pisała dla teatru. Zaledwie parę sztuk. Najbardziej znanymi są oczywiście „Niech no tylko zakwitną jabłonie”, „Apetyt na czereśnie” czy „Łotrzyce”. Wiele uznania przyniósł jej monodram „Biała bluzka” w reżyserii Magdy Umer i wykonaniu Krystyny Jandy.

– Napisałam „Białą bluzkę” tuż po stanie wojennym. I nie przypuszczałam, że ktoś zrobi z tego sztukę teatralną. To było duże opowiadanie, czy może raczej mała powieść ujęta w formie listów.
Bohaterką była dziewczyna półchora psychicznie, półśmieszna, półzabawna, półtragiczna. Uwikłana w nieszczęśliwą miłość i niedole stanu wojennego. Z jednej strony szalona pijaczka, wariatka ze słońcem we włosach, a z drugiej znakomicie ułożona pedantka. Bohaterka „Białej bluzki” była mieszaniną wielu postaci. Wyposażyłam ją także w moje cechy: jakąś mieszaninę szaleństwa i pedanterii, poczucia humoru i tragizmu. Nadałam jej też cechy właściwe ludziom chorym. Wykorzystałam tu swoją wiedzę na temat pewnych obsesji i rozdwojenia jaźni itp. , itd. Osadziłam to w typowych realiach stanu wojennego.

Wyobrażałam sobie, że taki temat może bardziej nadawać się do czytania niż na scenę. I właściwie nigdy nikomu nie proponowałam adaptacji teatralnej. Pierwsza zwróciła mi uwagę na pewne walory teatralne tego tekstu moja dawna koleżanka Katarzyna Radecka, która zamierzała to przenieść na scenę, i zaproponowała, by w postać bohaterki wcieliła się młoda aktorka Teatru Studio. Ten projekt jednak upadł, ponieważ wytypowana aktorka, co nie tylko w tym zawodzie, ale i życiu dość rzadko się zdarza — okazała się osobą niezwykle skromną. Po zapoznaniu się ze scenariuszem powiedziała bowiem, że to zadanie przekracza jej możliwości i tej roli po prostu nie udźwignie. Projekt upadł.
Potem „Białą bluzkę” przeczytała Magda Umer i również oznajmiła, że chętnie by to przeniosła na scenę. Uważała, że należałoby włączyć tam kilka piosenek i od początku była przekonana, że powinna to zagrać Krystyna Janda. To, że Magda Umer chciała „Białą bluzkę” przenieść na scenę, sprawiło mi ogromną przyjemność. Miałam jednak wątpliwość, czy główną rolę powinna zagrać Krysia Janda. Moją bohaterkę widziałam przecież jako osobę przegraną, nieszczęśliwą, raczej brzydką, a Janda jest tego całkowitym zaprzeczeniem. Jest kobietą piękną, wspaniałą i zawsze zwycięską. Kobietą sukcesu w najlepszym tego słowa znaczeniu. O cudownych zębach, przepięknych nogach, wydawało mi się, że nikt z publiczności nie uwierzy, że moja bohaterka w wykonaniu Jandy jest kobietą tak głęboko nieszczęśliwą.
Moja próżność była jednak tak pogłaskana, że się oczywiście z rozkoszą zgodziłam. Potem obserwowałam, jak panie pracowały i muszę przyznać, że nikomu tego nie życzę, bo pracowały jak dwie krawcowe w furii. Moje drogie przyjaciółki wyszły od detalu i tkały to przedstawienie szczegół po szczególe. Jak taka krawcowa, którą pamiętam z lat dzieciństwa, która nie robiła rysunku, tylko wkładała materiał na człowieka i szyła na nim rękaw po rękawie, falbankę po falbance. W efekcie powstało przedstawienie, z którego jako autorka byłam bardzo zadowolona.
Ten spektakl dużo jeździł po Polsce i wiązały się z nim różne przygody. We Wrocławiu miałyśmy takie przyjęcie, że aż milicja nas pilnowała. Były dziewczyny, które jeździły za Krysią po całej Polsce i mówiły, że spektakl jest o nich.

…………………………………………

W numerze 13 tygodnika „Tak i Nie”, z 27.03.1987r., Krzysztof Karwat, opisujac VIII PPA w artykule „Gwiazdozbior” tak oto pisal o spektaklu:

WYDARZENIE

Krystyna Janda powalila wszystkich na kolana. Niwielu wlasciwie wiedzialo , co to bedzie. Wprawdzie formula festiwalu pozostaje otwarta, to jednak przyzwyczailismy sie do tego, ze wystepy pojedynczych aktorow sprowadzaja sie do recitali autorskich, starannie przygotowanych, bo – takie odnioslem wrazenie – wzajemnie wobec siebie konkurencyjnych. To bylo wyrazne: gwiazdy uczynily wszystko, by wypasc jak najkorzystniej, zdajac sobie sprawe, ze ich wystepy beda porownywane przez wymagajaca publicznosc wroclawska. Mysle, ze wlasnie owa zrodzona sama z siebie rywalizacja nadala przegladowi taka wysoka range.
W tych „wyscigach“, jak juz powiedzialem Janda zaskoczyla wszystkich. Pokazala 1,5 –godzinny spektakl, w ktorym piosenki Agnieszki Osieckiej (znane skad inad z innych wykonan) stanowia immanentna czastke toczonego na scenie monologu. No wlasnie – czy monologu? „Biala bluzka“, opowiadanie Osieckiej swietnie zaadaptowane i wyrezyserowane przez Magde Umer, pokazuje mloda zagubiona kobiete, ktorej kolejne zwierzenia prowokowane sa przez dobywajacy sie spoza sceny glos kobiety. Zrazu niejasny jest status tej drugiej „osoby“, nieustannie przypominajacej Elzbiecie, ze trzeba pobrac w urzedzie kartki na mieso, zdobyc zaswiadczenie o ostatnim miejscu pracy, uporzadkowac zycie, w ogole wziac sie w garsc. W miare uplywu czasu rozumiemy, ze ten dialog toczy sie wewnatrz bohaterki – dziewczyny nieprzystosowanej do brutalnych praw, jakimi rzadzi sie rzeczywistosc, zalosnie przy tym glupiej, niczego nie rozumiejacej z tego , co dzieje sie wokol niej. Jest rok 1982, moze 83. Swiat bolesnie „zmienia skore“, wydarzenia spoleczne sa jendak tylko nic nie znaczacym tlem do jej , Elzbiety, dramatu zycia.
Janda szarpie emocjami widzow w sposob niesamowity. Kompromituje bohaterke, obnaza jej zniewalajacy kretynizm, by w sekunde odmienic nastroj – cala linia interpretacyjna idzie bowiem w tym kierunku, by te kobiete wybronic, uznac jej niepohamwna zadze zycia, szalencza wyobraznie i ekspansywnosc, jej wrazliwosc.
„Biala bluzka” to w rzeczywistosci wstrzasajaca opowiesc o samotnosci, ktorej nie mozna pokonac.
Nie widzialem jeszcze tak wykonanego monodramu. Mysle, ze nie bylem jedynym widzem, ktory doszedl do takiego wniosku. Stad nie milknace oklaski, ktore zwienczyly to niezwykle przedstawienie, oklaski przerodzone w niesamowity aplauz, jakiego w teatrze na co dzien nie uswiadczysz. (…)

A Krzysztof Kucharski relacjonujac na goroco wydarzenia z PPA, w „Notatkach z trzech recitali“ pisal:

(…) Monodram Jandy uwazam za wydarzenie artystyczne tego przegladu.(…) To, co zrobila Janda razem z Magda Umer (autorka scenariusza i rezyserka), Piotrem Wieczorkowskim (scenografem) i Januszem Bogackim (kompozytorem), nie waham sie nazwac k r e a c j a.(…)

© Copyright 2024 Krystyna Janda. All rights reserved.